O ­dzielnicach romskich w Bukareszcie mówi się w kontekście ­zamkniętych gett. Podobnie jest w wielu innych europejskich miastach. O ­dzielnicach romskich w Bukareszcie mówi się w kontekście ­zamkniętych gett. Podobnie jest w wielu innych europejskich miastach. Gabriel Petrescu / Shutterstock
Człowiek

Tabory pełne uprzedzeń

Migracja Cyganów z Indii zaczęła się jakieś 1500 lat temu.Infografika Zuzanna Sandomierska-Moroz Migracja Cyganów z Indii zaczęła się jakieś 1500 lat temu.
W brytyjskim ­miasteczku Appleby co roku odbywają się ­pokazy klasycznych cygańskich karawan.david muscroft/Shutterstock W brytyjskim ­miasteczku Appleby co roku odbywają się ­pokazy klasycznych cygańskich karawan.
Romowie to jedna z najbardziej niezrozumianych i napiętnowanych grup etnicznych w dziejach. Patrząc na historię ich migracji i osadnictwa w Europie, łatwo można dostrzec źródło problemów, z którymi borykają się do dzisiaj.

Problem ze zrozumieniem kultury cygańskiej zaczyna się już na poziomie leksykalnym: powinniśmy ich nazywać Romami czy Cyganami? Sprawa nie jest prosta, tym bardziej że zdania są podzielone nawet wśród społeczności romskiej. Z punktu widzenia poprawności politycznej powinno się używać określenia Romowie, gdyż – jak uzasadniają przedstawiciele organizacji romskich – słowo „cygan” ma obecnie negatywną konotację i może być dla tej społeczności krzywdzące. W efekcie politycy, urzędnicy i działacze społeczni korzystają wyłącznie z tej formy. Nie wszyscy Romowie to akceptują. Zwłaszcza starsi uznają to nowe określenie za sztuczne i znacznie zubożające wielowiekową tradycję. I mają sporo racji, bo z etnicznego punktu widzenia Cyganie stanowią cały zbiór grup wywodzących się z północnych Indii, wśród których Romowie – choć najliczniejsi – nie są jedyni. Wymieńmy choćby Domów, Jatów, Lomów, Lulich, Sinti czy Aszkali. Żaden z tych ludów nie utożsamia się z Romami, choć jest mu pokrewny. Jednym słowem Rom jest Cyganem, ale Cygan nie musi być Romem.

W związku z tym, że zdecydowana większość europejskich Cyganów to Romowie, aby nie komplikować bardziej nazewnictwa, osiągnięto pewien kompromis. Radomskie Stowarzyszenie Romów w przewodniku po swojej kulturze i historii opisuje go tak: „Od kiedy pojawiło się nowe nazewnictwo i Cyganów zaczęto nazywać Romami, pojawili się zarazem zwolennicy, jak i przeciwnicy nowej nazwy. Również wśród etnografów i badaczy romskiej kultury występuje rozbieżność poglądów co do stosowania obu tych nazw. Ogólnie przyjęto więc, że określenie Cygan odwołuje się do przeszłości i historii tej grupy, natomiast Rom jest to nazwa aktualna i współczesna”. Przy takim podziale zatem pozostańmy.

Wędrówki niedotykalnych

Romowie, choć nigdy nie mieli własnego kraju, stali się częścią społeczności niemal każdego państwa w Europie. Droga do tego była jednak długa i pełna wyrzeczeń. Cechą charakterystyczną Romów, która nie zmieniała się przez wieki, był brak tradycji zapisywania własnej historii. Przekazy ustne odwoływały się do wydarzeń co najwyżej w skali kilku generacji i w efekcie ta kolorowa społeczność przez długi czas sama nie miała świadomości swojego pochodzenia. Hermetyczność środowiska również nie ułatwiała pracy badaczom. Na szczęście udało się rozwikłać tę zagadkę.

Jak wykazały analizy lingwistyczne, etnogeneza Cyganów rozpoczęła się w centralnej części Półwyspu Indyjskiego około 500 r. Ich język, dzielący się na liczne dialekty, ma wiele cech wspólnych z językami hinduskimi. Takie pochodzenie potwierdziły badania genetyczne. Romowie mają w swoim DNA wysoki odsetek haplogrupy H1a1a-M82, niespotykanej w tak wysokim nasyceniu nigdzie na świecie poza Indiami. Szacuje się, że wyemigrowali z Indii mniej więcej 1500 lat temu, nie wiemy jednak, co zmusiło ich do opuszczenia ojczyzny.

Migrowali w kilku etapach. Grupa Domów udała się na Bliski Wschód i do Afryki Północnej. Najliczniejsi Romowie przybyli przez Persję, Armenię i Bizancjum do Europy. To właśnie od nazwy tego ludu, określanego w cesarstwie bizantyjskim jako Athingani, Atingatoi czy Adsigani, pochodzą ich nazwy w poszczególnych językach: tureckim Cingene, włoskim Zingari, francuskim Tsiganes, niemieckim Zigeuner, czeskim Cigan czy polskim – Cyganie. Etymologia tych słów sprowadza się do greckiego Atingatoi, które znaczyło tyle co „niedotykalni”. Określenie to bardzo wiele mówiło o tajemniczych przybyszach.

Stosunek do społeczności romskiej wynikał z jej kultury, która dzieli świat na swoich i obcych. W centrum romskiej tradycji znajdują się godność i skalanie, a przedstawiciele tej grupy postrzegają świat w kategoriach moralnej czystości i nieczystości. Przekroczenie zasad kończy się skalaniem, co oznacza, że osoba nim dotknięta zostaje w różnym stopniu wyłączona z życia wspólnoty. Najwyższym wymiarem kary jest w tym przypadku wykluczenie. Co ciekawe, wiele czynów dokonywanych wobec swoich było potępianych, ale za to aprobowanych, jeśli były skierowane do nie-Cyganów. Wzięło się to stąd, że osoba niebędąca Cyganem postrzegana jest przez tę grupę jako nieczysta. A to stanowi pełne usprawiedliwienie moralne nawet nadużyć.

W Europie Zachodniej i Środkowej Cyganie pojawili się masowo w XIV w., gdzie trafili przez Bałkany. W ciągu kolejnych 100 lat byli obecni we wszystkich dużych miastach Europy. Trudnili się głównie wróżeniem, muzykowaniem i tańcem, z czym kojarzeni są zresztą do dzisiaj. Niemały wpływ mieli choćby na kulturę iberyjską (ich taniec stał się podstawą flamenco), ale nie tylko. W wielu krajach znani byli z tresury dzikich zwierząt i umiejętności opieki nad nimi. Tresowali głównie małpy, ptaki, węże i niedźwiedzie. W przypadku tych ostatnich warto wspomnieć o słynnej Akademii Smorgońskiej, zlokalizowanej w Wielkim Księstwie Litewskim. Był to dwór cygański, gdzie na szeroką skalę poskramiano niedźwiedzie, które później wysyłano na dwory szlacheckie całego kontynentu. Na południu Europy Cyganów kojarzono z obróbką żelaza i metali. Trudnili się kowalstwem i wyrobem narzędzi (swego czasu na Węgrzech stanowili 22,5% wszystkich kowali). Z kolei na obszarze południowych Karpat zajmowali się głównie jubilerstwem i wypłukiwaniem złota z piachu. Spektrum ich działań było więc naprawdę szerokie.

Romowie prowadzili wędrowny tryb życia, nie osiedlali się nigdzie na stałe. Badanie ich historii utrudniał dodatkowo fakt, że w wielu przypadkach oni sami fałszowali informacje na swój temat. We Francji i Hiszpanii twierdzili, że wędrówkę mają nakazaną przez papieża jako pokutę za odstępstwo od wiary. Dokumentowali to prawdopodobnie sfałszowaną bullą papieską, która polecała władcom zezwalać im na przejazd i postój w krajach chrześcijańskich, a miejscowym – wspierać ich jałmużną. Dzięki podstępowi uzyskiwali niekiedy od władców autentyczne glejty, zezwalające na swobodne przekraczanie granic.

Jak każda zorganizowana społeczność Cyganie funkcjonowali w ściśle określonej hierarchii. Podstawową komórką zarządczą był tabor złożony z kilku, a niekiedy kilkudziesięciu wielopokoleniowych rodzin. Kierował nim wójt, wybierany spośród mężczyzn. Musiał odznaczać się nie tylko inteligencją i mądrością, ale przede wszystkim sprytem w załatwianiu spraw z nie-Cyganami. To jemu powierzano rozsądzanie sporów, zatwierdzanie małżeństw i wytyczanie kierunków podróży. Inną ważną postacią był baro-szero – najwyższy kapłan, od którego wyroków nie było odwołania. To on decydował o nałożeniu na daną osobę bądź zdjęciu z niej statusu skalania, a więc o jej wykluczeniu ze społeczności cygańskiej. I choć grupy romskie były i do dziś są ściśle patriarchalne, kobiety zajmowały w nich specyficzne miejsce. Co prawda nie rządziły i były w pełni uzależnione od mężczyzn, ale traktowano je z wielkim szacunkiem, gdyż ciężar utrzymania rodziny spoczywał na ich barkach. Wyjątek stanowiła najstarsza kobieta w społeczności, zwana matką plemienia, która jako jedyna mogła uczestniczyć w radach starszych i zabierać głos we wszystkich sprawach taboru.

Nomadyczny styl życia, hermetyczność, specyficzne obyczaje, a także odrębny język nie zjednywały Romom przyjaciół. Marcin Bielski w swej „Kronice” z początków XVI w. pisał wręcz: „Mowę sobie zmyślili ku kradzieży godną, aby ich nikt nie rozumiał, jeno sami siebie”. Rzeczywiście bywało tak, że dopuszczali się kradzieży, co naturalnie wywoływało konflikty, a tego typu wieści rozchodziły się szybciej niż muzyka z ich kolorowych taborów. Do tego doszły oskarżenia o rzucanie uroków i uprawianie magii, co w dobie szalejącej inkwizycji miało bardzo poważne konsekwencje. Efekt był taki, że na „ludzi gościńca”, wędrujących od miasta do miasta, szybko przestano patrzeć przychylnym okiem. Pierwsze ustawy antycygańskie pojawiły się w Europie już na początku XV w. Tym sposobem życzliwość szybko zamieniła się w prześladowania, a Cyganów uznano za włóczęgów i grupę potencjalnie niebezpieczną.

Wędrowcy na cenzurowanym

Pierwsze prawo banicyjne wymierzone w społeczność romską powstało prawdopodobnie w 1471 r. w Lucernie. Na mocy specjalnej ustawy nie miała ona prawa wstępu na teren miasta. W 1499 r. edykt hiszpański nakazywał jej porzucenie wędrownego trybu życia, wyrzeczenie się swych zwyczajów i podjęcie stałej pracy lub opuszczenie kraju pod groźbą niewoli w przypadku nieprzestrzegania owego postanowienia. W ciągu kolejnych kilkudziesięciu lat ustawy uderzające w Cyganów drastycznie zaostrzono. W Hiszpanii do tego stopnia, że Cygan, który nie chciał się osiedlić ani nie wyjechał z kraju, stawał się niewolnikiem tego, kto go pojmał. Za wędrowanie w taborach, traktowane na równi z włóczęgą, można było zostać skazanym na chłostę, a nawet trafić na galery. Podobne regulacje wydawano w owym czasie w całej Europie: w Niemczech w 1500 r., w Portugalii w 1526 r., w Danii w 1536 r., w Finlandii w 1559 r., we Włoszech i we Francji w połowie XVI w. W Anglii Elżbiety I można było wieszać Cyganów tylko za to, że są Cyganami (Henryk VIII nakazał wszystkim bezwzględnie opuścić kraj). Z kolei na przełomie XVII i XVIII w. na terenie Niderlandów i obecnych Niemiec na Cyganów organizowano regularne polowania przy użyciu policji i wojska.

Najostrzejsze prawo wprowadzono w księstwach naddunajskich, na ziemiach dzisiejszej Rumunii. Wołoski kodeks karny stwierdzał, że każdy Cygan już rodzi się niewolnikiem. Przypisany jest do bojarskich, kościelnych lub książęcych majątków, a jego właściciel ma prawo go sprzedać lub darować komuś w prezencie. Tego typu regulacje obowiązywały tam aż do roku 1856.

Romów nie zabrakło również na ziemiach polskich. Pierwsze wzmianki o ich obecności pochodzą z początku XV w., a uznanie wśród ludności polskiej budziła ich umiejętność obróbki żelaza oraz zamiłowanie do koni. Około roku 1500 Cyganie zaczęli napływać do naszego kraju już w sposób masowy – uciekali przed prześladowaniami w Niemczech, a wielokulturowa Rzeczpospolita, uchodząca za kraj bez stosów, mieniła się idealnym celem migracji. I początkowo rzeczywiście tak było. Polacy nie mieli problemu z przyjęciem egzotycznych przybyszów. Niektórzy z nich osiedlali się w miastach, co potwierdzają przekazy historyczne, inni kontynuowali koczowniczy tryb życia, oddając się swym tradycyjnym zajęciom. W połowie XVI stulecia stosunek Polaków do Romów uległ jednak diametralnej zmianie. Nieasymilująca się grupa, nieakceptująca wartości właściwych naszemu społeczeństwu szybko zaczęła być postrzegana w kategoriach obcych.

Ostatecznie również nad Wisłą wydano antycygańskie akty prawne. Sejm uchwalił pierwszą taką ustawę w 1554 r., za panowania Zygmunta Augusta. Zalecała ona wypędzanie Cyganów z naszych ziem i uniemożliwianie napływu nowych grup z sąsiednich krajów. Podobnie brzmiały przepisy uchwalone 20 lat później. Żadna z tych regulacji nie przyniosła jednak zamierzonych rezultatów: Cyganie nadal wędrowali polskimi drogami, choć starali się poruszać po terenach mniej dostępnych i skrywać miejsca obozowania. Ustawy banicyjne, choć formalnie obowiązywały aż do czasów uchwalenia Konstytucji 3 maja, nie były specjalnie przestrzegane i w rezultacie kolorowe tabory można było zobaczyć u nas jeszcze w latach 60. XX w. Obiektywnie rzecz biorąc, sytuacja Romów w Polsce była dobra, zwłaszcza jeśli porównamy ją z innymi państwami Europy Zachodniej.

W połowie XVIII w. wyjątkowo gorliwie zwalczała ich austriacka cesarzowa Maria Teresa. Na mocy uchwalonych przez nią praw każdy Cygan musiał być przymusowo osiedlony i zająć się rolnictwem. Społeczności romskiej zakazano również ubierania się w tradycyjne stroje oraz wróżenia za pieniądze. Największe kontrowersje budził jednak zapis, który zezwalał na odebranie Romom dziecka i oddanie go na wychowanie chłopom. Wszystko po to, by na siłę zintegrować tę społeczność i ograniczyć jej wpływy. Jak się z czasem okazało, była to metoda zupełnie nieskuteczna.

W XIX w. następujące w Europie zmiany gospodarcze, wiążące się z rewolucją przemysłową, jeszcze bardziej odsunęły społeczności cygańskie na margines życia. Zmusiło to Cyganów do wycofania się z miast i przebywania na terenach wiejskich, gdzie jeszcze istniało zainteresowanie uprawianymi przez nich rzemiosłami. Wyjątkowo dobrze traktowani byli w Rosji, dlatego w XIX stuleciu setki cygańskich taborów zaczęły emigrować na wschód. Drugim popularnym kierunkiem migracji były obie Ameryki (Stany Zjednoczone to jedyny kraj, gdzie proces asymilacji Cyganów zakończył się sukcesem, a oni sami mówili o sobie „Amerykanie”). Warto wreszcie wspomnieć, że w drugiej połowie XIX w. po Europie rozlała się nowa fala cygańskich migrantów, tym razem z Rumunii, gdzie uzyskali oni wolność osobistą i skąd chcieli się jak najszybciej wyrwać, by nie ryzykować kolejnej zmiany prawa.

Cygański porajmos

Najtragiczniejsze wydarzenia w historii Cyganów łączą się z II wojną światową. Na mocy ustaw norymberskich uznano Cyganów obok Żydów i Murzynów za element zagrażający czystości krwi niemieckiej. Jeszcze przed wojną Niemcy zabronili Romom zawierania małżeństw mieszanych oraz zmuszali ich do sterylizacji. W następnych latach rozpoczęły się aresztowania romskiej ludności pod pretekstem uchylania się od pracy i zsyłki do obozów koncentracyjnych. W 1938 r. powstało rozporządzenie o „zwalczaniu plagi Cyganów”. Po napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę zarządzono przesiedlenie 30 tys. Romów na teren Generalnego Gubernatorstwa. Ich społeczność również skazano na eksterminację. Romowie byli zamykani w gettach razem z Żydami, a następnie wywożeni do obozów zagłady, gdzie czekała ich śmierć. W Auschwitz-Birkenau wydzielono dla nich nawet specjalny obóz tzw. cygański – Zigeunerlager. Metodyczne mordowanie Romów przerodziło się w ich holocaust. W języku romskim okres ten nosi nazwę Porajmos, co przetłumaczyć można jako „pochłonięcie”. Niestety trudno oszacować liczbę ofiar wśród Cyganów, ponieważ przed wybuchem wojny unikali oni spisów ludności i nikt tak naprawdę nie wiedział, jak duża jest ich populacja w Europie. Szacunki są bardzo rozbieżne i wahają się w granicach od 150 do 600 tys. ofiar.

Koniec wojny nie oznaczał jednak końca kłopotów Cyganów. Romowie, w przeciwieństwie do Żydów, nie byli traktowani jak ofiary, którym należy się współczucie. Ci z Polski usiłowali wrócić do tradycyjnego sposobu życia, a ich tabory ponownie ruszyły po kraju, ale państwo stalinowskie nie akceptowało koczowniczego trybu życia. Już w 1947 r. powstały pierwsze przymusowe obozy pracy, w których osadzono wędrowców. W 1964 r. władze PRL ostatecznie zakazały Cyganom poruszania się taborami i rozbijania obozowisk oraz nakazały osiedlanie się, najczęściej w małych miastach. Podobne akcje przymusowego osadnictwa przeprowadzano w całej Europie.

Romowie, choć nadal rozproszeni, na początku lat 70. zaczęli podejmować starania na rzecz wyłonienia własnej reprezentacji. W 1971 r. pod Londynem zorganizowano I Światowy Kongres, który zgromadził ok. 50 przedstawicieli organizacji cygańskich z całego świata. W jego trakcie powołano m.in. Międzynarodowy Komitet Cyganów, mający reprezentować tę społeczność na forum światowym. Spotkanie było bardzo uroczyste – uczestnicy wybrali własny hymn („Gelem, Gelem”) oraz zatwierdzili wizerunek flagi reprezentującej naród cygański (niebiesko-zielona z czerwonym kołem pośrodku).

Nie rozwiązało to problemów. Romowie do dziś pozostają na uboczu społeczeństw, w których żyją. Najczęściej nie chcą się asymilować, choć trzeba przyznać, że wielu miejscowych skutecznie ich do tego zniechęca, nie akceptując odmienności ich kultury. I tak koło się zamyka. Jak przez ostatnie 600 lat.

Kamil Nadolski
dziennikarz, popularyzator nauki

Wiedza i Życie 5/2018 (1001) z dnia 01.05.2018; Historia; s. 60

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną