Kosmiczne ślady wkłucia
Nasza planeta była wówczas w zasadzie uformowana i zaczynała stygnąć. I wówczas jakiś zbłąkany obiekt wielkości Marsa uderzył w jej powierzchnię. Spowodowało to wyrwanie olbrzymiej ilości fragmentów płaszcza ziemskiego, które następnie skonsolidowały się, tworząc Księżyc. Przez kolejnych kilkaset milionów lat inne spore obiekty także uderzały w Ziemię, przy czym część z nich miała własne jądra, zbudowane głównie z żelaza.
Najnowsze badania modelowe Simone’a Marchiego z Southwest Research Institute w Boulder (USA) pozwoliły na sformułowanie ciekawej hipotezy, że jądra obiektów trafiających w Ziemię odbijały się od niej, odlatując w przestrzeń kosmiczną, albo trafiały wprost do jej jądra. Wcześniejsze teorie zakładały, iż po uformowaniu się Księżyca dodatkowe 0,5% masy Ziemi pochodziło z tych „połkniętych” fragmentów. Według Marchiego przyrost ten mógł wynosić od 1 do nawet 2,5%. Jego model pozwala na wyjaśnienie, dlaczego w płaszczu ziemskim pierwiastki syderofilne (żelazo, kobalt, nikiel i platynowce) są rozmieszczone bardzo nierównomiernie. Zgodnie z hipotezą badacza jądra obiektów bombardujących Ziemię trafiały do jądra naszej planety, gubiąc po drodze część metali ciężkich – czyli zostawiając swoisty ślad wkłucia. Oczywiście koncepcja ta wymaga jeszcze dopracowania.