Shutterstock
Człowiek

Piramidalna bzdura. Egiptolog o hydraulicznych windach w Piramidzie Schodkowej w Sakkarze

Rozmach bez finezji, czyli Egipcjanie majstrują przy piramidach [artykuł aktualizowany]
Struktura

Rozmach bez finezji, czyli Egipcjanie majstrują przy piramidach [artykuł aktualizowany]

Egipcjanie wpadli na pomysł, że przyciągną turystów nad Nil pracami rekonstrukcyjnymi jednej z piramid w Gizie. Pracami nikomu niepotrzebnymi i potencjalnie szkodliwymi, mówi dr Andrzej Ćwiek.

Egiptolog: Szum wokół komory grobowej w piramidzie Cheopsa to efekt faraońskiego ego odkrywcy
Człowiek

Egiptolog: Szum wokół komory grobowej w piramidzie Cheopsa to efekt faraońskiego ego odkrywcy

W odkryciu nie ma żadnej tajemnicy. To reklama Zahiego Hawassa i Egiptu. Przypomina niedawną historię Zaginionego Złotego Miasta, które nie było ani zaginione, ani złote.

Dowiedziawszy się o głównych tezach tekstu wysłanego przez francuskich autorów do PLOS ONE, musiałem sprawdzić, czy to nie fejk wrzucany od czasu do czasu przez złośliwych naukowców, próbujących wykazać, że dzisiaj nawet poważne redakcje potrafią „łyknąć” dowolne idiotyzmy. [Artykuł także do słuchania]

Portal PLOS ONE zamierzał wczoraj wydrukować pracę dziesięciu francuskich autorów „On the possible use of hydraulic force to assist with building the step pyramid of Saqqara”. Jest to artykuł, któremu towarzyszą kontrowersje od momentu, kiedy w grudniu ubiegłego roku został złożony do publikacji. Od tego czasu przeszedł on dwa etapy recenzji, a teraz PLOS ONE wstrzymał ostateczną publikację, a zniecierpliwieni autorzy wrzucili tekst na ResearchGate, pragnąc podzielić się z szeroką publicznością swoimi pomysłami.

Nie dziwię się portalowi, że wstrzymywał publikację. Dziwię się, że w ogóle ją rozważał. Szczerze mówiąc, dowiedziawszy się o głównych tezach tego tekstu, musiałem sprawdzić, czy to nie fejk wrzucany od czasu do czasu przez złośliwych naukowców, próbujących (z powodzeniem) wykazać, że dzisiaj nawet poważne redakcje potrafią „łyknąć” dowolne idiotyzmy, często napisane przez nieistniejących uczonych. Upewniłem się jednak, że autorzy istnieją. Cztery osoby reprezentują prywatny instytut Paleotechnic w Paryżu, trzy pracują na uniwersytetach – w Grenoble i Orleanie, trzy reprezentują zaś różne firmy komercyjne. Dziesięć osób, w tym żadnego egiptologa, archeologa, architekta lub geologa pracującego w Sakkarze. Już samo to powinno wzbudzić czujność. Wśród konsultantów także nie było egiptologów. W podziękowaniach autorzy wymieniają jedynie Sarah K. Doherty i Kamila O. Kuraszkiewicza. Dr Doherty jest ceramolożką niemającą nic wspólnego z piramidami, ale kierownik polskiej misji archeologicznej w Sakkarze, to zupełnie inna historia. Z tym że autorzy dziękują polskiemu profesorowi za uwagi do wstępnej wersji i odesłanie do literatury, z czego skorzystali. Polski badacz jest zapewne ofiarą własnej dobroduszności, bo inni eksperci posłali autorów do diabła.

Piramidy, Sakkara, a zwłaszcza ważny dla hydraulicznej koncepcji Gisr el-Mudir, czyli gigantyczny prostokąt murów w zachodniej Sakkarze będący przypuszczalnie niedokończonym zespołem grobowym jednego z następców Neczericheta – Dżesera, właściciela Piramidy Schodkowej, to obszar moich badań. Dlatego pozwolę sobie ocenić tekst francuskich „badaczy” jako stek piramidalnych bzdur, który nie powinien przedrzeć się przez sito redakcji i recenzji. Fakt, że to nastąpiło, świadczy fatalnie o naszych tempora i mores.

Pompy i wulkany, czyli dwa wieki rozwoju egiptologii na nic

Co drugie zdanie artykułu generuje jęk: albo informacje są błędne, albo źle zinterpretowane, albo dane zaprzeczające tezie zostały w nich pominięte. Autorzy stosują znany zabieg: wyrywanie z kontekstu. Ich uwagę zajmuje tylko siedem wielkich piramid – Schodkowa w Meidum i Snefru w Dahszur oraz Cheopsa, Chefrena i Mykerinosa w Gizie. Cała reszta dla nich nie istnieje. To świadczy nie tylko o kompletnym niezrozumieniu, czym były kompleksy grobowe władców Egiptu, lecz także o głębokiej niewiedzy co do podstawowych danych. Piramidy królów V dynastii były mniejsze niż te w Gizie i miały ustandaryzowany plan, ale za to stojące przy nich świątynie grobowe stały się ogromnymi architektonicznymi założeniami, z polichromowanymi reliefami, gdzie oczy przedstawionych postaci były inkrustowane kamieniami półszlachetnymi. Koszt, znaczenie i praca włożona w budowę i dekorację tych świątyń były porównywalne z budową piramid. Swoją drogą bloki stropowe nad komorami grobowymi w „marnych” piramidach królów Niuserra i Dżedkara z V dynastii, ważą sto kilkadziesiąt ton – trzy razy więcej niż granitowe bloki nad Komnatą Króla w piramidzie Cheopsa.

Autorzy przekopali się przez liczne pozycje, żeby wybrać pojedyncze elementy, które mogłyby poprzeć ich absurdalne tezy. Zignorowali 99 proc. przekazu, poczynając od grobowego przeznaczenia kompleksów piramid, na metodach budowy kończąc. Mimo dwóch wieków rozwoju egiptologii wciąż w ich przekonaniu „nie ma wystarczających dowodów” czy piramidy to groby. Czyli co? Spichlerze Józefa, wzorce miar, Biblia wykuta w kamieniu, materializacja proroctw o końcu świata, tajny przekaz od Obcych, kosmiczne boje sygnalizacyjne, broń masowej zagłady? Odkryte fragmenty mumii królewskich, a nawet cała mumia Merenra, faraona VI dynastii, teksty, sarkofagi, wyposażenie grobowe i ślady zabezpieczania pochówków, to wszystko mało. Jeśli piramidy nie były grobowcami to czym? Tego się z artykułu Francuzów nie dowiadujemy. Jest za to cały wywód jak pierwszą piramidę, czyli tę Schodkową, budowano przy użyciu hydraulicznej windy, która pomagała wyrzucać bloki kamienne w górę („jak wulkan”) z głębokości 30 m, a granitowy sarkofag nie był miejscem pochówku króla, tylko granite box mającym służyć jako pompa.

Według autorów nie wiemy, jak budowano piramidy, bo są różne koncepcje. I tu następuje wyliczanka wszystkich domniemanych hipotetycznych narzędzi, o których kiedyś pisano: dźwigi, podnośniki itd. Rampy też tam są, ale gubią się wśród mniej lub bardziej nieaktualnych propozycji. Właściwie brakuje jeszcze lewitacji bloków za pomocą muzyki – bo i takie pomysły padały. Tymczasem nie ma żadnych wątpliwości, że transport naziemny ciężarów odbywał się w Egipcie przez cały okres faraoński w ten sam sposób.

Bloki kamienne, obeliski, kolosalne posągi, ogromne naczynia zasobowe i tym podobne umieszczano na drewnianych saniach i przeciągano po specjalnie przygotowanych drogach transportowych, których nawierzchnia z nilowego mułu niekiedy była dodatkowo utwardzona wmontowanymi poprzecznie belkami lub deskami drewnianymi (często wtórnie użytymi częściami łodzi). Ciągnięcie nawet bardzo ciężkiego ładunku przez stosunkowo niewielki zespół ludzi było możliwe dzięki niwelacji tarcia poprzez wylewanie wody pod płozy. Transport pionowy odbywał się przy użyciu ceglanych lub ceglano-gruzowych ramp, po których wciągano owe sanie z ładunkiem. Nie mogły one mieć zbyt dużego kąta nachylenia, ale w większości przypadków wystarczały długie rampy linearne. Jedynie w przypadku potrzeby transportu na duże wysokości mogły być stosowane albo „łamane”, nawracające przy boku piramidy, albo spiralne, obchodzące piramidę z czterech stron.

Widok z góry na komorę grobową wewnątrz piramidy schodkowej.ShutterstockWidok z góry na komorę grobową wewnątrz piramidy schodkowej.

Skąd wiemy o tych saniach i rampach? Czy egiptolodzy wymyślają to sobie, z wrodzonej głupoty nie dopuszczając alternatywnych rozwiązań? Otóż wbrew temu, co sądzą niedowiarkowie, egiptologia jest nauką. Wprawdzie zaliczaną do humanistyczno-społecznych, ale korzystającą obficie z narzędzi nauk ścisłych, i – przede wszystkim – posługującą się metodologią naukową. A to w tym przypadku oznacza zbieranie prawidłowo dokumentowanych i interpretowanych danych oraz stosowanie tzw. brzytwy Ockhama. Jeśli chodzi o to pierwsze, to liczba źródeł materialnych, pisanych i ikonograficznych (czyli archeologiczne znaleziska sań i ramp, teksty mówiące o liczbie cegieł potrzebnych do wzniesienia rampy o konkretnych wymiarach i kącie nachylenia, wreszcie przedstawienia transportu ciężarów) jest ogromna. Wystarczająca, żeby nie mnożyć bytów ponad potrzebę, czyli zastosować rzeczoną brzytwę Ockhama. Mówiąc po prostu: mamy tyle źródeł mówiących o tym, jak w starożytnym Egipcie wyglądał transport ciężkich ładunków – zarówno poziomy, jak i pionowy – że nie musimy wymyślać. Liczba danych i literatura na ten temat jest potężna. A jeżeli wiedza o tym nie przedostaje się do świadomości szerszej publiczności, to nie tyle wina egiptologów, ile sposobu funkcjonowania informacji we współczesnym świecie: chaotycznego, pełnego powierzchowności, nieodróżniającego rzetelnych źródeł od szajsu i dobrej informacji od fejków. I nawet jeżeli ktoś proponuje inną, teoretyczną „metodę budowy piramid, niczego to nie oznacza. Nie chodzi bowiem o to, jak można by budować piramidy, tylko jak budowali je starożytni Egipcjanie. Nie ma żadnego potwierdzenia w źródłach z epoki? Brzytwa Ockhama, kosz.

Wróćmy jednak do naszych Francuzów. Dramatyczną absurdalność pomysłów ma przykryć pustosłowie i rzekoma naukowość oraz innowacyjność. Nowe, multidyscyplinarne badania, najnowocześniejsze techniki, rewolucyjne odkrycia. To ma robić wrażenie na maluczkich. Do tego dodajmy epatowanie czytelnika kolorowymi ilustracjami, nazwami programów komputerowych i liczbą autorów. Oraz wiele „usprawnień” tez i ich ilustracji (dodawane, oczywiście kolorowe, struktury domniemane, na zasadzie „jeżeli byłoby coś takiego, to mogłoby wyglądać tak”). W podsumowaniu artykułu poprzednia precyzja gubi się bezpowrotnie. Dostajemy komunikat, że może to było uzupełniające, od pewnej wysokości, a może tylko w pewnych okresach, zależnie od zasobów wody, która mogła spływać z górnego biegu Wadi Abusir i Wadi Tafla itd. I „ucieczka do przodu”: czujemy, że nie bardzo udowodniliśmy swoje, więc wrzucamy pomysł, że wielkie piramidy może też wznoszono, korzystając z tej techniki „hydraulicznej windy”. Ciekawe, jak miałoby to wyglądać w przypadku piramidy Cheopsa, czy którejkolwiek innej, gdzie nie ma nic podobnego do otaczającej Piramidę Schodkową w Sakkarze Suchej Fosy czy szybu pod nią?

Aby dowiedzieć się jak wygląda zespół tej najstarszej piramidy, można wejść na stronę internetową, gdzie Keith Hamilton zamieszcza „Layman’s guides”, które są kompetentnymi, bogato ilustrowanymi przeglądami najważniejszych danych różnych budowli, a na temat enigmatycznego Gisr el-Mudi dowiecie się więcej z mojego artykułu w „Abusir and Saqqara in the Year 2020”.

Z tym że czytając porządną literaturę, można zapoznać się ze stanowiskiem „ortodoksyjnej nauki”. Jak jednak szybko przekonać potencjalnych czytelników, że artykuł Francuzów to piramidalna bzdura?

Wielbłądy i konie, czyli jak obalić idiotyczne hipotezy

Nie wiedziałem, jak to zrobić i wtedy przypomniało mi się, jak wiele lat temu jeden z naszych domorosłych „badaczy” przedstawił mi swoją teorię budowy piramid. Zgodnie z nią na kwadratowej powierzchni kolejnych warstw, pracowały setki wielbłądów, ciągnąc liny, do których przyczepione były bloki kamienne, wjeżdżające na piramidę po jej narożnej krawędzi. Odwoływanie się do badań i literatury nie dawało żadnych efektów, aż w końcu, trochę w desperacji powiedziałem, że wielbłądy w Egipcie pojawiły się 2 tys. lat po Cheopsie. Autor pomysłu podrapał się w głowę i powiedział „to może to były konie?”. „Konie pojawiły się w Egipcie tysiąc lat po Cheopsie; w jego czasach jedynym zwierzęciem transportowym były osły” – odpowiedziałem. Uczepił się tej myśli, mówiąc: „to wobec tego to mogły być osły”. Zapytałem go, czy widział kiedyś osła, który odmawia pracy, kładzie się na ziemi i nie można go przekonać ani jedzeniem, ani kijem, żeby wstał. Ja obserwowałem to w czasie pracy w Egipcie wielokrotnie i myśl, że ktoś byłby w stanie skłonić setki osłów do jednostajnej, ciągłej i zgodnej pracy, była o wiele bardziej absurdalna niż nieistniejące konie i wielbłądy. Niechętnie przyznał mi rację. W ten sposób, pokazując wewnętrzną „niemożliwość” jego koncepcji, udało mi się ją „obalić”.

Tu mamy podobną sytuację. Artykuł jest pełen wewnętrznych niespójności. I tak na przykład, zależnie od potrzeby, wschodnia odnoga Suchej Fosy pełni istotną funkcję w hydraulice całego systemu, albo w ogóle nie istnieje. Cały scenariusz staje się niemożliwy jednak już na samym początku, na długo przed hydrauliczną i „jak wulkan” działającą windą pod Piramidą Schodkową.

Gisr el-Mudir miał według autorów artykułu funkcjonować jako tama, a właściwie dwie tamy, ze zbiornikiem pośrodku. Pomysł jest absurdalny, bo jedna czwarta tej budowli – południowa – znajduje się na wyniesieniu pustyni. Powinna ona raczej opierać się o owo wzniesienie, co oznacza, że południowy mur powinien znajdować się sto metrów dalej na północ. A gdyby istotnie rzekomy obfity spływ z górnego biegu Wadi Abusir dotarł do zachodniej strony Gisr el-Mudir, to skumulowana woda, ograniczona wysokim płaskowyżem od południa i jego wysoką ścianą od wschodu, nie zatrzymałaby się, żeby powoli przesiąkać do wnętrza konstrukcji, tylko opłynęłaby północno-zachodni narożnik, bez problemu pokonując różnicę wysokości 4 m, i przelałaby się do doliny między Gisr el-Mudir a Piramidą Schodkową i Piramidą Sechemcheta. Czy woda przesiąkałaby przez Gisr el-Mudir, czy też płynęła na skróty, „zabrudziłaby się” znowu płynąc dalej na północ przez pełne osadów Wadi Abusir i wpływając do Suchej Fosy. Tymczasem autorzy przekonują nas, że woda musiała być czysta, żeby „winda” pod piramidą mogła prawidłowo działać. Z obowiązku skomentowania tego bardzo proszę mnie już zwolnić.