Herbicyd Roundup w sądzie
Jest to jeden z ponad 2 tys. procesów wytoczonych koncernowi, a łączna suma żądanych odszkodowań sięga miliardów dolarów. Media, także i te polskie, prześcigały się w sensacyjnych tytułach, które można streścić: sąd wykazał, że glifosat jest rakotwórczy.
Popatrzmy na tę sprawę sine ira et studio. Czy sąd może orzekać o kwestiach naukowych? Mówimy tu w szczególności o sądzie amerykańskim, w którym mamy do czynienia z ławą przysięgłych. Przypomnę, że jest to grupa w zasadzie przypadkowych ludzi, którzy wyrokują na podstawie tego, co usłyszą na sali sądowej – zwykle nikt z nich nie ma przygotowania, aby dokonać analizy danych naukowych. Wystarczy więc mieć dobrych prawników i powołać odpowiednich ekspertów, aby uzyskać satysfakcjonujący wyrok (z którym wiąże się też spora suma dla samych prawników).
Nauka jednak musi być oparta na twardych dowodach. Wiosną 2018 r. ukazała się duża analiza częstości występowania nowotworów, w tym chłoniaka nieziarniczego u osób stosujących w codziennej praktyce glifosat. Zbadano niemal 45 tys. ludzi. U ok. 5700 stwierdzono różne nowotwory. Sporo, to prawda, ale częstość występowania chłoniaka nie różniła się statystycznie od tej w grupie niepracującej z preparatem (podobny wniosek dotyczył innych nowotworów, oprócz podwyższonego ryzyka ostrej białaczki szpikowej przy stosowaniu wyższych dawek glifosatu). Prawnicy ogrodnika powoływali się na raport Międzynarodowej Agencji Badań nad Rakiem (IARC), który w 2015 r. uznał glifosat za „potencjalnie rakotwórczy dla ludzi”. Sprawa jest jednak co najmniej niejednoznaczna, ponieważ ujawniono, iż statystyk współpracujący z IARC podpisał tajną umowę z dwiema kancelariami prawnymi, reprezentującymi wiele osób pozywających Monsanto. Co więcej, stwierdzono znaczące różnice pomiędzy pierwotną a ostateczną wersją raportu – oczywiście na niekorzyść glifosatu. Nikt z autorów nie chciał odpowiedzieć Agencji Reutera na pytania o te różnice. Dodajmy, że IARC jest jedyną instytucją na świecie, która pisze o potencjalnej rakotwórczości tego związku.
I jeszcze jedna, chyba najistotniejsza kwestia: w sentencji wyroku kalifornijskiego sądu nie ma ani słowa o tym, że glifosat jest kancerogenem. W orzeczeniu mowa jest tylko o tym, że odpowiednia informacja nie była zawarta na etykiecie. Wyrok jest nieprawomocny, koncern zapowiedział odwołanie. Niezależnie jednak od ostatecznej decyzji sądu kwestia ewentualnego negatywnego oddziaływania glifosatu na człowieka może być zbadana tylko przez naukowców, a nie prawników czy ławników.