Opinie

Granice poznania

Kiedy w czasach mej młodości zajmowałem się (z umiarkowanym powodzeniem) badaniami w dziedzinie nauk ścisłych i przyrodniczych, żyłem w środowisku utożsamiającym postęp z nieprzerwanym, a nawet coraz szybszym wzrostem wiedzy naukowej. Mało kto zastanawiał się, czy tempo tego wzrostu może kiedyś zwolnić, nie mówiąc już o dotarciu do jakichś nieprzekraczalnych granic poznania. Dziś, kilka dziesiątków lat później, ten oświeceniowy optymizm nie jest dominującą cechą naszej kultury. Po części można winić o to ekonomistów, którzy mają mało elegancki zwyczaj pytania, ile co kosztuje i czy się „opłaca” na to czy inne przedsięwzięcie wydawać pieniądze. Ekonomistów, z natury rzeczy, mniej interesuje „czysta” nauka, a bardziej badania stosowane (nieco bardziej „brudne”?), których celem jest konkretna, wymierna korzyść.

Spadek zwrotu nakładów na badania medyczne w sposób dość dramatyczny zilustrował opublikowany w 2012 r. w tygodniku „Nature Reviews” artykuł czwórki brytyjskich naukowców, dotyczący wzrostu kosztów wprowadzania na rynek nowych lekarstw. W Stanach Zjednoczonych otrzymanie przez nową substancję farmakologiczną certyfikatu FDA (Amerykański Departament ds. Leków i Żywności) wymagało w latach 1950–2010 nakładów finansowych, które (po uwzględnieniu inflacji) podwajały się co 9 lat, osiągając w tym okresie 80-krotny wzrost. Wyprodukowanie nowego leku kosztuje dziś przeciętnie prawie 2 mld dol.

Postępy informatyki zdają się wciąż zaprzeczać prawom ciążenia. Słynne prawo Moore’a, głoszące, że optymalna liczba tranzystorów w układach scalonych wzrasta wykładniczo, podwajając się w jednakowych odcinkach czasu (choć długość tych odcinków była w przeszłości stopniowo rozciągana z 12 do 30 miesięcy), sprawdzało się nieźle przez prawie 50 lat. W tym czasie jednak armia badaczy „zagęszczających” mikroprocesory pomnożyła się 18-krotnie. Ale nawet ten wzrost nakładu nie zapewnił prawu Moore’a wieczności. Jeden z czołowych producentów mikroprocesorów, firma Intel, musiał przyznać przed dwoma laty, że przestało ono obowiązywać.

Spadek wydajności dotknął jednak nie tylko nauki stosowane, lecz również produkcję nowych idei poznawczych. Amerykański dziennikarz John Horgan, który publikując w 1996 r. książkę „Koniec nauki”, podjął się niewdzięcznej roli wieszcza zmierzchu poznania, powołał się ostatnio na badania grupy ekonomistów dowodzące, że stałemu wzrostowi liczby naukowców w ciągu ostatniego stulecia towarzyszył równie wielki spadek produktywności ich badań. „Czy nowe idee są coraz trudniejsze do znalezienia?” – zapytują owi ekonomiści w tytule swej publikacji. Pytanie to jest retoryczne. Wystarczy wspomnieć Alberta Einsteina, wymyślającego szczególną teorię względności w chwilach wolnych od pracy w szwajcarskim urzędzie patentowym. Trudno wyobrazić sobie, ile odkrycie podobnej wagi by dziś kosztowało i ilu uczonych musiałoby nad nim pracować. Jeśli w ogóle jest ono jeszcze możliwe.

Być może w dziedzinie ludzkiego poznania „nisko wiszące owoce” zostały już zebrane, a te, które jeszcze wiszą na drzewie, wymagają drabiny, której jeszcze nie posiadamy. To prawda, że w niektórych dyscyplinach – na myśl przychodzi choćby biologia – postęp wiedzy jest nadal szybki i dotyczy fundamentalnych problemów. Jest jeszcze wiele ważnych pytań, na które szuka odpowiedzi nauka uważana przez wielu za fundament ścisłej wiedzy o świecie – fizyka. Ale ta dyscyplina dawno już „oderwała się od ludu” i operuje w intelektualnej przestrzeni niedostępnej dla naszej ułomnej intuicji. Nauka jednak dała ludzkości coś więcej niż sprawdzalną wiedzę o świecie. Stała się częścią naszej uniwersalnej kultury, niezależnej od mody, przekonań politycznych, rasy czy wyznania jak żadna inna dziedzina naszej działalności. Stworzyła język pozwalający na porozumienie pomiędzy wszystkimi członkami naszego gatunku. I dla wielu ludzi, do których sam się zaliczam, jest ona jedynym w swym rodzaju sposobem dyskursu o rzeczywistości. Gdybyśmy się od niej odwrócili, ludzkość poniosłaby nieobliczalną stratę. Stracilibyśmy wspólny język.

Wiedza i Życie 6/2018 (1002) z dnia 01.06.2018; Chichot zza wielkiej wody; s. 3

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną