Shutterstock
Człowiek

Starożytni też zatruwali środowisko ołowiem

Rzymskie hutnictwo było na tyle intensywne, że doprowadziło do skażenia wielu miejsc. Ślady toksycznych związków znaleziono nawet na Grenlandii.

Ołów to jeden z pierwszych metali, które nauczyliśmy się wytapiać z rud. Tysiące lat temu Egipcjanie, Grecy, Fenicjanie i Rzymianie używali go do wyrobu różnych przedmiotów. Ci ostatni pozyskiwali też z rud ołowiu wielkie ilości srebra, którym finansowali kolejne podboje. Przerób surowca odbywał się na Półwyspie Iberyjskim i Sardynii. Toksyczne związki ołowiu – wprawdzie na znacznie mniejszą skalę niż w XX w. – zanieczyszczały atmosferę kontynentu, a z wiatrami docierały nawet do odległej o blisko 5 tys. km Grenlandii.

Zespół badaczy, pracujących pod kierunkiem Joego McConnella, odczytał to z rdzeni lodowych pozyskanych prawie dwie dekady temu przez Duńczyków w ramach NGRIP (North Greenland Ice Core Project). Analizą objęto okres od 1100 r. p.n.e. do 800 r. n.e. Okazało się, że szybki wzrost emisji ołowiu nastąpił ok. 400 r. p.n.e., w czasach rozkwitu republiki. Gdy ta zaczęła przeżywać kryzys, wytop srebra i produkcja ołowiu znacznie spadły, aby w pierwszych dwóch wiekach Cesarstwa odbić się od dna i osiągnąć rekordowe poziomy. Załamanie nastąpiło pod koniec II w., w czasach panowania Marka Aureliusza. Można więc powiedzieć, że w grenlandzkim lodzie zapisał się zmierzch śródziemnomorskiego imperium. Produkcja ołowiu wzrosła ponownie dopiero ok. 1000 r., po odkryciu nowych złóż ołowiu i srebra w Europie Środkowej. Fakt ten również utrwalił się w grenlandzkim lodzie. Publikacja na ten temat ukazała się w maju w „PNAS”.

Wiedza i Życie 7/2018 (1003) z dnia 01.07.2018; Sygnały; s. 12

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną