||| ||| Shutterstock
Zdrowie

Karmy z dodatkiem owadów to korzyść dla zwierząt i środowiska

Jedzenie insektów wymaga w przypadku człowieka przełamania tabu, co musi potrwać. Wzbogacanie nimi karm to rozwiązanie na dziś. Do pokonania pozostało jednak kilka przeszkód.

Utrzymywanie zwierząt gospodarskich – przede wszystkim kur, świń i bydła – to bardzo poważne obciążenie dla klimatu i środowiska (pomijając kwestie etyczne). Ten sektor rolnictwa produkuje ok. 14,5 proc. gazów cieplarniach emitowanych z powodu działalności człowieka. Na potrzeby hodowli wykorzystuje się także aż 70–80 proc. gruntów rolnych, w tym 33 proc. ziem uprawnych (tyle jest potrzebne do wytworzenia wartościowego pokarmu dla zwierząt m.in. z soi). Tymczasem dostarczają one ludzkości zaledwie ok. 18 proc. konsumowanych kalorii i 25 proc. białek.

Dlatego eksperci od dłuższego czasu zastanawiają się, jak zmienić jadłospis człowieka, by spełniał cele ochrony środowiska naturalnego i klimatu mimo rosnącej populacji globu (do 2050 r. ma nas być prawie 10 mld). Jednym z postulowanych rozwiązań jest włączenie do ludzkich posiłków oraz karmy dla zwierząt owadów. Tygodnik „Science” poświęca temu tematowi dwa przeglądowe artykuły (Czytaj: tutaj i tutaj).

Ich autorzy – naukowcy z Indii, Włoch i Holandii – piszą, że w przeciwieństwie do tradycyjnej produkcji mięsa zwierzęcego, hodowle owadów wymagają znacznie mniej paszy i umożliwiają lepszą konwersję biomasy pochodzenia roślinnego na zwierzęcą. Szybkość, z jaką owady osiągają dojrzałość, jest większa, a liczba potomstwa produkowanego przez każdego pojedynczego osobnika wyższa niż w przypadku większości zwierząt gospodarskich. Dlatego hodowle insektów mogą być znacznie bardziej opłacalne ekonomiczne.
Mogą też stać się alternatywnym cennym źródłem pożywienia lub jego suplementem. Jadalne insekty są bowiem bogate w białko, tłuszcze, witaminy, minerały i kalorie. Świerszcze domowe (Acheta domesticus) wykazują np. bardzo wysoką zawartość żelaza i cynku oraz 65 proc. białka, czyli więcej niż suszona soja (45 proc). Larwy wołka palmowego (Rhynchophorus ferrugineus) mają więcej niezbędnych aminokwasów, takich jak lizyna i tryptofan, niż większość roślin obecnych w diecie człowieka. Natomiast mącznik żółty (Tenebrio molitor) i larwy jedwabnika morwowego (Bombyx mori) zawierają więcej białka niż drób czy wołowina. Do tej pory do grona jadalnych zaliczono 2 tys. gatunków owadów.

Ich dodanie do menu będzie wymagało przełamania silnych żywnościowych tabu, zwłaszcza w krajach Zachodu. Tego problemu nie ma w przypadku produkcji karmy dla zwierząt. A co roku zjadają one 1,1 mld ton pożywienia, z czego 44 proc. konsumują kurczaki przeznaczone na mięso oraz kury nioski, 28 proc. świnie, 4 proc. ryby, a 3 proc. zwierzęta trzymane w domu (głównie psy i koty). Badania z udziałem drobiu, ryb i świń wykazały, że karma z dodatkiem owadów jest nie tylko pełnowartościowa, lecz także pobudza działanie układu odpornościowego m.in. dzięki obecności chityny.

Szacuje się, że od 10 do 30 proc. karmy dla zwierząt gospodarskich mogłoby pochodzić z hodowli owadów. Na razie jednak połowa światowego „przemysłu owadziego” jest nastawiona na produkcję dodatków do jedzenia dla kotów, psów i innych domowych pupili. Między innymi dlatego, że rynek tego typu żywności jest mniej rygorystycznie traktowany, bo zwierzęta domowe nie stają się pokarmem dla ludzi.

Produkcja żywności z owadów będzie jednak wymagała pokonania kilku przeszkód, zanim stanie się istotnym źródłem m.in. kalorii – piszą naukowcy w „Science”. Jedną z nich jest zwiększenie skali produkcji i utrzymanie odpowiedniej jakości. Inną, wykorzystanie odpadków organicznych jako karmy dla owadów. Potrzebne są bowiem dalsze badania analizujące, że taki sposób żywienia insektów jest bezpieczny dla konsumujących je ludzi i zwierząt.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną