Kim są posiadacze sekretu w Szwajcarii? Kim są posiadacze sekretu w Szwajcarii? Mirosław Gryń / pulsar
Człowiek

Sekret, czyli jak się leczą Szwajcarzy

Rozważni i racjonalni mieszkańcy najbardziej innowacyjnego kraju w Europie niemal powszechnie wierzą w nadprzyrodzone moce uzdrawiaczy. Jak to możliwe? I co sprawia, że te czary „działają”?

Jestem energoterapeutą, faiseur de secrets, magnetyzerem i masażystą. Uzdrawiam ciała i dusze, dzieląc się z wami tym, co odkryłem w sobie, oraz tajemnicą, którą przekazał mi mój brat. Mam dar od »lekarzy niebios«, ale jestem tylko pośrednikiem, więc chociaż z całego serca chcę uleczać, nie mogę obiecać, że będę skuteczny”. Tak w internecie pisze o sobie Georges Delaloy z kantonu Valais. Jest dostępny dla wszystkich i bez specjalnych ograniczeń (prosi tylko, by nie dzwonić do niego o 6 rano z prośbą o usunięcie kurzajki). Za pomoc nie pobiera żadnych opłat, ale za masaż i autobiografię – po francusku i niemiecku – trzeba zapłacić 24 franki.

Delaloy opowiada, że dar uzdrawiania otrzymał pod Mont Blanc od anioła. Takie deklaracje brzmią absurdalnie, ale chętnym na usługi guérisseurs (uzdrowicieli) najwyraźniej to nie przeszkadza. Ludzie pomagający dzięki „sekretowi” są znani i praktykują we Francji, Belgii czy północnych Włoszech. A w Szwajcarii są tak powszechni, że wielu medyków rekomenduje ich działania jako uzupełnienie konwencjonalnego leczenia.

Tajemnica chroni przed niepowodzeniem

Delaloy mówi o sobie – archaicznie – faiseur de secrets, co może być rozumiane jako „czyniący sekret”. Czasami osoby takie jak on nazywane są leveurs de maux (odbieraczami bólu). Są też leczący oparzenia coupeurs de feu (gaszący ogień) i zwichnięcia – coupeurs ­d’entorses (nastawiacze zwichnięć). Wśród posiadaczy „sekretu” są „dermatolodzy”, zajmujący się usuwaniem kurzajek, brodawek, egzemy i łuszczycy, „traumatolodzy” uśmierzający bóle głowy, mięśni, ucha czy gardła oraz osoby tamujące krwotoki, leczące stres czy bezsenność, a nawet poszukiwacze rzeczy zgubionych. Kluczowa jest posiadana przez nich tajemna formuła/modlitwa, którą szepczą z określoną intencją. Istotny jest też sposób przekazania sekretu następcy – ustny, w absolutnej tajemnicy. Zdradzenie treści inkantacji sprawia bowiem, że przestaje działać – pisze Magali Jenny w „Nowym przewodniku po uzdrowicielach we francuskojęzycznej Szwajcarii” (Favre, 2019).

Według niej i innych szwajcarskich antropologów ta praktyka uzdrawiania ma korzenie sięgające pradziejów, ale obecny kształt nadali jej celtyccy druidzi. Dominująca religia chrześcijańska uznała ją za czary, więc aby uniknąć represji i kontynuować swoje działania, guérisseurs przekształcili stare zaklęcia w „modlitwy” o uzdrowienie. W formułach pojawili się chrześcijańscy święci, aniołowie i wezwania do Boga oraz odniesienia biblijne (np. cudownego uleczenia krwawiącej kobiety przez Jezusa). Kościół nadal niezbyt przychylnie patrzy na te eklektyczne praktyki, a fakt, że zaklęcia/inkantacje odwołują się do chrześcijaństwa, nie ma wpływu na działalność guérisseurs. Można ich znaleźć zarówno w kantonach katolickich, jak i protestanckich, a z ich bezpłatnych usług korzystają nawet agnostycy.

Pomoc „posiadaczy sekretu” może przybrać formę konsultacji, ale coraz częściej odbywa się przez telefon. Stworzona ostatnio aplikacja o nazwie Alpmobi, zbierająca wszystkich francuskojęzycznych uzdrawiaczy według specjalizacji, ułatwia szybki kontakt telefoniczny lub esemesowy. Agnieszka Gac-Zuppinger, która mieszka w okolicach jeziora Neuchâtel od ponad 20 lat, skorzystała z niej trzy razy.

Bąblom zdarza się znikać

Wszyscy wokół mówili o faiseurs de secrets, ale ani ona, ani jej szwajcarski mąż, Philippe, nie wierzyli w „specjalistów od spraw beznadziejnych”. Tym bardziej że pierwsze do nich podejście było nieudane. – W czasie przeprowadzki do domu koło Yverdon-les-Bains tak skutecznie zapakowaliśmy paszporty, że nie mogliśmy ich znaleźć. Poradzono nam, byśmy zadzwonili do takiej osoby, dla draki. Wysłuchaliśmy wskazówek, ale były tak niejasne i kuriozalne, że nic nam nie pomogły. Wyrobiliśmy nowe dokumenty, a stare znaleźliśmy po 10 latach przez przypadek – mówi Gac-Zuppinger. Jednocześnie przyznaje, że gdy w czasie pandemii otworzyła piekarnię i podczas wyjmowania chleba z gorącego pieca dotkliwie poparzyła rękę, za namową klientki, skorzystała z usług specjalisty od oparzeń.

Wiele się nie spodziewała, podając ­coupeur de feu przez telefon imię, nazwisko oraz datę urodzenia i wysłuchując jego zaklęć. Tym bardziej była zdziwiona, gdy po godzinie ból minął, a wieczorem nie było śladu po bąblach. – Racjonalna część mojej natury się buntowała, ale ponieważ to zadziałało, przy kolejnym oparzeniu znów zadzwoniłam – opowiada. – Co więcej, gdy dowiedziałam się, że sąsiad po naświetlaniach nowotworu w szpitalu uniwersyteckim w Lozannie, dostał namiary do coupeur de feu też wysłałam esemesa do takiego specjalisty w sprawie znajomej z Polski, która ciężko przechodziła chemioterapię. Ponoć po jego interwencji kolejne sesje przeszła znacznie lżej.

W Szwajcarii krąży miejska legenda, że uzdrowiciele zajmujący się oparzeniami są zatrudniani w szpitalach, a z usług specjalistów od tamowania krwotoków chirurdzy korzystają w trakcie przeprowadzanych operacji. – To nieprawda – zapewnia dr Charlie Ferry, kardiolog ze szpitala we Fryburgu. – Faktem jednak jest, że pielęgniarki, a czasem i niektórzy lekarze, mają w zwyczaju wzywać ich na prośbę pacjenta. Osoba, u której trudno jest zatrzymać krwawienie, otrzymuje wówczas standardową opiekę i jednocześnie może skorzystać z usług uzdrowiciela. Nie ma na to ustalonego protokołu, ale jest to zgodne z przyzwyczajeniami chorych lub ich opiekunów.

Z badań dr. Nicolasa Perreta wykonanych w 2008 r. w placówkach medycznych w Górnej Sabaudii we Francji wynika, że kontakt z uzdrowicielem rekomendowało poparzonym pacjentom 61 proc. pracowników medycznych. Z ich sugestii skorzystało aż 81 proc., z czego aż 90 proc. twierdziło, że ich ból zmalał, a rana goiła się szybciej. Dziesięć lat później podobne badania przeprowadziła dr Sophie Kasser we wspomnianym już szpitalu uniwersyteckim w Lozannie (CHUV) na oddziale poparzeń. Wzięło w nich udział 12 pacjentów i 36 pracowników służby zdrowia – 11 lekarzy, 14 pielęgniarek, 5 fizjoterapeutów i 6 salowych. Tylko 3 lekarzy i jedna pielęgniarka twierdziło, że działania uzdrowicieli nie mają wpływu na leczenie, a jeden, że mogą być niebezpieczne. 33 osoby uważały zaś, że zmniejszają ból, 26 – że są skuteczne przy małych oparzeniach, a 12 – że także przy tych poważniejszych (w tej grupie było 4 lekarzy). 19 pracowników medycznych (głównie pielęgniarek) twierdziło, że „sekret” powinien być praktykowany na większą skalę, 23 zaś często rekomendowało pacjentom, by zwrócili się do faiseurs de secrets. Równie pozytywnego zdania była większość pacjentów. Byli przekonani, że kontakt z uzdrowicielem zmniejszył ich ból i przyczynił się do szybszego wygojenia oparzeń.

Badanie to kolejny raz potwierdziło, że istnienie faiseurs de secrets nie jest dla nikogo tajemnicą. Przy czym jedni wierzą w skuteczność ich praktyk, a inni doszukują się w nich efektu placebo. Niemal wszyscy zaś są pewni, że zaklęcia na odległość nie mają skutków ubocznych.

Medycyna alternatywna uważana jest w całej Szwajcarii za uzupełnienie procedur naukowych. Do tego stopnia, że od kilku lat na Wydziale Biologii i Medycyny w Lozannie prowadzony jest kurs na temat niekonwencjonalnych sposobów leczenia. A w niektórych kantonach (głównie niemieckojęzycznych) można wykupić ubezpieczenia medyczne, które obejmują również leczenie u specjalistów medycyny alternatywnej (np. akupunkturzystów).

Zespół Sophie Kasser na łamach czasopisma medycznego „Annals of Burns and Fire Disasters” starał się wytłumaczyć, na czym polega sekret „sekretu”. Według nich przepełnieni bólem pacjenci z poważnymi poparzeniami, osoby, które stają przed wizją trwałego kalectwa lub śmierci, sięgają po alternatywne źródło nadziei. Skorzystanie z pomocy uzdrowiciela zmniejsza poziom niepokoju, a to może dobrze wpływać na proces zdrowienia. Nauka dowiodła, że farmakologiczne środki przeciwlękowe o działaniu uspokajającym nasilają działanie leków przeciwbólowych, jest też klinicznie udowodnione, że obniżenie poziomu kortyzolu i epinefryny (hormonów stresu) przyspiesza naprawę tkanek.

Krew płynie mimo wszystko

Dotychczas żadne badanie nie potwierdziło skuteczności klinicznej sekretu, ponieważ sfera przekonań i wierzeń jest trudno dostępna – jeśli nie całkiem zamknięta – dla nauki i jej rygorystycznych testów. Jednak dr Charlie Ferry postanowił sprawdzić, czy uzdrowiciele faktycznie potrafią tamować krwawienia. Ponieważ na oddziale, na którym pracuje, z tym problemem lekarze stykają się na co dzień, tam właśnie postanowił bezpiecznie przetestować „sekret”.

Między styczniem a lipcem 2022 r. badał 200 pełnoletnich pacjentów, u których planowano wykonanie angiografii lub koronarografii. Nie było wśród nich osób, które same zawczasu skontaktowały się z faiseurs de secrets, oraz mogących mieć poważniejsze powikłania po zabiegu, a aż 75 proc. uczestników wierzyło w uzdrawiającą moc zaklęcia krwi. Połowa została losowo przydzielona do grupy otrzymującej w trakcie zabiegu standardową procedurę, druga poza nią miała też zapewnioną opiekę uzdrowiciela, którego zadaniem było powstrzymanie krwotoku w umówionym momencie. Pacjenci, kardiolodzy i pielęgniarki oceniający pooperacyjne krwawienie nie byli świadomi, do której z grup należy pacjent. Randomizacja, podwójna ślepa próba i duża liczba uczestników badania pozwoliła na obiektywną ocenę różnic między tymi dwiema grupami. Okazało się jednak, że pomimo wiary większości uczestników w działanie zaklęcia, nie miało ani negatywnego, ani pozytywnego wpływu na pooperacyjne krwawienie.

Obecny entuzjazm dla alternatywnych leków i uzdrowicieli, szczególnie intensywny za sprawą mediów społecznościowych od czasu wybuchu pandemii Covid-19, jest dowodem uporczywego przywiązania społeczeństwa do myślenia magicznego” – pisze zespół dr. ­Ferry’ego w styczniowym „BMJ Open Heart”.

Człowiek ceni altruizm

Szwajcaria to kraj paradoksów. Choć kojarzy się z bankami, luksusowymi zegarkami i bogactwem, w wielu trudno dostępnych alpejskich dolinach kultywowane są tradycje i przesądy sięgające średniowiecza. Nikomu nie przeszkadza, że faiseurs de secrets mieszkają w sąsiedztwie fabryk produkujących najwyższej jakości sprzęty elektroniczne, jak części do rakiet Ariane. Albo że w tej samej Lozannie, w której naukowcy prowadzą największy projekt badania nad mózgiem w Europie, w szpitalu uniwersyteckim pacjenci dostają wraz z epikryzą namiary na leczących modlitwami.

Szwajcarzy są innowacyjni i praktyczni, ale bardzo kochają wszystko co „bliskie natury”, w której potęgę bardzo wierzą. Przykładem niech będą żyjący w niemieckojęzycznym kantonie Schwyz przepowiadacze pogody (tzw. Muotathaler Wetterschmöcker), których oparte na wnikliwej obserwacji przyrody prognozy podawane są w mediach dwa razy do roku (wiosną i jesienią) i brane pod uwagę na równi z zapowiedziami uzyskanymi dzięki nowoczesnym urządzeniom meteorologicznym.

To przekonanie o mądrości natury często łączy się ze skłonnością do ezoteryki. Nie wiem, czy dawanie jej wiary wynika z tradycji mieszkańców alpejskich dolin, czy jest jakąś naturalną ludzką potrzebą, ale czasami odnoszę wrażenie, że współcześni Szwajcarzy mają po prostu więcej czasu i środków na poszukiwania w swoim uporządkowanym i racjonalnym życiu jakiejś duchowości i głębszego sensu – zastanawia się Agnieszka Gac-Zuppinger.

Powszechna wiara w sprawczość uzdrawiaczy jest tego najbardziej jaskrawym przykładem, ale według dr Ferry może ona też wynikać z laicyzacji Szwajcarii. – Faiseurs de secrets nie zwracają się tak jednoznacznie ku religii katolickiej, która ma dziś coraz mniejsze znaczenie, ale ku „siłom wyższym”. Wyjątkowe w tej archaicznej instytucji jest to, że osoby te oferują pomoc za darmo, bez obietnicy rezultatów i każdemu, kto o nią poprosi. To piękny przykład altruizmu w naszych nowoczesnych skupionych na sobie i zysku społeczeństwach.

Gdy Agnieszka kolejny raz sparzyła rękę, nie zadzwoniła do żadnego faiseur de secrets. Pojawiły się pęcherze, a rana ślimaczyła się tydzień. – Żartowałam z mężem, że to kara za mój sceptycyzm.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną