Barwna inskrypcja hieroglificzna na suficie w świątyni bogini Hathor w Denderze (I w. p.n.e.). Barwna inskrypcja hieroglificzna na suficie w świątyni bogini Hathor w Denderze (I w. p.n.e.). Shutterstock
Człowiek

Namiętni i pragmatyczni. Co hieroglify mówią o starożytnych Egipcjanach

.Filip Taterka/Archiwum .
200 lat temu odczytano hieroglify. Spodziewaliśmy się po starożytnych Egipcjanach mistyki i tajemnicy, tymczasem ich pismo dowodzi, że byli bardzo podobni do nas.
Agnieszka KrzemińskaLeszek Zych/ArchiwumAgnieszka Krzemińska

Autorka za wydaną w tym roku książkę „Grody, garnki i uczeni. O archeologicznych tajemnicach ziem polskich” otrzymała właśnie Złotą Różę. To nagroda Festiwalu Nauki w Warszawie, Instytutu Książki i miesięcznika „Nowe Książki” przyznawana za pozycję popularnonaukową wyróżniającą się rzetelnością i wybitną formą literacką.

Sowa, człowiek, znak chleba, wody, tronu. Patrząc na hieroglify, widzimy piękne pismo obrazkowe. Tajemniczy szyfr, który przy pomocy sylwetek zwierząt, ludzi, ptaków i przedmiotów zapisuje nie konkretny język, a idee. To pierwszy często popełniany błąd. Drugi to założenie, że przez 3 tys. lat istnienia państwa faraonów pismo się nie zmieniało. W rzeczywistości nie tylko ewoluowało, ale miało trzy formy – eleganckie hieroglify oraz dwie formy kursywy – hieratykę, a od 660 r. p.n.e. demotykę. Pierwsza służyła do wykuwania inskrypcji w kamieniu, drugiej i trzeciej używano na papirusach i glinianych skorupach (ostrakach).

Przy nowoczesnych metodach badawczych trochę zapominamy, że rozszyfrowanie hieroglifów było kluczem do poznania starożytnego Egiptu. A do tego doszło dokładnie 100 lat przed odkryciem generującego modę na odradzające się mumie, magię i inne staroegipskie tajemnice grobowca Tutanchamona – faraona celebryty (patrz ramka).

Kamień Champolliona

O tym, co pewnemu Francuzowi udało się zrozumieć, a czego nie.

Marzenie, by odczytać pismo egipskie, pozostawało niespełnione aż do momentu, gdy w 1799 r. odkryto Kamień z Rosetty, na którym ta sama treść została zapisana w języku greckim i po egipsku w hieroglifach i w demotyce. Ponieważ zauważono, że w kartuszach (owalnych obramowaniach) umieszczono imiona władców, Brytyjczyk Thomas Young skupił się na porównaniu greki i demotyki, a Francuz Jean-François Champollion postawił na hieroglify, których tajemnicę udało mu się rozszyfrować.

Ponoć gdy to się stało, 14 września 1822 r. miał wykrzyknąć: „Je tiens l’affaire!” („Udało mi się!”), po czym z wrażenia zemdleć. Szok mu chyba szybko minął, ponieważ już kilka dni później miał gotowy szkic odczytu, który wygłosił 27 września w Académie des inscriptions et belles-lettres w Paryżu przy pękającej w szwach sali. Miesiąc później ukazał się „Lettre ŕ M. Dacier”, czyli list do sekretarza Akademii Bona-Josepha Daciera, w którym autor pisze krok po kroku, jak odczytywać imiona władców ptolemejskich i rzymskich.

Jean-François poświęcił idei odczytania hieroglifów całe życie. Bakcyla złapał w dzieciństwie od starszego brata Jacques’a-Josepha, też lingwisty samouka. To on zauważył jego wielki talent i wspierał go aż do śmierci. Jacques-Joseph wpadł też na pomysł, by oddać państwu wszystkie notatki brata w zamian za rentę dla wdowy po nim. Dzięki temu wiemy, jak wyglądało rozszyfrowywanie hieroglifów.

Według Champolliona Egipcjanie używali znaków fonetycznych, czyli „liter”; znaków figuratywnych (służących do zapisu słów, które dany znak przedstawia); znaków symbolicznych (oznaczających coś innego niż to, co znak przedstawia) oraz determinatywów (uzupełniających znaczenie danego słowa). Nie uświadomił sobie istnienia logogramów, czyli znaków dwu‑ i trójspółgłoskowych.

Słusznie myślał, że kluczem do hieroglifów jest język koptyjski. Pomylił się jednak w założeniu, że egipski to koptyjski bez samogłosek, bo te dwa języki są jak łacina i francuski, pełne różnic leksykalnych i gramatycznych wynikających z 3 tys. lat ewolucji – mówi dr Filip Taterka z Instytutu Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN. – Krytycy zarzucali mu też, że potrafił odczytywać tylko pojedyncze słowa. Ale gdyby żył dłużej, poradziłby sobie z dłuższymi tekstami. Dowiódł tego niemiecki egiptolog Carl Richard Lepsius, który po skorygowaniu systemu Francuza zdołał przełożyć zapis hieroglificzny trójjęzycznego dekretu Ptolemeusza III odkrytego w 1866 r. w Kanopos.

27 września 2022 r. „List do P. Daciera” pierwszy raz ukazał się w polskim tłumaczeniu dr. Taterki. Na pytanie, po co wydawać książkę sprzed 200 lat, odpowiada: – Po pierwsze, to pomnik jednego z największych odkryć w historii nauki. Po drugie, postać Champolliona wciąż stanowić może wzór dla naukowców. Po trzecie, większość ludzi nie ma pojęcia, jak naprawdę doszło do odczytania hieroglifów. A po czwarte, lektura listu uzmysławia, jak zaskakująco wiele Champollionowi udało się poprawnie ustalić. Jego dokonanie dało nam dostęp do świata faraonów.

Prawda faraonów

O tym, że nie należy wierzyć we wszystko, co zapisano hieroglifami.

Egipskie źródła pisane wywróciły do góry nogami wiedzę opartą na przekazach biblijnych oraz tekstach antycznych. Świat faraonów zaskoczył badaczy pod każdym możliwym względem. Zajmowanie się nim w XIX w. bywało wręcz niebezpieczne. No bo jak mogła istnieć zaawansowana cywilizacja przed pojawieniem się Abrahama?

Nic dziwnego, że głównym obszarem zainteresowań pierwszych egiptologów były kwestie chronologii. Co prawda dzięki dziełu Manethona – egipskiego kapłana z III w. p.n.e., który spisał historię Egiptu faraońskiego – już wcześniej stosowano podział na 30 dynastii, ale kolejność władców i ich identyfikacja przysparzały wiele kłopotów. Dopiero lektura kolejnych tekstów i odkrycia archeologiczne pozwoliły na korygowanie nieścisłości. Ale ustalenie dokładnych dat rocznych panowania królów w III i II tys. p.n.e. nie jest możliwe do dziś.

Błędem XIX-wiecznych egiptologów była wiara, że wszystko, co zostało napisane, musi być prawdą. Dopiero z czasem zrozumieli, że teksty niekiedy kłamią, bo są podporządkowane różnym celom religijno-ideologicznym. – Choć ówcześni badacze wiele rzeczy interpretowali przez pryzmat własnych uprzedzeń, które często do dziś nie do końca świadomie powtarzamy, to pod jednym względem lepiej rozumieli oni Egipt niż my: obeznani z monarchią doskonale wiedzieli, jak ona funkcjonuje. Spod ich piór nie wychodziły więc ahistoryczne analizy porównujące starożytny Egipt do współczesnych państw autorytarnych. Pierwszym egiptologom nie przyszło też do głowy pisać o propagandzie faraonów, bo sami jej jeszcze nie doświadczyli. Żyli przecież w czasach, gdy większość niepiśmiennych obywateli nie miała wpływu na wybór władcy – wymienia dr Taterka.

Bo znajomość hieroglifów była ekskluzywną umiejętnością i dotyczyła zaledwie 1 proc. mieszkańców Doliny Nilu. Współczesny student egiptologii czyta je sprawnie, choć na naukę potrzebuje minimum trzech lat. Później opanowuje hieratykę. Za najtrudniejszą demotykę raczej zaś w ogóle się nie zabiera. W Egipcie było na odwrót. Większość skrybów znała jedynie kursywę na potrzeby sporządzania standardowych dokumentów. Bardziej wykształceni pisarze byli w stanie sami komponować w niej teksty np. listy. I tylko garstka znała i czytała ówczesną „łacinę”, czyli hieroglify, a pojedyncze osoby mogły bawić się w kryptografię. Monumentalne teksty religijne tworzyli jedynie najbardziej wykształceni kapłani, nie tylko biegli w piśmie, ale też posiadający ogromną wiedzę. To ich teksty odsłoniły przed badaczami niezwykły świat egipskich bogów.

Maska Tutanchamona.Universal Images Group/Getty ImagesMaska Tutanchamona.

Klątwa sensacji

Może trochę na siłę dopatruję się śladu uśmiechu w kącikach jego idealnych ust, a w spojrzeniu niechęci do zdradzania sekretów. Ale nie tylko dla mnie złote oblicze maski Tutanchamona jest jednym z symboli starożytnego Egiptu.

4 listopada mija 100 lat od chwili, gdy Howard Carter znalazł w Dolinie Królów zapieczętowany grobowiec młodego króla. „Widzę wspaniałe rzeczy” – rzekł, zaglądając do jego wnętrza. Mimo że złodzieje zrobili w nim bałagan, grobowiec dotrwał do naszych czasów w stanie, w jakim strażnicy nekropoli zostawili go 3300 lat temu. Rydwany, meble, tron, szkatuły, biżuteria, ubrania, naczynia, cztery złote trumny, a zwłaszcza mumia, stały się obiektami badań i powszechnej fascynacji.

Jakież to banialuki już o nim słyszeliśmy! Mówiono, że kulał już jako dziewiętnastolatek (bo miał szpotawą stopę) i dlatego potrzebował aż 130 lasek – choć akurat laski i polowanie na siedząco były dowodem jego wysokiego statusu. Ekscytowano się, że będąc owocem związku kazirodczego, cierpiał na wiele chorób i zespół Marfana – choć wydłużone kończyny stanowiły konwencję w ówczesnej sztuce. No i oczywiście przekonywano, że był ofiarą morderstwa – choć ślady przemocy na głowie okazały się pośmiertne. Ogłoszono też, że jego matką była Młodsza Dama, a ojcem mężczyzna uważany za faraona heretyka Achenatona – choć identyfikacja ta nie jest pewna. Zresztą w ogóle trudno ufać badaniom genetycznym mumii egipskich, bo ich DNA często jest fatalnie zachowane. Dlatego nie zdziwiło mnie ani odwołanie istnienia ukrytych komnat w jego grobowcu, które „namierzono” w 2016 r., ani komputerowa rekonstrukcja jego twarzy, przedstawiająca brzydkiego młodzieńca z dużymi zębami, bo nigdy nie zakładałam, że maska Tuta to jego podobizna.

Dr Andrzej Ćwiek z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu potwierdza, że w zalewie sensacyjno-plotkarskich doniesień (z klątwą Tutanchamona na czele) łatwo umykają rzeczy najciekawsze. Na przykład to, że 18 listopada 2019 r. na aukcji numizmatycznej w Szwajcarii pojawiły się dwa kawałki srebra o wadze pół debena (ok. 45 g) właśnie z imieniem tego faraona. – Zabytki pochodzą z prywatnej kolekcji, ale ich waga, ślady zużycia oraz fakt, że imię umieszczono w mającym kształt dzbana znaku „chenem”, a nie w kartuszu, wyklucza podróbkę, więc najprawdopodobniej był to rodzaj monety – mówi dr Ćwiek. – Czyli 700 lat przed pojawieniem się w VII w. w Grecji pierwszego bilonu z odważonego kruszcu ostemplowanego imionami władców, ktoś na ten genialny pomysł wpadł nad Nilem. Idea monety wówczas się nie przyjęła, ale odkrycie dowodzi, że przy tym młodym królu musieli się znajdować wyjątkowo inteligentni doradcy.

Bo choć dla nas ten władca, który zasiadł na tronie w wieku kilku lat, urósł do rangi popkulturowego celebryty, w rzeczywistości był marionetką w rękach urzędników i kapłanów, przywracających kult starych bogów po monoteistycznej rewolucji Achenatona. Stąd zamiana boga w imieniu króla z Tut-anch-Aton na Tut-anch-Amon (Żywy wizerunek Amona).

Namysł filozoficzny

O tym, że Egipcjanie poddawali się głębszej refleksji, ale lubili też pomarudzić.

W powszechnym mniemaniu religia egipska to bogowie z głowami zwierząt, mumie i pojawiające się na ścianach grobowców, sarkofagach czy papirusach tajemnicze instruktarze wyjaśniające, jak zmarli mają dostać się w zaświaty. W XIX w. wyobrażenia o niej były jeszcze bardziej ograniczone. Wychodzono bowiem z założenia, że panteon bogów egipskich przypominał grecki Olimp. Dopiero dzięki odczytanym tekstom okazało się, że nad Nilem istniało kilka kosmogonii, bogowie byli znacznie bardziej wielozadaniowi, a wiara w życie pozagrobowe głębsza i ciekawsza. Na każdym poziomie.

Egipcjanie znali rodzaj spowiedzi i sądu ostatecznego, a faraon Achenaton narzucił poddanym kult jednego boga, Atona – co jest pierwszą próbą wprowadzenia monoteizmu na świecie. Dlatego teraz zamiast o religii egipskiej, raczej mówi się dziś o religiach Egiptu. A w mumifikacji i wierze w zaświaty widzimy nie tyle egipską obsesję śmierci, ile ekstremalną afirmację życia, chęć cieszenia się każdym jego aspektem również w zaświatach.

Starożytnym Egipcjanom bliscy wkładali do grobów smakołyki, a później stale je przynosili, by zmarli delektowali się ich smakiem. Tym, którzy odeszli, miało być także wygodnie, więc zaopatrywano ich w przedmioty luksusowe i służbę (figurki uszebti). Na ścianach grobów przedstawiano zaś sceny polowań i bankietów, bo uważano, że w tych czynnościach każdy chętnie brałby udział przez całą wieczność. Aby zmarły mógł do woli korzystać z tych wszystkich przejawów życia, trzeba było zachować jego ciało – stąd konieczność mumifikacji i pieczętowanie grobów.

Kolejnym zaskoczeniem było to, że Egipcjanie na długo przed Grekami tworzyli wspaniałą literaturę – pisali powieści przygodowe, z elementami nadprzyrodzonymi i wątkami romansowymi, komponowali miłosne poematy i teksty mądrościowe. Przypisywany faraonowi Achenatonowi „Hymn do Atona” to według niektórych arcydzieło, a egipska liryka wpłynęła na poezję na całym Bliskim Wschodzie, w tym na biblijną „Pieśń nad Pieśniami”. Niektórzy zaczęli się wręcz zastanawiać, czy nad Nilem nie uprawiano filozofii. – Filozofowanie nigdy nie przybrało tam aż tak wysublimowanej formy jak w Grecji, bo Egipcjanie byli zbyt praktyczni. Z ich nauk dowiemy się więc, że dobrym człowiekiem jest posłuszny i pilny syn, a szczęście można osiągnąć jedynie na stanowisku urzędnika. Jednak w pochodzącej ze Średniego Państwa „Rozmowie człowieka z własnym ba[jedną z form duszy], pojawia się pytanie o zasadność samobójstwa, w czym można się dopatrzyć egzystencjalnego namysłu – zwraca uwagę dr Taterka.

Podczas gdy badacze XIX w. skupiali się na ustalaniu chronologii i badaniu bogów, w XX w. coraz większym zainteresowaniem zaczęło się cieszyć życie codzienne zwykłych ludzi. W jego poznaniu znów pomogły teksty – ale inne. Skrupulatnie prowadzone księgi rozrachunkowe zdradzały, jak prowadzono interesy, a skargi obywateli oraz raporty ze śledztw i przesłuchań oskarżonych – jak działały sądy. Z ostrakonów i papirusów sądowych dowiedzieliśmy się o pierwszym w dziejach strajku w wiosce budowniczych grobowców królewskich w Deir el-Medinah, złodziejach grobów, spisku haremowym za Ramzesa III czy defraudacji zboża przez kapłanów z Elefantyny za Ramzesa V.

W Egipcie nie było usankcjonowanego prawnie niewolnictwa. Piramidy i grobowce budowali specjaliści, którym zapewniano nie tylko wyżywienie i opiekę medyczną – ale nierówności społeczne były olbrzymie. Ponieważ najpewniejszym sposobem na awans społeczny było zostanie urzędnikiem, rodzice stawali na głowie, by nauczyć swych krnąbrnych synów czytać i pisać. Małżonkowie zdradzali się nawzajem, rodzeństwa walczyły ze sobą o schedę, biedni okradali bogatych, dzieci nie słuchały rodziców – z lektury protokołów spraw sądowych, skarg obywateli i lamentów rozżalonych rodziców wynika, że życie starożytnych Egipcjan było bardzo podobne do naszego.

Archiwum zagadek

O tym, jak wiele jeszcze zostało do odkrycia i jakie to trudne.

Egiptomania, która wybuchła w Europie w końcu XVIII w., przyczyniła się do poszukiwań i rabunków papirusów na wielką skalę. Ale nie można wykluczyć, że jeszcze znajdziemy nowe teksty. Szukać będziemy dwiema metodami – podczas wykopalisk w terenie i w muzealnych magazynach.

W 2013 r. w Wadi el-Garf nad Morzem Czerwonym natrafiono na papirusy dotyczące budowy piramidy Cheopsa, a w trakcie badań w Abusir, na ścianie grobowca żyjącego ok. 2300 r. p.n.e. urzędnika Intiego, natrafiono na najstarszą pieśń miłosną (dotychczas znane przykłady pochodzą z około połowy II tys. p.n.e.). Muzealne znaleziska może nie będą tak spektakularne jak odkrycie Władimira Goleniszczewa z początków XX w., który podczas porządków w jednej z szaf w Ermitażu natrafił na trzy papirusy z takimi arcydziełami literatury, jak opowiadanie „Rozbitek” czy „Nauki dla Meri-ka-Ra”, ale magazyny muzeów nadal są pełne poupychanych w kartonach i pokrytych kurzem ostrakonów, które też mogą kryć jakieś ważne informacje.

Chociaż od 200 lat czytamy hieroglify, nadal nie wiemy, jakie były początki tego pisma. W przeciwieństwie do odczytanego w 1857 r. pisma klinowego, w którym widać stopniową ewolucję od piktogramów do rozwiniętych znaków klinowych, hieroglify pojawiają się od razu w dojrzałej formie ok. 3200 r. p.n.e. i już w III tys. p.n.e. zapisywano nimi skomplikowane teksty religijne. To może oznaczać, że albo się te najwcześniejsze zapisy nie zachowały, albo Egipcjanie zapożyczyli ideę pisma z Mezopotamii. Czy było to dzieło jednego geniusza, czy pokoleń myślicieli, pozostanie zagadką.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną