Reaktor numer 4 czarnobylskiej elektrowni jądrowej, którego eksplozja ­spowodowała wykluczenie z użytkowania ok. 4700 km2 terytorium Ukrainy i Białorusi. Reaktor numer 4 czarnobylskiej elektrowni jądrowej, którego eksplozja ­spowodowała wykluczenie z użytkowania ok. 4700 km2 terytorium Ukrainy i Białorusi. Eight Photo / Shutterstock
Technologia

Poleska zona

Mapa ­skażenia ­cezem-137 (ciemnoczerwony – ponad 40 Ci/km2). Na zielono zaznaczono ­obszar Poleskiego Rezerwatu Radiacyjno- -Ekologicznego.Infografika Grzegorz Kołnierzak Mapa ­skażenia ­cezem-137 (ciemnoczerwony – ponad 40 Ci/km2). Na zielono zaznaczono ­obszar Poleskiego Rezerwatu Radiacyjno- -Ekologicznego.
Jeden ze zwierzęcych symboli Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia – lis Siemien.Chistyakosha/Shutterstock Jeden ze zwierzęcych symboli Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia – lis Siemien.
Wszelkie strefy zamknięte funkcjonują w podobny sposób. Najpierw kuszą zawodowych eksploratorów, by po kilku czy kilkunastu latach otworzyć się na półprofesjonalnie przygotowanych do ich penetracji amatorów i poszukiwaczy przygód. W styczniu tego roku pierwszych badaczy wpuszczono do Poleskiego Rezerwatu Radiacyjno-Ekologicznego na Białorusi.

Projektanci składowiska wypalonego paliwa jądrowego i wysoce aktywnych odpadów promieniotwórczych na wyspie Olkiluoto w Finlandii muszą nie tylko pokonywać problemy techniczne, aby ukryty w litej granitowej skale magazyn zachował szczelność przez tysiące lat, ale także obmyślić, jak oznaczyć to miejsce, aby – jeśli pamięć o nim nie przetrwa – nikomu nie przyszło do głowy otworzyć tej puszki Pandory. Dlaczego zwykłe znaki ostrzegawcze to za mało? Tajemnice i strefy zamknięte budzą ambicje zawodowych eksploratorów, po których teren przejmują we władanie półprofesjonalnie przygotowani do tego amatorzy. Historia uczy nas, że tereny wcześniej niedostępne dla ludności, tzw. zony, już po kilkunastu albo kilkudziesięciu latach otwierają się na poszukiwaczy przygód. W tym roku pierwszych badaczy wpuszczono do Poleskiego Rezerwatu Radiacyjno-Ekologicznego na Białorusi.

Niech nikogo nie zmyli nazwa białoruskiej strefy zamkniętej. Zastosowane w niej słowa „rezerwat” i „ekologiczny” w zasadzie stanowi pewną zasłonę dymną, ukrywającą fakt, że wjeżdża się, owszem, do strefy objętej pewnymi ograniczeniami, ale wynikającymi z niebezpieczeństwa radiacyjnego po katastrofie w elektrowni czarnobylskiej. Katastrofa w Czarnobylu, do której doszło w nocy 26 kwietnia 1986 r., wywołała ogromnie straty. Ale w naszej zbiorowej świadomości obejmują one w zasadzie Ukrainę (wtedy republikę radziecką). Tymczasem skutki zdarzenia w większym stopniu odczuła inna republika – białoruska. Skażone zostało 23% terytorium Białorusi, na którym mieszkały ponad 2 mln ludzi, co stanowiło jedną piątą populacji całego kraju. Na teren Białorusi spadło ok. 70% opadu radioaktywnego, przy czym: 70% strontu-90 (o połowicznym okresie rozpadu ok. 29 lat), 97% plutonu-241 (o połowicznym okresie rozpadu wynoszącym ok. 14 lat) oraz ok. 35% cezu-137 (o połowicznym okresie rozpadu wynoszącym ok. 30 lat).

Miks radioaktywny

Ze względu na swą reaktywność cez praktycznie zawsze występuje w związkach, a te bardzo dobrze rozpuszczają się w wodzie. Ponieważ pod względem właściwości chemicznych jest podobny do potasu, organizmy żywe rozpoznają go jako właśnie ten pierwiastek. Po przyswojeniu trafia głównie do mięśni. Radioaktywny jest izotop cez-137, który rozpada się na bar-137, czemu towarzyszy emisja elektronów. Cez-137 zostaje dość szybko wydalony z organizmu (głównie przez nerki, częściowo wraz z kałem). Jego biologiczny okres półtrwania (czas, kiedy w organizmie jego stężenie będzie o połowę niższe) wynosi 110 dni. Osoba nienarażona na przebywanie w środowisku skażonym cezem pozbędzie się go po 2–3 latach. Niestety może być tak, że cez-137 będzie szybciej akumulował się w organizmie, niż będzie wydalany. Wchłonąć go można wraz z pożywieniem – mięsem, grzybami czy nabiałem. Z badania z udziałem dzieci mieszkających w niedalekiej okolicy od Czarnobyla, gdzie stwierdzono zanieczyszczenie gleby cezem-137, wynika, że izotop ten może być przyczyną chorób płuc. Wiadomo też, że promieniowanie emitowane przez ten izotop może powodować uszkodzenia DNA i rozwój nowotworów.

Głównym zagrożeniem dla organizmów z Poleskiego Rezerwatu Radiacyjno-Ekologicznego jest jednak izotop ameryku-241, będący produktem rozpadu plutonu-241. Jego zawartość w glebie będzie się na tym obszarze ciągle zwiększała do 2060 r. Czas połowiczego rozpadu ameryku-241 wynosi 432 lata, a z powodu swoich właściwości fizyczno-chemicznych jest on bardziej niebezpieczny niż pluton-241 i stront-90. Rozpadając się, emituje cząstki alfa (czyli jądra helu, dwa protony i dwa neurony), przed którymi można wprawdzie ochronić się kartką papieru, ale ich wchłonięcie przez organizm oznacza silną jonizację tkanek, co powoduje ich uszkodzenie oraz chorobę popromienną (tę właściwość cząstek alfa wykorzystano do zabicia byłego oficera KGB Aleksandra Litwinienki, któremu podano polon-210). Z badań przeprowadzonych przez białoruskich naukowców w 2006 r. wynika, że poziom ameryku-241 na skażonym terenie się podwoił, a w ciągu następnych 50 lat wzrośnie dziesięciokrotnie.

Co wzleci, to spadnie

Obszary białoruskie, otaczające Czarnobyl, zasadniczo miały charakter rolniczy. Poza leżącymi w strefie kilkudziesięcioma wsiami istniały co prawda obiekty przemysłowe, ale nastawione na wspieranie produkcji rolniczej, czyli głównie zakłady wytwarzania pasz oraz wielkie, w pełni zautomatyzowane chlewnie. Dlatego właśnie władze ZSRR zdecydowały o wybudowaniu w tym regionie elektrowni jądrowej – inwestycja miała pobudzić gospodarczo cały ten biedny region. Ale ponieważ nawet największego miasta Słoneczne w strefie białoruskiej nie można porównać do Prypeci, szkody gospodarcze na terytorium Białorusi powstałe w wyniku katastrofy są trudne do oszacowania. Przyjmuje się, że całkowita kwota potrzebna na dekontaminację tamtejszych terenów może sięgać nawet 235 mld dol. Do 2016 r. sama Białoruś przeznaczyła na ten cel równowartość 22 mld dol.

W Poleskim Rezerwacie Radiacyjno-Ekologicznym (nazywanym po białorusku „zapowiednikiem”; powstał 24 lutego 1988 r.) rozwijane są metody rekultywacji terenów skażonych promieniotwórczymi izotopami. I choć prowadzona przez człowieka ingerencja w środowisko naturalne zazwyczaj opiera się na osuszaniu gruntów oraz nawadnianiu ich w kontrolowany sposób, tutaj zamiast osuszania przeprowadzono nawodnienie i odtworzenie bagien, które są najkorzystniejszym środowiskiem dla wpisanego do „Czerwonej księgi gatunków zagrożonych” żółwia błotnego. Obszar ten, przed katastrofą silnie zmelioryzowany, został odgrodzony wałami i groblami, mającymi zatrzymać wodę z radioizotopami w strefie wykluczenia.

Administracja rezerwatu ma siedzibę w Chojnikach, a bazę badawczo-eksperymentalną – w oddalonej od nich o 15 km wiosce Babczyn, gdzie również znajduje się jeden z punktów kontrolnych umożliwiających wjazd do strefy. W miejscowości Masany mają siedzibę służby zajmujące się kontrolami dozymetrycznymi wszystkich przebywających w strefie osób, a jest ich niemało, bo w sumie ok. 700 (milicjanci, wojska pograniczne oraz służby rezerwatu).

Największym nieszczęściem w poopadowej strefie jest pożar, który porywa zgromadzone w ściółce leśnej oraz roślinach radioizotopy, a następnie wynosi je wysoko do atmosfery. Co wzleci, to spadnie – a więc promieniotwórcze pierwiastki mogą poprzez pożar przenosić się na nieskażone tereny. W Poleskim Rezerwacie prowadzony jest ciągły spis stanu fauny i flory oraz planowane są wycinki i zalesienia. Być może dlatego w części białoruskiej zony nie wydarzyły się do tej pory pożary, natomiast w strefie ukraińskiej zdarzają się one praktycznie co roku. Ostatni ogień (w czerwcu 2018 r.) strawił 10 ha lasu w bliskim sąsiedztwie elektrowni, co spowodowało wzrost promieniotwórczości (pozostał jednak w granicach bezpiecznej – przewidzianej dla obszarów nuklearnych – normy).

Wielka płyta a białoruskie pustaki

W chwili awarii w Ukraińskiej SRR pracowały cztery reaktory i budowano kolejne dwa. Planowano postawienie jeszcze czterech bloków energetycznych (w sumie byłoby ich dziesięć) zlokalizowanych po drugiej stronie rzeki Prypeć, kilkanaście kilometrów od elektrowni, co spowodowałoby, że elektrownia czarnobylska byłaby największą siłownią jądrową na świecie. Do jej obsługi potrzeba było tłumów specjalistów, dlatego władze wybudowały miasto Prypeć (w momencie awarii mieszkało w nim 50 tys. osób). Większość konstrukcji w części ukraińskiej przypomina wielkomiejską zabudowę – powstała z tzw. wielkiej płyty. Obecnie budynki te są w o wiele lepszym stanie technicznym niż te po stronie białoruskiej, postawione z pustaków lub cegieł. Można nawet odnieść wrażenie, że z konstrukcjami drewnianymi, które też nie są konserwowane od ponad 30 lat, czas obszedł się łagodniej.

Przekonać się można o tym już samemu, bo w styczniu tego roku białoruska strefa została otwarta dla turystów. Pierwsze wzmianki o takich planach Białorusinów pojawiły się już w 2010 r., a 27 lipca 2017 r. – w dniu rocznicy odnowienia białoruskiej suwerenności – prezydent Aleksander Łukaszenka podpisał dekret o likwidacji strefy ochronnej wokół Poleskiego Państwowego Rezerwatu Radiacyjno- -Ekologicznego „w celu zniesienia ograniczeń w wykorzystaniu gruntów rolnych, znajdujących się w jego granicach”. We wrześniu 2018 r. Piotr Nikałajenka, zastępca szefa departamentu ds. likwidacji skutków awarii w elektrowni jądrowej w Czarnobylu, poinformował o „zadaniu rozwoju turystyki w tym rejonie (jakie) nałożyła na nas głowa państwa podczas wizytacji”. Potrzebny był już tylko podpis pod odpowiednim dekretem prezydenta, co umożliwiło wjazd pierwszych grup turystycznych. Przy okazji Aleksander Łukaszenka wprowadził do niego poprawki: gospodarstwa rybackie zlokalizowane nad rzeką Prypeć, płynącą przez środek poleskiego rezerwatu, dostaną zgodę na połowy na dużą skalę.

Wiedza i Życie 5/2019 (1013) z dnia 01.05.2019; Radioaktywność; s. 24

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną