Jemioła. Jemioła. Horst Lieber / Shutterstock
Środowisko

Drakula, Robin Hood czy Driada

Topola ­silnie ­porażona ­jemio­łą. Częsty widok w naszym krajobrazie.Erich Teister/Shutterstock Topola ­silnie ­porażona ­jemio­łą. Częsty widok w naszym krajobrazie.
Kwiaty męskie (pręcikowe) jemioły.Wikimedia Commons Kwiaty męskie (pręcikowe) jemioły.
Charakterystyczne białe nibyjagody jemioły.Martin Fowler/Shutterstock Charakterystyczne białe nibyjagody jemioły.
Jemiołuszka jedząca owoc jemioły. Po przejściu przez układ pokarmowy ptaka nasiona mogą porazić kolejne drzewa.PACO COMO/Shutterstock Jemiołuszka jedząca owoc jemioły. Po przejściu przez układ pokarmowy ptaka nasiona mogą porazić kolejne drzewa.
Jemiole przypisywano magiczną moc i traktowano ją z czcią. Jaka jest jej prawdziwa natura?

Jemiołę uważa się za półpasożyta, który rosnąc na drzewach, pobiera od nich jedynie wodę, a proces fotosyntezy przeprowadza samodzielnie. Dlatego w powszechnej świadomości ludzi wpływ jemioły na drzewo jest niewielki. Przyglądając się jednak oblepionym przez nią drzewom, trudno w to uwierzyć. Czy na pewno lekceważenie wpływu jemioły jest uzasadnione? A jeśli jest on istotny, to jak go opisać? Czasami w ekologii wykorzystywana jest symbolika zawarta w mitologii, legendach czy powieściach. Jemiołę najczęściej porównuje się do hrabiego Drakuli, Robin Hooda albo driad.

Drakula

Hrabia Drakula jest związany z wizerunkiem wampira wysysającego krew z niewinnych ofiar. Trudno tak myśleć o jemiole, zakładając, że pobiera ona jedynie wodę… To prawda, że jemioła prowadzi fotosyntezę, jednak wiadomo, że w dużym stopniu korzysta także z innych zasobów żywiciela, jakimi są węglowodany. Badania wykazały, że nawet ponad 40% węgla (budującego węglowodany) w jemiole może pochodzić od gospodarza. Wbrew powszechnej opinii korzysta ona z zasobów zainfekowanej przez nią rośliny. Można więc powiedzieć, że zasługuje na miano pasożyta. W rzeczywistości jednak najniebezpieczniejsze dla roślin porażonych przez jemiołę jest nie tyle pobieranie przez nią produktów fotosyntezy, ale… właśnie wody. Przez większą część roku ten niewielki w porównaniu z całym drzewem pasożyt najprawdopodobniej ma umiarkowany wpływ na gospodarza. Sytuacja się zmienia w okresie suszy. W przypadku niedoboru wody większość roślin, w tym drzewa obarczone jemiołami, zamyka aparaty szparkowe, ograniczając transpirację, czyli parowanie wody. Jemioła tego jednak nie robi. Za sprawą otwartych aparatów szparkowych pobiera dwutlenek węgla, dzięki czemu bez przeszkód może prowadzić fotosyntezę. Jednocześnie wysysa wodę z gospodarza, a skutki tego procesu mogą być nieodwracalne. W konsekwencji nadmiernej utraty wody następuje poważne osłabienie porażonych drzew, co często prowadzi do ich zamierania. Z perspektywy drzewa jemiołę można więc uznać za wampira wysysającego wodę oraz węglowodany z żywiciela.

Robin Hood

Legenda mówi, że Robin Hood zabierał dobra bogatym i rozdzielał je biednym. Jemioła jako Robin Hood lasu to dość abstrakcyjne porównanie, szczególnie wobec powyższego zestawienia z Drakulą. Jednak spróbujmy. Kto jest bogaty, a kto biedny w tym układzie? Bogate są drzewa. One mają swobodny dostęp do światła dzięki szerokim koronom, a ich rozbudowane systemy korzeniowe zapewniają dostęp do wody i substancji pokarmowych. Kto jest więc tym biednym? Pozostałe elementy lasu. Przede wszystkim rośliny runa leśnego. One mają ograniczony dostęp do światła, wody, makro- i mikroelementów. Muszą zadowalać się resztkami pozostawionymi przez drzewa. W jaki więc sposób jemioła realizuje misję redystrybucji dóbr? Drzewa porażone przez nią są słabsze i stopniowo redukują rozmiary korony, dzięki czemu dostępność światła w dnie lasu się zwiększa. Liście jemioły są bardzo zasobne w makro- i mikroelementy, a opadając, w istotny sposób wzbogacają w te składniki ściółkę leśną. Dzięki temu rośliny rosnące pod okapem drzew mogą swobodnie się rozwijać. Z jemiołą związanych jest wiele zwierząt. Jej owoce chętnie zjadają ptaki (przede wszystkim jemiołuszka i paszkot), dzięki czemu zwiększa się ich liczba w miejscach zasiedlonych przez jemiołę oraz wzrasta ilość oraz tempo obiegu materii pochodzącej z ptasich odchodów. Ptaki również przenoszą nasiona innych gatunków roślin. Dzięki temu w dłuższej perspektywie pojawiają się naturalne systemy o większej różnorodności biologicznej, dostosowane do warunków siedliskowych.

Jemioły w Polsce

Żeby uporządkować wiedzę na ten temat, kilka słów o jemiołach rosnących w Polsce. Obowiązująca systematyka mówi nam o trzech podgatunkach jemioły białej: a) jemioła biała typowa, rosnąca na drzewach liściastych (najpowszechniej spotykana w zadrzewieniach przydrożnych czy parkach), b) jemioła biała sosnowa, występująca na sośnie (rzadziej na świerku i modrzewiu), oraz c) jemioła biała jodłowa, pasożytująca na jodle. Mimo że różnice w wyglądzie poszczególnych podgatunków są niewielkie (jedynie budowa owoców i nasion może nam pomóc w identyfikacji taksonu), ich możliwości wzrostu na poszczególnych gatunkach gospodarza są inne. Oznacza to, że jemioła typowa nie będzie rosła na sośnie, a sosnowa na drzewach liściastych; to samo dotyczy jemioły jodłowej, która będzie obecna jedynie na jodle.

Od kilku dziesięcioleci obserwowana jest duża ekspansja jemioły. Dlaczego? Odpowiedź jest oczywista. Człowiek drastycznie zmienia środowisko. Niektóre gatunki tracą, a inne zyskują. W przypadku jemioły białej typowej sukces związany jest ze stworzeniem dla niej doskonałych warunków wzrostu w zadrzewieniach, parkach i sadach. A powód jest prosty – jest ona gatunkiem światłożądnym, pojedyncze drzewa, rzędy drzew przy drogach czy luźne założenia parkowe to idealne dla niej miejsce. W gęstym drzewostanie liściastym nie ma wielkich szans na bujny rozwój.

Natomiast jemioła biała sosnowa i jodłowa istotnie wpływają na stan polskich lasów i są zmorą leśników. Szczególnie ta pierwsza jest niebezpieczna. Masowy pojaw na sośnie obserwuje się od niedawna, a od kilku lat leśnicy biją na alarm, szczególnie w części południowej, zachodniej i centralnej Polski. Występujące w ostatnich latach susze potęgują problem i znaczna część porażonych drzew powoli obumiera. Leśnicy są bezradni, ponieważ oprócz wycięcia zainfekowanych osobników niewiele mogą zrobić.

Przyczyn takiej obfitości jemioły sosnowej należy upatrywać przede wszystkim w utrzymywaniu monokultur (czyli jednogatunkowych lasów) sosnowych. Sosna zajmuje 60% powierzchni lasów naszego kraju. Takie skupienie jednego gatunku często wyzwala pojawianie się chętnych na korzystanie z tak bogatych zasobów. Przez wiele lat sosna wydawała się odporna na wszystkie zagrożenia. Do czasu. Teraz zmaga się z gatunkami, które jeszcze do niedawna nie były dla niej groźne. Ale chyba nikt nie spodziewał się, że to właśnie jemioła zagrozi polskim lasom sosnowym. Jest to bardzo duże zaskoczenie, a skala problemu jest ogromna i nic dziwnego, że z punktu widzenia drzewostanów sosnowych jemioła jest postrzegana negatywnie jako wampir wysysający życie z drzew.

Drugim czynnikiem sprzyjającym rozprzestrzenianiu się jemioły (wszystkich jej podgatunków w Polsce) jest ocieplenie klimatu. To gatunek związany z regionami ciepłymi, więc te zmiany sprzyjają jego wzrostowi i postępującemu rozprzestrzenianiu. Dlatego możemy spodziewać się dalszej ekspansji pasożyta coraz bardziej na wschód i północ.

Zaraz, zaraz, ale co z Robin Hoodem? Skoro jemioła poprawia żyzność siedliska, a przede wszystkim zwiększa bioróżnorodność, to może po prostu skorzystać z jej pomocy i pozwolić jej działać? Jest to na pewno pomysł do rozważenia, szczególnie tam, gdzie powinniśmy chronić naturalne procesy, czyli z pewnością w parkach narodowych i rezerwatach przyrody. Można również zastanowić się nad lasami gospodarczymi. Wymaga to jednak szerokich badań, ponieważ nie wiemy, jakie konsekwencje może to przynieść. Przede wszystkim narażeni jesteśmy na spore straty, ponieważ drzewa porażone przez jemiołę rosną wolniej, szybko obumierają, a drewno może mieć obniżoną wartość. To są poważne problemy, które nie mogą być bagatelizowane z punktu widzenia gospodarki leśnej.

Driada

Jak wynika z powyższych rozważań, niełatwo odpowiedzieć jednoznacznie, czy jemioła to Drakula, czy Robin Hood. Niby wampir dla gospodarza, ale Robin Hood dla pozostałych elementów ekosystemu. To może driada? Driady to mityczne nimfy chroniące konkretne drzewa. Funkcjonowanie driad jest silnie zależne od drzew, bez nich nie mogą żyć (jak jemioła). Jednak czy driada doprowadza, tak jak często jemioła, do śmierci drzewa? Określenia wywodzące się z mitologii czy legend często są wykorzystywane nawet w poważnych rozprawach naukowych. Działają na wyobraźnię, niewiele mają jednak wspólnego z rzeczywistą rolą elementów przyrody w ekosystemach. Dopatrywanie się celowości w przebiegu naturalnych procesów nie ma sensu. Tylko z punktu widzenia człowieka możemy mówić o negatywnym czy pozytywnym wpływie tego pasożyta. A i to, jak wynika również z tego artykułu, jest problematyczne. Procesy przyrodnicze nie są ani dobre, ani złe. Jemioła nie jest Robin Hoodem, Drakulą czy nawet driadą. Jemioła jest po prostu pasożytem i wpływa na swojego gospodarza oraz całą biocenozę. Człowiek musi zadecydować, czy, a jeśli tak, to jak i w jakim przypadku, skorzystać z jej pomocy w przekształcaniu zbiorowisk roślinnych albo czy – w przypadku plantacji drzew – podjąć z nią walkę.

Grzegorz Iszkuło
Instytut Dendrologii Polskiej Akademii Nauk w Kórniku

***

Magiczna moc

Jemioła była i jest mocno zakorzeniona w kulturze Słowian. Przypisywano jej magiczną moc i traktowano ją z czcią. Ludzie produkowali lep z owoców i kory jemioły, który służył do łapania ptaków. Wiele miejscowości oraz nazwisk w Polsce pochodzi od jej nazwy. Świadczy to o naturalnym występowaniu tego gatunku w całym naszym kraju.

Wiedza i Życie 5/2020 (1025) z dnia 01.05.2020; Botanika; s. 32

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną