Jak małe jest małe?
Obserwuj nas. Pulsar na Facebooku:
W Sekcji Archeo w Pulsarze prezentujemy archiwalne teksty ze „Świata Nauki” i „Wiedzy i Życia”. Wciąż aktualne, intrygujące i inspirujące.
Podręcznikowym przykładem jest Lord Kelvin, który ze swadą dowodził, że jeśli nie możesz ocenić zjawiska ilościowo, twoja wiedza na jego temat jest „skromna i niesatysfakcjonująca”.
Zarazem to Kelvin odpowiada za jeden z najbardziej niechlubnych przykładów wadliwego odwołania się do argumentu ilościowego. Rzecz dotyczyła jednej z głównych zasad geologicznych zwanej aktualizmem, zgodnie z którą procesy, które dziś obserwujemy na Ziemi, możemy wykorzystać do rekonstruowania przeszłości. Kelvin podważał tę zasadę, twierdząc, że trzymanie się jej musi doprowadzić do wniosku, że Ziemia powstała miliardy lat temu. Tymczasem z jego wyliczeń wynikało, że ma od 20 do 40 mln lat, a zatem koncepcje geologów są bujdą.
Praca Kelvina na ten temat pobiła chyba światowy rekord arogancji w nauce: tekst The „Doctrine of Uniformity” in Geology Briefly Refuted składa się z jednego akapitu, z dodatkowym akapitem zawierającym wyliczenia. Ostatecznie jednak to Kelvin wylądował w kącie. Przyjął bowiem dwa (co najmniej) fałszywe założenia: pierwsze, że Ziemia na początku znajdowała się w stanie ciekłym, a potem zaczęła stygnąć, i drugie, że nie ma w niej innego źródła ciepła niż to, które pozostało z czasów, gdy się formowała. (Dziś naukowcy uważają, że planeta na początku była kulą gazów i pyłów; wiemy też, że głównym źródłem jej wewnętrznego ciepła jest radioaktywność, a ona sam liczy 4,5 mld lat.)
Wyniki obliczeń nie mogą być lepsze od założeń, ale skoro liczby są zawodne, to po co nam one? Są potrzebne, bo dzięki nim potrafimy porównywać dwie rzeczy, stosując jedną skalę. Znacznie łatwiej jest porównać 1000 do 100, niż na przykład „kajak” do „ananasa”. Inny powód to konkretność: wiemy doskonale, o ile większy jest 1000 od 100, za to nie wiemy zbyt dobrze, co ktoś ma na myśli, kiedy mówi, że coś jest „duże” albo „małe”. Okazuje się, że dwie prowadzone ostatnio debaty naukowe koncentrują się wokół pytania: „jak małe jest małe?”.
Pierwsza debata dotyczy zagrożeń zdrowotnych związanych z jedzeniem czerwonego mięsa. W zeszłym roku grupa badaczy napisała, że nie ma powodu, aby Amerykanie musieli redukować konsumpcję mięsa czerwonego i przetworzonego, ponieważ ewentualne korzyści zdrowotne byłyby „małe”. Druga kwestia związana jest z subsydiowaniem paliw kopalnych. Artykuł w Nature analizował, czy rezygnacja z takich subsydiów wpłynęłaby znacząco na emisje dwutlenku węgla. Konkluzja pracy brzmiała: efekt byłby „ograniczony”. (Ważne zastrzeżenie: jestem autorką artykułu podważającego tę drugą tezę.)
W jaki sposób możemy ocenić wagę takich stwierdzeń? Krytycy mają rację, kiedy mówią, że nie powinniśmy oczekiwać od ludzi, by zmieniali swoje przyzwyczajenia – a rządy swoją politykę – jeśli korzyści z takiej zmiany nie zostały wykazane lub też byłyby nieznaczące. Jak jednak ocenić, co jest znaczące, a co nie? W artykule na temat czerwonego mięsa autorzy piszą: „Metaanaliza wyników 17 badań z udziałem łącznie 2,2 mln ludzi dostarczyła niepewnych argumentów na rzecz tezy, że zmniejszenie konsumpcji nieprzetworzonego czerwonego mięsa może prowadzić do bardzo małej redukcji śmiertelności z powodu nowotworów (zgonów mniej o 7 na 1000 osób przy zmniejszeniu mięsnych posiłków o trzy w ciągu tygodnia)”.
Czy zmniejszenie liczby zgonów z powodu nowotworów o 7 na 1000 osób to „bardzo mało”? W liczącej 331 mln populacji Amerykanów to przecież 2,3 mln ludzi! Porównajmy, pod koniec marca Centers for Disease Control and Prevention oszacowały, że w sezonie 2019–2020 liczba zgonów z powodu grypy (te statystyki są prowadzone niezależnie od COVID-19) wyniosła od 23 tys. do 59 tys.
Wynika z tego, że zmniejszenie o trzy na tydzień liczby posiłków zawierających czerwone mięso uratowałoby stukrotnie więcej ludzi, niż umiera co roku na grypę.
Co do paliw kopalnych, autorzy artykułu piszą: „Wycofanie się z dopłat w małym stopniu zmniejszyłoby globalne emisje CO2: o 0,5–2 gigatony […] To znacznie mniej niż zobowiązania podjęte przez kraje w Porozumieniu Paryskim, które mogą przynieść redukcję emisji w zakresie od 4 do 8 Gt.” To prawda, przedział od 0,5 do 2 Gt jest mniejszy niż 4–8 Gt, ale czy jest to „znacznie mniej”? Być może, ale autorzy tej pracy byliby równie precyzyjni, gdyby napisali, że wycofanie z subsydiów przyniosłoby redukcję emisji gazów cieplarnianych równą co najmniej 6% zobowiązań z Paryża, a może nawet 50%.
To prawda, że naukowcom często doradza się, aby starali się komunikować prostym językiem, a określenia „mały” i „bardzo mały” bez wątpienia spełniają ten warunek. Jeśli jednak liczby, którymi podpierają się badacze, nie są wcale małe, wtedy wprowadzają nas w błąd.
Dziękujemy, że jesteś z nami. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża wyselekcjonowane badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.