Wassily Kandinsky „Żółty, czerwony, niebieski”, obraz z 1925 r. Wassily Kandinsky „Żółty, czerwony, niebieski”, obraz z 1925 r. Alamy / BE&W
Człowiek

A imię jego buraczkowe, czyli jakim darem jest synestezja

Słowa postrzegają jako kolor, kolor kojarzą z temperaturą, dźwięk z dotykiem. Mogą być cennym źródłem informacji o funkcjonowaniu mózgu.

Gdy Dorota Grelak-Świeboda słyszy imię nowo poznanej osoby, widzi je w kolorach. – Wyświetla się jakby na niewidocznym ekranie, kilka centymetrów przed moimi oczami. Pańskie imię, Paweł, ma odcień przyszarzałej bieli. Imię mojej córki Marty określiłabym łagodnie buraczkowym – precyzuje. Pani Dorota, zanim zrozumie znaczenie jakiegoś słowa, widzi jego kolor i dopiero wtedy potrafi je sobie przypomnieć lub pojąć jego sens. Najważniejsza jest pierwsza litera, bo to ona zabarwia cały wyraz.

W przypadku Marty Mołodyńskiej-Wheeler kolor gra nieco inną rolę. Przez wiele lat była wykładowczynią w Instytucie Filologii Angielskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kiedy na początku semestru starała się zapamiętać imiona studentów, ułatwiał jej to ich ubiór. – Jeśli korespondował z kolorem imienia, wtedy wbijał się w pamięć i bez problemu zapamiętywałam – wyznaje. – Ale jeśli studentką była Anna (dla mnie to imię jest czerwone), a przychodziła na zajęcia w niebieskiej sukience, przez długi czas nie potrafiłam go przyswoić. Anna w granatowej sukience była dla pani Marty Moniką lub Marysią, dopóki nie założyła na zajęcia czegoś w kolorze czerwonym. – Nadal uparcie nazywam Kornelię Karoliną, bo mają podobny zestaw liter i ten sam kolor, Elizę – Emilią, a Wiktorię – Weroniką.

Synestezja (z gr. syn – razem; aisthesis – czucie, postrzeganie) to niezwykła umiejętność odbierania bodźców kilkoma zmysłami jednocześnie. Albo nie tymi, które wykorzystuje większość ludzi. Skąd się bierze? Czy obdarzeni są nią tylko wybrańcy?

Większość osób, które widzą dźwięki lub czują je na języku, ujawnia się przypadkiem, gdyż nie lubią rozpowiadać o tym w towarzystwie. Amerykański neurolog Ryszard Cytowic rozpoznał synestetyka wśród gości na przyjęciu, kiedy ten zwrócił głośno uwagę, że smak podanego kurczaka powinien być bardziej szpiczasty, podczas gdy był zbyt okrągły. U mężczyzny zdiagnozowano później synestezję dotykowo-smakową, w której smaki potraw odczuwał w formie kanciastej lub obłej figury geometrycznej.

W Polsce zjawisko to postanowiła zgłębić prof. Aleksandra Rogowska z Katedry Społecznej Psychologii Klinicznej na Uniwersytecie Opolskim. Przed studiami psychologicznymi oraz napisaniem pracy doktorskiej i habilitacyjnej poświęconym synestetykom ukończyła dwa inne kierunki: wychowanie plastyczne (malarstwo) oraz wydział instrumentalistyki (perkusja). – Zauważyłam, że co trzeci student Akademii Muzycznej w Katowicach miał jakąś formę synestezji: jeśli literę „A” kojarzył z kolorem czerwonym, to i tonacja A-dur była w jego wyobraźni czerwona. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie jest to pozostałość wspomnień i skojarzeń z dzieciństwa?

Dzięki poznawaniu tajemnic synestezji możemy prześledzić etapy rozwoju poznawczego człowieka oraz wejrzeć w naturę procesu myślenia, twierdzi dziś z przekonaniem prof. Rogowska. Prawdopodobnie w przypadku tego fenomenu dochodzi do skrzyżowania dróg nerwowych i wzajemnego pobudzania okolic mózgu, które podczas przetwarzania bodźców normalnie się ze sobą nie komunikują. Niemniej wielu hipotez, które postawiono w ciągu 200 lat badań synestezji (pierwszy naukowy artykuł na jej temat ukazał się nie byle gdzie, bo w „Nature” w 1880 r. i opublikował go Francis Galton, kuzyn Karola Darwina), nie udało się do dzisiaj potwierdzić. A wielu badaczy, którzy próbowali znaleźć w ośrodkowym układzie nerwowym konkretne niedoskonałości, dochodziło do wniosku, że synestetycy mają po prostu bogatą wyobraźnię i dlatego używają metafor (co by tłumaczyło, dlaczego w szkołach artystycznych jest ich tak wielu).

Prof. Rogowska w poświęconej im monografii, wydanej w 2007 r., przytacza mnóstwo przykładów poetów, pisarzy, malarzy i muzyków z całego świata – m.in. Władimira Nabokova, Duke Ellingtona, Elizabeth Stewart-Jones, Carol Steen czy polskiego pianisty i pedagoga Andrzeja Jasińskiego – których doświadczenia były bacznie analizowane przez naukowców. Ale sama twierdzi, że czym innym jest tworzenie przenośni dookreślających kolory lub tonacje, które artysta świadomie wizualizuje, a czym innym nieświadome i automatyczne przypisanie do dźwięku lub słowa stałej konkretnej barwy. A to jest charakterystyczne dla synestezji – skojarzenia z kolorami, smakami lub kształtami pojawiają się mimowolnie, są niezmienne i towarzyszą przez całe życie.

Marta Mołodyńska-Wheeler ma tu własne doświadczenia, bo jest zawodową pianistką w Akademii Muzycznej w Krakowie: – Tonacja E-dur zawsze będzie dla mnie niebiesko-fioletowa, ale dla innego synestetyka może być inna. Na przykład Rimski-Korsakow widział ją w kolorze szafirowym. Podczas uczenia się utworów muzycznych na pamięć, nawet jeśli nie wiem, jakie w danym fragmencie są nuty, bo zbyt krótko je gram i pamięć motoryczna nie zdołała jeszcze zakodować zautomatyzowanych ruchów palców, zawsze mam przed oczami barwną plamę dającą mi poczucie centrum tonalnego, w którym się poruszam.

Dlaczego akurat taki, a nie inny kolor przypisany jest danej tonacji lub literze? Jedna z pierwszych hipotez nawiązywała do nieuświadamianych skojarzeń z dzieciństwa – dzieci bawią się klockami z kolorowymi literami, cymbałki też są kolorowe. Dorosły może nieświadomie kojarzyć je z czasów, kiedy się bawił lub uczył. – Teoria ta nie tłumaczy jednak, dlaczego tylko niektórzy obdarzeni są zdolnością do tak intensywnego przeżywania wspomnień – mówi prof. Rogowska, która sama po latach rozmów z synestetykami musiała zrewidować swoje podejście. – Gdyby była prawdziwa, wszyscy oni mieliby identyczne skojarzenia, a jednak nie ma dwóch ludzi reprezentujących takie same połączenia liter z kolorami. To są bardzo indywidualne wrażenia, kolor widziany przez synestetyka na ogół jest niepowtarzalną syntezą różnych odcieni.

Marta Mołodyńska-Wheeler: – Gdy ktoś pyta, w jakim kolorze widzę jego imię, rozglądam się dookoła w poszukiwaniu owego koloru. Ponieważ zazwyczaj takiego nie znajduję, zaczynam go opisywać: „Masz imię w pewnym stopniu ciemnożółte, jak mokry piasek, ale nie jest tak naprawdę żółte, bardziej beżowo-brązowe z domieszką ciepłej żółci. W zasadzie kolor twojego imienia jest jak Des-dur”.

Dorota Grelak-Świeboda, opisując swoje imię, opowiada, że jego biel różni się od Pawła, bo jest „podniebieszczona”. Staś i Jaś są zielone, ale pierwsze ma zieleń zbliżoną do szczypiorku, a drugie do wypłowiałej trawy. Na niektóre połączenia źle reaguje: – Gdy ktoś wypowie dwa słowa, z których jedno jest niebieskie, a drugie różowe – widzę, że do siebie nie pasują i natychmiast odczuwam dysharmonię.

Marta Mołodyńska-Wheeler nie lubi natomiast, kiedy słowo określające kolor zostanie napisane „niewłaściwym” dla synestetyka kolorem: – Na przykład zielony może być napisany czerwoną czcionką, a ja je widzę na brązowo. Odczuwam to tak, jakby zobaczyć jakieś słowo z poważnym błędem ortograficznym, na przykład: bżuh.

Synestetycy czytają o sobie różne rzeczy: że mają pomieszane zmysły, chory umysł, skłonność do epilepsji albo ich odczucia są następstwem przyjmowania narkotyków. – Wszystko to nieprawda, to nie jest choroba – stanowczo podkreśla prof. Rogowska. – Bardziej cecha, wynikająca być może z gęstszej sieci połączeń między neuronami w mózgu. Choć nie wiemy, co jest przyczyną, a co skutkiem?

Prawdopodobnie synestezja przekazywana jest w genach – ale ta dziedziczna podatność odnosi się raczej do specyficznej plastyczności mózgu.Może się rozwinąć u osób, które we wczesnym dzieciństwie były przymuszane do nauki czytania lub przekazywano im informacje przekraczające ich możliwości poznawcze – sugeruje ekspertka. Dzieci nie rozumieją, dlaczego w alfabecie litera D jest po B, a cyfra 4 po 1 – to są dla nich abstrakcyjne sekwencje, więc mózg czterolatka, aby je zapamiętać, będzie spontanicznie dodawał do nich kolory, by ułatwić sobie to zadanie. – Jeżeli padnie na kogoś z genetyczną podatnością do synestezji, wcześniej czy później może się ona wytworzyć.

Niewykluczone też, że rozwijające się w okresie prenatalnym nadliczbowe połączenia nerwowe nie są w okresie niemowlęcym likwidowane – mimo że są już niepotrzebne, kiedy dziecko zaczyna odbierać różne bodźce specyficznymi zmysłami. Ale choć nabywa się tej cechy już w dzieciństwie, większość synestetyków przez długie lata nie ma świadomości, że inni ludzie nie postrzegają rzeczywistości tak jak oni. – Dopiero na studiach koleżanka, mocno zaskoczona moim widzeniem kolorów, uświadomiła mi, że to coś niezwykłego – wyznaje Marta Mołodyńska-Wheeler. Pani Dorota, dopiero mając 40 lat, wpadła przypadkowo na informację o synestezji i odkryła, sondując najbliższą rodzinę, że tylko ona jest tak wyjątkowa: – Mąż był zaskoczony, gdy nie mogłam uwierzyć, że kiedy rozmawiamy, nie widzi różnokolorowych słów!

Dużym plusem z synestezji jest ponadprzeciętna pamięć, poza tym można ją wykorzystać do artystycznych inspiracji. Nie zawsze jednak dotknięte nią osoby mają frajdę z takiego rozkojarzenia zmysłów. Pani Marta przyznaje, że zdarza jej się inaczej nazywać rzeczy, które mają dla niej taki sam kolor – często zatem łapie się na tym, że idzie kupić kwiaty do księgarni, a nie do kwiaciarni. Bo przecież obie są czerwone.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną