Ćwiczenia i cierpienia
Według naukowców można korzystać z muzyki, która poprawia wytrzymałość. Trzeba tylko wybrać tę z rytmem dopasowanym np. do tempa biegu czy pedałowania na rowerze. Wtedy trenuje się lżej i da się to robić dłużej (jeśli ktoś nie lubi muzyki, może użyć metronomu). Co ciekawe, do tempa muzyki dopasowujemy się nieświadomie. Gdy badacze je sztucznie zwalniali lub przyspieszali, osoby ćwiczące także odpowiednio modyfikowały prędkość swoich ruchów.
Czy zrzucimy więcej sadełka tylko wtedy, gdy porządnie się spocimy? Uwaga na te zwodnicze objawy. To jedynie sposób naszego organizmu na pozbycie się nadmiaru ciepła, a nie wskaźnik zużycia energetycznego. Jeśli się spocimy, będziemy lżejsi, ale tylko wskutek utraty wody. Niektórzy pocą się bardziej, w czym rolę odgrywają czynniki genetyczne. Według naukowców tak się dzieje też u wysportowanych osób, bo ich organizmy adaptują się do radzenia sobie z wysiłkiem. Korzystny w pozbyciu się nadprogramowych kilogramów może być nawet umiarkowany wysiłek fizyczny, niekoniecznie związany z poceniem się, np. szybki marsz lub jazda na nartach.
Czy bieganie w terenie i na bieżni treningowej przynosi te same efekty? Okazuje się, że przy wolniejszym tempie zużycie energetyczne jest podobne. Dopiero gdy pokonujemy kilometr w czasie nieco ponad 4 min, nachylenie bieżni trzeba zwiększyć o 1% (to ekwiwalent oporu powietrza). Według wielu osób komfortowa prędkość jest na bieżni niższa niż na dworze. Być może dlatego, że bieżnia wymusza stałe tempo, a w terenie biegniemy wolniej lub szybciej w zależności od stopnia zmęczenia, albo być może z braku wskazówek wizualnych, pozwalających oszacować prędkość poruszania się. Do tego trzeba dodać, że różne badania wskazują na to, iż wysiłek poza domem przynosi więcej satysfakcji i prędzej wrócimy do takiej formy ruchu.
Ćwiczmy więc na zdrowie!