| | NSF–DOE Vera C. Rubin Observatory / |||
Kosmos

Jedna na milion to już nie rzadkość. Vera Rubin pokazuje pierwsze zdjęcia

Praca tysięcy ludzi, rozpoczęta 27 lat temu, gdy powstał plan i pierwsze szkice obserwatorium imienia znakomitej astrofizyczki, dziś przynosi owoce. Kosmos dosłownie odkrywa swoje tajemnice na naszych oczach.

To jedyne w swoim rodzaju obserwatorium, wyposażone w 8,4-metrowy teleskop i największą astronomiczną kamerę zbudowaną do tej pory przez człowieka – o rozdzielczości 3,2 tys. megapikseli. Znajduje się w Chile, niemal 2,7 tys. metrów nad poziomem morza: na górze Cerro Pachón.

Obserwatorium zostało nazwane na cześć astrofizyczki Very C. Rubin. Uważa się ją powszechnie za „matkę ciemnej materii”, ponieważ dostarczyła pierwszych dowodów na istnienie tego tajemniczego składnika wszechświata.

23 czerwca o godz. 17 w Waszyngtonie rozpoczęła się konferencja prasowa, na której zaprezentowano pierwsze zdjęcia z Rubin Observatory. Praca tysięcy ludzi, rozpoczęta 27 lat temu, gdy powstał plan i pierwsze szkice obserwatorium, dziś przynosi owoce. Kosmos dosłownie odkrywa swoje tajemnice na naszych oczach.

Pierwsze zdjęcie doskonale pokazało możliwości obserwatorium: jest niesamowicie ostre. Pokazuje bliższe spiralne galaktyki o jasnoniebieskiej barwie oznaczającej aktywne powstawanie gwiazd, ale też czerwone znajdujące się miliardy lat świetlnych dalej. Pomiędzy nimi widać także gwiazdy z naszego podwórka oraz materię międzygalaktyczną – gaz i pył, w którym kotłują się galaktyki – oszołamiający przykład widać w prawym górnym rogu.

|NSF–DOE Vera C. Rubin Observatory/||||

|NSF–DOE Vera C. Rubin Observatory/||||

Najbardziej szokujące w tym obrazie jest jednak to, że to zaledwie 2 proc. pełnego pola widzenia obserwatorium! W większej skali wygląda to tak jak poniżej, chociaż tutaj trudno docenić dokładność zdjęcia (właśnie dlatego najpierw pokazano tak mały obszar). Potrzeba aż 400 telewizorów UltraHD, aby zaprezentować w pełnej rozdzielczości pojedyncze zdjęcie Rubin Observatory na żywo. Pierwsze oszacowania liczby obiektów mówią o 10 mln gwiazd, planet i galaktyk na tym ujęciu. Ogromne pole widzenia teleskopu pozwoli wykonywać pełne mapy nieba co kilka dni. Koniecznie polecam zajrzeć na stronę obserwatorium, gdzie interaktywne narzędzia pozwalają zanurzyć się w bogactwie danych. To prawdziwa kosmiczna zabawa.

Kolejne zdjęcie pokazało, jak potężnym narzędziem do produkowania animacji nieba niemal na żywo będzie Rubin Observatory. Dzięki ogromnemu polu widzenia bardzo szybko i z dużą rozdzielczością skanuje niebo. Skutek? Miriady poruszających się obiektów na tle galaktyk. Już w pierwszych dniach obserwacji VRO odkrywa tysiące (tysiące!) nowych asteroid – niewielkich obiektów od kilku do kilkuset metrów przemierzających nasz Układ Słoneczny. Zobaczyliśmy niesamowitą animację pokazującą setki nowych asteroid odkrytych przez Rubin Observatory w ciągu pierwszych kilku dni:

|NSF–DOE Vera C. Rubin Observatory/||||

Liczby są niemal przytłaczające: w ciągu kolejnych kilku lat działania obserwatorium odkryje 5 mln nowych planetoid – to pięciokrotnie więcej niż wszystkie asteroidy odkryte do tej pory przez ludzkość (całą ludzkość!) Dwieście lat astronomii obserwacyjnej pokonane w kilka lat! Tu polecam wideo obrazujące skalę odkryć i dynamikę kosmosu uchwyconego przez Rubin:

Kolejnym przykładem są gwiazdy zmienne. Odwiedzanie tego samego miejsca na niebie co kilka dni pozwala na odkrywanie milionów nowych. Czułość teleskopu umożliwi dużo dokładniejsze zbadanie odległości do rubieży naszej galaktyki. Ogromne obrazy oraz niesamowita szybkość – to właśnie oferuje nam nowe obserwatorium.

Ostatnie zdjęcie z serii „pierwszego światła” to już typowe popisywanie się. Piękne kolory i nieziemska dokładność jak na ziemskie obserwatorium. Mgławica Trójlistna Koniczyna (w prawym górnym rogu) i Mgławica Laguna (w centrum). Opierając się na doświadczeniach z pierwszych zdjęć Teleskopu Webba, zgaduję, że właśnie ono trafi teraz na pulpity milionów miłośników astronomii z całego świata.

Na tym zdjęciu połączono 678 osobnych zdjęć wykonanych przez NSF–DOE Vera C. Rubin Observatory w ciągu zaledwie siedmiu godzin obserwacji.NSF–DOE Vera C. Rubin Observatory/|||Na tym zdjęciu połączono 678 osobnych zdjęć wykonanych przez NSF–DOE Vera C. Rubin Observatory w ciągu zaledwie siedmiu godzin obserwacji.


To chyba właśnie doskonałość i różnorodność kolorów tak zazwyczaj zachwyca w regionach gwiazdotwórczych: atomy wodoru na różowo, rozproszone światło masywnych gwiazd na niebiesko, a to wszystko przeplecione ciemnymi smugami kosmicznego pyłu. Pomijając asteroidy i gwiazdy w naszej galaktyce, te mgławice to właśnie najbliższe nam obiekty obserwowane przez obserwatorium Rubin, zaledwie kilka tysięcy lat świetlnych stąd.

Samo przedstawienie zdjęć na konferencji przebiegło w atmosferze ekscytacji i spełnienia długo oczekiwanego marzenia. Jak powiedziała jedna z badaczek: „Jedna na milion przestaje być synonimem »rzadkości« jeśli obserwujemy miliardy obiektów”. I to właśnie zaczęło docierać do naukowców z całego świata: wkraczamy w zupełnie nową erę monitorowania nieba. Dyrektor Vera Rubin Observatory podkreślał: „Danych będzie zdecydowanie więcej niż po jednej galaktyce i jednej gwieździe na każdą osobę na Ziemi. Podziwiając nowe zdjęcia z VRO, nie wolno nam zapomnieć, że ten cud techniki nie byłby osiągalny bez państwowych nakładów na naukę i międzynarodowej współpracy tysięcy naukowców”. W obliczu cięć budżetowych dla NSF (które wyłożyło na Rubin ponad 500 milionów dolarów) musiało paść pytanie od dziennikarzy: „Czy działanie obserwatorium jest niezagrożone?”. Uczestnicy konferencji nie chcieli jednak spekulować w obecności przedstawicieli rządu.

Trzeba też pamiętać o drodze do równiejszej, bardziej inkluzywnej astronomii, którą wytyczyła Vera C. Rubin. Więc nawet jeśli teraz ze stron internetowych agencji rządowych znikają informacje o projektach DEI (różnorodność, równość, inkluzywność) pod groźbą utraty finansowania, to możemy mieć nadzieję, że zmiana już się nie zatrzyma. Już sama nazwa obserwatorium staje się symbolem nowej – włączającej – a nie elitarnej astronomii.