Ludzie kultury Clovis ­nastali w Ameryce ok. 13 tys. lat temu. Długo uważano, że byli pierwszymi mieszkańcami kontynentu. Ludzie kultury Clovis ­nastali w Ameryce ok. 13 tys. lat temu. Długo uważano, że byli pierwszymi mieszkańcami kontynentu. Indigo
Człowiek

Dzieci Pacyfiku, czyli z Japonii do Patagonii

Archeolodzy podczas wykopalisk na stanowisku Upward Sun River na Alasce.courtesy Ben Potter/UAF Archeolodzy podczas wykopalisk na stanowisku Upward Sun River na Alasce.
Rzeka Salmon płynie przez ­amerykański stan Idaho. W miejscu zwanym Cooper’s Ferry (na zdj.) archeolog Loren Davis natrafił na ­ślady ludzi sprzed 16 tys. lat.courtesy Loren Davis Rzeka Salmon płynie przez ­amerykański stan Idaho. W miejscu zwanym Cooper’s Ferry (na zdj.) archeolog Loren Davis natrafił na ­ślady ludzi sprzed 16 tys. lat.
Prawdopodobny szlak (­czerwona przerywana ­linia) migracji pierwszych ludzi, którzy ­założyli obozowisko w Cooper’s Ferry nad Salmon River. Według Lorena Davisa ­przywędrowali oni znad Pacyfiku, poruszając się w górę rzek Columbia i Snake.Oregon State University Prawdopodobny szlak (­czerwona przerywana ­linia) migracji pierwszych ludzi, którzy ­założyli obozowisko w Cooper’s Ferry nad Salmon River. Według Lorena Davisa ­przywędrowali oni znad Pacyfiku, poruszając się w górę rzek Columbia i Snake.
Podczas maksimum ostatniego zlodowacenia, przed 20 tys. lat, Amerykę Północną zablokowały dwa wielkie ­lądolody: kordylieryjski na zachodzie i laurentyński na wschodzie. Ocieplenie klimatu ­sprawiło, że blokada zaczęła się ­kurczyć, a przed 13–14 tys. lat pomiędzy masami lodu odsłonięty został szlak lądowy z północy na południe.BEW Podczas maksimum ostatniego zlodowacenia, przed 20 tys. lat, Amerykę Północną zablokowały dwa wielkie ­lądolody: kordylieryjski na zachodzie i laurentyński na wschodzie. Ocieplenie klimatu ­sprawiło, że blokada zaczęła się ­kurczyć, a przed 13–14 tys. lat pomiędzy masami lodu odsłonięty został szlak lądowy z północy na południe.
Lancetowate groty ludzi kultury Clovis.Center for the Study of the First Americans/Texas A&M University Lancetowate groty ludzi kultury Clovis.
Małe groty ludów nadmorskich znalezione na wybrzeżu Kalifornii.University of Oregon Małe groty ludów nadmorskich znalezione na wybrzeżu Kalifornii.
Odcisk ludzkiej stopy sprzed 13 tys. lat zachowany na wyspie Calvert w pobliżu kanadyjskiego wybrzeża Pacyfiku.Duncan McLaren Odcisk ludzkiej stopy sprzed 13 tys. lat zachowany na wyspie Calvert w pobliżu kanadyjskiego wybrzeża Pacyfiku.
Drogi migracji ludzi z Azji do Ameryki. Szlak nadmorski (niebieska strzałka) mógł być używany już 16–17 tys. lat temu, szlak lądowy (czerwona strzałka) został uwolniony od lodu przed 13–13,5 tys. lat.Pedersen et al 2016 Drogi migracji ludzi z Azji do Ameryki. Szlak nadmorski (niebieska strzałka) mógł być używany już 16–17 tys. lat temu, szlak lądowy (czerwona strzałka) został uwolniony od lodu przed 13–13,5 tys. lat.
Ludzie pływali łodziami z Wysp Japońskich na sąsiednie archipelagi już 30 tys. lat temu. Na zdj. zrekonstruowana dłubanka, którą w 2019 r. pięcioro ludzi popłynęło z Tajwanu na japońskie wyspy Riukiu.Yosuke Kaifu Ludzie pływali łodziami z Wysp Japońskich na sąsiednie archipelagi już 30 tys. lat temu. Na zdj. zrekonstruowana dłubanka, którą w 2019 r. pięcioro ludzi popłynęło z Tajwanu na japońskie wyspy Riukiu.
Lokalizacje i datowania znalezisk ­archeologicznych sugerują, że pierwsi ludzie dotarli do Nowego Świata, wędrując z północno-wschodniej Azji wzdłuż wybrzeży Pacyfiku przed co najmniej 15 tys. lat. Czerwone symbole pokazują kształt grotów znajdowanych na poszczególnych stanowiskach (Todd Braje i in., „Science” 2017).Infografika Zuzanna Sandomierska-Moroz Lokalizacje i datowania znalezisk ­archeologicznych sugerują, że pierwsi ludzie dotarli do Nowego Świata, wędrując z północno-wschodniej Azji wzdłuż wybrzeży Pacyfiku przed co najmniej 15 tys. lat. Czerwone symbole pokazują kształt grotów znajdowanych na poszczególnych stanowiskach (Todd Braje i in., „Science” 2017).
Podwodne stanowisko archeolo­giczne Page-Ladson na Florydzie, gdzie znaleziono narzędzia wykonane 14,5 tys. lat temu.Texas A&M University Podwodne stanowisko archeolo­giczne Page-Ladson na Florydzie, gdzie znaleziono narzędzia wykonane 14,5 tys. lat temu.
Podwodny las wodorostowy w pobliżu Kalifornii. Ten bogaty w ryby i bezkręgowce ekosystem mógł ponad 15 tys. lat temu ułatwić migrację ludom wędrującym z Azji do Ameryki wzdłuż wybrzeży Pacyfiku.Shutterstock Podwodny las wodorostowy w pobliżu Kalifornii. Ten bogaty w ryby i bezkręgowce ekosystem mógł ponad 15 tys. lat temu ułatwić migrację ludom wędrującym z Azji do Ameryki wzdłuż wybrzeży Pacyfiku.
Kiedy przybyli? Którędy wędrowali? Gdzie znajdowała się ich ojczyzna? Spór o pierwszych mieszkańców Nowego Świata trwa za oceanem od niemal 100 lat. Wciąż pozostaje nierozstrzygnięty, ale jedna z hipotez coraz wyraźniej wysuwa się na czoło.

Salmon River, czyli Rzeka Łososiowa, wrzyna się w jedno z pasm Kordylierów na głębokość ponad 2 km, tworząc kanion głębszy od Wielkiego Kanionu Kolorado. Po pokonaniu niemal 700 km wpada do znacznie większej Snake River, która z kolei łączy swoje wody z jeszcze większą rzeką Columbia, wpadającą do Oceanu Spokojnego w północno-zachodniej części Stanów Zjednoczonych. Stąd z morza wpływają łososie, które szukają miejsca na tarło. Podążają w górę wszystkich trzech rzek, aż w końcu docierają do górskich strumieni w odludnych Górach Rzeki Łososiowej w środkowym Idaho. Tak jest od tysięcy lat. Również przez tysiące lat te zmierzające w rodzinne strony ryby były wyławiane przez Indian z plemienia Niimíipuu, co w ich języku oznacza zwyczajnie „ludzie”. Rzekę dostarczającą im takiej obfitości pokarmu otaczali czcią. Jedno z ich ulubionych łowisk znajdowało się w miejscu, które biali pod koniec XIX w. nazwali Cooper’s Ferry.

Archeolog Loren Davis po raz pierwszy pojawił się w Cooper’s Ferry w 1997 r. Poszukiwał śladów obecności przodków Niimíipuu i innych rdzennych mieszkańców Nowego Świata. Przyjechał tu zebrać materiały do pracy doktorskiej. Po kilku latach poszukiwań odnalazł skarb – niewielkie kamienne groty z masywnym krótkim trzonem, który służył zapewne do ich osadzania na końcu oszczepu, strzały lub innej broni. W tej samej warstwie ziemi znajdowały się też fragmenty kości i grudki węgla drzewnego. Pomiary ilości radioaktywnego izotopu węgla C14 wykazały, że wiek próbek wynosił 13,3 tys. lat. Równie stare musiały być groty. Davis był szczęśliwy – oto odnalazł dowód na to, że ludzie pojawili się nad Rzeką Łososiową bardzo dawno temu, pod koniec epoki lodowcowej. Czy przyciągnęły ich tu łososie? Czy polowali na nie przy pomocy włóczni zakończonych małymi grotami?

Upłynęła ponad dekada i oto dr Davis w 2010 r. znów pojawił się w Cooper’s Ferry. Uczynił tak, bo inny archeolog, Dennis Jenkins z University of Oregon, w miejscu oddalonym zaledwie o 300 km natrafił na niezwykłe znalezisko: skamieniałe ludzkie odchody sprzed 14,2 tys. lat. Znajdowały się w jednej z jaskiń zwanych Paisley Caves, które najwyraźniej służyły kiedyś za schronienie, a w tym także za wychodek. Co ważniejsze, Jenkins – który stał się sławny jako Dr Poop, czyli Doktor Kupka – odnalazł w tym samym miejscu kamienne groty podobne do tych z Cooper’s Ferry. Ich wiek także przekraczał 14 tys. lat, co było prawdziwą sensacją. Odkrycie sugerowało bowiem, że ludzie mogli się pojawić na terytorium Stanów Zjednoczonych o wiele wcześniej, niż sądzono.

Davis postanowił podążyć tym tropem. Kopał przez całą minioną dekadę wraz ze studentami i doktorantami, dla których organizował w Cooper’s Ferry letnią szkołę archeologiczną. Jego zespół znalazł kolejne ślady pradawnych palenisk, najpierw dziesiątki, a potem setki małych kamiennych grotów z szerokimi trzonkami, a także liczne kości zwierząt, które najwyraźniej tu sprawiano. Im głębiej naukowiec kopał, tym starsze odnajdywał przedmioty, a im były one starsze, tym częściej słał je na drugą stronę Atlantyku, do laboratorium na University of Oxford, z prośbą o określenie ich wieku. Datowania były bowiem tak zadziwiające, że na początku sam nie chciał w nie uwierzyć. Ostatecznie pod koniec 2019 r., po wielokrotnym zweryfikowaniu wyników, zdecydował się pokazać swoje odkrycie światu. W artykule opublikowanym w „Science” napisał, że pierwsi ludzie zamieszkali nad Rzeką Łososiową aż 16 tys. lat temu. To dopiero była sensacyjna wieść!

Kto wyprzedził ludzi Clovis?

Podczas ostatniego zlodowacenia większą część dzisiejszej Kanady oraz północny kawałek Stanów Zjednoczonych zajęły dwa potężne lądolody. Ten większy, zwany laurentyńskim, przykrył niziny w centrum i na wschodzie kontynentu, drugi – kordylieryjski – zakrył góry na zachodzie. Obie te lodowe skorupy ściśle przylegały do siebie, skutecznie blokując drogę lądową na południe łowcom bizonów i mamutów ze strefy polarnej. Długo dominował pogląd, że to właśnie oni, gdy zrobiło się cieplej i lody puściły, skolonizowali Amerykę, a ich znakiem rozpoznawczym były cienkie groty o lancetowatym kształcie z charakterystycznym dwustronnym wyżłobieniem u nasady, służącym zapewne do przymocowania drzewca dzidy, oszczepu czy innej broni.

Tego rodzaju artefakty są znajdowane powszechnie na terenie USA i Meksyku, a ponieważ po raz pierwszy wykopano je prawie 100 lat temu w pobliżu miasta Clovis w stanie Nowy Meksyk, taką nazwę nadano całej tej społeczności pradawnych łowców mamutów, bizonów i innych zwierząt, reprezentujących amerykańską megafaunę. Wielu badaczy uważa, że to myśliwi kultury Clovis odpowiadają za jej wyginięcie. Inni uczeni są dla nich nieco łagodniejsi, wskazując również na zmiany klimatyczne, które pogrążyły nie tylko zwierzęta, ale i kulturę Clovis, która znikła wraz z ostrym zjazdem temperatur, co nastąpiło mniej więcej 12,8 tys. lat temu i trwało przez ponad tysiąc lat. Okres ten, zwany młodszym dryasem, był ostatnim już podrygiem odchodzącej epoki lodowcowej.

Jednak to nie myśliwi kultury Clovis zbudowali obozowisko nad Rzeką Łososiową. Ci bowiem rozprzestrzenili się w Ameryce Północnej dopiero przed 13 tys. lat, czyli wtedy, gdy topniejące lądolody na północy odsunęły się od siebie, tworząc korytarz lądowy dla ludzi i zwierząt. Tymczasem w Cooper’s Ferry ludzie pojawili się już 3 tys. lat wcześniej. Byli tam zatem wtedy, gdy mniej więcej 1000 km na północ od nich dwa potężne lądolody wciąż blokowały lądową drogę z północy.

Kto zatem 16 tys. lat temu zamieszkał w środkowym Idaho? I jak owi ludzie znaleźli się na południe od wielkich kontynentalnych czasz lodowych? Davis, który dziś jest już profesorem University of Oregon, ma w tej kwestii wyrobiony pogląd. „To byli prawdziwi odkrywcy Ameryki. Przybyli do niej, migrując wzdłuż wybrzeży Pacyfiku. Płynęli łodziami, może też wędrowali brzegiem. Podążali z północy, a gdy napotkali Columbię, czyli pierwszą dużą rzekę uchodzącą do oceanu na południe od lądolodów, zatrzymali się, a część z nich do niej wpłynęła. Szukali dwóch rzeczy: wody pitnej i żywności. W dorzeczu Columbii jednego i drugiego było w bród. W końcu założyli bazę w Cooper’s Ferry, czyli kilkaset kilometrów od oceanu. Jak długo tu przebywali, trudno jednak powiedzieć” – mówi naukowiec.

Rybacy z Hokkaido ruszają do Beringii

Gdzie znajdowała się ojczyzna tych przybrzeżnych migrantów? Podczas wykopalisk w Cooper’s Ferry badacze zauważyli, że wygrzebywane przez nich kamienne groty przypominają te ze stanowisk archeologicznych po drugiej stronie Pacyfiku, m.in. na japońskiej wyspie Hokkaido, a także na sąsiednim Sachalinie oraz na ciągnącym się w stronę Kamczatki archipelagu Kuryli. Na tej podstawie Davis i drugi archeolog David Madsen postawili śmiałą hipotezę, którą przedstawili w grudniu ub.r. w czasopiśmie „Quaternary Science Reviews”. Według nich pierwsi do Ameryki dotarli przed 16–17 tys. lat ludzie, których przodkowie dawno temu zamieszkali na wyspach północno-zachodniego Pacyfiku: Hokkaido, Sachalinie i Kurylach. Owi przodkowie wcześniej przywędrowali z wnętrza azjatyckiego lądu, zapewne z południowej Syberii – mogło to być 25–30 tys. lat temu – po czym stopniowo odizolowali się od innych mieszkańców Azji Północno-Wschodniej.

Warto pamiętać, że w tych odległych czasach populacja Homo sapiens była znikoma w porównaniu z dzisiejszą. Migrujące grupy mogły liczyć najwyżej kilkaset osób, a na olbrzymim kontynencie łatwo było stracić kontakt z resztą populacji, szczególnie gdy się wywędrowało na odcięte od świata wyspy. Ich mieszkańcy zwrócili się ku Pacyfikowi, praktykowali żeglugę przybrzeżną, łowili w oceanie ryby za pomocą haczyków z muszli, wytwarzali małe kamienne groty, a dzięki izolacji geograficznej zachowali charakterystyczną mieszankę cech genetycznych, którą potem przekazali rdzennym mieszkańcom Nowego Świata.

Kiedy niektórzy z nich wyruszyli w drogę ku Ameryce? Precyzyjnie trudno to wciąż ustalić, ale na podstawie danych genetycznych, archeologicznych, klimatycznych i oceanograficznych Davis i Madsen oceniają, że stało się to 20-22 tys. lat temu, może trochę wcześniej. Był to ważny moment w najnowszych dziejach ziemskiego klimatu. Trwała bowiem szczytowa faza ostatniego wielkiego zlodowacenia. Temperatury na globie spadły do najniższych od setek tysięcy lat, a olbrzymie lądolody w Ameryce Północnej, Europie i Azji osiągnęły swój maksymalny zasięg i związały olbrzymie ilości wody, która zniknęła z oceanów (ich poziom był wtedy niższy od współczesnego o 120 m). W rezultacie wiele obszarów dziś zalanych przez wodę (ta powróciła, gdy klimat się ocieplił i rozpuścił większość lodu) podczas maksimum ostatniego zlodowacenia znalazło się na powierzchni. Suchą stopą można było przejść z Wielkiej Brytanii do Europy, z Korei Południowej do Chin czy z Wietnamu do Indonezji, a także – co w naszej opowieści najważniejsze – z Azji do Ameryki Północnej.

Pomiędzy dwoma ostatnimi lądami wyrosła kraina, którą geolodzy nazwali Beringia, od znajdującego się tu dziś Morza Beringa. Ów ląd był spory, obejmował nie tylko duży fragment dna wymienionego przed chwilą akwenu, ale też dna kilku współczesnych mórz arktycznych, oblewających od północy Syberię, takich jak Morze Czukockie czy Morze Wschodniosyberyjskie. Beringia ciągnęła się na długości ponad 2 tys. km, a szerokości miała ponad 1000 km. O dziwo, nie była zlodzona, ponieważ panował na niej bardzo suchy klimat, a lodowce, jak wiemy, karmią się intensywnymi opadami śniegu. Co więcej, rekonstrukcje środowiska naturalnego Beringii, wykonane dzięki analizom pyłków roślin, sugerują, że południowa część tego lądu, czyli ta, która sąsiadowała z Pacyfikiem, była względnie ciepła i porośnięta bujną tundrą, żywiącą stada wielkich ssaków.

Davis i Madsen sądzą, że przodkowie pierwszych Amerykanów, nazwijmy ich umownie rybakami z Hokkaido, zamieszkali w tej względnie ciepłej południowej Beringii. Przybrzeżne wody Pacyfiku, bogate w ryby i inne organizmy morskie, dostarczały im mnóstwa pokarmu. W grudniu 2020 r. na łamach „Science Advances” oceanografowie ze szkockiej uczelni University of St. Andrews na podstawie analizy osadów wydobytych z dna północnego Pacyfiku doszli do wniosku, że podczas maksimum ostatniego zlodowacenia wody tej części oceanu były zaskakująco ciepłe za sprawą docierających z południa prądów morskich. W rezultacie klimat pacyficznych wybrzeży Beringii mógł być równie łagodny jak współczesny klimat atlantyckich wybrzeży Norwegii, które Prąd Zatokowy ogrzewa swoim podzwrotnikowym ciepłem.

W końcu jednak epoka mrozów zaczęła się kończyć. Temperatury powoli rosły, część lodowców zniknęła, a pochodząca z nich woda wlewała się do oceanów, które się podnosiły. Przed 16–17 tys. lat ich poziom wciąż był znacznie niższy od obecnego, kiedy to część nadmorskiej społeczności z Beringii uznała, że pora ruszyć dalej. Czy dlatego, że ich obozowiska znikały pod wodą?

Ci odpływają, ci zostają

Nie wszyscy jednak opuścili swoją nową ojczyznę. Już wcześniej jakaś grupa pionierów powędrowała w głąb Beringii, aby polować tam na bizony, mamuty i inne wielkie ssaki. Przedkładali ich mięso nad owoce morza. Ci ludzie najwyraźniej nie mieli zamiaru nigdzie się wynosić. Zostali na północy nawet wtedy, gdy podnoszące się morze odcięło Amerykę od Azji. Kilka lat temu archeolog Ben Potter odnalazł niedaleko Fairbanks w centralnej Alasce, w miejscu zwanym Upward Sun River, grób ze szczątkami sześciotygodniowego niemowlęcia oraz trzydziestotygodniowego płodu. Alaska to ocalały od potopu fragment Beringii. Ze szkielecików udało się pobrać jądrowe DNA, kodujące większość informacji genetycznych. Okazało się, że natrafiono na dziewczynki żyjące 11,5 tys. lat temu i reprezentujące nieznaną wcześniej populację rdzennych mieszkańców Ameryki, którzy 18-22 tys. lat temu oddzielili się od reszty przybyszy z Azji. Nazwano ich pradawnymi Beringianami. Na stanowisku z Upward Sun River znaleziono kości zwierząt, którymi się żywili – dużych i mniejszych ssaków, ale także łososi łowionych w pobliskiej rzece.

Nasze DNA to rodzaj kroniki historycznej. Główny autor analizy DNA pobranego od dziewczynek z Upward Sun River, genetyk Eske Willerslev z Københavns Universitet, zrekonstruował również ich wczesnych przodków. Wiemy już, że reprezentowały one grupę migrantów, która pozostała na długo w Beringii, podczas gdy ich pobratymcy wyruszyli dalej na południe i skolonizowali cały Nowy Świat. Wiemy też, że przodkowie obu populacji wywędrowali z Azji Północno-Wschodniej, a zdaniem Davisa i Madsena ich kolebką były tereny nadmorskie. Dzięki DNA możemy się cofnąć jeszcze bardziej. Willerslev sądzi, że do powstania charakterystycznej i niepowtarzalnej mieszanki cech genetycznych występującej u wszystkich rdzennych mieszkańców obu Ameryk (z wyjątkiem Innuitów, którzy pojawili się tu o wiele później) doszło ok. 25 tys. lat temu. Na tę mieszankę składają się geny dwóch populacji: jedna z nich pochodziła z Azji Wschodniej, druga – z północnej Eurazji. Ci drudzy ludzie, nazwani pradawnymi północnymi Eurazjatami, przybyli prawdopodobnie z zachodu, a ich geny odnajdziemy także u współczesnych mieszkańców Europy.

Pytanie zasadnicze brzmi, gdzie mogło dojść do tego spotkania przybyszy ze wschodu i zachodu? Zajrzyjmy znów do DNA, ale tym razem mężczyzny, który przed 14 tys. lat został pochowany niedaleko jeziora Bajkał. Naukowcy wyłuskali z jego zęba materiał genetyczny i w maju 2020 r. poinformowali o swoim odkryciu. Człowiek ów, jak się okazuje, miał dokładnie taką samą mieszankę genów, jaka występuje u współczesnych rdzennych ludów Ameryki. Znalezisko znad Bajkału sugeruje, że ta nowa „rdzennie amerykańska” linia rozwojowa mogła się narodzić właśnie w południowej Syberii. Co więcej, wciąż trzymała się mocno w swoim mateczniku, gdy niemal 10 tys. lat później jej przedstawiciele zakładali obozowisko nad Rzeką Łososiową w Idaho. Wróćmy do nich.

Na szlaku wodorostów

Nasi bohaterowie nie poprzestali na spenetrowaniu dorzecza Columbii. Jedni pewnie zostali, a ich następcy mogli powędrować w głąb kontynentu i go zasiedlić. Ale inni popłynęli wzdłuż brzegu Pacyfiku dalej na południe, kontynuując swoją wielką migrację, która ich następców zawiodła aż do Patagonii na południu Ameryki Południowej.

Ponad cztery dekady temu, w 1977 r., archeolog Tom Dillehay odkrył w pobliżu miasta Puerto Montt w południowym Chile pozostałości osady składającej się z co najmniej 12 chat. Zbudowano je z drewna, a dachy wykonano ze skór zwierząt, które wymarły dawno temu, w tym mastodontów, kotów szablozębnych i pięciotonowych leniwców megaterium. Gdy określono wiek stanowiska nazwanego Monte Verde, zapanowało zdumienie. Liczyło ono bowiem ponad 14 tys. lat, a więc było starsze od stanowisk Clovis. Początkowo nie chciano w to uwierzyć, ale kolejne datowania – ponawiano je przez dwie dekady – potwierdzały, że o pomyłce nie może być mowy. To z kolei wskazywało, że ludzie musieli dotrzeć do Nowego Świata wcześniej. W kolejnych latach wzdłuż pacyficznych wybrzeży obu Ameryk znaleziono jeszcze kilka równie starych obozowisk. W niektórych natrafiano na znane nam już małe groty z masywną nasadą, a także haczyki do połowu ryb morskich.

Wtedy po raz pierwszy zaczęto się zastanawiać nad alternatywnym do lądowego, czyli przybrzeżnym szlakiem wędrówki pierwszych Homo sapiens w Ameryce. Jakże inaczej mogli oni względnie szybko pokonać kilkanaście tysięcy kilometrów, dzielących południowe Chile od Morza Beringa? Grupa biologów, oceanografów i archeologów przedstawiła intrygującą koncepcję autostrady wodorostowej, która miała ułatwić migrację pierwszym Amerykanom. Wodorosty, czyli wielkie glony morskie z gromady brunatnic, występują powszechnie w przybrzeżnych wodach Pacyfiku. Dziś ten wspaniały ekosystem, który żywi i chroni wiele organizmów morskich, został w wielu miejscach zdegradowany, ale dawniej podwodne „lasy wodorostowe” ciągnęły się tysiącami kilometrów wzdłuż pacyficznych brzegów obu Ameryk, a na północy oceanu – wzdłuż łuku Aleutów i Kuryli aż do Wysp Japońskich. Tak było również u schyłku ostatniej epoki lodowcowej. Argonauci z Beringii mogli łatwo żeglować na południe dzięki tej „autostradzie” pełnej ryb, owoców morza, ssaków i ptaków morskich. Same glony też im się przydawały. Dillehay w Monte Verde znalazł sfosylizowane resztki wodorostów, które – jak sądzi – były wykorzystywane jako artykuł spożywczy i leczniczy.

A zatem wszystko już jest jasne? Nie do końca, hipoteza wymaga zweryfikowania – przyznają Davis i Madsen. Argumenty genetyczne, geologiczne i geograficzne to za mało. Przede wszystkim nie odnaleziono śladów obecności tych pierwszych Amerykanów na długim odcinku wybrzeża od Alaski do południowej Kalifornii. Najlepiej byłoby natrafić na choćby kawałek łodzi tych globtroterów. Ale czy to realne? Problem polega na tym, że jeśli 16-17 tys. lat temu ludzie rzeczywiście tędy wędrowali, to pozostawione przez nich ślady mogą się dziś znajdować 100 m pod wodą i wiele kilometrów od brzegu. Kilka zespołów badawczych, specjalizujących się w archeologii podwodnej, szuka obecnie tego koronnego dowodu. Na razie jednak bez powodzenia. Nie ma w tym nic dziwnego. Generalnie na globie pozostałości nadmorskich obozowisk sprzed 15-50 tys. lat są znajdowane rzadko, ponieważ zostały zalane przez morza podnoszące się pod koniec epoki lodowcowej.

Innym wyzwaniem są wspomniane kilka razy małe kamienne groty strzał lub włóczni. Przypisuje się je pierwszym odkrywcom Ameryki, ale miejsc na lądzie, gdzie je znaleziono, jest wciąż niewiele i są one położone daleko od siebie. Na razie nie powiedzą, jak dokładnie rozprzestrzeniali się ich wytwórcy. Dlatego archeolodzy tacy jak Potter nadal nie odrzucają pierwotnego scenariusza, według którego ludzie ruszyli z Beringii na południe jednak lądem, gdy tylko w Kanadzie rozstąpiły się lodowe wrota. Niektóre badania geochemiczne z ostatnich lat sugerują, że taki korytarz mógł powstać nieco wcześniej, ok. 14 tys. lat temu. „Trzeba bardzo uważnie zbadać prerie zachodniej Kanady. Tam mogą na nas czekać niespodzianki” – mówi Potter. Jednak Davis wierzy w swoją wersję zdarzeń: „Przecież w Cooper’s Ferry ludzie byli już 16 tys. lat temu. Nie przelecieli nad lodem, a zatem musieli tu dotrzeć od strony oceanu, którym przypłynęli z południowej Alaski czy, jeśli ktoś woli, z Beringii”. Jego zdaniem znalezienie Świętego Graala amerykańskiej archeologii to tylko kwestia czasu.

Andrzej Hołdys
Dziennikarz naukowy specjalizujący się w naukach o Ziemi i dyscyplinach pokrewnych, tłumacz literatury popularnonaukowej. Ukończył geografię na Uniwersytecie Warszawskim. Stały współpracownik „Wiedzy i Życia”.

Wiedza i Życie 2/2021 (1034) z dnia 01.02.2021; Prehistoria; s. 18

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną