Triff / Shutterstock
Człowiek

Regina Salomea Pilsztyn. Niezwykła bizneswoman z XVIII w.

Pierwsza strona rękopisu Salomei Pilsztyn.Wikipedia Pierwsza strona rękopisu Salomei Pilsztyn.
Portret Józefa Rakoczego.Wikipedia Portret Józefa Rakoczego.
Anna Iwanowna Romanowa, cesarzowa Rosji w latach 1730–1740.Wikipedia Anna Iwanowna Romanowa, cesarzowa Rosji w latach 1730–1740.
Regina Salomea Pilsztyn ­leczyła kobiety z hare­mu sułtana Mahmuda I.Wikipedia Regina Salomea Pilsztyn ­leczyła kobiety z hare­mu sułtana Mahmuda I.
materiały prasowe
Całe życie szukała miejsca, w którym mogłaby być po prostu sobą. Ale w czasach, gdy kobieta była albo żoną swojego męża, albo nikim, nie było to łatwe. Mieszkała w Polsce, Rosji, imperium osmańskim i w każdym z tych krajów budziła sensację niezależnością, odwagą i sposobem bycia. Wyprzedziła swoją epokę o 200 lat.

Jest rok 1718, gdy w majątku pod Nowogródkiem rodzi się córka państwa Rusieckich. Od dzieciństwa wiadomo, że będą z nią problemy. Dziewczyna, której dano imiona Regina Salomea, włóczy się konno po okolicy, kocha broń i niebezpieczne przygody, jako nastolatka strzela już lepiej niż niejeden mężczyzna. Umie czytać i pisać, ale jej wiedza o świecie jest prawie żadna.

Ślimaki na gruźlicę

Miała zaledwie 14 lat, kiedy jej rodzice postanowili pozbyć się problemu i znaleźć jej męża. Nie było to proste, bo ekscentryczną dziewczynę już wszyscy dobrze znali w okolicach Nowogródka. Oporów nie miał jednak Jakub Halpir. Był luteraninem, lekarzem, specjalistą od chorób oczu i człowiekiem, którego też nosiło po świecie. Dla Reginy był to idealny kandydat; nie tylko mogła z nim podróżować, ale też sporo się nauczyć. A medycyna była wtedy nauką z pogranicza magii. Czasem bardziej niż wiedza liczyła się umiejętność przekonania pacjenta, że proponowana kuracja wyleczy go z choroby. I w tym właśnie Regina okazała się mistrzynią.

Na początku XVIII w. metody leczenia były dość specyficzne. Opisy ówczesnych kuracji budzą dziś przerażenie. Jak pisze R. Bayne-Powell w „Housekeeping in the Eighteenth Century”: „Leczono przeważnie wywarami najrozmaitszych rodzajów. Pito wywar ze ślimaków na gruźlicę, wywar z karaluchów na nerki, wywar z duszonej starej sowy i młodych szczeniąt na bronchit, wywar z mszyc, oczu kraba, kości ośmiornicy i mięsa żmii na kaszel. Wywary te nie zawsze szkodziły: lord Fermanagh pił przez sześć tygodni wywar z końskiego nawozu i, co dziwniejsze, wyzdrowiał. Oczy szczupaka i zatykanie uszu czarną wełną miały pomagać na ból zębów. (…) Smołę rozcieńczoną w wodzie zalecano na ospę, pieczone ropuchy na skrofuły, smażone myszy na koklusz, krew gołębi na apopleksję, krew żółwi na epilepsję. (…) Aby wyleczyć się z malarii, należało połknąć pająka zwiniętego w kulkę: od biedy wystarczyło zaszyć go w woreczek i zawiesić na szyi”.

Jak na swoje czasy Jakub Halpir był dobrze wykształconym medykiem. Starał się unikać metod, które uważał za godne wiejskich znachorów, chociaż podstawę zawartości jego apteki również stanowiły wszelkie syropy i nalewki. W ich sporządzaniu nastoletnia Regina zdobyła dużą biegłość. Miała też dobrą głowę nie tylko do pieniędzy; świetnie się orientowała, ile kto jest gotów zapłacić za leczenie. A płacono przede wszystkim za skuteczną kurację. Wyleczenie bogatego pacjenta mogło zapewnić dochód na długie miesiące.

Tylko gdzie znaleźć bogatych pacjentów? Decyzja zapadła krótko po ślubie. Jakub Halpir uznał, że zamiast praktyki w Rzeczypospolitej Obojga Narodów bardziej intratna będzie praca lekarza w imperium osmańskim. W 1732 r. Regina wyruszyła więc z mężem do odległego o 1800 km Stambułu.

Dla piętnastoletniej Reginy podróż przez Ukrainę, Karpaty i Bałkany do Turcji musiała być nie lada przeżyciem. Jadąc konno lub w kolasce, z nieodłącznymi pistoletami pod ręką, była nie tylko medyczną asystentką męża, ale też jego ochroną. Szybko się zorientowała, że zawód lekarza jest wysoko ceniony w każdym z mijanych krajów, bez względu na język, zwyczaje i religię. Gdziekolwiek więc zatrzymywali się Halpirowie, ciągnęły do nich tłumy.

Chrześcijańska prostytutka

W 1734 r. świetnie rozwijająca się w Stambule praktyka Jakuba Halpira stanęła nagle pod wielkim znakiem zapytania. Jeden z wpływowych pacjentów umarł nagle po zażyciu przepisanego przez doktora lekarstwa. Halpira trafił do więzienia. Za uśmiercenie dostojnika grozi mu kara śmierci przez uduszenie. Regina ciężko to odchorowała. Spodziewała się, że będzie wdową w obcym muzułmańskim kraju, gdzie samotna chrześcijanka mogła co najwyżej zostać prostytutką. Widziała takich wiele i nie miała złudzeń, jak bezwzględne prawa obowiązują w tym miejscu.

Chora i obolała kazała się zanieść w lektyce do więzienia na spotkanie z mężem. Jakub poprosił ją, by złożyła podanie do wezyra o jego uwolnienie. Pani Halpir zrobiła co trzeba, ale gdy zgłosiła się po odpowiedź, usłyszała od sługi dostojnika, by przyszła wieczorem. Dla Reginy było jasne, czego chce wezyr. Znów kazała zanieść się do męża, by opowiedzieć, co ją spotkało. Usłyszała od niego, że woli umrzeć niż żyć ze świadomością, że żona ocaliła go takim kosztem.

Następnego dnia Regina miała gotowy plan. Założyła najlepsze ubrania i pospieszyła do wpływowych pacjentów męża. Chciała prosić, by pomogli się jej skontaktować z rodziną zmarłego dostojnika i wynegocjować odszkodowanie; w krajach islamu była taka stara tradycja. Udało się jej zawrzeć porozumienie na kwotę 5 tys. lewów. To były wielkie pieniądze, jednak wyboru nie miała. Umowę zawarto, Regina wzięła sądowe poświadczenie i jej mąż odzyskał wolność.

Kilka kolejnych miesięcy zajęło jej prywatne śledztwo, co naprawdę było przyczyną śmierci pacjenta. Ustaliła, że przepisane przez jej męża lekarstwo zostało przygotowane w aptece należącej do lekarza o nazwisku Fonseca, Żyda, o którym wiedziała, że jest zazdrosny o powodzenie doktora Halpira wśród pacjentów. Regina poszła więc do wezyrskiego sądu i złożyła wniosek, by wezwać Fonsecę na przesłuchanie, ale bez informowania go, o jaką sprawę chodzi. Gdy nieświadomy podstępu aptekarz stawił się przed sądem, Polka bez skrupułów oskarżyła go o dodanie trucizny do lekarstwa i chęć zniszczenia dobrego imienia jej męża.

Fonseca był przerażony. Zgodził się na oddanie Reginie pieniędzy, które wydała na okup, byle tylko wycofała sądowy pozew. Halpira zszokowało to wydarzenie. Nic nie wiedział o prywatnym śledztwie żony. Kiedy dotarła do niego wiadomość, że złożyła pozew przeciw Fonsece, był poza Stambułem. Przerażony samowolną akcją siedemnastoletniej żony i możliwymi konsekwencjami wyjechał do odległej o 100 km Bursy i siedział w niej, dopóki nie przysłała do niego gońca z zapewnieniem, że sprawa zakończyła się sukcesem.

Syrop fiołkowy

Jakub Halpir znalazł w żonie pojętną uczennicę. Regina zgłębiała przy nim tajniki okulistyki i uzupełniała braki w wykształceniu, także na własną rękę. Z medycznymi księgami, lekarską łaciną i zasadami wypisywania recept zaznajomił ją włoski lekarz z Malty, wschodnie metody leczenia oczu pokazał doktor z Babilonu. Początkowo Jakub pozwalał żonie zastępować siebie tylko przy niektórych kuracjach, szczególnie kobiet, co w pełnym religijnych i obyczajowych ograniczeń kraju było wygodnym rozwiązaniem. Szybko jednak lekarka z Polski zaczęła leczyć też mężczyzn.

Rozwijająca się medyczna kariera Reginy spotkała się niebawem z szykanami ze strony Fonseki, który nie zapomniał jej upokorzenia i straconych pieniędzy. Doktor złożył doniesienie do wysokiego urzędnika sułtana. Twierdził, że Polka nie ma żadnego medycznego wykształcenia i nie powinna w ogóle zbliżać się do pacjentów. Wydana przez hakim paszę decyzja była niepomyślna. Od tego czasu pani Halpir wolno było leczyć tylko kobiety i tylko z chorób oczu. Za złamanie zakazu groziła wysoka kara.

Regina początkowo poddała się tej decyzji, długo jednak nie wytrzymała. Pacjent był zięciem urzędnika dworskiego, czausza Orta, a jego nietypowa przypadłość polegała na tym, że przez pięć dni nie mógł oddać moczu. Cierpiał. Doktora nie było akurat w domu, gdy u Halpirów pojawili się posłańcy chorego. Regina nie miała pojęcia, jakiego lekarstwa użyć, ale wiedziona intuicją sięgnęła po słoik z syropem fiołkowym i kazała aplikować go choremu trzy razy dziennie.

Kiedy tego samego dnia opowiedziała mężowi, co zrobiła, Jakub wpadł w rozpacz. Okazało się, że chorego leczył już bezskutecznie lekarz samego sułtana. Także Halpir był u niego z wizytą, jednak nie podjął się leczenia z obawy, że jeśli pacjent umrze, wina spadnie na niego. Konsekwencje, które w przypadku śmierci zięcia urzędnika mogły spotkać Reginę, były bardzo poważne. Nie dość, że złamała nałożony na nią zakaz leczenia mężczyzn, to jeszcze ośmieliła się podać w wątpliwość kompetencje głównego lekarza sułtańskiego dworu.

Po rozmowie z mężem Regina była przerażona. Poszła spać bez kolacji, długo nie mogła zasnąć. Modliła się o ratunek, aż w końcu doszła do wniosku, że następnego dnia musi uciekać z miasta i ukryć się gdzieś na prowincji. Nie zdążyła. Rankiem do domu Halpirów przyszło trzech wysłanych przez Orta ludzi. Powiedzieli Reginie, że musi iść z nimi do chorego. Po schodach pałacu wchodziła ledwo żywa ze strachu, przekonana, że za chwilę pokażą jej trupa, a potem zaprowadzą na stracenie. Tymczasem przyjął ją uśmiechnięty i zdrowy pacjent.

„Za pierwszym wzięciem tego lekarstwa bardzom wielkie rżnięcie miał, a za drugim razem i trzecim wielki kamień ze mnie wypadł i krwawej uryny za tym wiele wyszło, i już jestem trochę zdrowszy, proszę i dalej radzić o moim zdrowiu” – zachwycał się, prosząc o dalszą opiekę. Z pałacu wychodziła z triumfalnym uśmiechem i dużą sumą, przekonana, że niebiosa sprzyjają jej medycznej karierze. Tak też i było: wkrótce hakim pasza nie tylko cofnął nałożony na Reginę zakaz leczenia mężczyzn, ale nawet polecił Halpirom, by kupili dom i aptekę bliżej jego pałacu. To nie mogło przejść w Stambule bez echa: nastoletnia Polka stawała się sławną w mieście lekarką.

Początkowo sama nie mogła pojąć, czemu zawdzięcza ten niespodziewany zwrot w swojej karierze. Długo zastanawiała się, co mogło być przyczyną uleczenia zięcia urzędnika. Sam syrop fiołkowy był zbyt słabym lekarstwem. Regina zauważyła jednak, że do słoika z nim wpadło wiele chrząszczy z „bardzo długimi rogami”. Czy to właśnie w nich były zawarte jakieś substancje, które po zmieszaniu się z syropem zadziałały tak skutecznie? Jeśli tak, to miała doskonałe przeczucie i wielkie szczęście. I właśnie dzięki nim pani Halpirowa stawała się wziętą lekarką, której sława powoli zaczęła przyćmiewać praktykę męża.

Nawet dla tolerancyjnego Jakuba Halpira fakt, że jego żona za własne pieniądze kupuje sobie ubrania, klejnoty i wynajmuje kosztowne lektyki, stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Chociaż Regina zaszła w tym czasie w ciążę, relacje między małżonkami stawały się coraz bardziej napięte. W ciągu kolejnych dwóch lat coraz częściej się kłócili, aż w końcu doszło do tego, że Regina zaczęła się bać o swoje życie przekonana, że mąż i służba chcą ją zabić. Ponieważ zły stan psychiczny natychmiast przekładał się u niej na dolegliwości fizyczne, ciężko się rozchorowała.

Wyleczył ją nie mąż, od którego bała się wziąć jakiekolwiek lekarstwo, ale jakiś astrolog z Egiptu, i to za pomocą kadzidła. Tego było już dla Jakuba zbyt wiele. Dotknięty do żywego faktem, że zamiast zaufać jego wiedzy żona wolała uwierzyć w gusła i zabobony, czego on, luteranin, nie potrafił pojąć ani zaakceptować, Halpir odszedł od Reginy. Pięć lat po ślubie została w Stambule sama z małą Konstancją.

Skrucha i śmierć

Jakkolwiek wielka była jej medyczna sława, bycie samotną kobietą w muzułmańskim kraju nie mieściło się w żadnych normach. Dziewiętnastolatka z dwuletnim dzieckiem postanowiła wrócić do Polski. Podróż jednak mocno się przedłużyła. Pierwszy dłuższy postój Regina zrobiła już w niedalekim od Stambułu Adrianopolu (Edirne), gdzie leczyła żonę i syna miejscowego namiestnika. Zarobiła tysiąc lewów i dostała stroje oraz konie do podróży. Kolejną jej pacjentką była chorująca z powodu pasożytów siedmioletnia córka wezyra. Dziecko jednak zmarło i Regina, by udowodnić swoją niewinność, musiała sama wypić przepisane lekarstwo. Ponieważ nic jej się nie stało, uniknęła oskarżenia o trucicielstwo. Czym prędzej jednak odjechała w stronę znajdującej się pod tureckim panowaniem Grecji. Zatrzymała się w Filippi, skąd ruszyła na północ, w długą i niebezpieczną podróż przez góry. Jechała w męskim przebraniu, z nieodłącznymi pistoletami, gotowa w razie napaści podjąć walkę.

Bułgaria również była wówczas częścią imperium osmańskiego. Dobrze znająca już język i zwyczaje Turków Regina zwróciła się od razu do miejscowych elit. Zdobyła posadę lekarki w haremie miejscowego paszy – oprócz pensji miała za darmo chleb, wino, mięso, ryż, kawę, cukier, miód i świece oraz siano i obrok dla koni.

Informacje o lekarce szybko się rozchodziły i w Sofii niespodziewanie pojawił się Jakub Halpir. Rozstanie nie wyszło mu na dobre. Lekarz był ciężko chory, całe ciało miał w ranach i wrzodach. Chciał pojednać się z żoną i prosił, by go leczyła. Kiedy poczuł się lepiej, obiecał, że pojedzie do Bośni i Stambułu wymówić posady i wróci do niej. Nie zdążył – po drodze zmarł na jakąś zakaźną chorobę. Wdowa odziedziczyła po nim bogaty medyczny księgozbiór.

Zemsta odrzuconego adoratora

Regina spędziła w Sofii kilka miesięcy, czekając na męża. Kiedy dotarła do niej wiadomość o jego śmierci, postanowiła jechać dalej. Uzbrojona i przebrana za janczara ruszyła do odległego o 200 km Widynia nad Dunajem. Moment był niebezpieczny, w Serbii trwało właśnie krwawo tłumione przez Turków powstanie. Nieprzypadkowo jednak wybrała cel podróży. Znajdujące się blisko chrześcijańskich państw miasto było znanym ośrodkiem handlu ludźmi.

Kto podrzucił Reginie pomysł, by zainwestowała zarobione na leczeniu pieniądze w kupno chrześcijańskich jeńców w celu odsprzedania ich rodzinom? Nie wiadomo, jednak Polka uznała to za dobry sposób pomnożenia kapitału. Trafiający do tureckiej niewoli żołnierze czekali czasem wiele lat, aż rodziny zapłacą za ich uwolnienie. Transakcjami takimi zajmowali się więc podróżujący po tureckim imperium pośrednicy. Handel ludźmi stał się drugim po medycynie zajęciem energicznej dwudziestolatki spod Nowogródka.

Prawdopodobnie zostałaby w Widyniu dłużej, gdyby nie pojawienie się w mieście Józefa Rakoczego. Dwudziestodziewięcioletni węgierski królewicz szukał w Turcji protektora, który pomógłby mu objąć tron księstwa siedmiogrodzkiego. Nie ukrywał, że widzi młodą Polkę w roli swojej kochanki. Ta jednak broniła się przed tą rolą, jak mogła. Nic nie pomagało, nawet argument, że jako Polka nie jest poddaną Rakoczego i nie musi słuchać jego rozkazów. W końcu, aby pozbyć się natrętnego amanta, pewnej nocy po prostu wsiadła na statek z córką i służbą i popłynęła Dunajem do odległego o 500 km Ruszczuku (Ruse). To jednak nie zakończyło afery; Rakoczy natychmiast oskarżył Reginę, że jest austriackim szpiegiem.

Ponieważ uciekła potajemnie, nie zabierając nawet złożonego w depozycie u tureckich władz paszportu, zarzut brzmiał wiarygodnie. Kiedy dopadła ją wysłana przez Rakoczego pogoń, Regina w obawie o życie musiała znów szukać protekcji u wpływowych ludzi. I kolejny raz przekonała się, że sława lekarki i pieniądze potrafią zdziałać cuda. Książę Rakoczy został w końcu zmuszony do wycofania fałszywych oskarżeń, a ona popracowała jeszcze trochę w Ruszczuku i ruszyła na północ – do Polski.

Przyjaźń z carycą

W Polsce zjawiła się z pochodzącym z Karyntii Josefem Fortunatusem von Pichelsteinem. Był to jeden z wykupionych w Widyniu jeńców. Akurat za niego nie dostała zwrotu pieniędzy. Pozostał więc jej własnością. Nazwała go Józef Pilsztyn. Plan lekarki był taki, by zostawić Pilsztyna w „depozycie” u jezuitów w Barze, córce znaleźć dobrą opiekunkę, a samej ruszyć do Petersburga. Gdy dotarła na Podole, pojawiły się jednak komplikacje. Nigdy nie widziała, by mężczyzna płakał. A już na pewno przed kobietą. Tym razem jednak austriacki oficer Józef Pilsztyn błagał ją na kolanach, żeby nie porzucała go u jezuitów. Przysięgał, że będzie jej dożywotnim sługą, gotów był się z nią ożenić, byle nie zostawiła go bez pieniędzy, w obcym kraju, na łasce zakonników.

Pilsztyn podobał się jej i była gotowa zaryzykować nowy związek. Poza tym po powrocie do Polski szybko się przekonała, jak niewiele również tu znaczy samotna kobieta. Gdyby Józef wstąpił na służbę do jakiegoś możnego magnata, ona zyskałaby status żony oficera i związane z tym korzyści. To było wyjście.

Wybór padł na księcia Michała Kazimierza Radziwiłła. Na oficerską służbę u tak możnego pana trzeba było Pilsztyna odpowiednio wyposażyć. Regina zainwestowała więc w przyszłego męża niemałe pieniądze: koń, rząd, kulbaka, zegarek, sygnety, tabakiery, pościel, bielizna. W sumie wydała 5 tys. złotych, kolosalną wówczas sumę. Gdy Pilsztyn został przyjęty na oficerską służbę do księcia, wzięli ślub, a ona przyjęła jego nazwisko, którego używała już do końca życia.

Potulny jak baranek Józef Pilsztyn stał się zaraz po ślubie hardy i arogancki. Teraz to on był ważnym oficerem na służbie u księcia, a ona „tylko doktorką”. Od żony oczekiwał dwóch rzeczy: że będzie zaspokajała jego seksualne potrzeby oraz że będzie cały czas w niego inwestowała, by chorąży Radziwiłła mógł prowadzić życie na wysokim poziomie.

Regina na brak pacjentów po powrocie do kraju nie narzekała: zdobyte w imperium osmańskim doświadczenie procentowało. W przeciwieństwie do elit z kręgu kultury islamu, przywiązujących dużą wagę do higieny i diety, ówcześni bogaci mieszkańcy Księstwa Litewskiego żyli w brudzie i obżerali się do nieprzyzwoitości. Wystarczyło więc zaordynować kilka prostych zmian, by stan zdrowia chorych natychmiast się poprawiał.

Mimo zawodowych sukcesów Regina znalazła się jednak w pułapce. Rola żony chciwego i rozrzutnego oficera szybko zaczęła jej ciążyć. Zdesperowana, nie potrafiła usiedzieć długo w jednym miejscu. Oddała więc czteroletnią Konstancję do szkoły benedyktynek w Nieświeżu, swój majątek w klasztorny depozyt, zostawiła Józefowi trochę pieniędzy i ruszyła na spotkanie z rosyjską carycą. Przez Nowogródek, Wilno, Birże, Rygę i Narwę jesienią 1739 r. dotarła do Petersburga.

W stolicy Rosji zastosowała sprawdzoną już metodę – zaczęła od leczenia służących ludzi z otoczenia cesarskiego dworu. O lekarce z Polski zrobiło się głośno, gdy przeprowadziła skuteczną operację oka u praczki nadwornego muzyka. „Szczęściem się trafiło, że dziewka dobrą kataraktę miała i zaraz tegoż dnia instrumentem zdjęłam tę kataraktę, i zaraz przejrzała na obydwoje oczu” – zapisała w notatniku. Wiadomość o jej dokonaniu szybko się rozeszła po dworze i niedługo po przybyciu do Petersburga Regina stanęła przed obliczem carycy Anny. Na tę rozmowę była już od dawna przygotowana. Kiedy władczyni zapytała, co skłoniło samotną kobietę do dalekiej, kosztownej i ryzykownej podróży, usłyszała, że chęć zobaczenia innej kobiety, siedzącej na cesarskim tronie. Słowa zrobiły oczekiwane wrażenie. Regina nie tylko zamieszkała w komnatach cesarskiego pałacu, ale też stała się jedną z najbliższych towarzyszek carycy.

Ale wkradanie się Reginy w łaski rosyjskiej monarchini miało jeszcze jeden cel. Zajmowała się przecież handlem ludźmi. Do Petersburga jechała więc z planem wydobycia z rosyjskiej niewoli kilku tureckich oficerów i zawiezienia ich do Ruszczuku. Liczyła na to, że dostanie tam sowite wynagrodzenie za wykupienie ich z rąk Rosjan. Plan się powiódł – cesarzowa, nie żądając okupu, oddała jej czterech ważnych jeńców przetrzymywanych w twierdzach w Narwie i Rewlu.

Drogi mąż

Po kilku miesiącach pobytu na rosyjskim dworze pani Pilsztyn ruszyła z powrotem do Polski. Na miejscu przekonała się, że pod jej nieobecność Józef Pilsztyn zdążył przehulać wszystkie pozostawione mu pieniądze i jeszcze ją zdradzał. Gdy jednak zobaczył, z jakimi łupami żona wróciła z wyprawy do Petersburga, znów stał się miły i usłużny. Spędzili razem kilka tygodni.

Niestety Pilsztyn kosztował ją coraz więcej, a ona wciąż nie dostała pieniędzy za jego wykupienie. Postanowiła więc wyruszyć do Austrii, by odzyskać dług za męża, a przy okazji poznać teściów. Według obietnic Józefa jego ojciec, Antoni Pichelstein, pełniący funkcję sędziego w mieście Laibach, powinien zwrócić Reginie co najmniej 5 tys. złotych. Z końcem wiosny 1740 r. lekarka zostawiła więc córkę pod dobrą opieką i wyruszyła w długą podróż. Miała przy sobie zaledwie 200 złotych. Nie oszczędzała jednak, wierząc, że wróci ze znacznie większą kwotą.

Wizyta u teściów ją rozczarowała. Pichelsteinowie gościli ją co prawda przez sześć tygodni, ale zwrócili jednak tylko niewielką część okupu, który zapłaciła za Józefa. Z rozmów wynikało bowiem, że mają żal do syna, iż wbrew ich woli zaciągnął się do armii, i nie czują się zobowiązani do regulowania jego zobowiązań. Kosztowna i daleka wyprawa nie przyniosła zatem oczekiwanych rezultatów. Regina musiała wracać do kraju ze znacznie mniejszą kwotą, niż się spodziewała. Co gorsza, zbliżała się zima, a ona była w zaawansowanej ciąży.

Ostatnią nadzieją pozostało upomnienie się o pieniądze za uwolnienie Pilsztyna na austriackim dworze. Regina zatrzymała się więc w Wiedniu, pisała podania do cesarza Karola, złożyła kilkadziesiąt wizyt w pałacu cesarzowej. Bezskutecznie. Pobyt w Wiedniu kosztował ją coraz więcej, tymczasem żadne decyzje w sprawie wypłaty odszkodowania nie zapadały.

Sytuacja zrobiła się dramatyczna – przywiezione z Laibach fundusze stopniały, zbliżył się termin porodu, a Regina, słabo znając język, nie miała w Wiedniu szans na oficjalną praktykę lekarską. Nie wiedziała już, do kogo się zwrócić, gdy z opresji wybawił ją przyjazd tureckiego posła. Udała się więc do niego z prośbą o pomoc i protekcję. Miała szczęście – poczet osmański potrzebował lekarza – i Polka znów miała pracę. Wieści o skutecznej lekarce zaczęły rozchodzić się po mieście. Regina świadczyła więc nieoficjalne usługi lekarskie do końca ciąży, do grudnia 1740 roku, kiedy urodziła drugie dziecko – Franciszka Ksawerego. Okazało się, że już była w Wiedniu na tyle znana, że rodzicami chrzestnymi chłopca zgodzili się zostać książę Ferner i dama dworu cesarzowej.

Turecki poseł dbał o panią Pilsztyn. Zapewnił jej opiekę w połogu, a kiedy zdecydowała się na wyjazd do Polski, dał jej 3 tys. złotych i cenne sukno. Z wielomiesięcznej podróży mogła wrócić z fasonem – kupiła cztery konie, karetę i rzeczy na drogę, w Ołomuńcu spędziła wystawnie święta Bożego Narodzenia, we Wrocławiu wydała 600 złotych na stroje dla męża. Kiedy przez Piotrków, Lublin i Lwów dojechała na Polesie, zostało jej 500 złotych. Na miejscu znów czekało ją bolesne rozczarowanie.

Pilsztyn nie tylko przechwycił depozyt, który przed wyjazdem złożyła u kasztelanowej smoleńskiej, i przehulał pieniądze, ale jeszcze wdał się w jakąś awanturę i siedział w areszcie w Ołyce. Wyczerpana ciążą, porodem i daleką podróżą Regina ciężko to odchorowała. Przez 12 tygodni męczyły ją wymioty – jak skrupulatnie odnotowała, było ich ponad 400... W niektóre dni czuła się taka słaba, że nie miała nadziei na przeżycie. Zaczęła podejrzewać, że przyczyną dziwnych dolegliwości musi być coś innego niż tylko zmęczenie. Doszła do wniosku, że na polecenie męża została otruta przez służącego. Czy naprawdę tak było, nie wiadomo, być może taka myśl przyszła jej do głowy z powodu fatalnego stanu psychicznego. Nie chciała już dłużej mieszkać z mężem, ale o rozwodzie, jako katoliczka, też nie myślała. Planowała zacząć nowe życie w separacji od męża, wyjechać do Ruszczuku i upomnieć się o pieniądze za przywiezionych z Rosji Turków. Jednak uwolnienie się od Pilsztyna nie było prostą sprawą.

Wypuszczony z aresztu mąż znów chciał się pojednać, prosił, by zamieszkali razem. Regina po raz kolejny się zgodziła, a po kilku tygodniach była w ciąży. Tymczasem Pilsztyn, który przez swoje ekscesy stracił szansę na służbę u Radziwiłła, stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. W końcu postanowiła go zostawić i ukryć się z dzieckiem w klasztorze bernardynek. Chociaż wyjechała potajemnie, wyczuł zamiar żony. Zjawił się pod klasztorną furtą, gdy stał tam jeszcze nierozpakowany wóz z jej ubraniami i pieniędzmi. Zajął wszystko i wdał się w dziką awanturę z broniącymi dobytku zakonnicami, a gdy Regina wyszła go uspokoić, po prostu ją porwał i wywiózł do jakiejś wynajętej chatki. Mieszkała tam przez kilka tygodni, bezradnie patrząc, jak Pilsztyn trwoni jej pieniądze. Zrozpaczona zrobiła mu wreszcie awanturę, wypominając wszystko, co jej zawdzięcza, a teraz ona sama, w ciąży, nie ma nawet pieniędzy na jedzenie i służbę. Wówczas usłyszała słowa, których wybaczyć nie mogła: „Poradzę ci, moja żono, wszystkich bied i niedostatków razem się zbędziesz. Kup sobie za trzy grosze arszeniku i otruj się, to ani połogu, ani mamki nie trzeba” – odpowiedział Pilsztyn. To był koniec. Chociaż formalnego rozwodu z nim nie weźmie, już nigdy do niego nie wróci.

Dochodziły do niej jeszcze listy od męża – pełne skruchy i chęci pojednania – jednak je zignorowała. Swój trwający trzy lata związek uznała za zakończony, chociaż wyjeżdżając za granicę, musiała się zgodzić na prawną opiekę Pilsztyna nad siedmioletnią Konstancją. Na terenie imperium osmańskiego Regina odzyskała energię.

Męskie intrygi

Jak to się stało, że dwudziestopięcioletnia zaledwie Polka tak skutecznie poczynała sobie w zdominowanym przez mężczyzn osiemnastowiecznym świecie? Regina szybko pojęła obowiązujące w nim zasady. Wiedziała, kiedy prosić, a kiedy grozić, na kim zrobić wrażenie bogactwem i sukcesem, a u kogo wzbudzić litość. Niewątpliwie była dobrą manipulatorką, posądzaną wręcz o zdolność hipnotyzowania ludzi, bo w jaki inny sposób ta słabo wykształcona, przesądna prowincjuszka potrafiłaby przebić się do świata elit, i to uprawiając zawód, który był absolutną domeną mężczyzn? Ale niewątpliwie wielkie wrażenie na współczesnych musiała robić także jej determinacja w dążeniu do celu. Jeśli Regina coś sobie postanowiła, nigdy nie dawała za wygraną, a szczególnie bezwzględna była w sprawach finansowych. Tu jej buntownicza i nieokiełznana natura dawała o sobie znać w sposób najbardziej dobitny.

Umiejętności te przydały się jej wkrótce po powrocie do Polski. Chociaż nie miała już na głowie męża utracjusza, który traktował ją jak chodzący kuferek z pieniędzmi, bogata i niezależna kobieta szybko stała się obiektem kolejnych męskich intryg. Autorem szczególnie perfidnej był generał Dominik Ignacy Bekierski, komendant twierdzy w Kamieńcu, gdzie Regina zatrzymała się, jadąc z Turcji. Pożyczył od niej 3 tys. złotych pod zastaw sreber, po czym zażądał ich zwrotu, obiecując spłatę długu w późniejszym terminie. Kiedy spotkał się z odmową, postanowił oczernić i okraść swoją wierzycielkę.

Pretekstem stała się dezercja Jana Lesera, niemieckiego żołnierza, który służył w Kamieńcu jako ochotnik. Nie mógł on dostać od przełożonych zgody na zwolnienie ze służby, a gdy upominał się o to, trafiał do aresztu. Reginie żal było młodego człowieka, wspomagała go więc finansowo. Kiedy jednak Leser został schwytany w czasie próby nielegalnego przekroczenia granicy z Turcją, znajomość z nim obróciła się przeciw Reginie.

Komendant Bekierski oskarżył ją, że próbowała sprzedać Niemca w niewolę Turkom. Za coś takiego groziły poważne konsekwencje, w obawie przed aresztowaniem Regina ukryła się więc w klasztorze dominikanek. To jeszcze bardziej rozzuchwaliło komendanta, który po prostu zabrał z mieszkania lekarki skrzynię z kilkunastoma tysiącami złotych, a inne cenne rzeczy zrabował podlegający mu porucznik. Reginie udało się uratować tylko jeden z kuferków, który podała przez okno sypialni zaufanym ludziom w chwili, gdy pod jej domem stały już straże generała.

Jak zwykle, gdy dotykał ją silny stres, ciężko odchorowała to wydarzenie. Lecz po kilku tygodniach odzyskała siły i znów przystąpiła do walki o swoje prawa.

W męskim przebraniu udało się jej dotrzeć do wpływowych ludzi – byłych pacjentów. Wynik rozprawy przed hetmańskim sądem był korzystny dla Reginy. Odzyskała zabrane przez Bekierskiego pieniądze.

Kolejny hulaka

Miał osiemnaście lat, pochodził z dobrej rodziny i był porządnie wykształcony. Ona miała siedem lat więcej, rozwodu z Pilsztynem nie wzięła, ale przedstawiała się jako wdowa. W pamiętnikach nigdy nie wymieniła nazwiska swojego nowego mężczyzny, ukrywając go pod inicjałami J.M.C.Z. lub pisząc o nim po prostu Amorat, czyli kochanek. Mając w pamięci nieudane małżeństwo z Pilsztynem, długo opierała się tej znajomości, ale w końcu uległa. I znów musiała żałować.

Chociaż z decyzją o powtórnym małżeństwie się nie spieszyła, czekając, co wyniknie z nowego związku, kolejny raz boleśnie się przekonała, że szczęścia do mężczyzn nie ma. Amorat okazał się jeszcze większym hulaką, utracjuszem i oszustem niż Pilsztyn. Otumaniona słodkimi słówkami Regina zaczęła oczywiście inwestować w kochanka – załatwiła mu stanowisko koniuszego, dała pieniądze na zakup ziemi i zwierząt, kiedy chciał założyć folwark na Podolu – na próżno. Wszystko, co trafiało w ręce Amorata, przepadało z kretesem.

Gospodarstwo upadło szybko; do końca życia Regina będzie z żalem wspominała, że nie spróbowała nawet miodu z pasieki, która była jej własnością. Handel z Turkami w Chocimiu, od których Amorat chciał kupować suszone owoce, przyniósł same straty. Dziesięć pasów kontuszowych, dwa złote zegarki i osiemnaście złotych gotówką, które dała mu na jarmark do Lwowa, stracił w niejasnych okolicznościach, nie zarobiwszy ani grosza. Trzy beczki wina, z którymi wysłała go do Kamieńca, także zniknęły. W tym czasie ona prowadziła aptekę w Przemyślu, ale jako lekarka nadal wiele podróżowała. Tragedią okazało się pozostawienie dzieci pod opieką Amorata – w czasie jednego z wyjazdów jej starszy syn Franciszek zmarł. Nawet to nie przerwało jednak niszczącego związku. Musiała doświadczyć wielkiego upokorzenia, by w końcu powiedzieć „dość”.

Skłócona z powodu podatków z władzami Przemyśla i utrapiona wyczynami Amorata Regina postanowiła znów wyjechać do Rosji. Jednak nie doceniła go. Jej nieporadny życiowo kochanek w sytuacji, gdy trzeba było wyciągnąć pieniądze, okazał się niezwykle energiczny i pomysłowy. Pod pretekstem pożegnania przyjechał do Kijowa. I znów dała się nabrać na męski płacz i fałszywe komplementy. Gdy okradł ją, nie zamierzała darować mu haniebnego uczynku. Jeszcze z Kijowa wysłała prośby do odpowiednich osób, by za złodziejem wysłać listy gończe. Szybko zatrzymano niespodziewającego się takiego obrotu sprawy kochanka. Regina wróciła więc do Polski, by w sądzie w wołyńskim Żytomierzu założyć Amoratowi sprawę sądową.

Wszystkiego odzyskać się nie udało, ale przyparty do muru wyrokiem sądowym kochanek zwrócił przynajmniej tyle, ile mu zostało. Próbował jeszcze namawiać ją do małżeństwa, jednak Regina miała już dość nieudanych związków. Kupiła dworek w Dubnie na Wołyniu, zapewniła posag nastoletniej już Konstancji Halpirównie i znalazła dobrą szkołę dla syna. Miała zaledwie trzydzieści kilka lat, była wolna, niezależna finansowo – i tak miało już pozostać.

W Dubnie wytrzymała dwa lata. Próbowała znaleźć posadę lekarki u któregoś z senatorów, jednak bez powodzenia. W końcu podjęła decyzję, że wraca do Stambułu.

W stolicy imperium osmańskiego poczuła się swobodnie. Znów znalazła się blisko sułtańskiego dworu. Została nadworną lekarką haremu, w którym miała pod opieką ponad 3 tys. kobiet. Wyznanie ani cudzoziemskie pochodzenie nie przeszkadzały jej w zdobywaniu zamożnych pacjentów, chociaż mogła jeszcze bardziej ugruntować swoją pozycję, gdyby przyjęła islam – do czego wielokrotnie ją namawiano.

Mogłaby na tym poprzestać, jednak nosiło ją po świecie. Jeżdżąc jako lekarka w różne miejsca wielkiego imperium, odbyła dziesiątki morskich podróży w czasach, gdy kobiety rzadko pływały statkami.

Jaka była tajemnica sukcesów tej niezwykłej osiemnastowiecznej buntowniczki? Co powodowało, że lekarka samouk miała pacjentów wśród elit ówczesnego świata? Z pewnością była doskonałym psychologiem – chociaż umiejętność ta nie ustrzegła jej przed porażkami w życiu osobistym.

Nie wiadomo dokładnie, gdzie i kiedy zmarła. Pod koniec życia podpisywała się jako pani Makowska, nie wiadomo jednak, czy sama nadała sobie to nazwisko, czy zdecydowała się jeszcze na jakiś związek. Ostatni ślad po Reginie pochodzi z 1763 r. Miała wtedy 45 lat i pracowała jako lekarka na dworze krymskiego chana w Bachczysaraju. Tam też najprawdopodobniej zmarła i została pochowana.

***

Fragment pochodzi z książki Andrzeja Fedorowicza „Buntowniczki. Polki, które robiły, co chciały” wydanej nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka 13 czerwca.

Wiedza i Życie 8/2019 (1016) z dnia 01.08.2019; Historia; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Podręcznik wakacyjny: Regina Salomea Pilsztyn. Niezwykła bizneswoman z XVIII w."

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną