Podkast 138. Karolina Mroziewicz: Tygiel rodzi wyjątkowe dzieła
Karolina Mroziewicz odbyła staże naukowe na znakomitych uczelniach, w których przecinają się ścieżki badaczy z całej Europy – University of Oxford, Freie Universität w Berlinie, oraz Central European University w Budapeszcie. Wybór był nieprzypadkowy – interesują ją bowiem kulturowe przepływy, perkolacje i bifurkacje. Wszystko to, co dzieje się na styku różnych tradycji – szczególnie intensywnie na tak zwanych peryferiach. – Im dalej jesteśmy od centrów kulturowych, tym ciekawsze konstrukty tworzymy – mówi.
Konstruktem, który ciekawi ją najbardziej, są książki. Nie wszystkie – głównie te, które powstawały w okresie dla nich szczególnym, czyli w drugiej połowie XV w. oraz w XVI i XVII wieku. Metody druku z wykorzystaniem czcionki ruchomej już się rozpowszechniły, ale korzystano jeszcze z tradycji rękopiśmiennictwa i rękodzieła. A najbardziej frapującym naukowo łącznikiem między nimi był kolor. A właściwie sposób, w jaki z niego korzystano.
Jakie znaczenia mu przypisywano (czerwień, na przykład, bywała i kolorem królewskim, i książęcym, i symbolizującym krew Chrystusa, i płyny ustrojowe – i siły diabelskie)? Jakie kody kolorystyczne stosowano, by użytkownik książki nie uległ konfuzji? Czy robiono to konsekwentnie? Ostatnie pytanie jest szczególnie zasadne w przypadku ksiąg z naszego regionu. W nich bowiem – w przeciwieństwie do dzieł powstających na Zachodzie Europy – użycie koloru wydaje się nieskodyfikowane, wymagające od czytelników większej elastyczności. Powstają książki niepoddające się schematom. – To największa zaleta terenów wydających się peryferiami – mówi Mroziewicz. – Tygiel rodzi wyjątkowe dzieła.
Słowa „użytkownik” badaczka używa celowo. Dawniej książki bywały bowiem nie tylko nośnikiem pierwotnych treści. Działały na zmysły, bywały też obiektem czytelniczych „interwencji” – dekorowano je, dopisywano marginalia, uzupełnienia. Kiedy zaś lektura budziła emocje, nierzadko książki padały ofiarą ludzi – stąd wąsy domalowywane królowej Bonie, a nawet wyrwane kartki. A że rynek był rynkiem wtórnym, na stronach ówczesnych dzieł literatury toczyła się międzypokoleniowa, ponadczasowa transmisja wrażeń i refleksji – świadectwo kontekstu, w którym były odbierane.
Jak się to bada? – pytamy Karolinę Mroziewicz. Pytamy też, jak zaproszona do studia pulsara historyczka sztuki czyta współczesne książki. Czy maże po marginesach?
Cieszymy się, że słuchacie naszych podkastów. Powstają one także dzięki wsparciu naszych cyfrowych prenumeratorów. Aby do nich dołączyć – i skorzystać w pełni z oferty pulsara, „Scientific American” oraz „Wiedzy i Życia” – zajrzyjcie tutaj.
WSZYSTKIE SYGNAŁY PULSARA ZNAJDZIECIE TUTAJ