Śmierć. Jak rozumieją ją zwierzęta
Kilka miesięcy temu Tahlequah straciła drugą córkę. Poród przebiegł pomyślnie, noworodek wydawał się zdrowy, ale po paru dniach zmarł. Jego matka, orka oznaczona przez naukowców symbolem J35, przez niemal dwa tygodnie nosiła martwe młode na dziobie, nie pozwalając mu osunąć się w toń. Nie polowała, nie jadła, nie bawiła się z innymi osobnikami, nie odpoczywała. Wcześniej, w lipcu 2018 r., urodziła córkę, która nie dożyła nawet kilku godzin. Tahlequah przytrzymywała wówczas martwe młode przy powierzchni przez 17 dni. Pokonała tak ponad 1,6 tys. km.
Jej zachowanie zwróciło uwagę naukowców i mediów. Czy i w jaki sposób zwierzęta rozumieją śmierć? Czy mogą przeżywać żałobę, czy są świadome, że życie ma kres? Podobne refleksje towarzyszyły wypadkowi, który wydarzył się półtora roku temu we wsi Stare Masiewo. Zginął młody żubr potrącony przez wojskową ciężarówkę. Jego towarzysz Poradek nie odstępował ciała na krok. Kiedy załadowano je do transportu, zaglądał do przyczepy, aż pojazd odjechał.
Tanatologia i ewolucja
Tanatologia ewolucyjna to wciąż młoda i słabo rozwinięta dyscyplina naukowa, która analizuje temat umierania z perspektywy biologicznej, zoologicznej i ewolucyjnej, nie stroniąc od rozważań natury socjologicznej czy filozoficznej. W przypadku zwierząt można spojrzeć na tę kwestię z dwóch perspektyw: zewnętrznej i wewnętrznej. Pierwsza odnosi się do tego, czy dany osobnik zdaje sobie sprawę, że ktoś inny nie żyje, że jego stan jest nieodwracalny i jakie są tego konsekwencje. Druga dotyczy zwierzęcej autorefleksji – pojmowania własnej śmiertelności.
Pierwszy wątek jest dość dobrze poznany i bogato udokumentowany: głównie za sprawą badań etologicznych, czyli związanych z analizą zachowania zwierząt. Wiemy, że wiele gatunków sprawnie wykrywa śmierć i reaguje na nią. Co nie oznacza, że człowiek jest lub będzie w stanie te reakcje dogłębnie zrozumieć.
Interpretacja zachowań Tahlequah czy Poradka jest dość łatwa. Jak „Kot w pustym mieszkaniu” orka i żubr zanotowały, że „ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął i uporczywie go nie ma”. Zwierzęta te, podobnie jak ludzie, są gatunkami stadnymi, nawiązującymi głębokie, często wieloletnie relacje społeczne. Dlatego nie popełnimy grzechu antropomorfizmu, jeśli stwierdzimy, że strata bliskiego osobnika wywołuje u nich negatywną reakcję emocjonalną.
Ludzka intuicja nie zawsze się jednak sprawdza przy interpretowaniu zwierzęcych zachowań. Choćby dlatego, że pytając, czy inne gatunki zdają sobie sprawę ze zjawiska śmierci, stawiamy samych siebie na niezasłużonym piedestale. Dzikie zwierzęta mają do czynienia ze śmiercią każdego dnia. Dla antylopy umierający członkowie stada to powszechny widok. Drapieżniki odbierają życie przed każdym posiłkiem. Niektórym zwierzętom zdarza się uśmiercać członków rodziny: rekiny tawrosze zjadają młodsze rodzeństwo jeszcze w drogach rodnych matki, a młode głuptaki galapagoskie wywlekają inne pisklęta z gniazda.
Wykrywając i rozpoznając śmierć, zwierzęta bazują na bodźcach chemicznych, sensorycznych, behawioralnych i społecznych. Na przykład mrówki rozpoznają martwe siostry za pomocą zapachu: jeśli wyczują kwas oleinowy, uznają daną osobniczkę za nieżywą. Typową odpowiedzią jest nekroforeza, czyli wyniesienie ciała z gniazda.
U niektórych gatunków naturalną reakcją na śmierć jest nekrofagia, czyli spożywanie martwych osobników. Każdy akwarysta wie, że krewetki są fantastycznymi towarzyszami w zbiorniku, ponieważ nie tkną żywych zwierząt, nie zjedzą również ich jaj. Nie wykazują też żadnych zachowań agresywnych wobec przedstawicieli własnego gatunku, nawet gdy muszą się podzielić pokarmem. A jednak wystarczy, że funkcje życiowe jednej z nich ustaną, a pozostałe osobniki natychmiast spożyją jej ciało. Skorupiaki te wchodzą też w tzw. relację protokooperacyjną z rybami rafowymi, u których bezbłędnie wykrywają martwą tkankę i ją zjadają, pozostawiając żywe części w stanie nienaruszonym.
Nekrofagia występuje również u zwierząt o znacznie wyższych zdolnościach poznawczych. Zjadanie martwego potomstwa notowano nie tylko u wielu kotowatych i niedźwiedziowatych, ale też u makaków, orangutanów, a nawet bonobo. Nie zawsze jednak łatwo rozpoznać, kiedy jest to przejaw zachowania normalnego dla danego gatunku, a kiedy patologicznego, np. niewłaściwie wyrażonego instynktu opiekuńczego. Spożycie zwłok pozwala odzyskać część energii zużytej na powołanie miotu do życia, ale tego typu kanibalizm często zaczyna się od przesadnego pielęgnowania sierści i ciała potomka, a u kotowatych i niedźwiedziowatych – od obsesyjnego wylizywania futra młodego. To może świadczyć o tym, że matka doświadcza hormonalnej i/lub emocjonalnej burzy i nie znajduje innego sposobu na jej rozładowanie.
Znane są też przykłady kanibalizmu pozbawionego cech patologii. Szympansy czasem zjadają inne naczelne, w tym przedstawicieli własnego gatunku. Praktyka ta bywa też konsekwencją „sukcesu”. Dudki, ptaki o charakterystycznym czubie, karmią starsze potomstwo młodszym lęgiem, gdy sezon jest szczególnie udany. Chcą w ten sposób zapewnić silniejszym pisklętom dodatkowy bonus energetyczny. Taki behawior opisano w 2024 r. na łamach „The American Naturalist”.
Nekrofobia i nekrofilia
W świecie zwierząt – również w ramach normy – występuje także nekrofobia, czyli reakcja unikania zwłok przedstawicieli tego samego gatunku. Jest dobrze udokumentowana np. u myszy domowych. W okamgnieniu rozpoznają, że inny gryzoń nie żyje. Opuszczają daną lokalizację, nawet gdy jest ona zasobna w pożywienie.
Zdarza się też nekrofilia. W niektórych przypadkach ma kontekst seksualny. Kopulację z martwymi przedstawicielami własnego gatunku odnotowano np. u kaczek krzyżówek czy gołębi. Taka reakcja może oczywiście wynikać z nieprawidłowego rozpoznania zgonu, ale czasami bywa odpowiedzią na wysokie stężenie hormonów płciowych charakterystyczne dla okresu rozrodczego. Może być też formą praktykowania trudnej technicznie umiejętności w bezpiecznych społecznie okolicznościach. Na tej samej zasadzie kocięta trenują swoje zdolności łowieckie, bawiąc się martwą ofiarą przyniesioną przez matkę.
Bywa i tak, że nekrofilia jest całkowicie pozbawiona kontekstu seksualnego i polega na dążności zwierzęcia do interakcji ze zwłokami martwych towarzyszy. Takie rytuały dobrze udokumentowano np. u słoni. W 2020 r. na łamach „Primates” opisano 32 obserwacje interakcji dzikich słoni z martwymi ciałami w 12 różnych miejscach w całej Afryce. Zazwyczaj zwierzęta te podchodzą do zwłok, nawet jeśli muszą zboczyć z wytyczonego kursu. Badają ciało lub pozostałości po nim, nie odstrasza ich nawet zaawansowany stan rozkładu. Często chwytają trąbą szczątki i je obwąchują. Niekiedy podnoszą kości albo nawet próbują wziąć je ze sobą, ale zwykle rezygnują.
Część badaczy uważa, że w czasie tych rytuałów słonie przejawiają silne emocje, co objawia się nie tylko mową ciała (wyciszenie, skupienie, charakterystyczne ruchy ogona, uszu, kończyn), ale niekiedy też intensywnym wydzielaniem płynu z gruczołów skroniowych, wytwarzających oleistą mieszaninę białek i lipidów. Pełni ona funkcje komunikacyjne, ponieważ jest dobrym rozpuszczalnikiem dla feromonów i innych związków zapachowych sygnalizujących stan fizjologiczny, np. ruję.
Fizjologia i samobójstwo
Reakcja na kres życia innego osobnika to coś odmiennego niż świadomość własnej śmiertelności. U człowieka te dwie perspektywy często się przeplatają: gdy umrze ktoś bliski, myślimy, ile czasu zostało nam samym. Czy u zwierząt jest podobnie? Jak wynika z przytoczonych przykładów, zadawanie pytania obejmującego całe drzewo życia nie ma najmniejszego sensu, ponieważ każdy gatunek rozwijał się w innych okolicznościach. Wyjaśnijmy to na skrajnym przykładzie – samobójstwa.
Kojarzy się ono z czymś jednoznacznie negatywnym. Ale dążność do trwania nie zawsze jest wyrażona tak, jak to sobie człowiek wyobraża. Ośmiornice cechują się wysoką inteligencją: mogą używać narzędzi, pokonywać labirynt, rozwiązywać zadania problemowe. Jednak żadnej z tych umiejętności nie uczą się od opiekunów, ponieważ gdy tylko młode się wykluwają, ich rodzice są już martwi. Po zapłodnieniu samica składa jaja i czuwa nad lęgiem. Przestaje jeść, jej ciało ulega degeneracji, a ona sama wykazuje szereg zachowań autodestrukcyjnych (może np. uszkadzać lub odrywać swoje ramiona). Popełnia swego rodzaju fizjologiczne samobójstwo.
Z czego wynika taki behawior? Jedna z hipotez odnosi się do naturalnego dla ośmiornic kanibalizmu. Zwierzęta te nie stronią od zjadania przedstawicieli własnego gatunku, w tym młodych. Aby uniknąć spożycia własnego lęgu, samica przestaje w ogóle jeść, a następnie umiera, by ochronić potomstwo. Jednak w 2024 r. na łamach „Applied Animal Behaviour Science” zwrócono uwagę, że samce również kończą swoje życie po jednym sezonie rozrodczym, a one nie przebywają w pobliżu jaj – są jedynie dawcami spermy.
W 2022 r. wykazano zresztą, że procesy i zachowania autodegeneracyjne rozpoczynają się u ośmiornic od razu po osiągnięciu gotowości rozrodczej, a nie po spłodzeniu potomstwa. Co może oznaczać, że samobójstwo jest ich biologiczną strategią. Część naukowców uważa, że w ten sposób zwierzęta te zapobiegają przesyceniu lokalnego środowiska przedstawicielami własnego gatunku, a tym samym – zmniejszają presję konkurencji wywieraną na nowe pokolenie.
W ostatnich dekadach udokumentowano tysiące przypadków autodestrukcyjnego zachowania zwierząt. Brak jednak przekonujących dowodów intencji odebrania sobie życia. U zwierząt rozpoznaje się szereg zachowań określanych jako stereotypie. Pojęcie to w weterynarii odnosi się nie tylko do działań powtarzalnych i bezcelowych, ale też do – jak się to określa – przeorientowanych. Każdy gatunek wykazuje wzorzec behawioralny, który jest konieczny dla zachowania jego dobrostanu. Upraszczając: świnia musi ryć w podłożu i węszyć, jerzyk musi latać, chomik musi kopać nory. Jednocześnie wszystkie zwierzęta muszą mieć zapewnione różnorodne bodźce środowiskowe – w przeciwnym razie cierpią. Jeśli z jakiegoś powodu przedstawiciel danego gatunku nie ma jak zrealizować swojej podstawowej potrzeby, może u niego dojść do przeorientowania prawidłowego zachowania w coś zastępczego, niewłaściwego.
Taką stereotypią u chomika może być długotrwałe, pozbawione przerw i wytchnienia kopanie rogu wybiegu (nierzadki widok w sklepach zoologicznych), u świni – gryzienie krat kojca aż do starcia zębów, u konia – tzw. łykawka, czyli nieprawidłowe używanie pyska i patologiczna „zabawa” krtanią, u walenia przetrzymywanego w niewoli – uderzanie głową o ścianę basenu lub celowe wyrzucanie się na brzeg.
Ten ostatni przykład wywołuje najwięcej pytań w kontekście zwierzęcych prób samobójczych. W przeszłości notowano przypadki orek, które doprowadzały się do krwiaków mózgu i rozległych urazów. Nie ma jednak pewności, czy te zwierzęta, cierpiące w skrajnie niewłaściwym dla siebie środowisku, robiły to, aby osiągnąć konkretny cel (odebrać sobie życie), czy w ramach bardzo silnie wyrażonej stereotypii.
Cierpienie i śmierć
Być może nigdy nie zrozumiemy zwierzęcych postaw wobec śmierci. Ani się nie dowiemy, jak dany pies, kot czy chomik zadecydowałby we własnej sprawie, gdyby miał wybór. Jest to o tyle istotne, że obecnie nauki medyczne są bardzo rozwinięte, a w weterynarii nie brakuje specjalistów ani sprzętu, by przedłużać życie zwierząt na bezprecedensową skalę. Dlatego opiekunowie i lekarze coraz częściej muszą ważyć, w jakich okolicznościach dalsze leczenie (w tym paliatywne) jest jeszcze zasadne, a w jakich wskazana jest eutanazja.
Organizacja World Small Animal Veterinary Association (WSAVA) regularnie publikuje wytyczne dotyczące kryteriów eutanazji. Według niej życie zwierzęcia można zakończyć „w celu złagodzenia obecnego bólu lub zapobiegania przyszłym cierpieniom”.
WSAVA podkreśla, że cierpienie może mieć charakter zarówno fizyczny, jak i psychiczny. Powołuje się na pięć warunków dobrostanu zwierząt. Są to: odpowiednie środowisko, odpowiednia dieta, przebywanie z innymi zwierzętami lub z dala od nich, wyrażanie naturalnych wzorców zachowań oraz ochrona przed bólem, cierpieniem, urazami i chorobami. Jeśli u danego zwierzęcia nie da się tych potrzeb spełnić, to – według WSAVA – eutanazja może być rozważana jako jedna z opcji postępowania.
Nie wszyscy zgadzają się z tymi wytycznymi. No Kill Advocacy Center to organizacja charytatywna, która stoi na stanowisku, że człowiek nie powinien odbierać zwierzętom życia. Jej głównym postulatem jest, aby zaprzestać przeprowadzania eutanazji w schroniskach. People for the Ethical Treatment of Animals (PETA) natomiast kładzie nacisk na zwierzęcą perspektywę cierpienia, a nie na komfort emocjonalny człowieka. Dopuszcza eutanazję również w tych przypadkach, gdy zwierzę mimo wielu prób nie poddaje się adaptacji do środowiska, w którym żyje.
Podejmowanie decyzji za tych, którzy sami nie mają głosu, nie jest łatwym zadaniem. Tym bardziej gdy się wie, że inne zwierzęta mogą postrzegać śmierć diametralnie inaczej niż my.