Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Shutterstock
Struktura

Plastik można z siebie zmyć. Jest się z czego cieszyć?

Żeby tworzywo sztuczne nie zapalało się od iskry, w jego składzie znalazły się tzw. uniepalacze. Miały być bezpieczne, powodują jednak negatywne skutki. Badacze sprawdzili, w jakim stopniu przenikają przez skórę.

Obserwuj nas. Pulsar na Facebooku:

www.facebook.com/projektpulsar

Jeszcze niedawno za jeden ze sposobów rozpoznawania najpopularniejszych tworzyw sztucznych uznawano zapach powstający przy ich spalaniu. Najmniej przyjemny jest pod tym względem polichlorek winylu, podczas gdy polietylen i polipropylen wydzielają dym o woni przypominającej ten ze świecy, więc może kojarzyć się dobrze. Odpowiadają za to ulatniające się proste węglowodory określane jako parafiny. Teraz w podręcznikach znajdziemy raczej przestrogi przed spalaniem tworzyw sztucznych. Co więcej, te dzisiejsze są mniej łatwopalne niż dawniejsze.

Polietylen czy polichlorek winylu to nazwy polimerów tworzących plastik. Łatwo je podpalić. Dlatego plastiki używane w sprzęcie, w którym może pojawić się iskrzenie (RTV/AGD) nie są czystymi polimerami – wypełnia się je różnymi dodatkami, w tym tzw. uniepalniaczami. W XX w. stosowano głównie dioksyny i polibromowane bifenyle (PCB). Z czasem odkryto ich toksyczne działanie – zarówno ostre, jak i przewlekłe, m.in. onkogenne – i zakazano stosowania. Do dziś ich stężenie w wodzie jest wymogiem monitoringowym w Unii Europejskiej. W Polsce są już praktycznie niewykrywane.

Bezpieczniejszym zamiennikiem PCB miały być polibromowane difenyloetery (PBDE). Po kilkunastu latach powszechnego ich stosowania okazało się jednak, że choć nie są tak toksyczne w znaczeniu ostrym, nie są dobrą alternatywą. Skutki ich działania są bowiem po prostu bardziej odroczone – szczególnie negatywnie wpływają na gospodarkę hormonalną zwierząt w tym ludzi. Ponadto słabo wiążą się z polimerami plastiku i łatwo ulatniają do środowiska. Początkowo ich duże stężenia odkrywano w rejonach, w których istnieje przemysł tekstylny. Ich kilkukrotnie wyższe – w porównaniu z pracownikami biurowymi czy sprzątaczami – stężenie zaczęto wykrywać też we krwi mechaników sprzętu RTV i komputerowego. Dlatego kariera PBDE okazała się tyleż spektakularna, co krótka. Potrzeba utrudniania palności plastików jednak nie znikła, więc nie wszystkie związki z tej grupy są całkiem wycofane z użycia. Poza tym obecne są wciąż w recyklowanym tworzywie.

PBDE również jest monitorowane w wodzie – normy przekraczane są głównie w rejonach silnie uprzemysłowionych. Natomiast norma ich zawartości w ciele ryb jest ustawiona na takim poziomie, że jest przekraczana na całym świecie – od rzek zagłębi przemysłowych po wody antarktyczne = i odpowiada za zbliżającą się do 100 proc. złą ocenę stanu chemicznego wód w całej UE.

PBDE słabo rozpuszczają się w wodzie, ale świetnie wiążą z tłuszczami. Dostają się do ciał ludzi nie tylko z mięsem ryb, ale też przez skórę. Niedawno ukazało się kilka prac analizujących ten proces. (Ze względów etycznych nie prowadzi się badań na ludziach, ale można wykorzystać hodowle tkankowe). Najnowsza praca dotyczy tempa i ilości PBDE uwalnianego do skóry i płynu podskórnego (udającego krew) z mikroplastiku zbudowanego głównie z polietylenu i polipropylenu. Według badania ilość tak wchłanianych PBDE jest stosunkowo mała. Większość zatrzymuje się w naskórku i daje się spłukać.

Wnioski jednak nie są optymistyczne. Wszechobecność plastiku w ogóle i mikroplastiku w szczególe sprawia, że te małe ilości przenikające przy jednorazowym kontakcie sumują się do poziomu zauważalnego.


Dziękujemy, że jesteś z nami. To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża najnowsze badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną