Ilustracja Deshi Deng
Opinie

Na rozdrożu

Jeśli Chiny chcą stać się medyczną potęgą, muszą zwiększyć środki ostrożności

Polityka zaawansowanej technicznie industrializacji Chin, znana jako Made in China 2025, ma na celu wysunięcie tego kraju na czołowe pozycje w zakresie zaawansowanej produkcji w dziedzinie lotnictwa, robotyki, czystej energii, transportu i nauk o życiu. Jednak postęp w dziedzinie biotechnologii i farmacji może okazać się większym wyzwaniem niż produkcja robotów czy autonomicznych samochodów.

Wynika to z faktu, że Chiny nie mają dobrych regulacji prawnych ani procesów weryfikacji etycznej. Ten poważny problem stał się bardzo widoczny w listopadzie ubiegłego roku, kiedy naukowiec He Jiankui zaskoczył świat kontrowersyjną nowiną. Ogłosił, że przeprowadził na etapie zarodka edytowanie genów dwóch dziewczynek–bliźniaczek, aby zwiększyć ich odporność na wirus HIV. Ten eksperyment może potencjalnie wywołać liczne problemy genetyczne i zdrowotne, które mogą zostać przekazane potomstwu tych dzieci.

Sposób działania He wywołał falę potępienia w kraju i za granicą. Jego eksperyment nie był jednak wyjątkiem. Chiny odróżniają się od innych zaawansowanych technologicznie krajów tym, że szybko wdrażają nowe odkrycia z dziedziny biologii i medycyny, mimo poważnych wątpliwości z zakresu etyki i praw człowieka.

Po publicznym oświadczeniu He czasopismo Wall Street Journal podało, że inni badacze chińscy, stosujący edycję genów techniką CRISPR-Cas9 – tę samą, którą wykorzystano u bliźniaczek, jednak w tym przypadku nie dotyczyło to zarodków – stracili kontakt z osobami, które brały udział w prowadzonym przez nich badaniu. W tym samym czasopiśmie nieco wcześniej udokumentowano podejrzenia, że muzułmanom Uighur, lekarzom z Falun Gong, tybetańskim buddystom i „podziemnym” chrześcijanom usuwano narządy w celu transplantacji. Ponadto w Chinach prowadzono badania na zwierzętach, dotyczące możliwości przeszczepiania głowy i rdzenia kręgowego. Rozważano nawet przeszczep głowy u żyjącego ochotnika.

Edytowanie genów przez He zmusiło chińskie władze do działania. Wprawdzie w Chinach nie ma regulacji prawnych dotyczących takich przypadków, jednak manipulowanie genami bliźniaczek naruszyło obowiązujące w tym kraju zasady dotyczące reprodukcji wspomaganej przez człowieka. Badacza zwolniono z chińskiego uniwersytetu. Musiał także porzucić założony przez siebie start-up. Chiny zaczęły ponadto prace nad procesem krajowej samokontroli, który mógłby zarazem wzmocnić środki etycznego bezpieczeństwa, przybliżając ten kraj do międzynarodowych norm. Komentarz czworga bioetyków z chińskich uniwersytetów i instytutów, opublikowany w maju w czasopiśmie Nature, przedstawił ten problem oraz serię jego rozwiązań z niezwykłą jasnością i szczerością. Autorzy stwierdzili, że Chiny znajdują się teraz na rozdrożu i potrzebują „istotnych zmian, które będą chronić innych przed potencjalnymi skutkami lekkomyślnych eksperymentów z udziałem ludzi”.

W artykule tym skrytykowano chińską kulturę naukową, jako obciążoną „jigong jinli” – dążeniem do „szybkich sukcesów i krótkoterminowych korzyści”. Lei Ruipeng z Huazhong University of Science and Technology w Wuhan oraz troje pozostałych autorów z innych instytucji zaapelowało o lepsze regulacje prawne, surowe kary i jasne zasady prowadzenia badań obejmujących edytowanie genów, wykorzystanie komórek macierzystych, transfer mitochondriów, neurotechnologie, biologię syntetyczną, nanotechnologie i ksenotransplantacje. Chcą, aby te zasady zajęły miejsce fragmentarycznych struktur nadzoru i odpowiedzialności, rozproszonych obecnie pomiędzy różnymi ministerstwami. Decydenci polityczni zdają się zmierzać w tym samym kierunku: w lutym National Health Commission przedstawiła propozycję regulacji, które przewidują ściślejszą kontrolę nad edytowaniem genów.

Bioetycy sugerują również prowadzenie rejestru badań klinicznych, który zawierałby także weryfikację etyczną badań, wykorzystujących nowe techniki medyczne. Opowiadają się także za innymi działaniami, takimi jak rozpowszechnianie wiedzy na temat nowych regulacji przez organizacje krajowe i edukację etyczną, tak aby trafiała ona do wszystkich, od naukowców po opinię publiczną. Wzywają również do tego, aby zaprzestać dyskryminacji osób z niepełnosprawnościami, opartej na przekonaniu, że są one gorsze lub stanowią obciążenie dla społeczeństwa. Takie podejście utrudnia wszelkie próby formułowania zasad etycznych.

Chiny nie są jedynym krajem, który w pewnym momencie zaniedbał opracowanie infrastruktury regulującej badania eksperymentalne z udziałem ludzi. W Stanach Zjednoczonych w roku 1978 ukazał się Belmont Report, w którym określono etyczne zasady prowadzenia takich badań. Była to konsekwencja trwającego 40 lat eksperymentu z Tuskagee, w którego ramach obserwowano przebieg kiły u nieleczonych czarnoskórych mężczyzn, którym – niewybaczalny błąd – nie powiedziano wprost, że są dotknięci tą chorobą. Jak wskazano w komentarzu, opublikowanym w Nature, bioetyka w Chinach ma zaledwie 30-letnią historię. Pożałowania godna decyzja He o edytowaniu genów może stanowić bodziec, który zmusi ten naród do głębszego przemyślenia swojej polityki w odniesieniu do badań z udziałem ludzi – co jest niezbędnym warunkiem, jeśli Chiny chcą stać się potęgą biotechnologiczną.

Świat Nauki 11.2019 (300339) z dnia 01.11.2019; Wokół nauki; s. 6