materiały prasowe
Opinie

Świadomość

Jest jakaś mądrość w stwierdzeniu neurobiologa Davida Eaglemana, że świadomość jest jak mały pasażer na gapę na transatlantyckim parowcu, podróżujący bez zaprzątania sobie głowy całą wielką maszynerią pod nogami. Mało wiemy na ten temat. Choć czasem myślimy o świadomości jako o jednolitej esencji kierującej naszymi myślami i zachowaniem, w rzeczywistości jest ona pozszywana z danych napływających z różnych obszarów mózgu. To zszywanie wymaga czasu. Jeżeli używamy jednej ręki, żeby dotknąć nosa, i drugiej, żeby dotknąć stopy, odczuwamy te działania jako jednoczesne, chociaż impulsy nerwowe ze stóp biegną znacznie dłużej do mózgu niż impulsy z nosa. Mózg czeka, aż wszystkie istotne sygnały zostaną zebrane, i dopiero wtedy prezentuje je jako świadome wrażenia. Zazwyczaj to, czego doświadczamy jako „teraz”, odpowiada temu, co tak naprawdę działo się jakieś kilka dziesiątych lub setnych części milisekundy w przeszłości. Psycholog Endel Tulving podsunął na to nazwę chronestezja albo inaczej: mentalna podróż w czasie. Jego wkład polegał na wprowadzeniu rozróżnienia na dwa rodzaje pamięci: semantyczną, odnoszącą się do wiedzy ogólnej, oraz epizodyczną, która stanowi zbiór naszych osobistych doświadczeń. Mentalna podróż w czasie, sugerował Tulving, jest związana z pamięcią epizodyczną: wyobrażanie sobie przyszłości jest formą świadomej aktywności, podobną do wspominania wydarzeń z przeszłości.

Ostatnie badania w dziedzinie neurobiologii przydają tej tezie wiarygodności. Badacze wykorzystali funkcjonalne obrazowanie metodą rezonansu magnetycznego (fMRI) i pozytonową tomografię emisyjną (PET) do wskazania obszarów mózgu, które uaktywniają się, gdy badany wykonuje różne zadania umysłowe. Co ciekawe, zadania „przypomnij sobie siebie w konkretnej sytuacji” i „wyobraź sobie siebie w konkretnej hipotetycznej sytuacji w przyszłości” zdawały się angażować bardzo podobny zbiór podsystemów w mózgu. Pamięć epizodyczna i wyobraźnia uruchamiają tę samą maszynerię nerwową.

Okazuje się, że wspomnienia minionych zdarzeń nie są niczym zapis wideo lub film nakręcony w trakcie tych wydarzeń, z utrwalonymi dla każdej chwili dźwiękami i obrazami. To, co jest przechowywane w pamięci, przypomina raczej scenariusz. Kiedy przywołujemy wydarzenie w pamięci, mózg wyciąga scenariusz i przygotowuje mały spektakl, złożony z obrazów, dźwięków i zapachów. Jeden rejon mózgu przechowuje scenariusz, inne rejony odpowiedzialne są za przygotowanie sceny i rekwizyty. Wyjaśnia to, dlaczego wspomnienia potrafią być całkowicie zafałszowane, choć jednocześnie wydają się nam całkiem realne i niezwykle sugestywne – mózg jest bardzo przekonującym reżyserem niezależnie od tego, czy scenariusz był poprawny, czy przekłamany. Pomaga to również zrozumieć, jakim sposobem chronestetyczna zdolność do wyobrażania sobie przyszłych zdarzeń mogła rozwinąć się w wyniku doboru naturalnego. Ewolucja zawsze działa na istniejącym materiale i tym razem zbudowała nasze moce wyobraźni z istniejącej zdolności do wspominania przeszłości.

Angielski powieściopisarz Aldous Huxley opisał doświadczenia z psychoaktywną meskaliną, w tym również „wizje sakramentalne”. Podobne substancje, pejotl i ayahuasca, od dawna wykorzystywane były do wywoływania stanów duchowych, szczególnie przez rdzenną ludność Ameryk, a zbliżone efekty odnotowywano w związku z LSD i psylocybiną (magicznymi grzybkami). Huxley miał wrażenie, że meskalina działała jak wzmacniacz zmysłów, usuwając wszystkie filtry chroniące jego umysł przed stanem wyższej świadomości. Najnowsze osiągnięcia neurobiologów wskazują, że pisarz mógł być na dobrym tropie. Mamy skłonność do traktowania halucynogenów jako środków stymulujących wizje i doznania, tymczasem Robin Carhart-Harris i David Nutt wykorzystali funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI), żeby wykazać, że te specyfiki w rzeczywistości tłumią aktywność neuronalną obszarów mózgu pełniących funkcję filtrów. Okazało się, że pewne rejony mózgu bez przerwy produkują obrazy i doznania, podczas gdy inne wciąż starają się je wyciszać, żeby zachować spójność naszego świadomego ja. Nie znamy dokładnie tego mechanizmu, ale wydaje się, że halucynogeny mogą aktywować określone receptory serotoniny, neurotransmitera pomagającego w regulowaniu nastroju. W tym ujęciu psychodeliki nie wyczarowują nowych halucynacji, jedynie pozwalają uświadamiać sobie to, co i tak tłucze nam się w mózgu.

Więcej na ten temat można znaleźć w książce Seana Carrolla „Nowa perspektywa pochodzenia życia, świadomości i Wszechświata” wydawnictwa Prószyński Media.

Wiedza i Życie 8/2017 (992) z dnia 01.08.2017; Słowo od redakcji; s. 2