Świerszcz z wulkanu

Ile na Ziemi gatunków, tyle pomysłów na urządzenie sobie mieszkania. W naturze nie ma monotonii. Chociaż naukowcy to wiedzą, wciąż są zaskakiwani przez wybory dokonywane przez niektóre zwierzęta. Jedno z nich upodobało sobie lawę wulkaniczną. Mowa o świerszczu Caconemobius fori, zamieszkującym Hawaii, największą wyspę archipelagu Hawaje na Oceanie Spokojnym.

Wspomniany świerszcz jest jednym z kilkunastu znanych przedstawicieli rodzaju Caconemobius. Wszyscy jego kuzyni upodobali sobie wybrzeża Pacyfiku, gdzie żyją na kamienistych plażach w pobliżu klifów i gdy nadarza się okazja, chętnie korzystają ze słonych kąpieli morskich. Niektóre z tych owadów nawet nurkują. Jednak tylko C. fori, jak się wydaje, poza wodą ma też słabość do lawy. Badacze przekonali się o tym, gdy w zeszłym roku wybuchł wulkan Kīlauea, jeden z najaktywniejszych ostatnio na globie.

Ostatnia erupcja trwała od maja do sierpnia i była najsilniejsza od kilku dekad. Fontanny lawy wytryskującej z krateru osiągały 90 m wysokości, a jej potoki zniszczyły kilka dróg, wiele samochodów i domów, a nawet port jachtowy. W końcu wulkan się uspokoił, lawa przestała płynąć i zaczęła stygnąć. Zaraz potem na młodej, nagiej i wciąż jeszcze ciepłej skale pojawił się pierwszy śmiałek – świerszcz lawowy. W ślad za nim przybyła Marlene Zuk, entomolożka z University of Minnesota w St. Paul (USA), by obserwować, jak radzi sobie ów pionier, który – dodajmy – jest dość nietypowym świerszczem, bo nie ma skrzydeł, a więc nie lata i nie wygrywa pieśni zwabiających partnerki. – Żywi się przynoszonymi przez wiatr fragmentami roślin i pianą morską, a znika natychmiast, gdy na lawie pojawiają się pierwsze rachityczne rośliny. Skąd przybywa i dokąd się wyprowadza, wciąż nie wiemy. To jeden z celów naszych badań. Na razie widziano go tylko na lawie – mówi Zuk.