Reklama
Władzom PRL savoir-vivre kojarzył się ze zgniłą burżuazją, jednak wciąż hołdowano wielu zasadom tradycyjnej grzeczności, nawet tak archaicznym jak – niesmaczne dla obcokrajowców – całowanie pań w rękę. Władzom PRL savoir-vivre kojarzył się ze zgniłą burżuazją, jednak wciąż hołdowano wielu zasadom tradycyjnej grzeczności, nawet tak archaicznym jak – niesmaczne dla obcokrajowców – całowanie pań w rękę. Włodzimierz Pniewski / Reporter
Człowiek

Krótka historia dobrych manier. „Polską grzecznością rządzi zasada podwładnego”

Dobre maniery nie są już w modzie? A może właśnie powstaje nowa grzeczność? Co ciekawe, choć ludzie nie kupują już dziś tak masowo podręczników savoir-vivre’u, to wciąż śledzą dyskusje o tym, co uchodzi za poprawne, a co nie. [Artykuł także do słuchania]

Dla starożytnych Greków każdy, kto nie znał greki i nie zachowywał się „po grecku”, był barbarzyńcą. Podobnie myśleli przedstawiciele innych kultur, którzy mieli własny savoir-vivre – potwierdzający, że należą do społeczności, i regulujący zasady funkcjonowania w niej. To on decydował, czy przed pewnymi osobami należy padać na twarz i całować im stopy albo dygać i używać odpowiednich zwrotów grzecznościowych. Młodzi najczęściej buntowali się przeciw tym sztywnym normom, a starsi z tego powodu lamentowali – konflikt pokoleń jest odwieczny.

Ten artykuł jest dostępny tylko dla naszych cyfrowych subskrybentów.

Subskrybuj dzisiaj
Ilustracja. Głowa pełna idei.

Jesteś już prenumeratorem? Zaloguj się >