Sławosz Uznański-Wiśniewski: jakie kroki i skoki wykona drugi Polak w kosmosie
Choć rodzime legendy mówią o wizycie Twardowskiego na Księżycu, to nieco bardziej przyziemna historia jest taka, że do tej pory w przestrzeni kosmicznej był tylko jeden Polak – Mirosław Hermaszewski, przez kilka dni, latem 1978 r. Jego misja zrealizowana została dzięki współpracy ze Związkiem Radzieckim w ramach programu Interkosmos.
Realia były wówczas zupełnie inne niż obecnie. Świat dzieliła żelazna kurtyna, a nasz kosmonauta był pilotem wojskowym. Dziś Polska należy do Unii Europejskiej, a od 2012 r. jest również członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS), budowana i działająca na orbicie od przełomu XX i XXI w., jest owocem współpracy wielu państw europejskich, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Japonii, a także Rosji. Polak jednak najpewniej rosyjskich modułów stacji nie będzie odwiedzał (a jeśli już, to w asyście astronauty z państwa innego niż Rosja). Jednak ze względu na procedury bezpieczeństwa przeszedł kurs z podstaw języka rosyjskiego.
Projektowy rezerwowy
W przeciwieństwie do Hermaszewskiego Sławosz Uznański-Wiśniewski nie jest wojskowym. Urodził się w 1984 r. w Łodzi, 12 kwietnia, czyli w 23. rocznicę pionierskiego lotu kosmicznego Jurija Gagarina. Ojciec Piotr Uznański jest historykiem sztuki. Sztuką zajmuje się także jego matka Maja Marquardt-Uznańska. Sam astronauta ma na koncie imponującą karierę naukową. Studia ukończył na Politechnice Łódzkiej. Doktorat obronił we Francji. Pracował w ośrodku CERN w Szwajcarii, m.in. przy obsłudze Wielkiego Zderzacza Hadronów. Zajmuje się projektowaniem elektroniki odpornej na promieniowanie, co ma kluczowe znaczenie dla układów scalonych do pracy w przestrzeni kosmicznej, np. na pokładach satelitów.
Aby dostać się do korpusu astronautów ESA, musiał się wykazać niebywałą wiedzą, umiejętnościami i kondycją fizyczną. Jak czytamy na stronie Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA), testy dotyczyły np. „umiejętności rozwiązywania złożonych, nietypowych problemów pod presją czasu, odporności psychicznej i zachowania zimnej krwi w warunkach stresu”. Udało mu się i ostatecznie trafił do finałowej siedemnastki, wyłonionej spośród 22,5 tys. kandydatów (w tej puli było 549 osób z Polski). W gronie astronautów ESA Sławosz znalazł się jako rezerwowy, a od 1 września 2023 r. ma status tzw. astronauty projektowego, czyli osoby wybranej do konkretnej misji, często we współpracy z partnerami komercyjnymi. Taki astronauta przechodzi intensywne szkolenie przygotowujące do konkretnego lotu, ale nie jest członkiem podstawowego korpusu.
Misja, której start planowany jest na pierwszą połowę czerwca, nosi oznaczenie Axiom 4 (Ax-4). Razem z Polakiem weźmie w niej udział jeszcze troje innych astronautów, w tym jeden z Węgier (Tibor Kapu – specjalista misji) i jeden z Indii (Shubhanshu Shukla – pilot). Dowództwo pozostanie w rękach niezwykle doświadczonej w pracy dla NASA Amerykanki Peggy Whitson, rekordzistki zarówno wśród kobiet, jak i wśród obywateli USA, jeśli chodzi o łączny czas spędzony w przestrzeni kosmicznej (675 dni). Wszyscy polecą kapsułą Crew Dragon z firmy SpaceX, którą wyniesie rakieta Falcon 9, od tego samego producenta. Rakieta zostanie wystrzelona z Centrum Kosmicznego im. Johna F. Kennedy’ego na Florydzie.
Szkoła i szpital w jednym
Jako członek ESA Polska wpłaca do jej budżetu składki na programy obowiązkowe i opcjonalne. Przez długi czas nie angażowała się znacząco (w tym również finansowo) w programy opcjonalne dotyczące załogowych lotów kosmicznych. Polacy nie mieli okazji latać na Międzynarodową Stację Kosmiczną, jak czynili to np. astronauci z Włoch, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Aż do 2023 r., kiedy lot Polaka na ISS zaczął nabierać realnych kształtów.
Misji Uznańskiego-Wiśniewskiego nie należy mylić z odpłatnymi misjami czysto turystycznymi. Odbywa się na mocy umowy podpisanej 4 sierpnia 2023 r. przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii z Europejską Agencją Kosmiczną. To ESA dysponuje natomiast odpowiednią umową z operatorem Axiom Space.
Kosmiczna misja Polaka nosi nazwę Ignis, co po łacinie oznacza ogień. Ma ona w założeniu odwoływać się do pasji, kreatywności i energii. Całkowity koszt to dla polskich podatników wydatek rzędu 65 mln euro. Czy to dużo? Można oczywiście powiedzieć, że kwota ponad 260 mln zł przydałaby się Polakom tutaj, na Ziemi. Można by za nią wybudować np. średniej wielkości szpital, kilka szkół podstawowych lub nawet kilkadziesiąt przedszkoli. Jednak takimi argumentami łatwo wojować z różnymi przedsięwzięciami, np. ze świata nauki czy kultury. Może więc warto dać szansę polskiej eksploracji kosmosu w imię wymiernych długofalowych korzyści.
Leki spadną z nieba
Znaczna część z 13 eksperymentów, które Uznański-Wiśniewski przeprowadzi na ISS, poświęcona jest biologii, biotechnologii czy wpływowi przebywania w przestrzeni kosmicznej na organizm człowieka. I tak eksperyment „Astro Performance” będzie dotyczył zmian w tkankach miękkich układu mięśniowo-szkieletowego. Badania takie mają znaczenie w kontekście przyszłych długofalowych misji załogowych na Księżyc i na Marsa.
Dla Centrum Materiałów Polimerowych i Węglowych PAN polski astronauta przeprowadzi eksperyment „Stability of Drugs”. Ma on służyć sprawdzaniu stabilności polimerowych systemów uwalniania leków w warunkach kosmicznych. – Coraz częściej mówi się o tym, że przyszłe fabryki leków będą powstawać na orbicie. Część substancji chemicznych do produkcji medykamentów jest bardzo trudno wyprodukować na Ziemi, a dużo łatwiej w warunkach mikrograwitacji – wyjaśnia dr Aleksandra Bukała, dyrektorka Departamentu Strategii i Współpracy Międzynarodowej w POLSA i kierowniczka misji Ignis po polskiej stronie. – Badania nad oddziaływaniem promieniowania kosmicznego na człowieka mogą natomiast zwiększyć nasze rozumienie rozwoju nowotworów. Załogowa misja ma w ostatecznym rozrachunku przyczynić się do poprawienia jakości życia i dobrostanu ludzi na Ziemi.
W ramach eksperymentu „Yeast Tardigradegene” Uznański-Wiśniewski będzie sprawdzał przeżywalność zmodyfikowanych genetycznie drożdży w warunkach kosmicznych. Ściślej rzecz biorąc, chodzi o drożdże wzbogacone białkiem niezwykle odpornych organizmów – niesporczaków. Wykonując eksperyment „Space Volcanic Algae”, realizowany przez Extremo Technologies, Polak będzie testował zdolności mikroglonów wulkanicznych do przetrwania i adaptacji w kosmosie, co może się przyczynić do rozwoju technologii produkcji tlenu w obiegu zamkniętym.
Rakieta pieniędzy
Lot Uznańskiego-Wiśniewskiego jest też gigantyczną szansą dla rodzimego przemysłu kosmicznego. Uruchomienie w 2023 r. środków finansowych na krajową misję załogową pociągnęło za sobą znaczące zwiększenie polskiej kontrybucji do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Podczas Rady Ministerialnej ESA w 2022 r. Polska deklarowała wkład do budżetu na programy opcjonalne agencji na poziomie 51 mln euro do końca 2025 r. Tymczasem, wraz z decyzją o finansowaniu misji Uznańskiego-Wiśniewskiego, rząd dołożył do tej puli dodatkowe 200 mln euro, nie licząc wspomnianych już 65 mln na misję Ignis.
Tak znaczący wzrost polskiej składki na programy opcjonalne spotkał się z dużym entuzjazmem naszego sektora kosmicznego. Wszak gros środków wpłacanych przez Polskę do ESA wraca potem w postaci zamówień do polskich przedsiębiorstw na mocy zasady zwrotu geograficznego (ang. georeturn). Entuzjazm był tym większy, że ogółem rząd wyłożył wówczas na rozwój „polskiego kosmosu” aż 360 mln euro nowych środków: 200 mln euro – na programy opcjonalne ESA, 85 mln euro – na budowę konstelacji satelitów obserwacyjnych (projekt Camila – umowa bilateralna z ESA), 65 mln euro – na misję Ignis (umowa bilateralna z ESA), 7 mln euro – na wsparcie rozwoju technologii (program bilateralny), 3 mln euro – na program stażowy dla absolwentów na rzecz rozwoju kadr i podnoszenia kwalifikacji polskich specjalistów (umowa bilateralna z ESA).
– Dzięki misji polskiego astronauty udało się zwrócić uwagę naszych decydentów na fakt, że warto rozwijać branżę kosmiczną, a kierowane na ten cel środki przekładają się na coś ciekawego i znamienitego, z korzyścią dla całego kraju – mówi Michał Zachara, członek zarządu gliwickiej spółki KP Labs, której eksperyment zakwalifikował się na misję Ignis. Ekspert zwraca uwagę, że m.in. dzięki takim inicjatywom Polska przestaje być traktowana jako tania montownia dla większych i bogatszych graczy z całego świata, a partnerzy zagraniczni dostrzegają rodzącą się nad Wisłą innowacyjność. – Mamy tu już coś na kształt efektu kuli śniegowej. Lot Polaka na orbitę pomógł uruchomić kolejne inwestycje w rozwój branży. Co więcej, misja Ignis doskonale pokazuje, że pieniądze na kosmos nie są przepalane, lecz się zwracają – tłumaczy.
Orzeł z Tatr
Na misję Ignis można spojrzeć w narodowym kontekście. W założeniu ma dać Polakom powód do dumy. Stąd przemyślana kulturowa otoczka – począwszy od graficznego symbolu misji, który Polak będzie nosił na ramieniu swojego kombinezonu. Na naszywce dostrzeżemy biało-czerwonego orła, którego skrzydła układają się w zarys Tatr – konkretnie Orlej Perci. Gwiazdy u góry tworzą kształt konstelacji Tarczy (łac. Scutum), dawniej znanej jako Tarcza Sobieskiego. To hołd dla gdańskiego astronoma Jana Heweliusza, który uczcił tą nazwą zwycięstwo wojsk polskiego monarchy w bitwie pod Wiedniem.
Takiej symboliki jest znacznie więcej. Uznański-Wiśniewski zabierze na ISS m.in. bryłkę soli z Wieliczki, rękopis „Mazurka As-dur” Chopina i wydrukowane w 3D litery polskiego alfabetu – ą, ć, ę, ł, ń, ó, ś, ź, ż. Weźmie również oryginalną naszywkę Mirosława Hermaszewskiego z misji Sojuz 30, co ma stanowić swoisty wyraz szacunku, ale i symbolizować kontynuację polskich ambicji w zakresie eksploracji kosmosu. Astronauta będzie jeść m.in. liofilizowane pierogi i zupę pomidorową.
Ignis ma także wzmocnić pozycję naszego kraju na arenie międzynarodowej. – Wysyłając rodaka na ISS, dołączamy do grona państw, które prowadzą badania na pokładzie stacji kosmicznej. To dla innych krajów czytelny sygnał, że jesteśmy liczącym się graczem w branży, gotowym mocno angażować się w eksplorację przestrzeni kosmicznej – mówi Monika Banaszek-Cymerman, dyrektorka Departamentu Badań i Innowacji w POLSA, odpowiedzialna za współpracę z wykonawcami polskich eksperymentów podczas misji Ignis.
Mamy bogate kosmiczne dziedzictwo, choćby Kopernika, Heweliusza czy Mieczysława Bekkera – konstruktora pojazdu księżycowego używanego przez członków załóg trzech ostatnich misji księżycowych Apollo. Bogatą historię i światową renomę ma nasze Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk, którego aktywność sięga lat 70. XX w.
To leci młodość!
Decydenci, naukowcy i przedstawiciele przemysłu wydają się ostatnio intensywnie działać na rzecz wzmocnienia pozycji Polski w światowym wyścigu kosmicznym. Dzięki staraniom sztabu ludzi pod kierunkiem Łukasza Wilczyńskiego, prezesa Europejskiej Fundacji Kosmicznej, w 2027 r. w Poznaniu będziemy gościć Międzynarodowy Kongres Astronautyczny. Ta największa i najbardziej prestiżowa impreza światowej branży kosmicznej powraca do Polski po 63 latach. Musiał zmienić się ustrój, a rodzący się tu sektor kosmiczny – osiągnąć odpowiedni stopień rozwoju.
W POLSA mówią też wprost, że misja polskiego astronauty ma pobudzić zainteresowanie kosmosem wśród młodych. Gdyby udało się zwiększyć entuzjazm uczniów dla nauk z obszaru STEM (Science, Technology, Engineering, Mathematics) i kształcić więcej studentów w obszarach przydatnych dla sektora SPACE, w dalszej perspektywie wyszłoby to na dobre polskiej gospodarce i pozwoliło zwiększyć jej innowacyjność. Jednym z celów szczegółowych nieco przykurzonego już dokumentu – przyjętej w 2017 r. przez rząd Polskiej Strategii Kosmicznej – jest wszak tworzenie kadr. Cele strategii mają być realizowane do 2030 r. Misja Ignis może stanowić krok. Co prawda pośredni, ale w dobrą stronę.