Warszawa gra w zielone: Miasto jest dla ludzi
Dawno, dawno temu, kiedy miasta były nieduże, miały – owszem – swój główny plac oraz kilka mniejszych, na których zwykle odbywały się targi. Miały też parę ważniejszych ulic, pod które podwiązana była siatka mniejszych. Nie miały jednak wydzielonej strefy śródmiejskiej, bo w zasadzie w całości były śródmieściami pełniącymi rozmaite funkcje usługowe dla okolicznej ludności. Tu kwitły nie tylko handel, lecz także rzemiosło i rozrywka. Tu załatwiało się sprawy finansowe, urzędowe i sądowe.
Później przyszła epoka przemysłowa, podczas której miasta zaczęły się rozrastać – zagęszczały się i powiększały, otaczając się najpierw jednym, a potem kolejnymi pierścieniami dzielnic peryferyjnych. Tak rodziły się śródmieścia z prawdziwego zdarzenia – serca i mózgi wielkich miast, do których ludzie ściągali masowo, karmieni nadzieją na poprawę swojego losu. Gęstość zaludnienia szybko w nich rosła. Wraz z nią rosły też zagrożenie epidemiami, ryzyko pożarów oraz przestępczość. Efekt był taki, że w XX w. niektórzy zaczęli uciekać z tych centralnych ulic. Mieszkańcy, których było na to stać, przenosili się na peryferia, gdzie życie płynęło wolniej, spokojniej w przyjaznym, zielonym otoczeniu. Ta tendencja utrzymała się w wielu miastach Europy i Ameryki Północnej przez cały XX w., w niektórych trwa do dziś. Centra jednak – w lepszym lub gorszym stanie – przetrwały. Szybko bowiem okazało się, że kiedy one więdną, wraz z nimi więdnie całe wielkie miasto. Ten fenomen próbują opisać naukowcy różnych specjalności. Jeden z badaczy doszedł do wniosku, że centrum to po prostu jeden wielki meeting point, w którym stykają się drogi, potrzeby i interesy mieszkańców.
Z takim wyzwaniem – przywrócenia miastu centrum – mierzy się od paru lat Warszawa. Naukowcy z Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego w swojej najnowszej analizie piszą o stolicy, która ma „cechy czyniące ją unikatową w każdym porównaniu”. Ta wyjątkowość wynika też niestety z tragicznej historii miasta, zniszczonego podczas II wojny światowej, kiedy to – jak to określają badacze – „nastąpiła destrukcja przestrzeni fizycznej miasta i zagłada tożsamości urbanistycznej”. Po wojnie śródmieście stolicy odbudowano na modłę socrealistyczną, jednakże wciąż była ona pozbawiona centrum „jako przestrzeni jednocześnie prestiżowej i symbolicznej”. Niewiele zmieniło się w pierwszej dekadzie po upadku władzy komunistycznej. „W centrum chaotycznie powstawały komercyjne enklawy, co sprawiło, że stała się ona eklektyczną mozaiką. Warszawa dalej nie miała centrum i była wieloośrodkową strukturą faktów i zdarzeń przestrzennych” – czytamy w tekście Sylwii Dudek-Mańkowskiej i Mirosława Grochowskiego „Kształtowanie części centralnych miast – problemy i wyzwania”.
Projekt Nowe Centrum Warszawy, realizowany od 2019 r., zakłada przebudowę wielu śródmiejskich ulic i placów, aby zwiększyć ich funkcjonalność, atrakcyjność, dostępność i inkluzywność dla mieszkańców stolicy. Przybywa zazielenionych przestrzeni publicznych – placów, skwerów i deptaków, wyremontowanych lub stworzonych od zera. Powstają nowe przejścia dla pieszych i ścieżki rowerowe, likwidowane są bariery architektoniczne. Wszystko po to, by centrum przeobraziło się w jedną, dużą i spójną strefę pieszą – dostępną dla każdego. Współautor analizy, dr Mirosław Grochowski z Laboratorium Badań Miejskich WGiSR, docenia, że urbanistyczna koncepcja Nowego Centrum Warszawy ewoluuje i rozszerza się w stronę doliny Wisły oraz położonej po drugiej stronie rzeki Starej Pragi. – Centrum miasta może wykraczać poza administracyjne granice dzielnicy śródmiejskiej. Przed II wojną światową Targowa była główną reprezentacyjną ulicą Pragi z kamienicami i gmachami publicznymi. Po wojnie, gdy lewobrzeżna część miasta leżała w ruinach, faktyczne funkcje centrum przeniosły się na Pragę. Dobrze więc, że dzięki oddanej w ubiegłym roku kładce pieszo-rowerowej oraz rozpoczętej przebudowie ulicy Okrzei, która jest jej przedłużeniem, Stara Praga stanie się częścią Nowego Centrum Warszawy. Oba brzegi Wisły znów zbliżą się do siebie – mówi ekspert doradzający miastu.
Budowa kładki Magdaleny Abakanowicz (taką nazwę otrzymała w sierpniu 2025 r.) to także naturalna konsekwencja zwrócenia się miasta ku rzece, której brzegi jeszcze niedawno były zdegradowane i raczej zniechęcały, niż zachęcały do przebywania nad nimi. To się zmieniło. Nadbrzeże po lewej stronie Wisły przeszło transformację – powstały tam Bulwary Wiślane. Prawy brzeg zachował swój przyrodniczy charakter, ale i tam stworzono infrastrukturę dla spragnionych wypoczynku – plaże, strefy sportu, ścieżki rowerowe.
Dr Grochowski zwraca uwagę, że w Europie i na świecie udane transformacje przestrzeni miejskich potrafią względnie harmonijnie godzić interesy osób przyjeżdżających do centrum z innych dzielnic i sąsiednich miast z potrzebami tych, którzy w centrum mieszkają. Jak wszędzie na świecie, spore wyzwanie stanowi gentryfikacja, czyli zmiana składu społecznego ludności w zrewitalizowanej dzielnicy, do której zaczynają się przenosić osoby bardziej zamożne, co prowadzi do zmiany jej charakteru. Jedną z konsekwencji takiego przeobrażenia może być zanikanie małych sklepów, zakładów rzemieślniczych, niedrogich barów czy targowisk. – Żywe centrum to takie, w którym mieszkają osoby o różnym stopniu zamożności. To powinna być przestrzeń nie tylko przyjazna, ale też inkluzywna – podkreśla naukowiec.
Sięgnij do źródeł
Sylwia Dudek-Mańkowska, Mirosław Grochowski, „Kształtowanie części centralnych miast – problemy i wyzwania” (rozdział w książce „Geograficzne spotkania przy Krakowskim Przedmieściu: wykłady o świecie, Polsce i Warszawie” pod red. Sylwii Dudek-Mańkowskiej i Adama Tyszkiewicza, która ukaże się w tym roku nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego).
W założeniach twórców koncepcji Nowego Centrum Warszawy, śródmiejska przestrzeń powinna tętnić życiem od rana do późnego wieczora. Warszawa przyłączyła się ostatnio do unijnego projektu Nities, którego celem jest pobudzanie i wspieranie aktywności społecznej oraz ekonomicznej w centrach europejskich miast w godzinach wieczornych i nocnych. Chodzi o to, aby śródmiejskie dzielnice nie stawały się martwe wkrótce po zapadnięciu zmroku. Tę ideę określa się angielskim terminem night-time economy. Pod tym hasłem kryje się bogata oferta handlowa, kulturalna, gastronomiczna oraz usługowa – skierowana, co ważne, do różnych grup społecznych, włącznie z seniorami i osobami z niepełnosprawnościami. Nikt nie powinien być wykluczany z nocnej oferty – inkluzywność nie kończy się o godz. 17 i dotyczy tylko osób młodszych. Aby jednak mieszkańcy Warszawy nie zamykali się po zmroku w czterech ścianach, trzeba zadbać o punktualny, bezpieczny i łatwo dostępny transport publiczny, o dobre oświetlenie ulic i placów oraz ich estetykę, w tym o dobrze zaprojektowane strefy zieleni – wszystko to zwiększa poczucie bezpieczeństwa osób korzystających ze wspólnych przestrzeni, a także o zmniejszenie poziomu hałasu w godzinach wieczornych i nocnych, aby nie przeszkadzał on mieszkańcom centrum.
Idea night-time economy jest szczególnie ważna dla miast położonych w wyższych szerokościach geograficznych, w których od jesieni do wiosny słońce wcześnie zachodzi. Takim miastem jest właśnie Warszawa. Dlatego między innymi zgłosiła akces do projektu Nities współfinansowanego przez Unię Europejską w ramach programu Interreg Europe, który z kolei otrzymuje pieniądze z Europejskiego Fundusz Rozwoju Regionalnego. Projekt ma wspierać władze miast na różnych etapach – od rozpoznawania i definiowania potrzeb społecznych i ekonomicznych przez planowanie, które maksymalizowałoby korzyści i minimalizowało negatywne skutki „nocnej ekonomii”, po wdrażanie różnych działań oraz monitorowanie ich efektów.
Z przystąpienia Warszawy do projektu Nities cieszy się Karolina Orcholska, ekspertka ds. zrównoważonej mobilności miejskiej zaangażowana w europejskie inicjatywy badawcze i doradcze. – Dzięki temu projektowi możliwe będzie lepsze poznanie funkcjonowania miejskiego centrum po zmroku – mówi. – Jego realizacja zacznie się prawdopodobnie w przyszłym roku i zapewne obejmie Nowe Centrum Warszawy. To doskonała przestrzeń pozwalająca przyjrzeć się z bliska nocnej i dziennej aktywności ludzi oraz ewentualnie wprowadzać i testować rozmaite pomysły, które – jeśli się sprawdzą – można byłoby zastosować w większej skali. Dla mnie kluczowym słowem jest sprawiedliwość. Chodzi o to, by każdy użytkownik miasta miał do niego równy dostęp, niezależnie od pory dnia.
Według ekspertki jedną z ważnych kwestii jest przyjrzenie się sytuacji osób zatrudnionych w takiej miejskiej „nocnej ekonomii”. Jako przykład podaje badania przeprowadzone w Londynie, które wykazały, że co piąta osoba zatrudniona w tym mieście pracuje w systemie zmianowym, głównie w sektorze usługowym. – W Warszawie może to wyglądać podobnie. Mówimy o bardzo dużej grupie ludzi oczekujących bezpieczeństwa w przestrzeni miejskiej oraz w transporcie publicznym. To nie jest tylko kwestia dobrego oświetlania ulic, przejść, czy przystanków, ale na przykład tego, czy taka przestrzeń jest na tyle przyjazna, że chętnie przebywają w niej inni ludzie.
Dobrym przykładem miasta, które na serio bierze kwestie sprawiedliwego dostępu do przestrzeni zurbanizowanej niezależnie od pory dnia, jest Wiedeń – twierdzi Orcholska. – Powszechną praktyką jest tam zapraszanie mieszkańców na cykle warsztatów, podczas których omawia się różne problemy i wspólnie szuka rozwiązań. Uczestniczą w takich spotkaniach także miejscy eksperci. Mieszkańcy chętnie przychodzą, bo mają poczucie, że ich głos jest brany pod uwagę. Czasami pewnych rozwiązań nie da się wdrożyć, ale wtedy jest ważne, aby takie osoby, które się zaangażowały, dowiedziały się, dlaczego zdecydowano inaczej. W Wiedniu dzięki takim konsultacjom regularnie modyfikowany jest na przykład system transportu publicznego. Takie warsztaty pozwalają też spojrzeć z innej perspektywy na konkretny problem, bo na przykład co innego może być ważne dla restauratorów mających lokale przy jakiejś ulicy, a na coś innego zwracają uwagę jej mieszkańcy. Generalnie ważne jest, aby miasto zarówno słuchało ludzi, jak i informowało ich, w którą stronę chciałoby zmierzać, wskazując na dobre przykłady z innych miejsc na świecie. W przypadku Nowego Centrum Warszawy widać podobne podejście – otwartość na dialog z mieszkańcami i inspiracje z innych miast – konkluduje ekspertka.
Cykl realizowany we współpracy komercyjnej z m.st. Warszawa