Carl David Anderson ­dokonał w nauce wielkich odkryć, mimo że przez część życia żył w biedzie. Carl David Anderson ­dokonał w nauce wielkich odkryć, mimo że przez część życia żył w biedzie. Wikipedia
Człowiek

Per aspera ad astra

Życie i dokonania Carla Davida Andersona są świetną ilustracją tytułowej maksymy łacińskiej, znaczącej dosłownie „przez ciernie do gwiazd”, a w przenośni – że do sławy dochodzi się poprzez pokonywanie przeciwieństw.

Obserwuj nas. Pulsar na Facebooku:

www.facebook.com/projektpulsar

W Sekcji Archeo w Pulsarze prezentujemy archiwalne teksty ze „Świata Nauki” i „Wiedzy i Życia”. Wciąż aktualne, intrygujące i inspirujące.


Anderson urodził się w Nowym Jorku 3 września 1905 roku w rodzinie imigrantów ze Szwecji. Jego ojciec, także Carl David, przybył do Stanów Zjednoczonych jedenaście lat wcześniej i ożenił się z Emmą Adolfiną Ajaxson. Nasz bohater był ich jedynym synem. Gdy skończył siedem lat, jego rodzina przeniosła się do Los Angeles. Ojciec prowadził tam niewielkie restauracje, co z ledwością wystarczało na utrzymanie rodziny. Wkrótce rodzice się rozeszli i od tej pory matka musiała zarabiać na siebie i syna.

Anderson najpierw uczył się w miejscowej średniej szkole politechnicznej i chcąc zrobić karierę w lekkiej atletyce, trenował skok wzwyż. Szybko jednak nad sportem przeważyła fascynacja naukami ścisłymi. W 1923 roku został studentem założonej kilka lat wcześniej uczelni California Institute of Technology w pobliskiej Pasadenie. Ten wybór został wymuszony biedą, ponieważ uczelnia była niedaleko miejsca zamieszkania, więc Anderson mógł na zajęcia dojeżdżać z domu, co było znacznie tańsze niż samodzielne mieszkanie w innym mieście i studia w bardziej znanej uczelni. Ale też decyzja Andersona okazała się szczęśliwa. Chciał się specjalizować w inżynierii elektrycznej, lecz szybko zainteresował się fizyką. Otrzymywał świetne oceny. W 1927 roku uzyskał stopień bakałarza (bachelor – odpowiednik naszego licencjatu), a w 1930 roku miał już doktorat.

Zajmował się najpierw badaniami promieni X, a po doktoracie, za namową Roberta Millikana, pozostał na uczelni i asystował przy jego badaniach promieni kosmicznych. Zbudował specjalną komorę Wilsona, umieścił ją w silnym polu magnetycznym i studiował wykonane w komorze fotografie, na których widać było ślady przelatujących cząstek. 2 sierpnia 1932 roku uzyskał historyczną fotografię, która dokumentowała ślad dodatniego elektronu (pozytonu), pierwszej cząstki antymaterii.

Anderson postanowił prowadzić dalsze badania przy użyciu komory na wysokiej górze, aby zmniejszyć wpływ atmosfery. Wybrał Pike’s Peak o wysokości ponad 4300 m w stanie Kolorado. Postarał się o tanią używaną ciężarówkę i dokupił do niej przyczepę. Ze swym doktorantem Sethem Neddermeyerem sporządził domowym sposobem uchwyt przyczepy, załadował na nią komorę i resztę instrumentów i wyruszył w trasę. Ale samochód odmówił posłuszeństwa i utknął w drodze na szczyt. Okazało się, że zepsuł się generator. Fizycy wymontowali go i zawieźli do warsztatu w pobliskim Colorado Springs, naprawa jednak została wykonana niewłaściwie i znów utknęli. W tym momencie uśmiechnęło się do nich szczęście, ponieważ akurat na szczyt wjeżdżał wiceprezes General Motors. Zatrzymał się przy zrozpaczonych fizykach i dowiedziawszy się o ich kłopotach, sprowadził pomoc, dzięki której ciężarówkę z przyczepą wciągnięto na górę, a potem dokonano bezpłatnej naprawy pojazdu.

Kłopoty fizyków jednak się nie skończyły, ponieważ nie mieli pieniędzy, aby przez kilka tygodni planowanego eksperymentu płacić 2,5 dolara za noc w schronisku na szczycie. Kupili więc za 50 dolarów zdezelowany samochód i nocowali w tanim baraku robotniczym przy drodze, dojeżdżając codziennie na górę do swych przyrządów. Przez półtora miesiąca uzyskali ponad 10 tysięcy fotografii z komory Wilsona. Badania zarejestrowanych na nich śladów pozwoliły odkryć nową cząstkę o masie pośredniej między masami elektronu i protonu. Dziś nazywamy ją mionem.

W 1936 roku Anderson otrzymał Nagrodę Nobla z fizyki za odkrycie pozytonu. Miał wtedy zaledwie 31 lat i był jednym z najmłodszych w historii laureatów tego wyróżnienia. Jego pozycja finansowa była w tym czasie tak zła, że nie miał nawet na bilet do Sztokholmu na uroczystość wręczenia mu nagrody. Poratował go Millikan, pożyczając 500 dolarów. Dwadzieścia tysięcy dolarów nagrody było w owych czasach pokaźną sumą. Anderson od razu przeznaczył połowę z nich na leczenie chorej matki.

Podczas wojny Andersonowi proponowano kierowanie projektem „Manhattan”, ale odmówił. Po wojnie kontynuował badania cząstek dziwnych produkowanych przez promienie kosmiczne, ale tym razem przy użyciu komory Wilsona na pokładzie bombowca B-29.

W 1946 roku ożenił się z Lorraine Bergman, mającą z poprzedniego małżeństwa trzyletniego syna Marshalla Davida, który został potem informatykiem. Wspólnie mieli też syna Davida, który wybrał zawód inżyniera.

Anderson pozostał związany ze swą uczelnią aż do przejścia na emeryturę w 1976 roku. Wśród swych hobby wymieniał tenis, góry i muzykę, był też zapalonym krótkofalowcem. Andersonowie mieszkali w miejscowości San Marino niedaleko uczelni. Lorraine zmarła w 1984 roku, a Carl David – sześć lat później.


Dziękujemy, że jesteś z nami. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża wyselekcjonowane badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.

Wiedza i Życie 8/2017 (992) z dnia 01.08.2017; Uczeni w anegdocie; s. 71