Nawet najgroźniejszy żarłacz biały nie popłynie tam, gdzie pojawiła się orka. Nawet najgroźniejszy żarłacz biały nie popłynie tam, gdzie pojawiła się orka. Rodrigo Friscione
Środowisko

Rekin strachajło. Żarłacze białe boją się wracać w „spalony” rewir łowiecki nawet przez rok

Nawet żarłacze białe mają się czego bać.

W Sekcji Archeo w pulsarze prezentujemy archiwalne teksty ze „Świata Nauki” i „Wiedzy i Życia”. Wciąż aktualne, intrygujące i inspirujące.


Salvador Jorgensen od ponad 15 lat prowadzi badania nad rekinami białymi zamieszkującymi przybrzeżne wody Kalifornii. Naukowiec pracujący w Monterey Bay Aquarium wraz ze współpracownikami umocował lokalizatory na ciałach 165 potężnie uzębionych drapieżców, które regularnie odwiedzają wyspy pacyficzne na zachód od San Francisco, aby polować tam na słonie morskie. Pewnej jesieni zdarzyło się jednak coś dziwnego: „W 2009 roku 17 z tych oznakowanych rekinów, przebywających w pobliżu Wysp Farallońskich, nagle odpłynęło – wspomina Jorgensen. – Normalnie żerują w tej okolicy przez wiele tygodni lub miesięcy, a ta siedemnastka opuściła ją w krótkim czasie”. Dlaczego? Żarłacze białe to zapewne najbardziej przerażające drapieżniki w oceanie, ale okazuje się, że i one mają się czego bać. Ich postrachem są orki.

Jorgensen i jego współpracownicy doszli do takiego wniosku w najnowszym artykule, w którym dane z lokalizatorów monitorujących wędrówki rekinów powiązano z prowadzonymi od trzech dekad obserwacjami przyrody Oceanu Spokojnego wokół Południowo-Wschodniej Wyspy Farallońskiej. Żarłacze białe opuszczały ten doskonały rewir łowiecki zawsze, gdy w ich pobliżu pojawiały się orki. Nawet jeśli ssaki te jedynie przepływały w sąsiedztwie, a ich obecność trwała parę godzin, rekiny najwyraźniej przestawały się czuć komfortowo i znikały – i to nie na dzień czy dwa, ale na cały sezon. Naukowcy odkryli, że w tych latach, w których rekiny odpływały, wystraszone przez orki, liczba słoni morskich zabitych przez żarłacze zmniejszała się od czterech do siedmiu razy. Wyniki badań ukazały się w kwietniowym numerze w „Scientific Reports” [2019 r. - przyp.].

Rekiny pojawiły się na Ziemi ponad 450 mln lat temu, podczas gdy walenie (wieloryby i delfiny) wyewoluowały przed zaledwie przed 50 mln laty. „Rekiny przetrwały i radziły sobie doskonale przez tak długi czas dzięki temu, że opanowały całą masę trików. Jeden z nich to doskonałe wyczucie momentu, kiedy trzeba się wycofać” – mówi Jorgensen. Zaskoczyło go jednak, że rekiny potrzebują niemal roku na odzyskanie poczucia bezpieczeństwa i powrót na żerowisko. Część orek specjalizuje się w polowaniach na łososie i inne ryby; inne preferują dietę złożoną z płetwonogich (m.in. fok i morsów), a trzecia grupa poluje na rekiny. Co najmniej raz obserwowano, jak orka atakuje i zjada żarłacza białego w pobliżu Wysp Farallońskich; było to w 1997 roku. Nie jest do końca jasne, czy rekiny unikają orek z obawy przed zjedzeniem, czy też dlatego, że konkurują o ten sam pokarm, czyli foki. Tak, czy inaczej, taka niebywała ostrożność może być po prostu strategią przetrwania przezornych rekinów.

Orka polująca na śledzie.Gerard Soury/Getty ImagesOrka polująca na śledzie.

Żarłacze białe ze wschodniego Pacyfiku mają wiele innych rewirów łowieckich. „Nie mogą narzekać na brak pokarmu, bo kolonii fok i innych płetwonogich przybywa dzięki ich intensywnej ochronie” – podkreśla Chris Lowe z California State University w Long Beach, który nie był uczestnikiem tych badań. Skłonność rekinów do natychmiastowego wycofywania się z wód wokół Wysp Farallońskch wskazuje, że jest to ich stałe zachowywanie. Wolą odpłynąć niż pozostać, choćby w znikomym stopniu ryzykując.

Naukowcy nie są pewni, w jaki sposób ryby dowiadują się o pojawieniu się orek. Wody wokół Wysp Farallońskich są mętne, a żarłacze znikają z akwenu, gdy adwersarze znajdują się daleko poza zasięgiem wzroku i słuchu. Jorgensen mówi, że rekiny prawdopodobnie „rozpoznają w wodzie jakąś woń, która je alarmuje”. Mogą wywąchać zapach samej orki albo też zapach jakiegoś zestresowanego rekina, który przepłynął w jej pobliżu. Istnieją pewne obserwacje wspierające tę drugą hipotezę: Jorgensen i jego koledzy monitorowali grupę żarłaczy białych znajdującą się setki kilometrów od Wysp Farallońskich w chwili, gdy pojawiły się orki. Te przebywały tam przez jakiś czas, potem odpłynęły, a wkrótce w to samo miejsce dotarły żarłacze. „Pokręciły się chwilę, po czym zwiały” – opowiada. Zapewne w jakiś sposób wyczuły, że orki niedawno tu były.

Ekolodzy często używają terminu „krajobraz strachu” na opisanie wpływu drapieżników na poruszanie się i zachowania swoich ofiar. Dochodzi wtedy do kaskady zmian w ekosystemie. Na przykład w jednym z eksperymentów zamieszkujące pewną wyspę szopy pracze pod wpływem ujadania psów ograniczały przebywanie na plażach i w basenach pływowych. W efekcie ryby i kraby miały się coraz lepiej, za to malała liczebność ślimaków, które okazały się łatwą zdobyczą dla coraz liczniejszych krabów.

Zagadką pozostaje, czy unikanie orek przez żarłacze białe może w jakiś sposób wpływać na ekosystem morski. „Wiemy niewiele o relacjach pomiędzy tymi szczytowymi drapieżcami a innymi mieszkańcami dzikiego oceanu” – przyznaje Jorgensen. Po części wynika to z tego, że żarłacze białe, orki i słonie morskie wciąż wydobywają się z trwającego około 100 lat kryzysu populacyjnego wywołanego działalnością człowieka. „Zakładamy, że dawniej zachodziło wiele interakcji pomiędzy tymi grupami zwierząt, które jednak w ciągu ostatnich ponad 100 lat zostały prawie wytrzebione – mówi Lowe. – Należy założyć, że 300, 400 lat temu orki także polowały zarówno na foki, jak i żarłacze”.

Świat Nauki 9.2019 (300337) z dnia 01.09.2019; Skaner; s. 8
Oryginalny tytuł tekstu: "Rekin strachajło"