Leniwy raj
Utopie mają bogatą tradycję w naszej kulturze. Były kiedyś snem o lepszej rzeczywistości społecznej, powszechnej równości itp. Realizowane – stawały się koszmarami na jawie i były poddawane krytyce. Paradoksów związanych z myśleniem utopijnym jest zresztą znacznie więcej (zob. „Historia i utopia” Emila Ciorana).
Myśliciel z Holandii, Rutger Bregman, z młodzieńczą werwą rzucił się na odwieczne problemy ludzkości i powstała książka „Utopia dla realistów”. Paradoks i oksymoron zostały zawarte w tytule z premedytacją, a podtytuł przybliża efekty wprowadzenia w życie zamierzeń Bregmana: „Recepta na idealny świat”. Recepta jest prosta i można ją ująć w trzech punktach: 1. Bezwarunkowy dochód podstawowy; 2. Piętnastogodzinny tydzień pracy; 3. Zupełne otwarcie granic.
Swe postulaty próbuje Bregman uzasadnić licznymi danymi i wynikami eksperymentów społecznych. Wiadomo, że światowa dystrybucja dóbr generuje potężne nierówności. Gdyby je zasypać (ale jak?), można by zagwarantować populacji światowej bezwarunkowy dochód podstawowy, tzn. wypłacanie wszystkim potrzebującym sumy gwarantującej przetrwanie na przyzwoitym poziomie socjalnym. Powołując się na rozliczne badania, Bregman uważa, że rozdawnictwo nie powoduje degradacji aktywności społecznej (wręcz przeciwnie – to bieda ją wzmaga, likwidacja biedy oznacza zatem wzrost aktywności). Znam przykłady z naszego podwórka, które podają w wątpliwość tezy Bregmana. Zbyt mało tu miejsca, by odnieść się do wszystkich idei zawartych w, interesującej w gruncie rzeczy, książce. Utopie są oczywiście potrzebne, ale nie po to, by je natychmiast realizować. Utopijne pomysły skraplają się na firmamencie idei i powoli kapią na nasz padół łez.
Rutger Bregman, Utopia dla realistów. Recepta na idealny świat, przeł. Sławomir Paruszewski, Czarna Owca, Warszawa 2018