. . Netflix / mat. pr.
Opinie

Serial „Prehistoryczna apokalipsa” – katastrofalny stek bzdur

Archeologia mniemana, czyli jak o pradziejach opowiada Netflix
Struktura

Archeologia mniemana, czyli jak o pradziejach opowiada Netflix

Pompowanie emocji, fabrykowanie teorii, utrwalanie stereotypów. To proponuje swoim widzom popularna platforma streamingowa. Na szczęście można jednak na niej znaleźć także kilka perełek.

Wyprodukowany przez Netflix i chętnie oglądany serial o Atlantydzie klasyfikowany jest jako dokument. Tymczasem to szkodliwe, pseudonaukowe bajanie.

Prawdziwe i malownicze w „Prehistorycznej apokalipsie” są jedynie zdjęcia różnych „tajemniczych” miejsc, do których udaje się narrator – pisarz i dziennikarz Graham Hancock. Ale wszystko, co o nich opowiada on lub zaproszeni przez niego do projektu „eksperci” to stek niepopartych żadnymi naukowymi faktami bzdur. I w ogóle bym o tym serialu nie pisała, gdyby nie fakt, że został wyprodukowany (za ogromne pieniądze) przez platformę streamingową o dużej sile rażenia i czuję się w obowiązku, by przed nim ostrzec.

Ogólnym przesłaniem jest teza, że cywilizację zawdzięczamy zaawansowanej wiedzy ludu, który zbudował Atlantydę i niemal wyginął podczas gigantycznego potopu ok. 11,6 tys. lat temu. Nieliczni, którzy przetrwali kataklizm, pokazali nam, jak się buduje monumentalne budowle, uprawia rolę czy naukę (z naciskiem na astronomię, bo sami byli nie z tej ziemi). Ta fantastyczna, niemająca żadnego potwierdzenia w faktach archeologicznych czy genetycznych narracja, nie jest w dodatku oryginalnym pomysłem Hancocka, tylko Ignatiusa Donnelly’ego, autora książki „Atlantis: The Antediluvial World” z 1882 r., która miała dowodzić wyższości białego człowieka nad innymi rasami.

Nauka to nie spisek

Z wątkami, na których opiera się ten klasyfikowany jako dokumentalny serial, trudno nawet dyskutować, bo to tak jakby próbować udowadniać metodami naukowymi, że Śpiąca Królewna nie jest realnie istniejącą osobą. Dość powiedzieć, że tylko w jednym odcinku pojawiają się stanowiska archeologiczne z pozostałościami po obiektach, które rzeczywiście wzniesiono mniej więcej 12 tys. lat temu: Göbekli Tepe oraz Karahan Tepe w Turcji. Wszystkie inne są znacznie późniejsze.

Nic dziwnego, że w całej serii występuje tylko jeden poważny naukowiec. Jest nim – być może nieświadomy tego, w co się wpakował – archeolog turecki prof. Necmi Karul, badacz Karahan Tepe, który zresztą jedynie informuje, że budowniczymi tego założenia byli łowcy-zbieracze, którzy dopiero z czasem zaczęli zmieniać swoją gospodarkę na rolniczą. Resztę dopowiada wszystkowiedzący, emfatyczny narrator. Wszyscy inni „eksperci” to domorośli badacze, jak chociażby dr Martin Sweatmana, chemik, który opowiada o archeoastronomii.

„Prehistoryczna apokalipsa” jest peanem na cześć pseudonauki oraz bezpardonowym atakiem na naukę prawdziwą, usiłującym dowieść niekompetencji badaczy zajmujących się przeszłością – a może nawet istnienia spisku ukrywającego „niewygodne” fakty. Owszem, archeolodzy niekiedy sami sobie przeczą, ale na tym polega dyskusja naukowa, wymuszana stałym przyrostem nowych danych. Hancock jednak na ekranie (i w książkach), co rusz wspomina, że nauka nie odpowiada na pytania, które jej zadaje, więc odpowiedzi na nie musi szukać sam.

Archeolodzy niczego nie ukrywają

Choć pisałam o tym już wielokrotnie, powtórzę kolejny raz: wszelkie pomysły opisane np. przez Ericha von Dänikena i innych domorosłych interpretatorów przeszłości nie mają najmniejszego sensu. Nie ma też żadnych ukrywanych przez archeologów dowodów czy artefaktów, które dowodziłyby, że Ziemię odwiedzali mieszkańcy innych planet. Jestem przekonana, że gdyby naukowcy naprawdę coś znaleźli, natychmiast ogłosiliby to całemu światu – tak samo, jak tegoroczny noblista Svante Paabo ogłaszał wszem wobec, że udało mu się dowieźć związków między neandertalczykami a człowiekiem współczesnym.

Nie mam nic przeciwko fantastycznym teoriom na temat przeszłości, tylko niech będą one przekazywane w filmach fabularnych. Nasza przeszłość jest szalenie ciekawa i bez ufoludków czy Atlantydów.