Pioruny zagłady
Przed 359 mln lat na Ziemi dobiegał końca dewon – długi okres geologiczny, podczas którego morza zaroiły się od ryb, a na lądach pojawiły się pierwsze lasy i czworonogi. Jednak pod koniec tego okresu klimat stał się niestabilny, glob to się rozgrzewał, to wychładzał (w strefie tropikalnej powstały nawet lodowce). W końcu jednak temperatury mocno podskoczyły i wtedy właśnie doszło do nagłego załamania się ekosystemów, co wiemy z analiz skamieniałości. Ofiarami potężnego kryzysu padło wiele grup roślin i zwierząt, w tym większość czworonogów – wśród tych ostatnich ocalały jedynie te z pięcioma palcami. Kiedy dwie najpopularniejsze w takich przypadkach hipotezy wyjaśniające zjawisko – uderzenie meteorytu oraz wielkie erupcje wulkaniczne – nie zostały potwierdzone, zaczęto się rozglądać za innymi możliwymi scenariuszami.
W końcu natrafiono na ciekawy trop: destrukcję warstwy ozonowej. Dowodem na to ma być stan zarodników roślin lądowych znalezionych na Grenlandii w pradawnych skałach. Według naukowców zarodniki te zostały uszkodzone przez ultrafiolet – są powykręcane, zniekształcone i spalone, jakby doznały oparzenia słonecznego. Podobnie wyglądały zarodniki współczesnych roślin, gdy naświetlono je UV.
Warstwę ozonową przypuszczalnie zniszczyły wtedy niezwykle intensywne burze tropikalne (Grenlandia leżała wtedy niedaleko równika), które wstrzykiwały do wyższych warstw atmosfery mieszankę wody i soli zawierającą dużo chloru. Ten z kolei niszczył ozon. Jak wiadomo, ozon gromadzi się w atmosferze na wysokości 20– 40 km i pochłania część słonecznego ultrafioletu. W ten sposób chroni mieszkańców lądów przed śmiercią. Wyniki badań opublikowano w majowym numerze czasopisma „Science Advances”.