Astronauci z Apollo 12 oglądają Surveyor 3 już od dwóch lat spoczywający na Księżycu Astronauci z Apollo 12 oglądają Surveyor 3 już od dwóch lat spoczywający na Księżycu NASA
Kosmos

Historia na orbicie, czyli co nam mówią kosmiczne śmieci

Kosmiczne śmieci dokumentują proces przekraczania przez ludzkość nowych granic.

Obserwuj nas. Pulsar na Facebooku:

www.facebook.com/projektpulsar

W Sekcji Archeo w Pulsarze prezentujemy archiwalne teksty ze „Świata Nauki” i „Wiedzy i Życia”. Wciąż aktualne, intrygujące i inspirujące.


Słowo „archeologia” zwykle kojarzy się z rozpadającymi się ruinami budowli stworzonych przez starożytne cywilizacje, a nie z błyszczącymi rakietami lub nowoczesnymi statkami kosmicznymi. Jednakże na orbitach wokółziemskich i w całym Układzie Słonecznym obecne są niezliczone artefakty, będące historycznym dziedzictwem ponad 60-letniej eksploracji kosmosu, tworząc spuściznę dla obecnych i przyszłych pokoleń. Alice Gorman, naukowiec z Flinders University w Adelaide w Australii, jest jednym z niewielu pionierów „kosmicznej archeologii”, którzy badają erę podboju kosmosu. Jest także autorką nowej książki Dr Space Junk vs. the Universe: Archaeology and the Future (Doktor Kosmiczny Śmieć wobec Wszechświata: archeologia i przyszłość; MIT Press, 2019).

Dziennikarz Scientific American przeprowadził z Gorman rozmowę dotyczącą kulturowego znaczenia orbitalnych śmieci i sposobów, jak ocalić artefakty kosmiczne, by stały się dziedzictwem dla całej ludzkości.

Czym jest „kosmiczna archeologia”?
Wykorzystuje materiał fizyczny i miejsca związane z eksploracją kosmosu, aby poznać stojące za nimi ludzkie działania. Dotyczy to infrastruktury na Ziemi, obiektów na orbicie wokółziemskiej, a nawet miejsc na innych globach. Dobry przykład to lądowiska Apollo na Księżycu – dla mnie są one stanowiskami archeologicznymi. Takie podejście wpisuje się w pokrewną koncepcję „kosmicznego dziedzictwa”, która przypisuje pewnym artefaktom i miejscom różne kategorie znaczeniowe dla przeszłych, obecnych lub przyszłych pokoleń – historyczne, estetyczne, społeczne, duchowe i naukowe. Znaczna część mojej pracy polega na zbieraniu informacji, aby pomóc w dokonywaniu takich ocen.

Czasami nazywana jest pani Doktorem Kosmiczny złom, ale wydaje mi się, że to określenie nie bardzo pani odpowiada.
To prawda. Chociaż absolutnie nie mam nic przeciwko temu przezwisku, określenie „złom kosmiczny” jest problematyczne. Dla archeologa złom może być bardzo cenny. Kiedy nazywamy szczątki orbitalne „złomem kosmicznym”, zapominamy o tym, że może on dawać pewne korzyści, teraz lub w przyszłości. Część kosmicznego złomu nadal działa, na przykład satelity, na których wciąż pozostało paliwo i nadal mogą wysyłać sygnały. Traktuje się je jako złom tylko dlatego, że nie są teraz wykorzystywane. Aby były użyteczne, nie muszą zbierać i przesyłać danych – zamiast funkcji naukowych mogą pełnić funkcję społeczną, tak jak międzyplanetarny czerwony sportowy samochód Tesla Elona Muska czy najstarszy [pozostający] w kosmosie satelita Vanguard 1. Ich wartość polega głównie na kształtowaniu ludzkich idei na temat kosmosu i naszego z nim powiązania.

W swojej książce argumentuje pani, że szczątki orbitalne należy pozostawić na swoim miejscu, jeśli tylko nie występuje ryzyko kolizji z działającymi satelitami i statkami kosmicznymi. Dlaczego jednak obiektów takich, jak Vanguard 1, nie przenieść na Ziemię i nie umieścić ich w muzeach?
Nie uważam, aby umieszczanie Vanguarda 1 lub innych ważnych artefaktów w muzeach było najlepszą strategią mającą na celu zachowanie ich wartości.

Miejsce przebywania artefaktu może być ważne dla jego znaczenia. Doniosłość Vanguarda 1 polega na tym, że jest on najstarszym obiektem na orbicie stworzonym przez człowieka. Gdyby go przenieść na Ziemię, już takim nie będzie: ten status zyskałoby coś zupełnie innego. Z naukowego punktu widzenia, im dłużej go pozostawimy na swoim miejscu, tym cenniejszym się stanie, gdyż będzie dostarczać danych o skutkach długotrwałego przebywania w środowisku kosmicznym. Możemy badać go zdalnie, mierząc stopień odbijania fal, dzięki czemu obserwujemy, jak początkowo gładka powierzchnia Vanguarda 1 staje się z czasem coraz bardziej szorstka. Ponadto, gdybyśmy umieścili Vanguarda 1 w muzeum, to poza lokalnymi mieszkańcami i turystami nikt by go nie zobaczył. Jeżeli jednak nadal będzie przebywać w kosmosie, każdy może go ujrzeć na niebie.

Czy jakieś miejsca albo artefakty kosmiczne zasługują na szczególną ochronę?
Bardzo martwię się o miejsca na Księżycu, szczególnie o lądowiska statków Apollo. Wszyscy teraz mówią o ponownych lotach na Księżyc, w tym o powtórnych odwiedzinach tych miejsc lub ich okolic. Jeśli nie przedstawimy istotnych argumentów na rzecz ich ochrony, jakiś kowboj może po prostu wysłać łazik wprost na miejsce lądowania Apollo 11 i przejechać po śladach Armstronga i Aldrina. Nawet gdyby robiono tylko zdjęcia z daleka, istnieje obawa, że wzburzone zostaną duże ilości księżycowego pyłu, co może okazać się bardzo szkodliwe dla miejsc wcześniejszych badań. Na Ziemi archeolodzy przestrzegają zasady, aby nie niszczyć niepotrzebnie przedmiotów i zawsze pozostawiać coś dla przyszłych badaczy, którzy mogą zastosować lepsze, bardziej zaawansowane metody.


Dziękujemy, że jesteś z nami. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża wyselekcjonowane badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.

Świat Nauki 12.2019 (300340) z dnia 01.12.2019; Skaner; s. 16
Oryginalny tytuł tekstu: "Historia na orbicie"