Lokalizacja ciała migdałowatego. Lokalizacja ciała migdałowatego. Shutterstock
Człowiek

Jakie są korzenie agresji

Co skłania niektórych ludzi do zabijania? Czy sprawcy są w pełni za to odpowiedzialni? Czy wszyscy powinni być karani w identyczny sposób?

Poznań, 18 października, nożownik zabija na ulicy pięciolatka, który z grupą innych przedszkolaków był na przedpołudniowym spacerze.

Gdynia, 20 października, ojciec podcina gardło sześcioletniemu synowi, który wykrwawia się na śmierć.

Kilka dni później równie dramatyczne wieści nadchodzą z Maine w Stanach Zjednoczonych, bo tam 40-letni napastnik otwiera ogień z karabinu szturmowego w lokalnej restauracji i kręgielni w Lewiston, zabijając 18 osób i raniąc wiele innych. Jest to już ósma w tym roku masowa strzelanina w USA, wywołana przez uzbrojonego mordercę.

Każda z tych zbrodni porusza opinię publiczną i prowokuje pytania, czy tragedii można było uniknąć. Co popchnęło tych mężczyzn do morderstw? Jakie systemy wczesnego ostrzegania zawiodły? Media zazwyczaj w pośpiechu wydają wyroki i stawiają diagnozę – ale równie szybko tracą zainteresowanie tematem i odcinają opinię publiczną od szansy poznania rzeczywistych pobudek sprawców. Niemniej kwestie te nie uchodzą uwagi naukowców, którzy wykonują mrówczą pracę, by dociec sedna problemu. Aby zbadać biologiczne źródło przestępczości, uczeni i lekarze skupiają się na trzech głównych obszarach: badaniach społecznych, skanach mózgu i analizie genetycznej. – Wiele z podjętych tropów okazało się niewłaściwych – zaznacza jednak prof. Janusz Heitzman, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego z Kliniki Psychiatrii Sądowej w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. – Ale choć przyczyny agresji są złożone, można postawić tezę, że jej źródło tkwi w mózgu. To przecież on jest ośrodkiem sterującym świadomością, zachowaniem i motywacją przestępcy.

Tajemnica istoty szarej

Cofnijmy się do 1966 r. Charles Whitman, żołnierz piechoty morskiej i absolwent studiów inżynieryjnych, niedawno skończył 25 lat. 1 sierpnia zabija w nocy podczas snu własną matkę, dźga pięciokrotnie w klatkę piersiową swoją młodszą o dwa lata żonę, a następnie wynajętą furgonetką jedzie na kampus University of Texas w Austin, gdzie z tarasu widokowego wieży zegarowej zabija kilkanaście osób i ciężko rani ponad 30. Na miejscu zbrodni pozostawia listy pożegnalne. W pierwszym – i to jest w tej historii najbardziej oryginalne – zwraca się z prośbą o zbadanie po śmierci jego mózgu, jakby przeczuwał, że atak agresji mógł wiązać się z niewykrytą wcześniej patologią. Przed masakrą Whitman odwiedził kilku lekarzy i był wśród nich również psychiatra. Ze wspomnianego listu wiadomo, że zwierzył mu się z nachodzących go „przytłaczających impulsów wrogości”, ale to, co według mężczyzny mogłoby ujawnić badanie pośmiertne, pozwoliłoby może przynieść konkretniejszą odpowiedź na pytanie, dlaczego nie potrafił zapanować nad emocjami.

Skany mózgu osoby chorej na schizofrenię (po lewej) i zdrowej. Żółto-czerwone zabarwienie w obrazie PET (pozytonowej tomografii emisyjnej) wskazuje na wyższy poziom białka SV2A (obecne w pęcherzykach synaptycznych kontrolującego wydzielanie neuroprzekaźników).E. Onwordi/MRC London Institute of Medical SciencesSkany mózgu osoby chorej na schizofrenię (po lewej) i zdrowej. Żółto-czerwone zabarwienie w obrazie PET (pozytonowej tomografii emisyjnej) wskazuje na wyższy poziom białka SV2A (obecne w pęcherzykach synaptycznych kontrolującego wydzielanie neuroprzekaźników).

Skany mózgu osoby chorej na schizofrenię (po lewej) i zdrowej. Żółto-czerwone zabarwienie w obrazie PET (pozytonowej tomografii emisyjnej) wskazuje na wyższy poziom białka SV2A (obecne w pęcherzykach synaptycznych kontrolującego wydzielanie neuroprzekaźników).E. Onwordi/MRC London Institute of Medical SciencesSkany mózgu osoby chorej na schizofrenię (po lewej) i zdrowej. Żółto-czerwone zabarwienie w obrazie PET (pozytonowej tomografii emisyjnej) wskazuje na wyższy poziom białka SV2A (obecne w pęcherzykach synaptycznych kontrolującego wydzielanie neuroprzekaźników).

W autopsji rzeczywiście odkryto w pobliżu ciała migdałowatego niewielki guz – wielkości orzecha pekan – który opisano jako glejak wielopostaciowy. Gubernator Teksasu powołał komisję złożoną z patologów, neurochirurgów, psychologów i psychiatrów – w końcowym raporcie stwierdzili oni, że złośliwy nowotwór nie mógł mieć jednoznacznego wpływu na działania Whitmana, bo nie każdy pacjent z guzem mózgu staje się przecież zabójcą. Nie wykluczono jednak, że ucisk wywołany przez guz na ciało migdałowate, gdzie docierające bodźce ulegają emocjonalnej obróbce, powodował zaburzenia samokontroli. Przez blisko 60 lat, jakie minęły od tamtej zbrodni, pozostajemy z tymi samymi wątpliwościami.

– U 90% sprawców zabójstw postępowanie dowodowe nie wykrywa patologii w mózgu – oświadcza prof. Heitzman, który jest również prezesem Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej. Sam jednak przyznaje, że dość często stwierdza się u nich maksymalnie wysoki poziom agresji. Jej źródłem mogą być zmiany morfologiczne w tkance mózgowej, zwłaszcza w rejonie kory przedczołowej, oraz zaburzenia poziomu neuroprzekaźników. Ale czy akurat guz albo jakaś nieujawniona wcześniej choroba psychiczna? – W Polsce sprawcy z rozpoznaniem schizofrenii stanowią jedynie 5–8% zabójców – podkreśla profesor. A zatem wbrew temu, co pewnie chciałaby usłyszeć opinia publiczna i co często błędnie sugerują media, za większością morderstw oraz masowych zabójstw wcale nie stoją osoby chore psychicznie.

Związki między deficytami lub odmiennościami w budowie ośrodkowego układu nerwowego a predyspozycją do zbrodni mogą mieć podłoże jedynie statystyczne, a nie przyczynowo-skutkowe. Uszkodzenie kory przedczołowej bywa stwierdzane w mózgu kryminalistów (wielokrotnie dowodził tego swoimi badaniami wśród więźniów odsiadujących kary za morderstwa prof. Adrian Raine z University of Pennsylvania, jeden z najbardziej zaangażowanych badaczy tych zagadnień, do którego jeszcze wrócimy) i z tego powodu nie przychodzi im łatwo zapanowanie nad silnymi emocjami i agresją. Ale to jeszcze nie jest jednoznaczny dowód, że za swój czyn nie powinni ponosić odpowiedzialności, bo tak ukształtowała ich natura. Trudno nie skojarzyć tych wątpliwości z poszukiwaniem biologicznych, a dokładniej – anatomicznych, źródeł orientacji seksualnej, bo i one napotykają więcej raf niż prostych ścieżek prowadzących do celu. Żadna z technik neuroobrazowania mózgu nie pozwoliła dotąd na tak dokładne poznanie jego struktur odpowiedzialnych za identyfikację płciową lub pociąg seksualny, by móc zmierzyć je w życiu płodowym, następnie przed dojrzewaniem płciowym i wreszcie po nim – stąd próby porównywania wielkości niektórych fragmentów mózgu u gejów i heteroseksualistów spełzły na niczym. Choć uzyskane obserwacje bywają istotnym elementem, ale tylko jednym z wielu, potrzebnych do utworzenia całościowego obrazu.

Dlatego wykrycie guza w mózgu Whitmana w 1966 r. nie mogło pociągnąć za sobą ostatecznych rozstrzygnięć, ponieważ neurobiologia nie posiadała wówczas dobrych narzędzi, by zrozumieć funkcjonowanie tego narządu. Nowe techniki badawcze, z magnetycznym rezonansem jądrowym na czele, który został spopularyzowany dopiero w latach 80. XX w., pozwoliły bliżej przyjrzeć się tym i podobnym anomaliom. 5 lipca 2019 r. w czasopiśmie „Brain Imaging and Behavior” ukazała się praca podsumowująca ponad 10 lat zbierania danych z więzień stanowych w Nowym Jorku i Wisconsin. Wśród autorów byli Jean Decety, pionier badań nad psychopatią z University of Chicago, oraz neurobiolog Kent A. Kiehl z University of New Mexico. Przeprowadzone badanie było największym tego typu na świecie, gdyż przeanalizowano strukturalne skany MRI (rezonansu magnetycznego) 800 osadzonych mężczyzn, z których 203 dopuściło się zabójstwa, 475 – napaści lub pobicia, a 130 zaangażowanych było w przestępstwa bez użycia przemocy. Wykluczono osoby, które zostały skazane jako współsprawcy, a także te, których akta wskazywały na duże prawdopodobieństwo przypadkowej śmierci.

Na skanach u sprawców zabójstw ujawniono zmniejszoną istotę szarą (skupiska ciał komórek nerwowych), co – jak zasugerowali autorzy – mogło wiązać się z tym, jak przetwarzają empatię i moralność. Mniej istoty szarej oznacza mniej neuronów i komórek gleju. Zauważono też różnice w korze oczodołowo-czołowej i przednich płatach skroniowych, a więc w obszarach mózgu krytycznych w kontroli behawioralnej. Te unikatowe deficyty charakteryzowały najpoważniejszych zabójców, ale nie stwierdzono ich u sprawców pobić i przemocy. Mimo tak szczegółowych ustaleń autorzy pracy przyznali w podsumowaniu, że wciąż nie posiadają wystarczających danych, aby nakreślić związek przyczynowo-skutkowy między zmniejszoną ilością istoty szarej a zabójstwem. – I wcale mnie to nie dziwi – podsumowuje prof. Heitzman. – Trudno będzie przypisać skłonność do mordowania pojedynczym czynnikom. Nie wyjaśniają jej same geny ani ubytek komórek nerwowych. To zawsze jest wypadkowa różnych elementów: zmian neuroprzekaźnikowych w ośrodkowym układzie nerwowym, zaburzeń funkcji poznawczych, bagażu emocjonalnego, doświadczeń przebytych traum, ale też nierzadko wpływu substancji psychoaktywnych.

Przekrój czołowy ludzkiego mózgu na poziomie hipokampu. Widać istotę białą (tworzy ją sieć włókien nerwowych) i szarą (składa się głównie z ciał neuronów).SPL/IndigoPrzekrój czołowy ludzkiego mózgu na poziomie hipokampu. Widać istotę białą (tworzy ją sieć włókien nerwowych) i szarą (składa się głównie z ciał neuronów).

Profesor zwraca uwagę i na to, że psychopatia nie jest chorobą, lecz zaburzeniem osobowości: – Sprawcy z psychopatycznymi cechami osobowości, którzy przejawiają zachowania agresywne i antyspołeczne, to ludzie o obniżonym poziomie lęku, z brakiem empatii oraz znajomości lub poszanowania norm moralnych. Nie wyleczą tego skalpel neurochirurga ani tabletka czy elektrowstrząsy.

Dziedzictwo zbrodni

Byli już w historii badacze, którzy chcąc znaleźć prostą odpowiedź na pytanie, co skłania ludzi do zabijania, skompromitowali się trywialnością diagnoz. Na ich czele można wymienić skądinąd znakomitego włoskiego psychiatrę Cesarego Lombrosa, nazywanego ojcem naukowej kryminologii, który w latach 70. XIX w. doszedł do przekonania, że przestępców da się rozpoznać po kształcie czaszki, rysach twarzy i nadmiernej długości ramion, a wszystkie te „charakterystyczne cechy” u zabójców brały się według niego z regresu na drabinie ewolucji. „Uszy przestępcy – pisał – są często dużych rozmiarów. Ramiona – jak u małp. Nosy zadarte lub spłaszczone u złodziei, a u morderców często orle jak dzioby drapieżnych ptaków”.

Prace Lombrosa – w których pisał, jak słaba kontrola impulsów, brutalność, brak empatii oraz poczucia wyższej moralności korespondują z tym, co widać gołym okiem – pozwoliły mu podczas procesów sądowych identyfikować winowajców na podstawie obserwacji ich cech fizycznych. Takie podejście już dawno zostało zdyskredytowane, ale ocenianie ludzi na co dzień na podstawie ich wyglądu przychodzi nam z łatwością (czymże innym jest zaprzęgnięcie sztucznej inteligencji do wykrywania cech osobowości na podstawie mimiki?), co ukazują nieraz seriale filmowe podejmujące tematy rozpraw sądowych – jak często wyrok skazujący zależy od wrażeń, które policja, sędziowie i ława przysięgłych tworzą na temat podejrzanego. Eugenicy z przeszłości, tacy jak Cesare Lombroso czy Francis Galton, ostatecznie nie potrafili udowodnić naukowo, skąd biorą się określone rysy twarzy, które predysponowałyby osobę do popełnienia przestępstwa, ale nie dlatego że nie mieli dość narzędzi, by dokładnie to ustalić, lecz po prostu nie było i nie ma takich powiązań.

Dodatkowy chromosom Y świadczy o tzw. zespole Jacobsa (XYY). Jego objawy mogą być subtelne i niezauważalne, ale nieraz dość znaczne: nasilenie trądziku, wysoki wzrost, obniżenie napięcia mięśniowego, zaburzenia emocji i zachowania.ShutterstockDodatkowy chromosom Y świadczy o tzw. zespole Jacobsa (XYY). Jego objawy mogą być subtelne i niezauważalne, ale nieraz dość znaczne: nasilenie trądziku, wysoki wzrost, obniżenie napięcia mięśniowego, zaburzenia emocji i zachowania.

W latach 60. XX w. podjęto jeszcze inną karkołomną próbę identyfikacji przestępców. Tym razem na podstawie dziedzictwa genetycznego. Przeanalizowano badania krwi szkockich więźniów w szpitalu psychiatrycznym o zaostrzonym rygorze, aby wymyślić teorię, że agresywni bandyci często mają dwa chromosomy Y zamiast jednego X i jednego Y jak normalni mężczyźni (dodatkowy Y pojawił się u ośmiu z 1960 więźniów, których przebadano pod tym kątem). I co? W 1976 r. pomysł ten został obalony w znacznie większym badaniu, przedstawionym na łamach „Science” w pracy „Podwyższony wskaźnik przestępczości u mężczyzn XYY nie jest powiązany z agresją. Może to mieć związek z niską inteligencją” („Criminality in XYY and XXY Men: The elevated crime rate of XYY males is not related to aggression. It may be related to low intelligence”).

– Tworzenie neuronalnych obwodów na pewno w jakiejś mierze zależy od genów, ale nie odważyłbym się jednoznacznie przypisać im zarządzania skłonnością do zabijania – twierdzi prof. Janusz Heitzman. Wydaje się, że sposób patrzenia na biologię kryminalistyki nie może być wycinkowy. Ani dodatkowy chromosom Y nie warunkuje biologicznych podstaw zbrodni, ani też nie istnieje specyficzny gen wojownika, za którego sprawą ktoś stanie się zbrodniarzem. Ale czy na pewno? Mój rozmówca wymienia przecież długą listę naturalnych zmiennych w ośrodkowym układzie nerwowym, które są genetycznie uwarunkowane: zmiany neuroprzekaźnikowe w mózgu, wyższy poziom androgenów, obniżony poziom monoaminooksydazy i serotoniny, metabolizm glukozy. To, że w mózgach psychopatów kora przedczołowa, siedziba funkcji wykonawczych, nie może odpowiednio regulować sygnałów pochodzących z bardziej prymitywnej i napędzanej impulsami części, zwanej ciałem migdałowatym, oznacza, że brakuje im nie tylko obwodów neuronalnych, aby oprzeć się impulsom wyzwalającym agresję, ale też prawdopodobnie posiadają mutacje genetyczne deregulujące rozkład neuroprzekaźników związanych z pobudzeniem i czujnością. – To nie jest tak, że niski poziom lub brak genu MAOA, kodującego oksydazę monoaminową, jeden z enzymów uczestniczących w tym procesie, będzie samodzielnie wyzwalał agresję – uściśla prof. Heitzman. To jest znacznie bardziej zniuansowane i złożone. Dziesiątki genów mogą wchodzić w interakcje z rozmaitymi zachowaniami w stale zmieniającym się środowisku człowieka.

XIX-wieczne ilustracje przedstawiające – zgodnie z tzw. teorią typów przestępców i frenologii – mordercę (Boggia), bandytę (Cartouche), truciciela (Desrues) oraz: rozbójniczkę, złodzieja i fałszerza. Ilustracja z artykułu dr. Cesarego Lombrosa „L’Homme Criminel”, zamieszczonego we francuskim wydaniu „L’Uomo Delinquente” (1876 r.).SPL/IndigoXIX-wieczne ilustracje przedstawiające – zgodnie z tzw. teorią typów przestępców i frenologii – mordercę (Boggia), bandytę (Cartouche), truciciela (Desrues) oraz: rozbójniczkę, złodzieja i fałszerza. Ilustracja z artykułu dr. Cesarego Lombrosa „L’Homme Criminel”, zamieszczonego we francuskim wydaniu „L’Uomo Delinquente” (1876 r.).

Geny i struktura mózgu nie są więc wyzwalaczem u konkretnej osoby ataków agresji czy chęci popełnienia zbrodni, lecz mogą wskazywać na podatność na takie zagrożenia. O wszystkim zaś decyduje środowisko. Impulsywny temperament stanie się niebezpieczny, gdy zostanie ukształtowany przez niebezpieczne warunki: akty przemocy, doświadczenie traumy, patologiczne wychowanie, zaburzenia osobowości.

Co na to sąd?

Wspomniany już Adrian Raine, profesor psychologii, psychiatrii i kryminologii z University of Pennsylvania, jest autorem teorii łączącej te wszystkie współrzędne. Sam zresztą, analizując od dziesięcioleci pod tym kątem skany mózgu, wykonał takie badanie u siebie, odkrywając w morfologii swojego mózgowia pewne cechy mogące uzasadnić jego impulsywny, nieco psychopatyczny charakter. Co jednak sprawiło, że nie został mordercą? „Kochająca mnie rodzina – stwierdził w 2013 r. podczas jednego z wywiadów. – Zawsze miałem dach nad głową i dogadywałem się z bratem i siostrami. Może to jest kluczowe antidotum na zło: trochę miłości”.

Gdyby prześledzić dzieciństwo Charlesa Whitmana, który w 1966 r. strzelał do ludzi z wieży zegarowej na kampusie uniwersyteckim, okaże się, że nie było ono szczęśliwe ani bezpieczne. Whitman zobowiązał naukę, by po jego śmierci (życie odebrał mu jeden z policjantów na miejscu masowej zbrodni) przyjrzała się zmianom patologicznym w mózgu, ale należało bliżej zapoznać się z jego biografią i tym, w jakiej dorastał rodzinie. A była ona naznaczona przemocą domową – ojciec fizycznie i emocjonalnie regularnie znęcał się nad matką i dziećmi, później sam Charles nie stronił od amfetaminy i kilkakrotnie dopuścił się ataku na żonę.

Rozdział biologii od środowiska, w jakim żyjemy, zniosła epigenetyka – i koncepcja prof. Raine’a zdaje się to uwzględniać. Jakkolwiek nie o samo wychowanie tu chodzi, bo – podobnie jak w przypadku guzów mózgu – dziesiątki osób miało okropne dzieciństwo w patologicznych domach i nie wyrastają z nich seryjni mordercy. Ale, jak sugeruje Raine, jeśli ofiara molestowania i przemocy ma w swoim DNA np. wariant genu MAOA, który reguluje poziom neuroprzekaźników zaangażowanych w kontrolę impulsów (lub tego genu jest pozbawiona), to skutki tego mogą być opłakane, ponieważ ryzyko życia poza prawem jest znacznie wyższe. Inaczej mówiąc: sam gen nie wpłynie dramatycznie na zachowanie, ale duża różnica nastąpi przy niekorzystnych okolicznościach.

MAOA (monoaminooksydaza A) to enzym rozkładający m.in. dopaminę. Jego niedobór powiązano z wyższym ryzykiem zachowań aspołecznych i przemocy.Ilustracja Adrianna ŚliwińskaMAOA (monoaminooksydaza A) to enzym rozkładający m.in. dopaminę. Jego niedobór powiązano z wyższym ryzykiem zachowań aspołecznych i przemocy.

Czy takie podejście może mieć wpływ na wymiar sprawiedliwości? Raine proponuje, aby sądy przed wydaniem wyroku rozważały genetyczną i neurologiczną strukturę domniemanego przestępcy – nie po to, aby narzucić dożywotnią segregację dla osoby z predyspozycjami do przemocy, lecz by uwzględnić odpowiednie leczenie i opiekę. To i tak postęp w stosunku do czasów, kiedy dr Lombroso pojawiał się na spotkaniach naukowych oraz w więzieniach z czaszkami i szkieletami demonstrującymi wyimaginowane cechy fizyczne urodzonych przestępców.

Pewnie jeszcze długo lekarze, neurobiolodzy, prawnicy i sędziowie będą szukać wyjaśnienia zagadki, co skłania ludzi do popełniania morderstw. Czy sprawcy są w pełni za to odpowiedzialni? Czy wszyscy powinni być za to karani w identyczny sposób? A może w niektórych przypadkach zachowania przestępcze – jeśli uznać je za objaw patologii mózgu podobny do zaburzeń mowy oraz dziedzictwo genów czy też rezultat przeżytych traum w dzieciństwie – powinny być traktowane łagodniej? – Nigdy nie przewidzimy, co zrobi człowiek z psychopatyczną osobowością – podkreśla prof. Janusz Heitzman. – Nawet ten, którego poddamy terapii. Skoro nauka nie wykryła jednej przyczyny – biochemicznej, fizycznej czy innej – odpowiedzialnej za tego typu zachowania, nie wiemy, kiedy ujawnią się jakieś predyspozycje. Decyduje o tym splot rozmaitych okoliczności: warunki społeczne, wychowanie, rozwój moralny i intelektualny.

A przypadek? On też.

Wiedza i Życie 1/2024 (1069) z dnia 01.01.2024; Patofizjologia; s. 16

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną