Wygryziona mgławica
Jesień to dobra okazja do spojrzenia w przyszłość. A w każdym razie przyszłość naszego Słońca. By zobaczyć, jak będzie ono wyglądało za jakieś 5 mld lat, skierujmy lornetkę w kierunku gwiazdozbioru Liska. Ten niepozorny, stworzony przez Heweliusza układ gwiazd odnajdziemy wewnątrz Trójkąta Letniego. A w Lisku, posługując się mapką nieba, możemy wypatrzeć odległą o jakieś 1250 l.ś. od nas mgławicę planetarną Hantle. Przez lornetkę dostrzeżemy ją stosunkowo łatwo, choć by podziwiać całą strukturę, potrzebny jest jednak teleskop.
Oglądając rozmytą plamkę, zajmującą na niebie obszar o średnicy czterokrotnie mniejszej od średnicy Księżyca, podziwiamy obłok gazu wyrzucony ok. 50 tys. lat temu przez umierającą gwiazdę, niegdyś podobną do Słońca. Gdy gwiazda ta zakończyła najpierw etap spalania wodoru, a później etap spalania helu w jądrze, gwałtownie odrzuciła zewnętrzne warstwy. Na miejscu dawnej więc zwyczajnej gwiazdy pozostało tylko supergęste, rozgrzane do kilkuset tysięcy stopni Celsjusza jądro. Masę zbliżoną do słonecznej mieści ono w kuli o średnicy Ziemi, a więc ponadstukrotnie mniejszej od obecnej średnicy Słońca. Nic dziwnego, że białego karła, jak nazywamy ten etap ewolucji gwiazdy, tworzy materia zdegenerowana, której gęstość przekracza 100 t na centymetr sześcienny. Ale co z naszą mgławicą? Biały karzeł promieniuje przede wszystkim w ultrafiolecie, oświetlając odrzucony wcześniej gaz, który dzięki temu zaczyna być widoczny w świetle widzialnym i ujawnia niezwykłą strukturę mgławicy. Czasu na jej podziwianie nie mamy – z punktu widzenia astronoma – zbyt wiele: typowa mgławica planetarna rozwiewa się w ciągu 10 tys. lat, po których na miejscu potężnej niegdyś gwiazdy pozostaje tylko powoli stygnący karzeł…