Złoty Pektorał, jeden ze scytyjskich skarbów, który Rosjanie wywieźli z muzeum w Melitopolu. Złoty Pektorał, jeden ze scytyjskich skarbów, który Rosjanie wywieźli z muzeum w Melitopolu. Wikipedia
Człowiek

W wojnie ginie wielowiekowa historia

W czasie działań militarnych cierpią także bezcenne zabytki. Są niszczone w celach obronnych, wywożone do krajów agresorów i po prostu kradzione. Dziś tak dzieje się w Ukrainie.

Podczas kopania okopów wokół miasta natrafiliśmy na antyczne amfory – poinformowali w mediach ukraińscy żołnierze z 126. brygady obrony terytorialnej w Odessie. Poproszeni o ekspertyzę archeolodzy stwierdzili, że znaleziska pochodzą z III/IV w. czyli czasów, kiedy okolice Odessy zamieszkiwali greckojęzyczni obywatele Imperium Rzymskiego. Poza naczyniami służącymi do transportu i przechowywania wina oraz oliwy naczyniami, na zajętym przez wojska artyleryjskie obszarze znajduje się kurhan z II tys. p.n.e., pozostałości osadnictwa greckiego z V– III w p.n.e. czy ślady kultury czerniachowskiej z początku naszej ery. W warunkach wojennych naukowcy nie mogli przeprowadzić badań w miejscu znalezienia amfor, które na razie zostały jedynie przewiezione do Muzeum Archeologicznego w Odessie.

W tym wypadku wszystko przebiegło w miarę pomyślnie, ale konsekwencje, jakie będzie miała wojna w Ukrainie na tamtejsze zabytki, poznamy z czasem. I nie będą one pozytywne – dla archeologii i skrytego w ziemi dziedzictwa kulturowego każda wojna to katastrofa. Po pierwsze dlatego, że znajdujące się w strategicznych miejscach pozostałości struktur, które ulokowane są blisko istniejących dziś miast czy ważnych strategicznie punktów, narażone są na bombardowania oraz rabunki. Po drugie dlatego, że archeologiczne ruiny i wykopaliska doskonale nadają się na bazy wojskowe, w końcu są to już przygotowane okopy z murkami i jamami.

Ignorancja, czyli rozjeżdżone aleje Babilonu

Doskonałym przykładem jest wojna w Iraku. Naukowcy z całego świata naciskali na amerykańskich dowódców wojskowych, by pamiętali o ochronie zabytków. Mimo to najpierw w kwietniku 2003 r. doszło do rabunku muzeum w Bagdadzie, a później ulokowano obóz wojsk sprzymierzonych w samym Babilonie (Camp Babilon). Przedstawiciele armii tłumaczyli to tym, że ze względów logistycznych dywizja międzynarodowa nie była w stanie samodzielnie wybudować głównej bazy gdzie indziej.

W skład polskiej misji wojskowej weszli też archeolodzy, których zadaniem była troska o zabytki, szkolenia żołnierzy i kontrolowanie przed wyjazdem ich bagaży. Ale jeden z oficjalnych raportów, jaki powstał po wycofaniu się wojsk sprzymierzonych, wskazywał na dokonane przez stacjonujących w Babilonie wojskowych zniszczenia na tym arcyważnym stanowisku. Zarzucano im błędy, takie jak użycie ciężkiego sprzętu do stawiania betonowych zapór, co zniszczyło nawierzchnię Alei Procesyjnej z VI w. p.n.e. wykonanej z płyt pokrytych powłoką bitumiczną, zbudowanie okopów na terenie miast, wyrównanie terenu, by mogły wjeżdżać tam samochody i cysterny, z których wyciekało paliwo oraz wykorzystanie ziemi z wykopalisk sprzed 100 lat z fragmentami starożytnych cegieł i ceramiki. To można było nazwać ignorancja, ale już próba wydłubania przez jednego z żołnierzy „na pamiątkę” jednej z glazurowanych cegieł z Bramy Isztar, co uszkodziło przedstawienia smoków na monumencie, było zamierzoną dewastacją. Z pewnością obecność archeologów w Babilonie spowodowała, że zniszczenia były i tak stusunkowo małe – na innych stanowiskach archeologicznych rabunek szedł pełną parą. Szajki rabusiów plądrowały starożytne miasta i osady oraz wywoziły za granicę zabytki, które wiele lat po wojnie pojawiały na aukcjach antykwarycznych.

To samo dotyczyło kolejnej wojny na Bliskim Wschodzie, która największe spustoszenia poczyniła w Syrii. Co prawda większość pamięta głównie wysadzanie antycznych budowli przez dżihadystów w Palmyrze czy zrujnowane zabytki Damaszku, ale zniszczenia obejmowały też wiele innych stanowisk. Bez oglądania się na znaczenie zabytków arcyważnych dla światowego dziedzictwa kulturowego wszystkie strony konfliktu (siły rządowe, opozycyjne, ISIS czy Front Al-Nusra) próbowały „umościć” się lub przejąć wiele z nich. Zamek krzyżowców Krak des Chevaliers ostrzelały siły rządowe, gdy ukryli się w nim rebelianci. Pod zabudowaniami Cytadeli w Aleppo rebelianci wykopali tunele, które wysadzili, gdy weszli do nich rządowi żołnierze. To tylko dwa najbardziej jaskrawe przykłady – na wielu innych stanowiskach Syrii doszło do zniszczeń z powodu wykorzystywania ich jako kryjówki przez kolejne grupy zbrojone. Najpoważniejszym problemem była zakrojona na ogromną skalę grabież, dokonywana głównie przez miejscowych, którzy w ten sposób chcieli zarobić na chleb.

Miny, czyli „odstraszanie” od Kamiennej Mogiły

W południowej części Ukrainy znajdują się ruiny antycznych miast. Już w poprzednich wojnach różne armie wykorzystywały je jako miejsca schronień. Dr Alfred Twardecki, który od lat bada znajdująca się w pobliżu Odessy starożytną Olbię, natrafiał w trakcie prac na pozostałości po okopach z czasów II wojny światowej, wykonanych przez Rumunów, którzy wraz z Hitlerem najechali Rosję i okupowali wybrzeże Morza Czarnego. Na niektórych stanowiskach na Krymie zachowały się nawet wybudowane przez nich bunkry. – Wszędzie tam, gdzie się toczyły się walki, starożytne mury lub wykopane przez archeologów doły wykorzystywano do wznoszenia umocnień – mówi naukowiec. – Znalezienie amfor w Odessie to pozytywny sygnał, ale w tym samym czasie ogromnym problem są bombardowane stanowiska, a powstałe po bombach leje są przeczesywane przez rabusi, którzy wybierają zabytkowe „fanty”. Archeolodzy ukraińscy, z którymi jestem w kontakcie, mówią, że zniszczeń dokonano już w okolicach Chersonia i Charkowa, ale proszą by nie podawać nazw stanowisk, bo obawiają się, że to wskaże kierunki i zachęci do rabunku. Ostatnio w sieci pojawiła się odezwa Związku Archeologów Ukraińskich do sił zbrojnych Ukrainy, by żołnierze pilnowali zabytków, bo na południu kraju są masowo niszczone i grabione.

W końcu kwietnia pojawiła się oficjalna informacja, że rosyjscy żołnierze zaminowali stanowisko Kamienna Mogiła (Kamiana Mohyła), znajdujące się w okolicy miasta Melitopol (obwód zaporoski). Miało to ograniczyć ruch ludności cywilnej i zapobiec działalności partyzanckiej. Skalny labirynt ma ogromną wartość kulturową i przyrodniczą, od 2006 r. znajduje się wśród silnych kandydatów do wpisania na listę światowego dziedzictwa UNESCO . Słynie z skał piaskowca o niesamowitych kształtach, które są wynikiem działania znajdującego się w tym miejscu przed milionami lat Morza Sarmackiego. Dla archeologów najważniejsze jest 65 grot, pieczar i schronisk skalnych, na ścianach których znajduje się 400 rytów naskalnych – przedstawień mamutów, byków, łani, ludzi – datowanych od schyłku paleolitu (8300 p.n.e.) do średniowiecza. Brak śladów osadnictwa pozwala przypuszczać, że przez tysiące lat było to ważne miejsce kultu, również dla koczowniczych Scytów, Sarmatów i Hunów.

Alarm, czyli zagrabione złoto Scytów

Ukraińcom zależy na nagłaśnianiu tego, co robią Rosjanie, bo oni w sposób planowy rabują stanowiska archeologiczne i muzea. Wiadomo na przykład, że złoto Scytów zginęło już z placówki w Melitopolu. – Doszły mnie słuchy, że do jednego z muzeów z rosyjską amią przyjechali ubrani elegancko zachodni goście, którzy kazali spakować do kartonów konkretne zabytki i je wywieźli, oznacza to, że w Ukrainie uaktywnili się zarabiający na wojnie międzynarodowi handlarze zabytków – mówi dr Twardecki. – Środowisko obserwuje ich poczynania, a zabytki muzealne są zadokumentowane więc handlarze legalnie zagrabionych artefaktów raczej nie sprzedadzą, ale albo one zaginą, albo trzeba będzie czekać latami na ich powrót, tak jak to było w przypadku wojny w Iraku i Syrii. Cieszą się, że do muzeum w Olbii w końcu trafiły wysłane im przeze mnie materiały do pakowania – folia bąbelkowa, skocze, kartony i plastikowe skrzynki – bo teraz będzie można wyciągnąć tamtejsze zabytki z gablot, zabezpieczyć i ukryć.

Problem polega na tym, że nikt nie wie, co zostanie zagrabione i wywiezione ze stanowisk nieprzebadanych przez archeologów, tylko rozoranych przez przypadkowe bomby i rabusi. Można się też zastanawiać, czy budowa okopów na stanowiskach archeologicznych naprawdę jest konieczna. Prawda jest jednak taka, że według międzynarodowych konwencji wymogi wojny co prawda nie uzasadniają niszczenia zabytków, jednak je usprawiedliwiają. Nie ma też wątpliwości, że dopóki nie skończą się walki, dopóty rabunek i zniszczenia będą trwały w najlepsze.