Dawny niemiecki atlas nieba pokazuje położenie gwiazdy Betelgezy. Dawny niemiecki atlas nieba pokazuje położenie gwiazdy Betelgezy. Ilbusca / Getty Images
Kosmos

Cóż znaczy nazwa (gwiazdy)?*

Wobec istnienia miliardów gwiazd w Drodze Mlecznej potrzebujemy pewnej dozy standaryzacji.

„Betelgeza! Betelgeza! Betelgeza!”

Czyżby wybuchła? Nie? Wszystko z nią porządku.

Ale dlaczego właśnie „Betelgeza”? Wydaje się to cokolwiek dziwną nazwą dla gwiazdy. To dlatego, że jest to zniekształcone tłumaczenie arabskiego wyrażenia yad aljawzā‘, które z grubsza tłumaczy się jako „ręka Oriona” – całkiem adekwatne określenie gwiazdy, która reprezentuje uniesione ramię w tym gwiazdozbiorze.

Wiele nazw gwiazd, których używamy dzisiaj, ma w istocie arabskie korzenie. Aleksandryjski astronom Klaudiusz Ptolemeusz stworzył gwiezdną mapę nieba na potrzeby swojej niezwykle popularnej książki Mathematike Syntaxis [Traktat matematyczny], napisanej w języku greckim około 150 roku naszej ery. Została przetłumaczona na język arabski ponad 1000 lat temu i nazwana Almagest – co z kolei było przekręconą zarabizowaną wersją greckiego słowa oznaczającego „największy” – a wiele z arabskich nazw gwiazd zostało zachowanych nawet w tłumaczeniach mapy na inne języki. Rigel, Deneb, Aldebaran i kilka innych najjaśniejszych gwiazd na niebie zawdzięcza swoje nazwy takim praktykom starożytnych wydawców.

Inne miały swój początek bardziej jako przydomki, jak na przykład Gwiazda Polarna, nazwana tak ze względu na jej położenie na niebie w pobliżu północnego bieguna niebieskiego, czy Antares, co dosłownie oznacza „rywal Marsa”. Jeszcze inne zostały nazwane na cześć astronomów, którzy je badali, jak Gwiazda Barnarda i Gwiazda van Maanena. Ta metodologia nazewnictwa jest oczywiście daleka od ideału i czasami prowadzi do nieporozumień co do tego, jak daną gwiazdę powinno się faktycznie nazywać.

Można by pomyśleć, że nazwy szybko się wyczerpią, ponieważ istnieje wiele tysięcy gwiazd widocznych w nocy nieuzbrojonym okiem. Jednak mniej niż 1000 gwiazd nadano nazwy własne, zatem nie wydaje się, abyśmy stali w obliczu kryzysu – co jest dobrą wiadomością, ponieważ w Drodze Mlecznej są setki miliardów gwiazd! Problemu nie stanowi samo ich nazywanie, lecz to, aby robić to w sposób konsekwentny.

Różne starożytne kultury nadawały gwiazdom imiona, lecz w miarę jak świat stawał się coraz bardziej skomunikowany, astronomowie próbowali, z różnym powodzeniem, wielu systemów standaryzacji nazewnictwa.

Jeden z pierwszych, opublikowany w 1603 roku, został wymyślony przez niemieckiego astronoma Johanna Bayera. Określił on każdą gwiazdę według pozornej jasności w danym gwiazdozbiorze, używając greckiej litery i łacińskiej nazwy gwiazdozbioru w dopełniaczu. A zatem, na przykład, najjaśniejszą gwiazdę w Orionie nazwał α Orionis, drugą pod względem jasności β Orionis itd. Istnieją jednak dwa problemy z tym systemem. Po pierwsze, alfabet grecki składa się tylko z 24 liter, co ogranicza liczbę nazw, które można w ten sposób utworzyć. Po drugie, jasność gwiazd może się w czasie zmieniać, co istotnie zaburza ustaloną początkowo kolejność.

Około 100 lat później angielski astronom John Flamsteed wpadł na pomysł używania liczb zamiast liter, co eliminuje jeden z problemów Bayera. Ponadto zamiast wykorzystywać mogącą ulec zmianie jasność gwiazd, oznaczył je według ich pozycji w obrębie gwiazdozbioru, zaczynając od zachodniej krawędzi i posuwając się na wschód. Zgodnie z tym systemem, 1 Orionis nie jest najjaśniejszą gwiazdą w Orionie, lecz tą, która znajduje się najbliżej jego zachodniej krawędzi.

Również to podejście wiąże się z pewnymi problemami. Granice gwiazdozbiorów nie zostały zdefiniowane do czasu ich zatwierdzenia przez Międzynarodową Unię Astronomiczną w 1928 roku, stąd katalog Flamsteeda niekiedy wymieniał gwiazdy jako należące do jednego gwiazdozbioru, podczas gdy w rzeczywistości znajdowały się w innym. Ponadto Flamsteed skatalogował tylko te gwiazdy, które mógł zobaczyć z Anglii, co wykluczyło dużą część południowego nieba, niewidoczną z tej szerokości geograficznej.

Kolejnym był katalog Bonner Durchmusterung oraz jego aktualizacje, skompilowane przez astronomów z obserwatorium w Bonn w Niemczech w drugiej połowie XIX wieku. Był ostatnim wielkim katalogiem powstałym, zanim fotografia zrewolucjonizowała obserwacje astronomiczne. Obejmuje gwiazdy aż do dziewiątej wielkości, sortując je według deklinacji (odpowiednik szerokości geograficznej na sferze niebieskiej). Później pojawił się katalog Henry‘ego Drapera z początku XX wieku, nazwany na cześć amerykańskiego astronoma-amatora i astrofotografa. Katalog Drapera zawiera informacje spektroskopowe dotyczące gwiazd, a tym samym więcej szczegółów na temat powiązanych ze sobą cech gwiazd (takich jak temperatura, rozmiar i skład chemiczny).

W miarę jak teleskopy i sprzęt fotograficzny stawały się doskonalsze, dostrzegano coraz słabsze gwiazdy i katalogi stały się znacznie obszerniejsze. Pojawiło się także więcej atrybutów gwiazd do odnotowania, w tym ich fizyczne ruchy na niebie względem siebie nawzajem, które zwykle daje się zauważyć dopiero po wielu latach starannych obserwacji. Pojawiła się również możliwość dokonywania przeglądów całego nieba, ponieważ na półkuli południowej zbudowano większe teleskopy, co wymagało jeszcze obszerniejszych i precyzyjniejszych katalogów. W latach 90. liczby te stały się, wiadomo, astronomiczne. W jednym z projektów, katalogu U.S. Naval Observatory, wykorzystano obserwacje o szerokim polu widzenia zarejestrowane na tysiącach szklanych płyt, aby usystematyzować oszałamiającą liczbę miliarda obiektów uzyskanych z ponad 3 mld obserwacji, uwzględniając gwiazdy tak słabe, jak 21 wielkości gwiazdowej (około milion razy słabsze niż najciemniejsza gwiazda, którą można zobaczyć gołym okiem).

Gdy trwała budowa Kosmicznego Teleskopu Hubble‘a, astronomowie zdali sobie sprawę, że do jego prawidłowego wycelowania potrzeba bardzo dokładnej znajomości pozycji i jasności gwiazd. Zespół ze Space Telescope Science Institute stworzył więc Katalog Gwiazd Przewodnich, który obecnie obejmuje prawie miliard gwiazd. Obiekty te są obserwowane przez specjalne czujniki na Hubble’u, które następnie wykorzystują znane pozycje gwiazd do wyznaczenia, gdzie należy wycelować teleskop.

Istnieje jeszcze więcej katalogów, lecz najnowszy i najbardziej kompletny pochodzi z Gaia, misji Europejskiej Agencji Kosmicznej, której celem było zmierzenie jasności, pozycji, ruchów i kolorów gwiazd oraz innych obiektów kosmicznych z fenomenalną dokładnością. Zespół misji Gaia publikuje nowe zestawy danych co kilka lat, w miarę jak coraz dokładniejsze pomiary pozwalają lepiej określić właściwości gwiazd. Najnowsze wydanie zawiera nowe informacje o prawie 2 mld gwiazd Drogi Mlecznej.

Te bardziej nowoczesne zbiory danych (a jest ich zbyt wiele, by dało się je wymienić) zawierają tak wiele gwiazd, że jakakolwiek próba nazwania ich wszystkich byłaby skazana na niepowodzenie. Zazwyczaj identyfikuje się w nich obiekt za pomocą alfanumerycznego oznaczenia łączącego nazwę katalogową z pozycją gwiazdy na sferze niebieskiej; na przykład, można obserwować gwiazdę oznaczoną w Two-Micron All-Sky Survey jako 2MASS J05551028+0724255, co odpowiada współrzędnym 05 godzin, 55 minut i 10,28 sekundy w rektascencji oraz 07 stopni, 24 minuty i 25,5 sekundy w deklinacji. Inna nazwa tej gwiazdy? Betelgeza.

Często zwracają moją uwagę kampanie reklamowe w mediach społecznościowych prowadzone przez rozmaite podejrzane firmy zajmujące się „nazywaniem gwiazd”. Firmy te obiecują możliwość nadania gwieździe (czasem wybranej przez klienta) nazwy, która trafi gdzieś do katalogu, będzie używana przez astronomów lub – uwaga – zostanie „złożona w skarbcu”. Ale bajer! I żeby było jasne – to czysty nonsens. To targowisko próżności i żaden astronom nigdy nie pozna ani nie użyje nazw gwiazd z tych firm. Wielu z marketerów wyszukuje osoby pogrążone w żałobie, zachęcając je do nazwania gwiazdy imieniem zmarłego bliskiego; uważam takie działania za coś odrażającego. Nie dajcie się nabrać.

W każdym razie problemem jest to, że każda gwiazda może występować pod wieloma imionami, nawet jeśli ograniczymy się do tych formalnych. Naprawdę wieloma. Na przykład nasza stara dobra znajoma Betelgeza ma aż 46 nazw wymienionych w SIMBAD, bazie danych obiektów astronomicznych spoza Układu Słonecznego. Oczywiście, w tym akurat przypadku wszyscy mówią na nią po prostu „Betelgeza”, ponieważ jest to jej najbardziej rozpoznawalna nazwa (no i świetnie się kojarzy ze względu na film Beetlejuice), lecz w przypadku innych gwiazd używana nazwa może zależeć od tego, przez kogo i jakimi metodami jest obserwowana. Gwiazda mogła zostać odkryta podczas przeglądu nieba w podczerwieni, ale i niezależnie podczas obserwacji na falach radiowych, zatem różni astronomowie będą określać ją różnymi nazwami w zależności od tego, która część widma badają.

Nie przeszkadza mi to zbytnio; daje pewną elastyczność w nazewnictwie, a sprawdzenie, które nazwy odnoszą się do konkretnej gwiazdy, nie jest trudne.

I rzecz jasna, ostatecznie gwiazda pod inną nazwą nie mniej by świeciła.**


*„Cóż znaczy nazwa?” – cytat z „Romea i Julii” Williama Szekspira w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka
** „Pod inną nazwą nie mniej by pachniało”. Ibid.

Świat Nauki 6.2025 (300406) z dnia 01.06.2025; Wszechświat; s. 18