Shutterstock
Zdrowie

Jak żyć w całym tym zgiełku

Hałas w miejscu pracy ma destrukcyjny wpływ na nasz słuch. Zakładanie nauszników ochronnych to podstawa.Kzenon/Shutterstock Hałas w miejscu pracy ma destrukcyjny wpływ na nasz słuch. Zakładanie nauszników ochronnych to podstawa.
Przekrój ucha. W skład narządu słuchu wchodzą ślimak (fioletowy) i kosteczki słuchowe (jasnoróżowy).maxcreatnz/Shutterstock Przekrój ucha. W skład narządu słuchu wchodzą ślimak (fioletowy) i kosteczki słuchowe (jasnoróżowy).
Komórki ­rzęsate (słuchowe) znajdują się w ­ślimaku (patrz schemat niżej). To one zamieniają dźwięki w impulsy nerwowe.Sebastian Kaulitzki/Shutterstock Komórki ­rzęsate (słuchowe) znajdują się w ­ślimaku (patrz schemat niżej). To one zamieniają dźwięki w impulsy nerwowe.
Badania wykazały, że osoby zamieszkujące okolice lotniska są bardziej narażone na problemy kardiologiczne.CapturePB/Shutterstock Badania wykazały, że osoby zamieszkujące okolice lotniska są bardziej narażone na problemy kardiologiczne.
Jednym z najczęściej stosowanych zabezpieczeń przy drogach szybkiego ruchu są ekrany akustyczne. Te nowoczesne da się wykorzystać również jako panele słoneczne.sheris9/Shutterstock Jednym z najczęściej stosowanych zabezpieczeń przy drogach szybkiego ruchu są ekrany akustyczne. Te nowoczesne da się wykorzystać również jako panele słoneczne.
Semarang, miasto w Indonezji. Przed hałasem trudno się tu uchronić.SB7/Shutterstock Semarang, miasto w Indonezji. Przed hałasem trudno się tu uchronić.
Cyfrowy miernik poziomu dźwięku to podstawowy przyrząd do mierzenia skali hałasu.HildaWeges Photography/Shutterstock Cyfrowy miernik poziomu dźwięku to podstawowy przyrząd do mierzenia skali hałasu.
Cicha plaga – tak o stopniowym pogarszaniu się słuchu mówią specjaliści, którzy zajmują się nim na co dzień. Problem ten nie jest tak spektakularny jak np. epidemia AIDS, bo przez lata nie daje o sobie znać. Ale spustoszenia, które czyni, są ogromne.

Naukowcy ostrzegają, że kłopoty ze słuchem ma dziś 466 mln ludzi na całym świecie i ta liczba stale rośnie. Zbytnia ekspozycja na hałas nie oznacza tylko ryzyka ogłuchnięcia lub pogorszenia naszego słuchu. Jak wylicza Europejska Agencja Środowiska (EEA), nadmierny hałas przyczynia się do 16,6 tys. przedwczesnych zgonów rocznie, i to tylko wśród mieszkańców Europy. I choć wielu przypadkom śmierci moglibyśmy zapobiec, nadal robimy niewiele, by bronić się przed problemem.

Nadmiar decybeli

Żyjemy w czasach niebywałego hałasu. Poprzednie pokolenia nie były bombardowane tyloma dźwiękami co my. Świadczy o tym fakt, że na terenie 33 badanych państw europejskich znajdziemy zaledwie 18% obszarów niezanieczyszczonych hałasem. Nomenklatura ekologiczna nie pojawiła się tu przypadkowo, bo o problemach z hałasem mówi się najczęściej w kategoriach zanieczyszczenia lub skażenia, a według badań EEA jest to drugi, zaraz po smogu, największy problem Europejczyków. Trzeba jednak podkreślić, że nie dotyczy on tylko naszego kontynentu – dotyka ludzi na całym świecie.

Eksperci spierają się o górną granicę szkodliwości hałasu. Najczęściej przyjmuje się, że stanowi ją dźwięk o natężeniu 85 dB, choć niektórzy zalecają nieprzekraczanie 78 dB. Ciekawie wygląda na tym tle zeszłoroczny raport Europejskiej Agencji Środowiska, która ostrzega, że szkodliwe dla zdrowia mogą być już dźwięki powyżej 55 dB w dzień i 50 dB w nocy. W rzeczywistości wszystko zależy od intensywności zgiełku i czasu przebywania w nim. Mniejszy hałas, ale towarzyszący nam regularnie przez większą część dnia, potrafi wyrządzić więcej szkód niż jednorazowa wizyta na głośnym koncercie. A czasem ciężko się od niego uwolnić, bo ten towarzyszy nam nawet w domu.

Czy 85 dB to dużo? Okazuje się, że niekoniecznie. Zwykła rozmowa generuje dźwięk o natężeniu 50 dB. Domowy odkurzacz to 60 dB. Przebywanie w okolicy restauracji pełnej dyskutujących ludzi, na dodatek wyposażonej w klimatyzator i wentylator, oznacza narażenie na 70 dB. Ale już w pobliżu zatłoczonej szosy nasze uszy zmagają się z 75 dB. Najgorzej mają mieszkańcy dużych miast, których szum przypomina akustyczny smog i waha się w granicach 65–90 dB. Wystarczy warkot przejeżdżającej ciężarówki czy motocykla, by hałas przekroczył 85 dB, czyli poziom, przy którym, zwłaszcza po dłuższej ekspozycji, może dojść do przejściowej utraty czułości słuchu. Wyjazd na wieś też nie pomoże, jeśli tuż obok trafi się sąsiad szalejący z kosiarką spalinową (130 dB).

– Otaczający nas hałas zafundowaliśmy sobie niejako sami wraz z rozwojem cywilizacji, urbanizacji i komunikacji. Dziś już nie zagrażają nam hałasy wielkich zakładów, bo jest ich coraz mniej i przestrzega się w nich zasad ochrony słuchu. Szkodliwy wpływ na organizm ludzki ma hałas wytwarzany przez nas samych, można powiedzieć: na własne życzenie, czyli np. przez użytkowników motocykli, tuningowanych samochodów, dzieci w szkołach czy niezbędne nam urządzenia w naszych domach – mówi prof. Henryk Skarżyński, dyrektor Światowego Centrum Słuchu Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu. Ekspert ostrzega, że sygnałami alarmującymi, iż może pojawić się u nas problem ze słuchem, są szumy w uszach, „dzwonienie” czy chwilowa utrata słuchu.

Przy poziomie 100 dB wystarczy zaledwie 15 min, żeby stworzyć zagrożenie nieodwracalnego uszkodzenia słuchu. Nie trzeba wcale długo szukać. Koncert rockowy czy muzyka w klubie generują najczęściej hałas w granicach 110–130 dB. Dla porównania, hałas emitowany przez startujący samolot odrzutowy, mierzony 10 m od silnika, to 120 dB, a eksplozja bomby – 160 dB. Oczywiście nie oznacza to, że każde wyjście na dyskotekę czy koncert musi wiązać się z utratą słuchu, ale im częściej będziemy przebywali na tego typu imprezach, tym gorzej. Laryngolodzy podkreślają, że słuch uszkadza długotrwałe przebywanie w hałasie, szczególnie zagrożony jest więc nałogowy bywalec głośnych imprez. To dlatego dolegliwości związane ze słuchem dotykają często znanych muzyków, którzy przez lata grali głośną muzykę. Phil Collins swego czasu miał tak poważne problemy ze słuchem w lewym uchu, że przez pewien okres nie dawał koncertów. Na dzwonienie w uszach skarżą się Sting, Cher i Eric Clapton. Ponieważ słuch stępia się stopniowo, wielu muzyków długo nie wie, że dzieje się coś niedobrego. Podobnie jest z nami. Niedosłuch nie boli, dlatego pierwsze objawy uszkodzenia słuchu zwykle pozostają niezauważone.

Skala decybeli

• 10 dB – szelest liści

• 20 dB – szept

• 30 dB – bardzo spokojna ulica bez ruchu

• 40 dB – szmery w domu

• 50 dB – szum w biurach, rozmowa

• 60 dB – odkurzacz

• 70 dB – wnętrze głośnej restauracji, darcie papieru, wnętrze samochodu

• 80 dB – głośna muzyka w pomieszczeniach, trąbienie

• 90 dB – ruch uliczny, ujadanie psa

• 100 dB – motocykl bez tłumika

• 105 dB – maksymalna głośność w większości urządzeń mp3

• 110 dB – piła łańcuchowa

• 120 dB – wirnik helikoptera z odległości 5 m

• 130 dB – kosiarka spalinowa

• 140 dB – start myśliwca

• 150/160 dB – pękają błony bębenkowe w uszach

• 160 dB – eksplozja bomby

• 190 dB – start statku kosmicznego

• 220 dB – eksplozja bomby atomowej

• 300–350 dB – wybuch wulkanu Krakatau w Indonezji – prawdopodobnie najgłośniejszy w historii wyemitowany dźwięk na Ziemi (huk był słyszalny z odległości 3200 km)

Problemy te często fundujemy sobie sami, słuchając głośnej muzyki w aucie, choć jeszcze bardziej szkodliwe jest słuchanie głośnej muzyki przez odtwarzacze mp3 za pośrednictwem słuchawek. Dotyczy to zwłaszcza osób młodych. Wczesna ekspozycja na hałas powoduje starzenie się słuchu. Kilka lat temu w ramach eksperymentu naukowcy z National Acoustic Laboratories w Australii zatrzymywali na ulicach Melbourne i Sydney przypadkowych przechodniów, którzy słuchali muzyki przez słuchawki, i mierzyli poziom preferowanej przez nich głośności. Okazało się, że co czwarta osoba puszczała muzykę tak głośno, że groziło to uszkodzeniem słuchu. Im szczelniejsza słuchawka, tym gorzej, bo ukierunkowuje dźwięk wprost do ucha. – Słuchać muzyki przez słuchawki powinniśmy nie dłużej niż 90 min dziennie i to przy maksymalnie 80-procentowej głośności. Kiedy raz uszkodzimy słuch, nie ma odwrotu – ostrzega prof. David McAlpine, dyrektor Australian Hearing Hub. Nawet jeśli nie od razu odczujemy szkodliwe skutki słuchania głośnej muzyki, to z pewnością uświadomimy je sobie po 55. roku życia.

Skala zjawiska jest duża. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) problemy ze słuchem ma dziś ponad 466 mln ludzi na świecie. To jakieś 6,5% globalnej populacji. Przy tej tendencji w roku 2030 będzie to już 630 mln osób, a w połowie obecnego stulecia – 900 mln. W Polsce skala problemu nie jest dokładnie znana, ponieważ brakuje szeroko zakrojonych badań, szacuje się jednak, że problem ze słuchem ma u nas ok. 900 tys. osób, a 40–50 tys. nie słyszy niemal w ogóle. I wcale nie zanosi się na poprawę.

Chorobliwe dźwięki

Nawet jeśli głośne dźwięki na jakiś czas nas ogłuszą, to wydaje nam się, że z czasem nasze słyszenie wraca do normy. Niestety tylko pozornie. W rzeczywistości taki hałas przyśpiesza proces degeneracji włókien nerwu słuchowego, dzięki którym informacje o dźwięku trafiają z naszych uszu do mózgu. Degeneracja postępuje powoli – to tzw. ukryte uszkodzenie słuchu – i ujawnia się dopiero po wielu latach, gdy nagle okazuje się, że gorzej słyszymy lub przeszkadzają nam uporczywe szumy i dzwonienie w uszach. Skutkiem długotrwałego narażenia na hałas o wysokich poziomach jest nieodwracalne uszkodzenie komórek rzęskowych znajdujących się w ślimaku. W konsekwencji tego procesu dochodzi do przesunięcia progu słyszenia i pogorszenia zrozumiałości mowy.

To nie wszystko. Hałas negatywnie oddziałuje na cały organizm człowieka, a w skrajnym przypadku może nawet zabić. Jakim cudem? Otóż stały albo powracający hałas powoduje poważny stres, co prowadzi do podwyższenia ciśnienia krwi, zaburzeń snu, obniżenia zdolności umysłowych, chorób układu krwionośnego, a w końcu do przedwczesnego zgonu. – Jeśli hałas działa długo na organizm, staje się głównym czynnikiem ryzyka rozwoju chorób kardiologicznych – przyznaje dr Lars Jarup z Imperial College London. Z prowadzonych przez jego zespół badań wynika, że ciśnienie tętnicze krwi może wzrosnąć od hałasu, który przekracza normę zaledwie o 35 dB, a za zjawiska szkodliwe uznaje się zarówno przelatujący nad głową samolot, jak i przejeżdżający pod oknem samochód czy chrapanie partnera. U osób długotrwale narażonych na głośne dźwięki zwiększa się ryzyko najróżniejszych chorób, w tym najbardziej niebezpiecznych, bo zagrażających życiu, takich jak zawał czy nadciśnienie.

Szkolne decybele

Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu we współpracy z Politechniką Gdańską, hałas na przerwach w placówkach edukacyjnych dochodzi nawet do 110 dB, co oznacza, że na szkolnych korytarzach bywa głośniej niż przy maszynach w fabryce, na skrzyżowaniach ruchliwych dróg czy na lotnisku. Już po godzinie hałasu w szkole u dzieci następuje osłabienie słuchu, które utrzymuje się przez kolejnych 8 godz. Pod wpływem takiego hałasu dzieci słyszące prawidłowo zachowują się tak, jakby miały centralne zaburzenia słuchu. Do dziecka nie dociera część informacji przekazywanych przez nauczyciela, co może pogarszać jego koncentrację i efektywność nauki oraz powodować rozdrażnienie. Do domu dziecko wraca zmęczone, jak gdyby czas spędziło w kamieniołomie. Jeśli uczeń z hałaśliwej szkoły wychodzi na ulicę w słuchawkach na uszach i odpowiednio podnosi natężenie muzyki, by zagłuszyła dźwięki ruchu ulicznego, prawdopodobnie wcześniej czy później nastąpi u niego trwałe uszkodzenie słuchu. Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu ostrzega, że obecnie już ok. 20% dzieci w wieku szkolnym ma w tym względzie rozmaite zaburzenia.

Ciekawych danych dostarczają wieloletnie badania hałasu generowanego przez samoloty na londyńskim lotnisku Heathrow. Okazało się, że okoliczne szpitale mają o 3,5% więcej pacjentów z problemami kardiologicznymi niż placówki w innych częściach miasta. Inne analizy, które dotyczyły ekspozycji na ten typ hałasu przez 15 lat, wykazały, że liczba zgonów spowodowanych atakiem serca wzrastała w okresach, gdy hałas był silniejszy i trwał dłużej. – Samo mieszkanie w okolicy lotniska zwiększa ryzyko wystąpienia chorób kardiologicznych nawet o 17%. Im bliżej, tym gorzej – konkluduje prof. Stephen Stansfeld z Queen Mary University of London.

Hałas wpływa destrukcyjnie również na układ nerwowy, powodując rozdrażnienie, niepokój, nadpobudliwość, apatię, agresję, zmęczenie, lęki i brak koncentracji. Ze strony układu pokarmowego mogą pojawić się z kolei problemy z metabolizmem, tycie, wrzody żołądka i wzmożone wydzielanie kwasów trawiennych. Hałaśliwe otoczenie przyspiesza wreszcie i nasila rozwój zaburzeń psychicznych, wylicza Willy Passchier-Vermeer w pracy „Noise exposure and public health”.

Niepokojące? To idźmy dalej. Zbytnie natężenie dźwięków powoduje wzmożoną produkcję hormonów stresu: adrenaliny, noradrenaliny i kortyzolu. Gdy hałas jest znany, np. w miejscu pracy, i nie przekracza 90 dB, wydzielana jest noradrenalina. Gdy usłyszymy dźwięki niewiadomego pochodzenia, zwiększa się produkcja adrenaliny, a nagły i niespodziewany hałas o natężeniu ponad 120 dB powoduje wyrzut kortyzolu. To niedobrze, bo im więcej hormonów stresu, tym większe ryzyko zawału. Hormony stresu odpowiadają także za występowanie licznych chorób układu krążenia, m.in. za wytworzenie się blaszek miażdżycowych. Poza tym stres sprawia, że jesteśmy zdenerwowani, niezadowoleni i bardziej skłonni do agresji. Skumulowane napięcie jest bardzo kosztowne energetycznie i w dłuższej perspektywie szkodliwe – powoduje spadek odporności, zwłaszcza osłabienie działania limfocytów T odpowiedzialnych za zwalczanie infekcji.

Spektrum chorób i dolegliwości wynikających z przebywania w zbyt dużym hałasie jest więc wyjątkowo szerokie. Czy to oznacza, że nic nie możemy na to poradzić? Nie do końca. Już samo uświadomienie sobie problemu to pierwszy krok do poprawy jakości naszego słuchu.

Brońmy się sami

Z badań WHO wynika, że co najmniej połowie kłopotów ze słuchem, będących konsekwencją nadmiernego hałasu, można by zapobiec. Jak praktycznie poradzić sobie z problemem? – Najlepiej u źródła – uważa Colin Nugent z Europejskiej Agencji Środowiska. – Musimy konstruować cichsze samochody (w tym lepsze opony), pociągi i samoloty, ale także budować mniej hałaśliwe tory i odpowiednie nawierzchnie dróg. Wiele zależy też od samych uczestników ruchu drogowego. Mieszkańcy miast mogą wybierać cichsze formy transportu albo przynajmniej kierować swoim autem w sposób odpowiedzialny – tłumaczy ekspert.

Niestety życie życiem i w wielu miejscach tego typu porady nie robią na nikim wrażenia. Nie oznacza to jednak, że mamy się poddać. Za przykład weźmy kwestię hałasu w zakładach przemysłowych. Obecne normy dotyczące ochrony przed nim pracownika a te sprzed 30 lat to zupełnie inne światy. A przecież pomysł ich zmian też wywoływał początkowo ironiczne uśmiechy.

Przed hałasem i zgiełkiem każdy z nas może chronić się we własnym zakresie, choćby za pomocą nauszników i wkładek dousznych. Wbrew obawom nie zniekształcają one dźwięku, jedynie osłabią jego natężenie o kilkanaście decybeli, pozwalając nadal cieszyć się muzyką np. na koncercie rockowym. Bezwzględnie natomiast powinniśmy chronić uszy podczas używania głośnych maszyn, jak choćby przy koszeniu trawnika czy cięciu piłą. Wytłumiają one hałas nawet o 30 dB, chroniąc nas, ale nie odcinając od otoczenia.

Hałas podczas snu

Negatywny wpływ hałasu na sen jest problemem znanym już od starożytności, kiedy to zakazywano nocnego poruszania się po miastach konno i zaprzęgami. Hałas nie tylko utrudnia zaśnięcie. Nawet gdy uda się zasnąć, dźwięki są nadal rejestrowane przez mózg. Fazy snu ulegają skróceniu, oddech przyspiesza, wzrasta ciśnienie krwi, zmienia się rytm serca, w końcu następuje wybudzenie. Europejska Agencja Środowiska (EEA) ostrzega, że w krajach Unii Europejskiej aż 30% osób doświadcza hałasu w nocy. Po dłuższym czasie bardzo niekorzystnie oddziałuje to na ludzki organizm.

– W przypadku bezsenności przewlekłej, czyli utrzymującej się co najmniej trzy miesiące, u wielu osób rozwijają się objawy depresji, zaburzenia pamięci mogą stać się nieodwracalne, a objawy chorób układu krążenia mogą się nasilać. U osób cierpiących na bezsenność jest 1,5 raza większe ryzyko zawału serca – tłumaczy dr Michał Jarkiewicz, psychiatra z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.

Nie przesadzajmy z głośnością muzyki, zwłaszcza gdy korzystamy ze słuchawek. Jeśli nie docierają do nas dźwięki z otoczenia, to znaczy, że należy ją przyciszyć. Poza tym słuchawki douszne zwiększają natężenie dźwięku o jakieś 7 dB w porównaniu z nausznymi, a to oznacza, że energia akustyczna docierająca do uszu jest aż cztery razy większa. WHO przypomina ponadto, że poziom 105 dB – czyli maksymalna głośność odtwarzania plików w większości urządzeń mp3 – jest bezpieczny dla słuchu tylko przez cztery minuty. Niezwykle ważny jest również odpoczynek od hałasu. Róbmy sobie przerwy od zgiełku wielkomiejskiego życia i przy każdej okazji wyjeżdżajmy na wieś lub do lasu, gdzieś, gdzie będą nam towarzyszyć jedynie dźwięki natury, działające na nas kojąco i łagodzące stres. Zaleca się, by pracując w głośnym środowisku, po każdej godzinie robić sobie 10-minutową przerwę od hałasu.

Nie zapominajmy wreszcie o badaniach profilaktycznych, które w przypadku osób narażonych w miejscu pracy na głośne dźwięki są wręcz obowiązkowe. Ich celem jest wykrycie wczesnych objawów zmian chorobowych, prowadzących do uszkodzenia słuchu. Niestety najczęściej do lekarza idziemy dopiero wtedy, gdy coś nam dolega: czujemy ból lub dyskomfort, utrudniające nam codzienne funkcjonowanie. To duży błąd, który może kosztować nas poważny uszczerbek na słuchu. Niedosłuch bowiem nie boli, dlatego pierwsze zapowiedzi kłopotów zwykle pozostają niezauważone. Tylko dzięki okresowym i regularnym badaniom możemy zyskać pewność, że wszystko jest w porządku, a w razie jakichkolwiek problemów – odpowiednio wcześnie zareagować.

Wiedza i Życie 12/2018 (1008) z dnia 01.12.2018; Zdrowie; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Cywilizacja zgiełku"

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną