Ilustracja Skip Sterling
Opinie

Co powinniśmy zrobić z plastikiem?

Zakaz sprzedawania jednorazowych torebek nie zlikwiduje zapaści w recyklingu w skali świata

Od torebek, które łatwo znajdują drogę do oceanu, a następnie do żołądków wielorybów, przez słomki uszkadzające układ pokarmowy żółwi, po mikroskopijne odłamki i syntetyczne włókna znajdowane w Arktyce – plastik rozprzestrzenia się po całej planecie.

Problem zanieczyszczenia plastikiem dramatycznie pogorszył się za sprawą wzrostu jego produkcji – z około 2 mln t rocznie w 1950 roku do ponad 300 mln t rocznie dziś – i zarazem braku troski o to, co się z nim dzieje po jego wyrzuceniu. Tysiące polimerów wrzuconych do worka z napisem „plastik” nigdy nie znikają, lecz zmieniają się jedynie w maleńkie drobiny zwane mikroplastikiem. Autorzy badań opublikowanych w 2017 roku w Science Advances oszacowali, że aż 90% wytworzonego dotychczas plastiku wciąż jest z nami, przeważnie zalega on na wysypiskach albo na wiele sposobów zanieczyszcza środowisko naturalne (reszta została spalona). Zakaz używania jednorazowych torebek i słomek jest coraz powszechniej wskazywany jako sposób na ograniczenie zużycia plastiku. Niektóre z tych regulacji rzeczywiście doprowadziły do ograniczenia ilości plastikowych śmieci w niektórych miejscach, na przykład w Irlandii i Kalifornii, ale istnieje ryzyko, że ludzie wybiorą rozwiązania, które są równie mało przyjazne dla środowiska.

Naukowcy zebrali wystarczająco dużo danych na temat plastiku, aby mieć pewność, że stanowi on poważny problem środowiskowy. Plastik zagraża zwierzętom i wraz z innymi zanieczyszczeniami może doprowadzić do zagłady wielu wrażliwych gatunków. Istnieje też obawa, że trafia do naszych płuc i układu pokarmowego. Musimy podjąć wysiłek i zatrzymać tę powódź. Dwa główne cele to: znaczące zredukowanie produkcji plastiku i wzmocnienie recyklingu oraz wielokrotnego wykorzystania raz wytworzonych dóbr.

USA muszą uczestniczyć w poszukiwaniu koniecznych rozwiązań. Zbyt łatwo całą winę zrzuca się dziś na szybko rozwijające się kraje azjatyckie, którym brakuje silnych systemów zarządzania odpadami. Sami chętnie zapominamy o tym, że USA są nie tylko wielkim producentem plastiku, ale też eksporterem plastikowych odpadów do Azji. Ponieważ jednak Chiny nie chcą już przyjmować naszych plastikowych śmieci do recyklingu, w efekcie coraz częściej lądują one w spalarniach i na wysypiskach, gdyż lokalne systemy recyklingu są mocno przeciążone i sobie z nimi nie radzą. Taka sytuacja wywołuje kolejne negatywne skutki – skoro coraz mniej plastiku trafia do recyklingu lub wtórnego wykorzystania, rośnie produkcja pierwotna. Według danych EPA (Agencji ds. Ochrony Środowiska) obecnie tylko 9% plastiku w USA zostaje poddana recyklingowi.

Władze federalne i stanowe powinny zatem stanąć na wysokości zadania i jak najszybciej usprawnić krajowy system recyklingu. Można tego dokonać na przykład poprzez ujednolicenie przepisów regulujących, co można poddać recyklingowi, oraz wprowadzenie ograniczeń w dodawaniu różnych związków do plastiku, na przykład barwników, które często trudno jest usunąć, co z kolei zmniejsza opłacalność przetwarzania. Władze stanowe i centralne mogłyby też sfinansować infrastrukturę do recyklingu i kompostowania w tych rejonach, których nie stać na takie inwestycje. Te fundusze mogłyby się przyczynić do pojawienia się innowacji w tej dziedzinie, na przykład pomysłów na szersze wykorzystanie tworzyw biodegradowalnych – dziś można je kompostować jedynie w specjalnych instalacjach.

Wielu naukowców uważa też, że producenci plastiku powinni w znacznie większym stopniu ponosić odpowiedzialność za recykling, a nie – tak jak dziś – składać tylko dobrowolne zobowiązania. Wtedy ponosiliby większe koszty wytwarzania śmieci. Od Wielkiej Brytanii po Indie różne kraje opracowują programy „rozszerzonej odpowiedzialności producenta” – są w nich takie rozwiązania, jak podatek na nowy produkt, jeśli zawiera on za mało plastiku pochodzącego z recyklingu, albo też opłaty ponoszone przez producenta za zbieranie i recykling jego produktów.

Każda strategia ma swoich zwolenników i przeciwników, więc ostatecznie to legislatorzy zdecydują, która z nich ma w USA największy sens naukowy, ekonomiczny i polityczny. Kongres już dowiódł, że chce wziąć udział w kreowaniu odpowiedniego prawa, uchwalając w 2015 roku ustawę Microbeads-Free Waters Act, która zakazuje używania mikrokulek plastikowych w produktach higieny osobistej. W planach jest zaktualizowanie przyjętej w 2018 roku ustawy Save Our Seas Act, której celem jest ograniczenie zanieczyszczenia wód morskich. Poprawka zakłada, że to niezależni arbitrzy, tacy jak Congressional Research Service i National Academy of Sciences, ocenialiby koszty i efektywność rozmaitych działań, aby była pewność, że wprowadzane rozwiązania nie wywołają niechcianych konsekwencji.

W przypadku plastiku potrzebujemy całościowych rozwiązań, a nie doraźnych inicjatyw, nawet tych najbardziej szlachetnych, które walczą z objawami, pomijając sedno problemu.

Świat Nauki 7.2019 (300335) z dnia 01.07.2019; Wokół nauki; s. 6