Mops należy do psów brachycefalicznych, czyli z krótkim, spłaszczonym pyskiem. Mops należy do psów brachycefalicznych, czyli z krótkim, spłaszczonym pyskiem. Yuttana Jaowattana / Shutterstock
Środowisko

Z kalendarza: Dzień Psa

Układ ­oddechowy brachycefalicznego psa (w tym przypadku boksera): 1 – jama ­nosowa, 2 – jama gębowa, 3 – podniebienie ­miękkie, 4 – gardło, 5 – krtań, 6 – tchawica, 7 – przełyk, 8 – ­nosogardziel, 9 – ­podniebienie twarde. Wydłużone podniebienie miękkie jest przyczyną problemów z oddychaniem.Wikimedia Commons Układ ­oddechowy brachycefalicznego psa (w tym przypadku boksera): 1 – jama ­nosowa, 2 – jama gębowa, 3 – podniebienie ­miękkie, 4 – gardło, 5 – krtań, 6 – tchawica, 7 – przełyk, 8 – ­nosogardziel, 9 – ­podniebienie twarde. Wydłużone podniebienie miękkie jest przyczyną problemów z oddychaniem.
Zarośnięte nozdrza boksera.Wikimedia Commons Zarośnięte nozdrza boksera.
Czaszka buldoga. Widać, jak niefizjologicznie schodzą się szczęka z żuchwą.Wikimedia Commons Czaszka buldoga. Widać, jak niefizjologicznie schodzą się szczęka z żuchwą.
Buldog francuski, rasa obciążona wysokim ryzykiem wielu chorób (np. problemy z oddychaniem, ból kręgosłupa, wypadanie gałek ocznych, problemy z sercem).Beka31/Shutterstock Buldog francuski, rasa obciążona wysokim ryzykiem wielu chorób (np. problemy z oddychaniem, ból kręgosłupa, wypadanie gałek ocznych, problemy z sercem).
Wypadanie gałek ocznych u mopsa.Wikimedia Commons Wypadanie gałek ocznych u mopsa.
Dysplazja stawu biodrowego dotyka ok. 70% buldogów angielskich. Powoduje ból i trudności z poruszaniem się.Olga Aniven/Shutterstock Dysplazja stawu biodrowego dotyka ok. 70% buldogów angielskich. Powoduje ból i trudności z poruszaniem się.
U pekińczyka występują np. wady zgryzu, wypadanie gałek ocznych, rozszczep podniebienia, wodogłowie, problemy z oddychaniem.MetaforismA/Shutterstock U pekińczyka występują np. wady zgryzu, wypadanie gałek ocznych, rozszczep podniebienia, wodogłowie, problemy z oddychaniem.
Tworzymy rasy psów, by zaspokoić nasze zachcianki, a „miłośnicy” tych czworonogów gotowi są zapłacić hodowcom niemal każdą cenę za nietypowy wygląd. Tymczasem deformacja ciała psa przynosi mu nie lada udrękę. Pamiętajmy o tym, nie tylko dziś. /Z archiwum WiŻ/

Tym, co najbardziej przeszkadza nam w postrzeganiu psa jako „prawie człowieka”, był i nadal jest psi pysk. Lubimy otaczać się podobnymi do siebie. To, co znamy, nie stanowi naszym zdaniem zagrożenia, bo potrafimy to lepiej ocenić. Dlatego przyglądając się rysom psa, szybciej zyskujemy poczucie wspólnoty, gdy jego „twarz” jest płaska, czoło wysokie, a oczy osadzone, „jak należy”, czyli obok siebie i skierowane ku przodowi, a nie na boki. Natomiast wydłużony pysk zamiast niewielkiego noska postrzegamy jako przejaw obcości. Jako „panowie stworzenia” przyznajemy sobie dziś prawo, by te odmienności wyrównywać poprzez zabiegi hodowlane. A tak się szczęśliwie składa, że natura dała hodowcom punkt zaczepienia: długość czaszki, a przede wszystkim samego nosa u psów, podobnie jak u ludzi, bywa bardzo różna u poszczególnych osobników. Jeżeli więc będziemy konsekwentnie krzyżować ze sobą psy o krótkich pyskach, pożądany efekt będzie z pokolenia na pokolenie coraz bardziej wyraźny.

Zważywszy zaś, że następstwo pokoleń zachodzi u psów stosunkowo szybko, cały proces nie musi trwać specjalnie długo. Dlatego zaledwie w ciągu ostatnich 100 lat u niektórych ras głowa uległa skróceniu o blisko połowę i trend ten ciągle się utrzymuje. W roku 2017 zidentyfikowano odpowiedzialną za to zjawisko specyficzną wadę genetyczną, co pozwala jeszcze skuteczniej prowadzić hodowlę w tym kierunku. Rasy brachycefaliczne, czyli krótkoczaszkowe, takie jak mops, buldog angielski i francuski, pekińczyk czy bokser, są obecnie bardzo modne. Do tej kategorii oficjalnie zalicza się dziś grubo ponad 20 psich ras. Ten sam trend, choć w złagodzonej formie, wkradł się też do hodowli innych ras psów, które wyjściowo miały kufę o zupełnie normalnej długości, takich jak np. berneński pies pasterski.

Bezdech dzienny, bezdech nocny

Brachycefalia jako cecha hodowlana nie ogranicza się zresztą tylko do psów, bo dotyczy także kotów perskich czy królików lwiogłowych, a przez niektórych badaczy jest wręcz postrzegana jako ogólna cecha udomowienia zwierząt. Ale czy upodabniając psi nos do ludzkiego, rzeczywiście zmieniamy tylko wygląd zwierzaka? Niestety nie, bo kształt i długość kufy decydują o tym, czy damy psu możliwość swobodnego oddychania, a w razie potrzeby także ziania, czy raczej skażemy go na powolną śmierć przez uduszenie.

Miłośnicy psów ekstremalnie brachycefalicznych gotowi są zapłacić hodowcom niemal każdą cenę. Zawsze jednak najwyższą cenę płaci ich pupil. Psy są przede wszystkim „węchowcami”, jednak nos jest dla nich nie tylko narządem zmysłu o pierwszorzędnym znaczeniu – pełni też życiowo ważne funkcje w zaopatrywaniu organizmu w tlen i regulacji temperatury. Skróceniu kufy towarzyszą zatem liczne dalsze problemy anatomiczne: zbyt małe otwory nosowe, zdeformowane (całkowicie „zawinięte”) małżowiny, skrzywiona przegroda nosowa, a także zanadto wydłużone podniebienie miękkie, które utrudnia swobodne przemieszczanie się powietrza z nosa do krtani. Aby wentylacja przez tak zniekształcony nos była w ogóle możliwa, przedstawiciele ras krótkoczaszkowych muszą za pomocą wszystkich mięśni oddechowych podejmować ponad czterokrotnie większy wysiłek niż psy o normalnej długości nosa.

Żeby to sobie lepiej uzmysłowić, wyobraźmy sobie, że przez całe życie musimy oddychać przez silnie zakatarzony nos, wkładając w to cztery razy więcej wysiłku niż normalnie! Jeśli dodamy do tego dodatkowe obciążenie, np. wysiłek, ekscytację, upał, natychmiast dochodzi do niedoboru tlenu, czego konsekwencją jest utrata przytomności lub nawet śmierć przez uduszenie. Dodajmy, że ataki duszności także u zwierząt powodują śmiertelny lęk. Charczenie i posapywanie bynajmniej nie jest urocze – to walka o życie przy każdym oddechu. Tymczasem pańcio i pańcia mówią dobrotliwie „nasz tłuścioszek” i głaszczą nieszczęsne stworzenie, które chwiejnie wlecze się za nimi resztkami sił. Ale cóż innego ten pies może zrobić? Na całym świecie ma przecież tylko ludzi! Jest ich wytworem, całkowicie od nich zależnym i skazanym na ich łaskę. Trudno sobie nawet wyobrazić, że taki zwierzak miałby kiedykolwiek biegać, polować i robić to wszystko, co zasadniczo powinien robić pies, jeśli miał zapracować sobie na utrzymanie u boku człowieka.

Nos psa jest zarazem jego najważniejszym narządem służącym termoregulacji, czyli chłodzeniu się latem i ogrzewaniu wdychanego powietrza zimą. Ponieważ psy nie są zdolne do pocenia się przez skórę, muszą ziać, aby oddać nadmiar ciepła poprzez błony śluzowe w nosie i pysku. Jednak w warunkach maksymalnego skrócenia czaszki maleńki nosek nie jest w stanie prawidłowo wypełniać tego zadania. Jest zbyt krótki i zanadto zdeformowany, powietrze krąży w nim chaotycznie, krtań jest zaś przemieszczona ze względu na nadmierne wydłużenie podniebienia miękkiego.

Wszystko to skutkuje potwornymi i budzącymi litość scenami, zwłaszcza podczas letnich spacerów. Na własne oczy (i uszy) przekonać się można, co to oznacza dla biednych zwierząt, gdy w gorące lipcowe dni w parkach i na innych psich trasach spacerowych słychać charczenie i sapanie, niekiedy znacznie poprzedzające widok wysuniętego jak najdalej języka i przerażonych wybałuszonych oczu. Pożałowania godne stworzenia nigdy nie mają szans na prawdziwy odpoczynek, bo podczas snu przeszkadzają im odgłosy własnego chrapania. Co drugi pies należący do jednej z ras o skrajnie skróconej głowie ma problemy z oddychaniem podczas snu, co czwarty zaś podejmuje próby spania na siedząco, ponieważ w pozycji leżącej po prostu nie jest w stanie zaczerpnąć powietrza. Co dziesiąty doświadcza podczas snu ataku duszności. Jak widać, nie przypadkiem wspomniałem o bezdechu dziennym i nocnym.

Zapadnięcie tchawicy i przodozgryz

Patologowie zwierzęcy dobrze wiedzą, że wyraźnie co roku w upalne letnie dni można zaobserwować „szczyt sezonu” padnięć wskutek udaru cieplnego. Zespół oddechowy psów krótkoczaszkowych (inaczej zespół brachycefaliczny, BAS, brachycephalic airway syndrome), jak go nazywają specjaliści, obejmuje jednak nie tylko złożone deformacje nosa i gardła, ale także ryzyko innych jeszcze nieprawidłowości anatomicznych o poważnych konsekwencjach. Do jego typowych skutków należy m.in. zapadnięcie tchawicy, które prowadzi do nagłej niemożności oddychania połączonej ze śmiertelnym lękiem, a niekiedy także do zgonu przez uduszenie. Poważnie utrudnione oddychanie przez nos może pociągać za sobą zakażenia i stany zapalne błon śluzowych górnych dróg oddechowych i płuc. Na tym nie koniec. Dalekosiężne skutki może mieć też przewlekły stan zapalny i rozszerzenie przełyku wskutek cofania się soku żołądkowego, co z kolei wynika z podciśnienia w gardle oraz działania tłoczni brzusznej, która musi wspomagać utrudniony proces oddychania. Opierając się na relacjach właścicieli, można stwierdzić, że mniej więcej co drugi pies należący do wspomnianych ras wymiotuje wielokrotnie w ciągu dnia. Spróbujmy sobie wyobrazić, że musimy cały czas intensywnie wspomagać oddychanie, używając tłoczni brzusznej, przez co regularnie wypychamy żrący kwas żołądkowy do gardła, w wyniku czego jest ono stale podrażnione, a wreszcie tak zużyte, że nie jesteśmy w stanie normalnie przełykać. Zyskamy wówczas pewne pojęcie, co oznacza życie z zespołem oddechowym psów krótkoczaszkowych. Problemy zdrowotne krótkoczaszkowych psów nie ograniczają się jednak do układu oddechowego i pokarmowego. Silne skrócenie kufy u wielu ras, takich jak boksery, mopsy czy różne rodzaje buldogów, nie idzie w parze ze skróceniem żuchwy. Pozostaje ona więc znacząco dłuższa niż szczęka, co powoduje nieprawidłowość zgryzu, zwaną przodozgryzem. Zbyt długa, wystająca żuchwa w połączeniu z innymi deformacjami prowadzi do wielu problemów, jak nieprawidłowe ustawienie zębów, zbyt luźne fafle, utrata śliny czy zapalenia dziąseł. Nierzadko przyplątują się też zakażenia bakteryjne, powodujące przykry zapach z pyska i przewlekły stan zapalny. Spróbujmy sobie wyobrazić życie z półotwartą przez cały czas buzią, której nie jesteśmy w stanie zamknąć, bo dolne siekacze wystają za daleko przed górną wargę.

Dziąsła wysychają, co próbujemy zrekompensować ciągłym ślinieniem się, wdaje się w nie bolesny stan zapalny, a na dodatek wszystko to cuchnie zgnilizną. Daje nam to pewne pojęcie, co może oznaczać życie z przodozgryzem, z jakim mamy do czynienia w przypadku zaawansowanego zespołu oddechowego psów krótkoczaszkowych. A wszystko to nie dzieje się za sprawą tragicznego w skutkach kaprysu natury, tylko ludzkiego „zapotrzebowania”, które hodowcy starają się zaspokoić najlepiej, jak potrafią.

Dyndające oko

Przodozgryz może mieć jeszcze inne konsekwencje, o czym powinni pamiętać przede wszystkim ci miłośnicy krótkoczaszkowych piesków, którzy przymierzają się do kariery hodowcy. Otóż za pomocą swoich zdeformowanych zębów suka często nie jest w stanie przegryźć błon płodowych, otaczających świeżo urodzone szczenięta. W takiej sytuacji błyskawicznie musi wkroczyć hodowca, bo inaczej maluchy uduszą się już w pęcherzu płodowym – zamiast żyć długo i nieszczęśliwie, czekając, kiedy w końcu uduszą się w sposób „naturalny”. Po drodze psom mogą się też zawsze przytrafić dodatkowe bóle, spowodowane choćby tym, że mocno pofałdowana skóra w okolicach nosa bywa bardzo podatna na skaleczenia i stany zapalne.

Nierzadkie są też problemy z domykaniem się powiek. Może to prowadzić do przesuszenia oka, podwinięcie zaś powieki (entropium) – do ciągłego podrażniania rogówki. Jedno i drugie kończy się bolesnymi zapaleniami, a nawet ciężkim owrzodzeniem rogówki. Jeśli wrzód pęknie, oko może wypłynąć na zewnątrz. Tymczasem właśnie stany zapalne oka stanowią w ocenie wielu obserwatorów o dodatkowym uroku tych piesków… Czyż nie jest słodki z tymi kaprawymi oczkami? Nie, nie jest. On płacze z bólu. Tyle że nikt tego nie słyszy. Przy tak ściśniętej czaszce nierzadko dochodzi do zmiażdżenia kanalików łzowych, w związku z czym łzy wydostają się na zewnątrz i ściekają na boki po pysku, zamiast uchodzić do nosa, tak jak przewidziała natura. Płaczą więc i pies, i jego właściciel, ten ostatni z rozczulenia.

Jednak mimo wszystko taki pies wciąż jeszcze ma oczy, które mogą łzawić. To i tak nieźle, ponieważ w pewnych sytuacjach okazuje się, że wybałuszone oczy u ras brachycefalicznych są zbyt płytko osadzone w oczodołach. Oznacza to nie tylko, że gałki oczne są dużo bardziej niż normalnie narażone na urazy, ale i to, że łatwo mogą wypaść! Tak, dobrze przeczytaliście. Znam przypadek mopsa, który zwykły zeskok z kanapy przypłacił utratą oka. Dyndało ono smętnie, trzymając się tylko na nerwie wzrokowym i pasemku tkanki miękkiej.

Specjaliści zalecają, by psom ras brachycefalicznych w żadnym razie nie pozwalać na swobodne skoki lub bieganie bez smyczy po dworze, bo ryzyko urazu oka jest po prostu zbyt duże. Z powodu swojego ekstrawaganckiego wyglądu pies ma więc znosić nie tylko bóle i rozmaite dolegliwości, ale także ograniczenie swobody, a co za tym idzie – swego „gatunkowego dobrostanu”. Ale ludzie nie są przecież zupełnie pozbawieni serca, spieszą więc z odsieczą: niektórzy weterynarze specjalizują się w korygowaniu i leczeniu „zespołu oķulistycznego psów ras brachycefalicznych”, czyli nadmiernie wybałuszonych oczu krótkoczaszkowych piesków.

Z drugiego końca

Utrapieniem dla mopsów, buldogów i spółki jest jednak nie tylko przednia część ciała. W celu zaspokojenia estetycznych wymagań hodowców i właścicieli pozbawiono je bowiem także całkiem sporego kawałka z tyłu. Natura wyposażyła przecież wilki, psy, lisy i wszystkie pokrewne gatunki w piękne, pokryte gęstą sierścią ogony, nieodzowne do licznych celów, w tym do zabawy. Czymże byłyby spacer, skok czy bieg bez możliwości odpowiedniego zbalansowania ruchów za pomocą puszystej kity? I jak żałośnie uboga staje się komunikacja pomiędzy psami, jeśli nie można do niej użyć ogona? Nam, ludziom, w ogóle nie jest łatwo poprawnie odczytywać psie nastroje – a co dopiero w sytuacji, gdy pies nie ma czym merdać ani czego pod siebie podkulić.

Tymczasem u omawianych ras otwarcie sformułowanym celem hodowlanym są jak najkrótsze ogony, niekiedy zwinięte w korkociąg, a najlepiej, jeśli w ogóle ich nie ma. W opisach standardu rasy można wyczytać: „(ogony) z natury krótkie”. Bo przecież u wyjątkowego psa ogon także musi być wyjątkowy, a trudno wyobrazić sobie większą ekstrawagancję niż jego całkowity brak. „Z natury”? Akurat.

Zabawne krótkie ogonki też mają swoją cenę. I nie chodzi tu tylko o zaburzoną koordynację ruchową oraz ograniczenie możliwości komunikacyjnych. Weterynarze znają też liczne problemy „wewnętrzne”, które powoduje brak ogona. Krótkie, często skręcone kikuty ogonów bądź ich całkowity brak u buldogów i spółki wiążą się z wysokim ryzykiem wystąpienia tzw. kręgu połowiczego (półkręgu) lub innych deformacji kręgosłupa aż po jego część piersiową. U buldogów francuskich takie zniekształcenia kręgów idą dodatkowo w parze z podwyższoną możliwością zwichnięcia rzepki, u angielskich zaś ze skłonnością do dysplazji stawu biodrowego.

Warto dodać, że moda ta objęła także koty. Istnieje rasa, zwana manx, którą wyhodowano właśnie bez ogona. Efekt? Spośród tych kotów, które przyszły na świat żywe, około dwie trzecie jest w ten czy inny sposób upośledzonych. Deformacje kręgów, miednicy czy rdzenia kręgowego, rozszczep kręgosłupa, zaburzenia neurologiczne czy brak otworu odbytowego nie należą do rzadkości.

Tak zwane kopiowanie, czyli obcinanie ogona, zostało w Niemczech zakazane w 1998 r. Uznano, że poza bardzo nielicznymi wyjątkami nie ma żadnego racjonalnego powodu, żeby wykonywać taki zabieg. Tymczasem opisane wyżej „problemy wewnętrzne”, jakie pociąga za sobą hodowla psów z „naturalnie” skróconym ogonem, nie występują u zwierząt, którym ogon amputowano chirurgicznie. Dlatego z punktu widzenia patologa zwierzęcego hodowlę taką należy ocenić zdecydowanie surowiej niż kopiowanie. Zdumiewa zatem, że kikuty ogonów, względnie ich całkowity brak, które stanowią rezultat celowych zabiegów hodowlanych, są wciąż tak popularne. Czyżby w tym przypadku dało się znaleźć jakiś racjonalny powód?

Pies chory na mopsa

Mopsy uznawane są dzisiaj za modelowy przykład połączenia wielu różnych celowo kultywowanych wad genetycznych. Tuż za nimi są buldogi francuskie i angielskie. Zespół oddechowy psów krótkoczaszkowych to nie wszystko, jednak szczegółowe wyliczenie pozostałych wad i możliwych zagrożeń przekraczałoby ramy pisma. Zainteresowani znajdą dalsze informacje w literaturze specjalistycznej i na dobrych stronach internetowych. Trzeba też jednak pamiętać, że wiele problemów nie zostało jeszcze w ogóle zbadanych.

Czy można sobie z tym jakoś poradzić? Właściciele mopsów, którzy zgłaszają się ze swymi podopiecznymi do weterynarza, słyszą często następującą diagnozę: „Państwa pies po prostu choruje na mopsa”. Mimo to właśnie ta rasa jest obecnie niezwykle modna. Niedawno wyświetlano film wyprodukowany przez Walt Disney Studios, w którym główną rolę odgrywa mops. Beznosy Patryk w roli uczłowieczonego głównego bohatera podbił szturmem wszystkie serca, a przy tym w disnejowskim wydaniu cieszył się doskonałym zdrowiem. Kolejna piękna iluzja z fabryki snów.

***

Fragment pochodzi z książki Achima Grubera „Dramat zwierząt domowych. Weterynarz patolog o cichych cierpieniach naszych domowych pupili”, Feeria Science, 2020.

Wiedza i Życie 7/2020 (1027) z dnia 01.07.2020; Zoologia; s. 44

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną