Podwójna helisa, podwójny upadek
James Dewey Watson urodził się 6 kwietnia 1928 r. w Chicago. Jak podkreślał, pochodził z biednej rodziny, która „nie miała pieniędzy, ale miała dużo książek”. Te drugie go ukształtowały – już w wieku siedmiu lat wolał książki od zabawek, a jako 10-latek czytał World Almanac do późna w nocy. Dwa lata później porzucił kościół, poświęcając niedziele na obserwacje ptaków z ojcem. Mawiał o sobie, że przeszedł bezpośrednio od bycia dzieckiem do okresu dorosłości, pomijając zupełnie okres nastoletni – studia na University of Chicago rozpoczął w wieku 15 lat. To w ich trakcie, w wieku 17 lat (a więc na trzecim roku studiów), przeczytał książkę Erwina Schrödingera „Czym jest życie?“, opisującą geny jako nośnik informacji, i postanowił poświęcić się genetyce.
Jednocześnie był i nie był typowym naukowcem. Nie zakładał skarpetek do garnituru, a biały laboratoryjny fartuch założył dopiero w 1962 r. – za namową fotoreporterów – po otrzymaniu Nagrody Nobla (przyjmując nagrodę, uległ po raz pierwszy i wypożyczył frak ze sklepu w Sztokholmie). Nie robił notatek i zapominał treść wykładów, czym doprowadzał do pasji najbliższego współpracownika, Francisa Cricka.
Propozycja struktury
Epokowe odkrycie ogłosił światu 28 lutego 1953 r., kiedy wraz z Francisem Crickiem wszedł do pubu Eagle w Cambridge. Według wspomnień Watsona, ten drugi miał zakrzyknąć, że właśnie „odkryli sekret życia” – rozwiązanie problemu, nad którym pracowały laboratoria z całego świata. Dwójka ekscentrycznych geniuszy opracowała model kwasu dezoksyrybonukleinowego (DNA) – nośnika kodu genetycznego. To w tej strukturze były zapisane wszystkie informacje o organizmach żywych. Molekuła DNA wygląda jak skręcona drabina, której „szczeble” tworzą pary zasad (adenina, tymina, guanina i cytozyna).
Bez tej publikacji nie sposób sobie wyobrazić współczesnej genetyki, medycyny czy biotechnologii. Ich odkrycie doprowadziło do powstania takich technologii, jak pobieranie odcisków palców, sekwencjonowanie i edycja genów czy spersonalizowana medycyna.
W kwietniu tego samego roku w prestiżowym „Nature“ opublikowali jednostronicowy, przełomowy artykuł, którego pierwsze zdanie brzmiało: „Chcielibyśmy zaproponować strukturę soli kwasu dezoksyrybonukleinowego. Struktura ta posiada nowatorskie cechy, które są bardzo interesujące z biologicznego punktu widzenia.” Bill Clinton ponoć określił drugie zdanie jako „jedno z największych umniejszeń wszech czasów”.
Walory zabawy
Watson i Crick nie mieli większego doświadczenia ani osiągnięć w dziedzinie genetyki. Nie dysponowali również najlepszym sprzętem. Tak naprawdę nie wykonali ani jednego eksperymentu – nie otrzymali bowiem stosownej zgody od przełożonych laboratorium. Ich praca sprowadzała się więc do burzliwych dyskusji. Dyskutowali tak żywiołowo, że władze uczelni zostały zmuszone do przyznania im osobnego pokoju. Zdaniem Siddharthy Mukherjeego, autora „Genu. Ukrytej historii“, „genetycy prowadzą obliczenia, biochemicy oczyszczają, natomiast Watson i Crick się bawili.”
Pierwszy model DNA wykonali z tego, co było pod ręką – papieru, a potem drutu i metalowych części. Gdy następnego dnia wrócili z poziomicą i miarką, każdy kąt i odległość między molekułami okazały się wręcz idealne.
Teoretyczny charakter rozważań mógł być zresztą ulgą dla współpracowników. Jak wspomina doktorant Watsona, Charles Kurland, „[Gdy Watson] wchodził do laboratorium, przedmioty zaczynały spadać z półek.”
Podkopywanie legendy
We wspomnianym artykule pominięto kluczową kwestię – wkład Rosalind Franklin. Pierwszy model DNA zbudowali na podstawie zdjęć krystalografii rentgenowskiej wykonanych przez nią właśnie i Maurice’a Wilkinsa (który także został wyróżniony Noblem). Pół wieku później Watson stwierdził co prawda, że „prawdopodobnie powinniśmy byli dodać jedno zdanie [o Franklin],” ale było już za późno.
To tylko jedna z wielu rys na jego postaci. Pierwszą seksistowską uwagę wygłosił już w Sztokholmie. Miał wtedy zapytać Cricka: „Wiesz, do czego przydaje się Nagroda Nobla? Do umawiania się na randki.” Z czasem zaczął podkopywać własną legendę. Kontrowersyjnych i obraźliwych uwag zaczęło przybywać.
Stwierdził na przykład, że gdyby kiedykolwiek odkryto gen warunkujący orientację seksualną płodu, to kobieta w ciąży powinna mieć prawo do aborcji. Miał na myśli homoseksualistów. Legendom wybacza się więcej, więc mimo głosów oburzenia Watson wciąż występował publicznie. Skandal wybuchł dopiero w 2007 r.
Wymazywanie Watsona
W wywiadzie dla „Sunday Times“ powiedział m.in.: „Martwię się o losy Afryki, bo nasze działania na rzecz tego kontynentu zakładają, że Afrykanie są tak samo inteligentni jak my, podczas gdy badania pokazują, że niekoniecznie.” Potem dodał, że choć chciałby, by wszyscy ludzie byli równi, to „ci, którzy mają do czynienia z czarnymi pracownikami, wiedzą, że tak nie jest.” To był początek końca. Zawieszono go w Cold Spring Harbor Laboratory w USA, gdzie pracował 40 lat. Odwołano jego wykłady, a instytucje naukowe odcięły się od jego poglądów.
Zepchnięty na boczny tor i wykluczony ze środowiska naukowego, Watson w 2014 r. zdecydował wystawić na aukcję swój medal noblowski, który został sprzedany za rekordową kwotę 4,7 mln dolarów. Wzbudził współczucie – nabywca, rosyjski biznesmen Aliszer Usmanow, oddał cenny krążek z powrotem uczonemu.
Publiczne przeprosiny Watsona nie pomogły. Tym bardziej że ponad dekadę później, przy okazji premiery filmu dokumentalnego „American Masters: Decoding Watson“, ponad 90-letni uczony podtrzymał wcześniejsze poglądy na temat rasy i inteligencji. Stwierdził, że jego opinie „w ogóle się nie zmieniły.” Od 2007 r. praktycznie nie zapraszano go już na konferencje i odczyty, a po premierze filmu w 2019 r. jego nazwisko zniknęło również z list honorowych.
Być może rację miał Francis Collins, ówczesny dyrektor National Institutes of Health, który stwierdził: „Watson wykazywał godną pożałowania skłonność do wygłaszania prowokacyjnych i obraźliwych uwag, zwłaszcza pod koniec swojej kariery. Jego wybuchy, szczególnie te dotyczące kwestii rasowych, były zarówno głęboko błędne, jak i bardzo krzywdzące. Żałuję tylko, że poglądy Jima na społeczeństwo i ludzkość nie dorównywały jego błyskotliwym spostrzeżeniom naukowym”.