Jak dziecko
Obserwuj nas. Pulsar na Facebooku:
W Sekcji Archeo w Pulsarze prezentujemy archiwalne teksty ze „Świata Nauki” i „Wiedzy i Życia”. Wciąż aktualne, intrygujące i inspirujące.
O dorosłych i starcach jakoś tak zbiorowo się nie mówi. Ta dzieć (u nas też najpierw była taka forma) z dodaniem naturalnego dla młodości przyrostka -ę dała dziecię (jak „kocię” czy „źrebię”) wraz z liczbą mnogą dziecięta – potem dziecię się nieco ureligijniło, a o dzieciętach właściwie słuch zaginął. Już w prasłowiańszczyźnie do tego dziecia dodano niemiły przyrostek -sko, jak w „babsko” na przykład, pokazując, że dziecko to nie sama radość. Choć przecież słowo wzięło się z ważnego praindoeuropejskiego rdzenia dhe-, oznaczającego „czynić” (por. dziać), ale i „mówić”, „nazywać” – w staropolszczyźnie było Eufamijan jemu dziano (tak dostał na imię). Słowo diet’ łączono też z dojiti (dziś „doić”), czyli „ssać”. Dodajmy, że praindoeuropejskie dhe-t-i -s miało oznaczać coś kładzionego, ale i przytulanego (może dla ssania?).
Tak czy inaczej, w sumie dość etymologicznie niejasne dziecko udomowiło się u nas dobrze, najpierw z regularną liczbą mnogą dziecka, potem z przejętą od nazwy zbioru dzieci. I zyskało jeszcze kilku niemiłych kuzynów, jak dzieciak (przyrostek -ak bywa nieco pejoratywny) czy dzieciuch (-uch jeszcze bardziej), ale i czułą (nieco zbyt czułą) dziecinę. Ma też wiele słów pochodnych, tak dziecinnych, jak dziecięcych. Co dziecinne, a co dziecięce, czasem jest trudne do ustalenia. Z grubsza ujmując, dziecinny raczej odnosi się do cech, dziecięcy zaś po prostu dotyczy dzieci, ale na przykład choroby bywają i dziecięce, i dziecinne. Literatura dziecięca jest dla dzieci przeznaczona, a literatura dziecinna przejawia cechy dziecinności. Śmiech i płacz, wykręty i kłamstwa są dziecinne, więc niby naturalne, ale w sumie nie bardzo przystoją dorosłym, bo niedojrzałe. Dziecinność nie jest specjalnie pożądana: wprawdzie dzieciństwo jako okres wczesnej młodości skłonni jesteśmy mile wspominać, ale gdy tak się powie o naszym działaniu czy zachowaniu, miło nie jest. To tyle co dziecinada. I dopóki nie zdziecinniejemy (o, to też niedobrze), wolimy być dorośli. Dziecko i dorosły to częsta opozycja, i to dzieci raczej chcą być dorosłymi niż odwrotnie. Teksty coś ty, dziecko? czy dziecko jesteś! to przypisywanie naiwności, więc ograniczonej zdolności rozpoznawania sytuacji. Nie powinniśmy zachowywać się jak dzieci. Płakać czy krzyczeć jak dziecko nie wypada, a właściwie nawet cieszyć się jak dziecko nie jest specjalnie eleganckie. Bo dziecko w swojej naturalności nie jest rozważne i powściągliwe. I na przykład dzieci + zapałki = pożar.
Dziecko to czasem ktoś (czy na pewno ktoś?) po prostu bardzo młody, ale czasem to tyle, co „potomek” – wtedy nawet młody być nie musi, choć raczej (językowo) powinien. Wtedy określa się, czyim potomkiem jest. Nie zawsze zresztą przodek tego potomka musi być człowiekiem – bywają dzieci szczęścia, miasta, ulicy, ludu, pułku, czasu, epoki, a dawniej także boże. Jako potomek dziecko jest oczywiście rodzone, ale nie do tego stopnia, żeby nie można było tego imiesłowowego przymiotnika dodawać do słowa dziecko. Bo bez niego mógłby ktoś pomyśleć, że cudze.
Dziecko jest w języku niezwykle częste, co w końcu nie dziwi. Szczególne obecności potwierdzone są frazeologią, a zwłaszcza przysłowiami – w „Nowej księdze przysłów” Krzyżanowskiego aż sto dwadzieścia z nich dotyczy dzieci. Są tu w zestawie z Panem Bogiem, ale i ze zwierzętami, jak ryby czy pszczoły – i tu nie całkiem pozytywnie. Stare słowniki dawały też mnóstwo połączeń wyrazowych z członem dziecio-. Był tam i dzieciojad, i dzieciogubnik, i dzieciowódz – dziś z tego został chyba tylko dzieciorób.
Choć przecież wiemy, że to bocian je przynosi.
Dziękujemy, że jesteś z nami. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża wyselekcjonowane badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.