Napęd żaglowy wraca do żeglugi towarowej
Żagiel znajduje się na dziobie. Jest sztywny i rozkłada się go teleskopowo tylko w optymalnych warunkach. Ma zredukować zużycie paliwa o 5–8 proc. w stosunku do porównywalnej jednostki napędzanej wyłącznie silnikiem spalinowym.
To pierwszy, testowy krok w wykorzystywaniu odnawialnych źródeł energii. Właściciel zaanonsował już start projektu Wind Hunter, w ramach którego do końca obecnej dekady ma powstać statek towarowy długości 60–70 m o napędzie wyłącznie wodorowo-żaglowym. Wizualizacje przedstawiają jednostkę, mającą teleskopowo rozkładane żagle na obu burtach, na prawie całej długości kadłuba.
Podobnych projektów – angażujących także panele słoneczne – jest znacznie więcej. W szwedzkiej firmie Wallenius Marine rozwijany jest koncept statku towarowego Oceanbird, któremu żagle mają zapewnić aż 90 procent potrzebnej energii (żaglowce mają być nazwane na cześć piosenek zespołu ABBA).
Dowiedz się więcej
Należący do japońskiej firmy Mitsui OSK Lines statek to masowiec. Ma kursować po Pacyfiku, głównie transportując węgiel między portami Japonii, Australii i Ameryki Północnej. Ma 235 metrów długości i około 100 tysięcy ton nośności.
Shofu Maru to nie jedyny statek towarowy z uzupełniającym napędem żaglowym, jaki pływa po morzach i oceanach. Np. w 2018 roku Maersk rozpoczął testowanie żagli rotorowych (rozwiązanie to wykorzystuje tzw. efekt Magnusa) na tankowcu Pelican. W pierwszym roku eksploatacji jego zużycie paliwa spadło o ponad 8 proc. Od ubiegłego roku tankowiec ten nosi nazwę Timberwolf i należy do indonezyjskiego armatora, a Maersk deklaruje, że jest zainteresowany wyposażaniem w uzupełniający napęd wiatrowy kolejnych statków.
Wzmożone zainteresowanie powrotem żagli do transportu morskiego spowodowane jest głównie walką z globalnym ociepleniem. Międzynarodowa Organizacja Morska postawiła ambitny cel zredukowania emisji gazów cieplarnianych w transporcie morskim: do 2050 r. ma być to połowa emisji odnotowanej w 2008 r.