||| ||| Shutterstock
Zdrowie

Endometrioza: na test trzeba jeszcze zaczekać

Odkryto biomarker choroby dotykającej nawet co dziesiątą kobietę w wieku rozrodczym. Opracowano także prostą metodę jego wykrywania. To jednak zaledwie pierwszy krok na drodze do ułatwienia diagnozy.

Ocenia się, że od 2 do ok. 10 proc. kobiet w wieku rozrodczym może mieć endometriozę. To bez mała 200 mln kobiet na świecie. Połowa z nich jest z tego powodu niepłodna. – Odpowiadają za to wieloczynnikowe mechanizmy związane ze stanem zapalnym, zrostami, procesami immunologicznymi – wyjaśnia dr hab. Jacek Sieńko, adiunkt w Klinice Położnictwa i Ginekologii na Karowej. – Poza tym kobieta ma bóle: cykliczne w różnych miejscach miednicy związane z czasem miesiączki, lub przewlekłe z powodu zrostów, mogące trwać cały miesiąc. A także podczas stosunku, oddawania moczu.

Przyczyny tej choroby nie są do końca znane. – Powszechnie akceptowana teoria o tzw. wstecznej menstruacji mówi, że podczas menstruacji fragmenty endometrium nie ulegają ewakuacji, tylko docierają do jamy brzusznej przez jajowody, przylegają do wyściółki otrzewnej i przekształcają się w zmiany endometrialne – mówi konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii i położnictwa prof. Krzysztof Czajkowski. – Dostają się też do miejsc poza jamą brzuszną. U niektórych kobiet tam przeżywają i tworzą ogniska endometriozy. Te zaś wywołują stan zapalny, torbiele, zrosty wewnątrzotrzewnowe, co wspomniana teoria łączy z przebytym zakażeniem HPV – wbudowane kawałki RNA tego wirusa do genomu przeciwdziałają niszczeniu przez organizm ognisk choroby.

Inne teorie wśród przyczyn choroby wymieniają zaburzenia ze strony układu immunologicznego i uwarunkowania genetyczne.
Predyspozycję do zachorowania na endometriozę może ujawnić gen FUT4 – odkryli go badacze z Katedry i Zakładu Histologii i Embriologii Warszawskiego Uniwersytetu Warszawskiego, pod kierunkiem prof. Jacka Malejczyka. Dwie dekady – we współpracy z ginekologami prof. Piotrem Roszkowskim i prof. Ewą Barcz – analizowali komórki błony śluzowej macicy pacjentek z endometriozą, pobranych mało inwazyjną metodą biopsji aspiracyjnej. I stwierdzili wielokrotnie wyższą niż w prawidłowym endometrium aktywność tego genu. – Pomyślałem, że tak istotna różnica może posłużyć jako biomarker choroby – opowiada prof. Malejczyk. – Do tej pory decyzję o podjęciu leczenia lekarze podejmowali „w ciemno” na podstawie objawów klinicznych, a złoty standard w jej wykrywaniu – laparoskopia – jest inwazyjna i kosztowna (nie ma refundacji NFZ).

W założonej m.in. przez prof. Malejczyka i dr Ilonę Kalaszczyńską firmie Diagendo powstał komercyjny test diagnostyczny EndoRNA qRT-PC.

Dr Sieńko przewiduje, że może będzie on mógł skrócić i ułatwić ostateczne rozpoznania endometriozy, ale nie jest w stanie na razie powiedzieć, w jakim stopniu i na jakim etapie choroby będzie użyteczny. Prof. Czajkowski wskazuje zaś na jego ewidentną słabość: będzie on zawsze dodatni, niezależnie od tego, czy pacjentka właśnie choruje na endometriozę, czy ją przeszła (nawet dawno) i ma ją zaleczoną.

Teraz test został udostępniony bezpłatnie dwóm klinikom ginekologiczno-położniczym w szpitalach w Warszawie: na Karowej i na Bielanach, gdzie jego efektywność będzie ponownie przez dwa miesiące sprawdzana 100 pacjentek. To rodzaj walidacji – badania produktu przed wprowadzeniem go na rynek. Następnym etapem powinny być jego badania kliniczne, ale nie wiadomo jeszcze, kto i kiedy je przeprowadzi. Droga do zastosowania go powszechnie w praktyce jest więc jeszcze daleka.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną