Lasy pomogą w schłodzeniu Ziemi, ale ludzie muszą pomóc im
Od początku epoki przemysłowej wyprodukowaliśmy i posłaliśmy do atmosfery ponad dwa biliony ton dwutlenku węgla. Nieco ponad połowę z tego przejęły oceany i rośliny, ale reszta pozostała w powietrzu i wisi nad naszymi głowami. Z każdą dekadą ludzkość dorzuca coraz więcej do atmosferycznego pieca. W zeszłym roku było to ok. 40 mld ton, czyli mniej więcej tyle samo, co w 2022 r.
Rośliny i oceany znów zdjęły znaczną część tego brzemienia, ale nadwyżka gazów cieplarnianych nadal szybko się powiększa, a stężenie CO2 w atmosferze wzrosło w ciągu ok. 150 lat o połowę. Jeśli tendencja się utrzyma, pod koniec XXI w. temperatury na Ziemi powrócą do poziomów sprzed kilku milionów lat, kiedy polarne czasze lodowe były znacznie chudsze, a poziom oceanów wyższy o 20–25 m. (Nie znaczy to, że w XXI w. czekałby nas aż taki potop – proces rozpadu tak wielkich mas lodu potrwałby setki lat, jednak teraz właśnie zaczynamy go uruchamiać.)
Jak zatrzymać ten nadciągający klimatyczny sztorm? Poza oczywistym zmniejszeniem emisji gazów cieplarnianych należałoby zwiększyć tempo ich usuwania z atmosfery. W tym kontekście jako naszych głównych sojuszników wymienia się najczęściej lasy.
Liczba ton CO2 nie taka wielka
Obecnie zajmują one ok. 40 mln km2, czyli mniej więcej 30 proc. ziemskich lądów. W 2019 r. grupa badaczy ogłosiła, że gdyby zalesić dodatkowo 10 mln km2, czyli przywrócić stan sprzed epoki przemysłowej, nowe drzewa mogłyby przejąć z atmosfery dwie trzecie obecnej antropogenicznej nadwyżki. W ubiegłym roku inna grupa naukowców zmniejszyła jednak potencjał lasów jako schładzaczy ziemskiego klimatu o połowę, zwracając uwagę na rozliczne praktyczne bariery, poczynając od podstawowej: skąd wziąć 10 mln km2 gruntów, które można byłoby szybko zalesić? „Na drzewa wciąż możemy liczyć. Te, które zasadzimy, odzyskają jednak nie 600–700 mld ton cieplarnianego gazu, ale raczej 300 –350 mld ton. Dużo, ale problem nadwyżki CO2 w atmosferze nie zostanie rozwiązany” – konkludowali autorzy tej publikacji.
Wygląda jednak na to, że nawet na tyle nie możemy liczyć. Tak przynajmniej wynika z analiz, które na łamach najnowszego „Science” publikują w tym tygodniu naukowcy z kilku brytyjskich uczelni. Zespołem kierowali James Weber and Maria Val Martin, chemicy atmosfery z University of Sheffield.
Działanie drzew obustronne
Ci badacze zwracają uwagę, że drzewa nie tylko wychwytują dwutlenek węgla, schładzając w ten sposób glob, ale też emitują mnóstwo lotnych związków organicznych (LZO) potrzebnych im do wzrostu, reprodukcji, obrony, czy też komunikacji. Najpopularniejszy z nich to izopren. Zwarty w tych związkach węgiel – w skali Ziemi są to setki milionów ton rocznie – przyczynia się bezpośrednio, poprzez podwyższenie poziomu metanu, ozonu i niektórych „lubiących ciepło” aerozoli, do podgrzania klimatu. Jest też drugi uwzględniony przez badaczy czynnik, który przyczynia się do zwiększenia bilansu promieniowania cieplnego globu: ciemna powierzchnia lasu pochłania więcej promieniowania słonecznego, niż na przykład ziemia uprawna. Inaczej mówiąc, zmniejsza albedo (zdolność odbijania światła) Ziemi.
Sięgnij do źródeł
Chemistry-albedo feedbacks offset up to a third of forestation’s CO2 removal benefits
Weber, Val Martin i pozostali autorzy postanowili za pomocą dwóch modeli matematycznych sprawdzić, jak emisje LZO oraz niższe albedo mogłyby zredukować skłonność nowo posadzonych lasów do powstrzymywania zmian klimatycznych. Pod uwagę wzięli dwa scenariusze emisji gazów cieplarnianych. W pierwszym temperatura globalna rośnie o 4 st. C od początku epoki przemysłowej, w drugim – poniżej 2 st. C. Symulacje pokazały, że w obu przypadkach pojawienie się dużych obszarów lasów pomogłoby klimatowi Ziemi, ale nie w jednakowym stopniu.
Opieszałość ludzkości kosztowna
W pierwszym scenariuszu należałoby posadzić znacznie więcej drzew, co przełożyłoby się na większy wzrost emisji LZO i większy zjazd albedo. W efekcie skuteczność lasów jako bariery powstrzymującej galopadę temperatur zostałaby zmniejszona aż o jedną trzecią. Drugi scenariusz, w którym ludzkość sięgnęłaby również po inne metody zbijania gorączki globu, wymagałby posadzenia mniejszej ilości lasów. W konsekwencji w powietrze uleciałoby mniej dodatkowych porcji izoprenu, terpenów i innych lotnych związków organicznych; również redukcja albedo Ziemi byłaby mniejsza. Oba czynniki nadal ograniczałby potencjał lasów jako dostarczycieli ekosystemowej usługi klimatycznej, ale już tylko o ok. jedną szóstą – oceniają badacze.
„Sadzenie lasów pozostaje ważną strategią hamowania tempa globalnego ocieplenia, chociaż być może nie tak efektywną, jak sądziliśmy. Warto zauważyć, że im później ludzkość zacznie na poważnie walczyć ze wzrostem temperatury przy pomocy innych działań, tym ta efektywność będzie mniejsza” – konkludują naukowcy.