Ilustracja Ross MacDonald
Opinie

Od obawy do nadziei

Następnym prezydentem USA powinien być Joe Biden

Scientific American w ciągu 175 lat swojej historii nigdy nie udzielał poparcia żadnemu kandydatowi na prezydenta. W tym roku postanowiliśmy to uczynić. Nie przyszło nam to lekko.

Fakty i nauka pokazują że Donald Trump wyrządził olbrzymie szkody USA i obywatelom – odrzuca bowiem dowody naukowe i samą naukę. Najbardziej jaskrawym przykładem jest jego pełna ignorancji i niezręczności reakcja na pandemię COVID-19, która do połowy sierpnia pozbawiła życia 170 tys. Amerykanów. Atakował on również ochronę środowiska, służbę zdrowia, a także badaczy i krajowe instytucje badawcze, które pomagają krajowi w przygotowaniu się do wyzwań współczesności. Z tego powodu dziś namawiamy Amerykanów do głosowania na Joe Bidena, który przedstawił rzetelne, oparte na danych projekty naprawy systemu zdrowia publicznego, gospodarki i środowiska. Te i inne jego propozycje mogą sprawić, że kraj powróci na drogę ku bezpieczniejszej, zasobniejszej i sprawiedliwszej przyszłości.

Pandemia stanowi poważne wyzwanie dla każdego kraju i systemu opieki zdrowotnej, ale Trump, negując dowody naukowe i dane o stanie zdrowia publicznego, doprowadził do katastrofy. W styczniu i lutym był wielokrotnie informowany o postępach koronawirusa, lecz mimo to nie opracował narodowej strategii działań na wypadek epidemii, metod zapewnienia niezbędnego sprzętu medycznego i odpowiedniej ilości testów. Powszechne testowanie oraz szybkie identyfikowanie osób potencjalnie zakażonych pomogło krajom Europy i Azji w kontrolowaniu ognisk epidemii, uratowaniu wielu istnień ludzkich i przywróceniu działalności firm i szkół. Tymczasem Trump twierdził, niezgodnie z prawdą, że „każdy, kto chce mieć test, będzie go miał”. To była nieprawda w marcu, a w kolejnych miesiącach nic się w tym względzie nie zmieniło. Za to w lipcu Trump sprzeciwił się przeznaczeniu 25 mld dolarów na testy i system szybkiego wykrywania zainfekowanych. Te błędy przyspieszyły ekspansję choroby na terenie całego kraju, zwłaszcza wśród wrażliwych grup społecznych i etnicznych, wśród których wskaźnik zgonów z powodu Covid-19 jest nieproporcjonalnie wysoki.

Problem dotyczy nie tylko testów. Naukowcy z University of Washington School of Medicine oszacowali, że gdyby wszyscy w USA nosili maski w miejscach publicznych mogłoby to ocalić do końca listopada tego roku życie 66 tys. ludzi. Taka strategia nie zaszkodziłaby nikomu. Nie sparaliżowałaby biznesu. Niemal nic by nie kosztowała. Ale Trump sprzeciwił się takim regulacjom, sam ostentacyjnie nie zakładał maski i atakował władze stanowe i lokalne, które wymagały ich noszenia. Zachęcał ludzi do ignorowania gubernatorów stanów Michigan, Kalifornii i innych, którzy zalecali utrzymanie dystansu społecznego oraz ograniczali aktywność ludzi w miejscach publicznych. Zamiast tego wspierał gubernatorów Florydy, Arizony i Teksasu, którzy sprzeciwiali się ograniczeniom, deklarując w kwietniu – znów niezgodnie z prawdą – że „najgorsza faza epidemii jest już za nami”, i ignorując ostrzeżenia epidemiologów, że jeśli zasady bezpieczeństwa zostaną poluzowane, wirus powróci ze zdwojoną mocą.

I oczywiście takie odbicie nastąpiło. W czerwcu liczba wykrytych nosicieli wirusa wzrosła o 46%, a liczba zgonów – o 21%. Stany, które podążyły za fałszywymi wskazówkami Trumpa, odnotowały rekordowe liczby pozytywnych wyników testów. Na początku lipca dużo szpitali w Teksasie było wypełnionych wyłącznie pacjentami z COVID-19. Wiele stanów musiało się znowu zamknąć, ze szkodą dla gospodarki. Około 31% pracowników po raz kolejny wysłano do domów, wkrótce olbrzymia fala bezrobotnych – ponad 30 mln ludzi i niezliczona liczba zamkniętych firm – zdziesiątkowała kraj. Za każdym razem Trump nie przyjmował do wiadomości, że tylko kontrolowanie choroby może sprawić, że gospodarka powróci do zdrowia.

Trump podważał rzetelność komunikatów wydawanych przez osoby odpowiedzialne za zdrowie publiczne, fałszywie twierdząc, że wirus „jest pod kontrolą” i nie stanowi większego zagrożenia niż grypa. Takie słowa zachęcały ludzi do ryzykownych zachowań, co przyspieszało ekspansję wirusa oraz doprowadzało do konfliktów pomiędzy tymi, którzy zagrożenie traktowali poważnie, a tymi, którzy wierzyli Trumpowi. Biały Dom opublikował nawet mem, podważający wiarygodność niekwestionowanego autorytetu w dziedzinie chorób zakaźnych, jakim jest Anthony Fauci.

Reakcja Trumpa na największy od dekad kryzys zdrowotny w Ameryce była w stylu „Nie biorę za to żadnej odpowiedzialności”. Za to chętnie rzucał oskarżenia na inne państwa oraz poprzednika, który opuścił Biały Dom trzy lata przed początkiem pandemii.

Trump nie tylko w kwestii koronawirusa nie chciał akceptować twardych dowodów i brać ich pod uwagę przy podejmowaniu decyzji. On i Partia Republikańska wiele razy próbowali odwołać Affordable Care Act (reforma systemu opieki zdrowotnej z 2010 roku zwana popularnie Obamacare), nie proponując żadnego innego rozwiązania; niedrogie ubezpieczenia medyczne są kluczowe w walce z chorobami. Trump zaproponował wielomiliardowe cięcia w budżetach Narodowych Instytutów Zdrowia, Narodowej Fundacji Nauki oraz Centrum Kontroli i Prewencji Chorób. Kongres nie zgodził się na te redukcje. Mimo to Trump wciąż próbuje ograniczyć programy, które przygotowałyby kraj do przyszłych pandemii oraz chce wycofać USA ze Światowej Organizacji Zdrowia. Tego rodzaju działania zwiększają ryzyko, że nowa choroba nas zaskoczy i spustoszy kraj.

Trump naciska też na pozbawienie Agencji Ochrony Środowiska możliwości wprowadzania norm zdrowotnych, zwiększając tym samym ryzyko dolegliwości układu oddechowego i układu krążenia w wyniku kontaktu z zanieczyszczeniami. Z ciał doradczych Agencji usunął naukowców, zastępując ich przedstawicielami przemysłu. Nieustannie zaprzeczając rzeczywistości, Trump paraliżował działania na rzecz powstrzymania zmian klimatycznych, wbrew faktom twierdząc, że globalnego ocieplenia nie ma, i wycofując USA z międzynarodowych porozumień mających uratować klimat.

Joe Biden, dla kontrastu, przedstawił plan zapanowania nad COVID-19, rewitalizacji opieki zdrowotnej, zredukowania emisji węgla oraz przywrócenia roli nauki w zarządzaniu krajem. Zaprasza do współpracy ekspertów i ma poważne propozycje zmian.

Odnosząc się do COVID-19, słusznie podkreśla, że „błędem jest mówienie o konieczności wyboru pomiędzy zdrowiem publicznym a gospodarką […] Jeśli nie dobijemy wirusa, nasza gospodarka nigdy nie stanie się w pełni zdrowa”. Biden planuje wzmocnienie narodowej rady ds. testów, aby miała ona możliwość sięgania zarówno po publiczne, jak i prywatne zasoby w celu zwiększenia produkcji testów i dostarczenia ich do wszystkich społeczności. Chce on również stworzyć Public Health Job Corps zatrudniający 100 tys. ludzi, przede wszystkim tych, którzy stracili pracę z powodu pandemii. Zajmowaliby się oni identyfikowaniem osób, które miały kontakt z zakażonymi, oraz wykonywali rozmaite prace w publicznej służbie zdrowia. Uważa też, że Occupational Health and Safety Administration powinna zaostrzyć standardy bezpieczeństwa pracy, by nie dochodziło do wybuchu ognisk choroby, jakie zdarzały się w zakładach mięsnych, domach opieki społecznej i innych placówkach. Podczas gdy Trump groził zabraniem federalnej dotacji dla szkół, które się nie otworzą, niezależnie od poziomu zagrożenia wirusem, Biden chce przeznaczyć 30 mld dolarów na pomoc szkołom w prowadzeniu lekcji na miejscu i na odległość.

Biden w kwestiach zdrowia publicznego korzysta z rad grupy ekspertów, wśród których są David Kessler, epidemiolog, pediatra i były dyrektor Agencji Stanów Zjednoczonych ds. Żywności i Leków, Rebecca Katz, immunolożka i specjalistka ds. globalnych zagrożeń zdrowotnych z Georgetown University oraz Zeke Emanuel, bioetyk z University of Pennsylvania. Nie ma w tej grupie lekarzy, których Trump określa jako „bardzo szanowanych” i „wspaniałych”, a którzy wierzą w kosmitów i pozanaukowe metody pokonania wirusa.

Biden przedstawił też inicjatywę wsparcia dla rodzin, uznając, że to jest fundament trwałego zdrowia publicznego i mocnej gospodarki. Jego plan przewiduje wybudowanie wielu nowych przedszkoli i zwiększenie wynagrodzeń dla ich personelu, ponieważ brak dobrej jakości opieki nad dziećmi zmusza wielu rodziców do rezygnacji z pracy, a rodziny z tego powodu znajdują się pod wielką presją.

W kwestii środowiska naturalnego i zmian klimatycznych Biden zamierza do 2035 roku przeznaczyć 2 bln dolarów na bezemisyjną energetykę oraz energooszczędne budynki i pojazdy, wesprzeć politycznie energetykę słoneczną i wiatrową, stworzyć placówki badawcze rozwijające energetykę jądrową oraz technologie wychwytywania węgla. Inwestycja ta ma dać dwa miliony nowych miejsc pracy w USA, twierdzi Biden, a sfinansowana zostanie częściowo dzięki wycofaniu się z cięć podatków dla biznesu wprowadzonych przez Trumpa. Pokrzywdzone przez historię grupy społeczne w USA otrzymają 40% tych dotacji na energetykę i infrastrukturę

Nie ma pewności, ile z tych ambitnych zamiarów uda się Bidenowi zrealizować – dużo zależy od tego, jakie ustawy powstaną i zostaną przyjęte przez Kongres. Ma on jednak świadomość, że trzeba uważnie słuchać licznych naukowców wskazujących, jak wyjść z obecnego kryzysu i sprostać przyszłym wyzwaniom.

Chociaż Trump i jego republikańscy sojusznicy starali się mnożyć przeszkody, aby utrudnić ludziom bezpieczne oddanie głosu w listopadzie, czy to osobiście, czy drogą e-mailową, trzeba je pokonać i głosować. Najwyższa pora, by Trump wyprowadził się z Białego Domu, a zamieszkał tam Biden, który nie zaprzecza faktom i kieruje się ustaleniami nauki.

Świat Nauki 11.2020 (300351) z dnia 01.11.2020; Wokół nauki; s. 6