9dream studio / Shutterstock
Zdrowie

Kokosowe panaceum?

materiały prasowe
Ostatnio nastąpił niebywały wręcz wzrost popularności oleju kokosowego.

W internecie znajdziemy informacje, że ma on działanie antybakteryjne, przeciwkancerogenne, przeciwgrzybicze, przeciwwirusowe (grypa, opryszczka, odra, wirusowe zapalenie wątroby), wzmacnia odporność, ułatwia pozbycie się wszy i pasożytów wewnętrznych, pomaga w stanach zapalnych jelit, dobrze działa na serce, ma właściwości energetyzujące (podczas transportu do wątroby zamienia się w paliwo). Nic dziwnego, że przy tylu zaletach cieszy się niezwykłą popularnością wśród gwiazd. Madonna i Miranda Kerr chwalą się, że jedzą go łyżkami, traktując jako zdrowy suplement diety, Jennifer Aniston wykorzystuje przy odchudzaniu, a Angelina Jolie zawsze dodaje do śniadania.

Kariera oleju kokosowego jest tym bardziej zdumiewająca, że do niedawna uchodził za zło wcielone, symbol niegodziwości przemysłu spożywczego. Zaliczany do „olejów tropikalnych”, obok podobnego pod względem chemicznym oleju palmowego, był powszechnie stosowany jako wszechstronny tani tłuszcz i zyskał opinię jednego z najbardziej szkodliwych dodatków. Tłuszcze w oleju kokosowym w mniej więcej 90% należą do tłuszczów nasyconych, co łączono ze wzrostem ryzyka problemów z krążeniem.

Skąd zatem wzięło się przekonanie o jego cudownych właściwościach? Rafinowany olej kokosowy wytwarza się tak samo jak inne oleje roślinne – po wyciśnięciu z suszonych orzechów poddaje działaniu wysokiej temperatury, traktuje wybielaczem i pozbawia zapachu, by uzyskać produkt czysty, stabilny i uniwersalny. Kluczem do sukcesu oleju kokosowego jako superproduktu stało się wyłonienie kategorii tzw. olejów extra virgin. Otrzymuje się je ze świeżego miąższu w procesie obejmującym tłoczenie na zimno i ekstrakcję, tak jak w przypadku oliwy virgin. Oleje kokosowy rafinowany i nierafinowany mają podobny skład – 45% to kwas laurynowy (nasycony kwas tłuszczowy o dwunastowęglowym łańcuchu). Bez wątpienia ten dominujący składnik ma najistotniejszy wpływ na jego działanie. Badania wykazały, że bywa on zabójczy dla wielu potencjalnie szkodliwych mikroorganizmów. Jednak eksperymenty te dotyczyły wpływu na drobnoustroje w probówce i nie ma żadnych poważniejszych analiz, że działa na patogeny w organizmie człowieka. I przecież do substancji zabijających mikroby w menzurce należą też np. cukier i sól.

Kolejny mit: olej kokosowy przyczynia się do utraty zbędnych kilogramów. Wiąże się to z działaniem średniołańcuchowych trójglicerydów (MCT), które – jak się sądzi – zachowują się w organizmie zupełnie inaczej niż trójglicerydy długołańcuchowe (LCT). Te krótsze wchłaniamy i metabolizujemy szybciej. Spożycie 15–30 g MCT może zwiększyć dzienne wydatkowanie kalorii o 5% (czyli mniej więcej 120 kcal). Czy zatem olej kokosowy jest tłuszczem spalającym tłuszcz? Niestety nie, bo zawiera bardzo mało MCT. Na dodatek wykorzystywane do badań MCT nie zawierają kwasu laurynowego. Trzeba też wiedzieć, że kwas ten zachowuje się w organizmie jak kwas długołańcuchowy, ma mniejszą rozpuszczalność, jest wolniej wchłaniany i trawiony. Można wykonać trochę obliczeń. Ponieważ olej zawiera mniej niż 4% MCT, to żeby odnieść korzyść z pięcioprocentowego wzrostu wydatku kalorycznego, który następuje po spożyciu 30 g MCT, musielibyśmy zjeść aż 750 g oleju.

A co z korzystnym działaniem na serce? Niewątpliwie w społecznościach polinezyjskich, które jedzą mnóstwo orzechów kokosowych, obserwuje się niski poziom zapadalności na choroby serca. Jednak trzeba pamiętać, że nie można na tej podstawie wyciągnąć żadnych wniosków. Polinezyjczycy to ludzie bardzo aktywni, a ich dieta jest bogata w owoce, warzywa i tłuste ryby. W przeliczeniu na głowę mieszkańcy Sri Lanki spożywają tyle samo kokosów co Polinezyjczycy, mimo to odnotowano wśród nich wyjątkowo wysoki poziom zapadalności na choroby układu krążenia. Istnieją jeszcze inne doniesienia na temat skutków spożywania oleju kokosowego, ale są one wątłe i nierozstrzygające. Wiele osób twierdzi, że podnosi poziom dobrego cholesterolu (HDL), choć większość badań wskazuje, że zwiększa także poziom złego (LDL). W ub.r. American Heart Association wydała nawet oświadczenie, że nie rekomenduje stosowania oleju kokosowego w codziennej diecie. Pewne malajskie badanie przytacza się z kolei na potwierdzenie tego, że olej kokosowy może przyczynić się do zmniejszenia obwodu talii. Przeprowadzono je jednak na grupie zaledwie 20 osób, a rezultat zaobserwowano tylko w przypadku mężczyzn (nie zmieniła się całkowita masa ich ciała).

Gdy zatem natrafimy na blogera wspominającego o prozdrowotnych właściwościach oleju kokosowego, pamiętajmy, że może jest on „ambasadorem” jakiejś marki i pobiera za to przyzwoitą sumkę. Jeśli zaś chodzi o tych, którzy wykorzystują olej w kuchni do wszystkiego, trzeba podać w wątpliwość ich osąd kulinarny. Olej kokosowy ma tak dominujący smak, że nadaje się tylko do niektórych mocno doprawionych potraw. Fakt, że większość autorów blogów poświęconych zdrowiu nie dostrzega, że po jego dodaniu wszystko smakuje jak krem do opalania, stanowi jeszcze jeden powód, by zignorować ich poglądy na jedzenie.

***

Więcej o mitach kulinarnych w książce Anthony’ego Warnera „Wściekły kucharz. Cała prawda o zdrowym jedzeniu i modnych dietach”, Buchmann.

Wiedza i Życie 9/2018 (1005) z dnia 01.09.2018; Obalamy mity medyczne; s. 2

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną