Uczony bezpaństwowców. Zmarł James C. Scott
Urodził się w 1936 r. w New Jersey w rodzinie kwakierskiej. Jak sam później przyznał, miało to wpływ na wybór drogi naukowej. Na wskroś demokratyczne chrześcijańskie wspólnoty, w których nie istniały hierarchie starszeństwa, wydały na świat wielu obdżektorów. Ludzi, którzy podczas II wojny światowej odmawiali walki albo noszenia broni. Otoczony historiami ludzi, którzy nie bali się stanąć samotnie przeciw wszystkim, Scott oswoił się z myślą, że można być w mniejszości i pozostać wiernym sobie.
Być może z tego samego powodu w centrum jego zainteresowań naukowych znalazł się fenomen „siły bezsilnych”.
Udawana głupota metodą na władzę
W latach 70. i 80. XX w. Scott spędził wiele lat w Azji Południowo-Wschodniej, szczególnie w Malezji. Był świadkiem tego, jak pozornie bezradna ludność wsi, realizuje własne, niezależne strategie polityczne i zyskuje podmiotowość. To, co obserwował, było niezgodne z dominującym w naukach politycznych punktem widzenia, który mówił, że grupy podporządkowane są jedynie pionkami w grze potężniejszych aktorów życia społecznego.
Rezultatem pobytu w Malezji była pierwsza z jego przełomowych książek: „Weapons of the Weak” („Broń słabych”, 1985 r.). Jej podstawowym przesłaniem była wywrotowa jak na tamte czasy konstatacja, że społeczeństwa bezpaństwowe wcale nie stoją na niższym poziomie cywilizacyjnym niż te, które tworzą państwa. Ich „bezpaństwowość” nie jest bowiem niedostatkiem, ale świadomą strategią.
Scott zmienił myślenie o oporze wobec władzy. W jego wyobrażeniu jego historia jest jak góra lodowa: dotychczas dostrzegaliśmy tylko czubek. Opór wcale nie musi przybierać formy walki zbrojnej, rewolucji ani nawet otwartego protestu. To codzienne, rozproszone sposoby osłabiania władzy. Na przykład w pracy przybiera on formę symulowania, dezercji, fałszywej pokory, drobnych kradzieży, udawanej głupoty bądź używania najgorszych narzędzi. Nie wymaga to koordynacji ani planowania. Pozwala za to zachować pewien stopień autonomii, minimalizując jednocześnie prawdopodobieństwo odwetu ze strony zwierzchników.
Dopiero niedawno koncepcje Scotta zostały przeszczepione na polski grunt przez badaczy, którzy na fali tzw. zwrotu ludowego dokumentują historię chłopskiego oporu w I Rzeczpospolitej. Okazało się, że działania Malezyjczyków znajdują swoje odpowiedniki w nowożytnej Rzeczpospolitej, gdzie zbiegostwo albo opóźnianie prac w polu było podstawową metodą sprzeciwu chłopów wobec gospodarki pańszczyźnianej.
Patrzenie z góry podstawą państwa
Kolejną przełomową książką Scotta była „Seeing Like a State” (1998 r.), w której wyjaśnia, że „patrzeć, jak państwo”, to patrzeć z góry, z lotu ptaka. Dzięki tej perspektywie to, co chaotyczne przekształca się w porządek i może być zagospodarowane. Państwo, aby funkcjonować, upraszcza złożone stosunki „na ziemi”. Reorganizuje świat społeczny i materialny tak, aby mogło zarządzać nim na odległość.
Optyka państwa jest optyką kartografa albo biurokraty, który „postrzega ludzką aktywność za pomocą uogólnień zawartych w dokumentach i statystykach”. Państwo – dowodzi Scott – działa w dużej mierze po omacku. Posługuje się założeniami (często błędnymi) i sztancami. Nagina rzeczywistość do obrazu, który chce uzyskać. Dlatego pierwszym krokiem, jakie podejmowali nowożytni monarchowie, aby „widzieć” więcej, było tworzenie dokładnych map swoich terytoriów. Ta właśnie państwowa, odgórna optyka była zdaniem Scotta „podglebiem” wielu historycznych tragedii, jak np. kolektywizacja rolnictwa w Związku Radzieckim czy szalone projekty społeczne wdrażane przez komunistyczną dyktaturę w Etiopii. Jego zdaniem wszelkie „katastrofy planistyczne” wynikają z chęci administracyjnego uporządkowania przyrody i społeczeństwa oraz ideologii, pokładającej wiarę w istnienie linearnego postępu naukowo-cywilizacyjnego.
Przestrzeń sposobem na wolność
Scott zawsze najbardziej jednak fascynował się społecznościami, które celowo ukrywały się przed wpływem państwa. Z tego powodu ciągnęło go w stronę przestrzeni jak lasy, góry, pustynie, bagna, delty rzek. Zapewniały one naturalne schronienie tym, którzy nie chcieli być rządzeni. To właśnie im poświęcił swoją kolejną głośną książkę „The Art of Not Being Governed” („Sztuka niepodlegania rządom”,2009 r.), którą śmiało można zaliczyć do kanonu historii anarchistycznej. Scott opisuje w niej Zomię, czyli położoną na wysokości od 300 do nawet 4 tys. m n.p.m. krainę, rozciągającą się od wietnamskiego Płaskowyżu Centralnego aż do północno-wschodnich Indii. Zamieszkuje ją ok. 100 mln ludzi, żyjących w większości poza strukturami państwa. Analizując ten przykład, Scott kompletnie odwraca optykę patrzenia na to, co nazywamy postępem społecznym. Według niego wszelkie „wsteczne” cechy, jak analfabetyzm, brak pisma czy prymitywna organizacja społeczna, są w istocie umyślnie podtrzymywaną strategią, obliczoną na trzymanie się z dala od struktur państwa.
Myślenie Scotta pozwoliło usystematyzować myślenie o terenach „niemożliwych do rządzenia”, gdzie kształtowały się niehierarchiczne struktury władzy. Stworzył on również cały zestaw pojęć, który pozwala dziś interpretować i porównać ze sobą różne polityczne fenomeny oddzielone w czasie i przestrzeni, jak np. kozackie społeczności zamieszkujące pogranicze Rzeczpospolitej z niezależnymi republikami zbiegłych niewolników na zachodnich wybrzeżach Haiti.
Rzeka szansą na schronienie
Ostatnia z jego głośnych książek „Jak udomowiono człowieka. U początków historii pierwszych państw” jest niestety jedyną, która ukazała się po polsku (2020 r.). Scott umocnił w niej swoją pozycję jako anarchisty z gruntu podejrzliwego wobec państwa. Jego wizja początków cywilizacji jest w istocie historią „przymusowego udomowienia człowieka przez państwo”. W tej interpretacji pierwsze tego typu struktury były małymi wysepkami autorytarno-biurokratycznych rządów, żerującymi na ludziach, zmuszanych do uprawy zbóż. Poza tymi wysepkami było zaś całe morze „barbarzyńców”, czyli autonomicznych, samowystarczalnych społeczności „bezpaństwowych”, które na przemian prowadziły wobec państw politykę najazdów, handlu albo unikania. Pisząc „Jak udomowiono człowieka” myśliciel naraził się archeologom, wychodząc poza swoją specjalizację, ale jak sam zaznaczył, nie miał na celu nic definitywnego, ale raczej podjęcie próby wskazania nowych wątków w dyskusji.
Przed śmiercią zdołał ukończyć „In Praise of Floods: The Untamed River and the Life it Brings”. Książka ukaże się początku 2025 r. i będzie mówić o rzekach, które pełnią funkcję nośników cywilizacji i jednocześnie schronienia przed państwem.
James C. Scott zmarł 19 lipca 2024 r.