Wikipedia
Opinie

Szampan i mielonka, czyli pointylizm odkryć naukowych

Odkrywcy mają spore zasługi jako popularyzatorzy puszkowanej żywności. W 1818 r. na przykład pasjonowano się wyprawą kapitana Johna Rossa w poszukiwaniu Północno-Zachodniego Przejścia. I rozpisywano się o tym, że jego ekspedycja wyposażona była w konserwy z marchewką, sosami, zupami, cielęciną i groszkiem.

Tak się szczęśliwie złożyło, że będąc na otwarciu pewnej wystawy, natknąłem się na kobietę pijącą szampana i bacznie przyglądającą się jednemu z tych obrazów, które daje się właściwie ocenić jedynie z pewnej odległości. Napisałem „szczęśliwie”, gdyż dzięki temu wydarzeniu nie tylko wypiłem parę kieliszków szampana, ale i wpadłem na pomysł tego odcinka.

Napoleon, wojując z kim tylko się dało po całej Europie na początku XIX wieku, musiał mieć po dziurki w nosie tego, że jego armia posługuje się armatami brytyjskiej produkcji i walczy odziana w mundury made in England! Mierziła go ta wroga dominacja przemysłowa.

Stworzył więc Towarzystwo Popierania Wynalazczości Francuskiej (bardzo zgrubny przekład nazwy) i w 1810 roku zupełnie nikomu nie znany Nicolas Appert zainkasował 12 tys. franków nagrody tego gremium za zwariowany pomysł, który został mniej więcej rok wcześniej wypróbowany przez francuską marynarkę wojenną. Appert zgłosił sposób konserwowania żywności. Trzeba było jedynie zamknąć ją szczelnie w butelce od szampana (wynalazca, i jednocześnie kucharz z zawodu, zajmował się jego butelkowaniem), a następnie tak długo gotować we wrzątku, by zabić zarazki, które powodowały psucie. Jak to często bywa w przypadku ważnych zdobyczy naukowych i technicznych, Appert nie zdawał sobie sprawy z tego, co w istocie robi, ponieważ w ogóle jeszcze nie wiedziano o istnieniu bakterii. Ale mniejsza z tym.

W prasie francuskiej pojawiły się poetyczne brednie o butelkowanych jarzynach Monsieur Apperta „wnoszących trochę wiosny czy lata do zimy”; i tak o pomyśle dowiedzieli się Brytyjczycy. W 1811 roku John Gamble, żonaty z Francuzką Anglik, który zajmował się w Paryżu wymianą jeńców wojennych i w ogóle pośrednictwem w sprawach między obu państwami, zakrzątnął się, by pozyskać patent Apperta. W rok później wraz z Bryanem Donkinem i Johnem Hallem założył w Bermondsey w południowej części Londynu fabryczkę, w której wykorzystał wynalazek Apperta, ale tym razem użył nie butelek, tylko puszek cynowych (jeden ze wspólników znał się na wytwarzaniu blachy). Czyż można było nie odnieść sukcesu, skoro brytyjska rodzina królewska skosztowała z tej nowości i oświadczyła, że smakuje wybornie?

W 1818 roku kapitan John Ross zrobił dodatkową reklamę puszkowanej żywności. Wszyscy się wówczas pasjonowali jego wyprawą w poszukiwaniu Północno-Zachodniego Przejścia. Pisano przy tym, że żeglował zaopatrzony w dużą ilość puszek z marchewką, sosami, zupami, cielęciną i groszkiem. W 1829 roku następna podobnie wyposażona ekspedycja owego nieustraszonego podróżnika (sponsorował ją Felix Booth, producent dżinu) odkryła północny biegun magnetyczny. A Ross ochrzcił najdalej na północ wysunięty półwysep kontynentu amerykańskiego Felix Booth Land (dziś Boothia).

Prawdę mówiąc, odkrycia północnego bieguna magnetycznego dokonał bratanek Rossa dowodzący wspólnie z nim ekspedycją – James. Zaraził się on do tego stopnia bakcylem podróży polarnych, że w 1839 roku udał się na statku „Erebus” w przeciwnym kierunku, na południe, gdzie przez 4 lata odkrywał i nanosił na mapę obszary Antarktyki i inne miejsca po drodze.

Jednym z członków jego załogi był Joseph Hooker, który później zyskał sławę, opisując zdobycze botaniczne owej wyprawy, a także gatunki, które odkrył w Nepalu oraz w stanach Sikkim i Assam, dziś należącym do Indii. W wyniku owych wędrówek po Himalajach Hooker stał się znany wszystkim ogrodnikom – jemu bowiem Zachód zawdzięcza większość odmian rododendronów, on też cierpliwie skatalogował ponad 300 rodzajów niecierpków. Dzięki wytrwałości w 1865 roku został mianowany dyrektorem Królewskich Ogrodów Botanicznych w Kew (zastępując na tym stanowisku swego ojca) i uczynił z nich międzynarodowy dziś ośrodek badań botanicznych. Zadbał też o zwiedzających (w tym i o mnie), w chłodne londyńskie popołudnia zapewniając im rozkosze tropikalnie upalnej pięknej palmiarni.

Trzeba tu dodać, że Hooker zasłużył się dla XX wieku co najmniej z dwóch jeszcze względów. Pomógł przeszmuglować sadzonki drzewa kauczukowego z Brazylii (najzupełniej niebrytyjskiej), umożliwiając ich zasadzenie i uprawę na Archipelagu Malajskim (podówczas przeważnie brytyjskim). W ten sposób położył podwaliny pod przemysł gumowy i umożliwił wynalezienie płaszcza nieprzemakalnego.

Hooker usiłował zrobić to samo z afrykańską palmą oliwną. Oleju palmowego zaczęto w istocie używać dzięki kuzynowi Napoleona (Napoleonowi III), który próbował w ten sposób rozwiązać problemy z wyżywieniem swej armii (i gwałtownie wzrastającej liczby ludności). W odpowiedzi na patriotyczny apel kolejnego cesarza (okraszony kolejną sutą nagrodą) chemik francuski Hyppolyte Mège-Mouriès zmienił charakter tego, czym smaruje się kanapki. W ostatecznej formie był to wymieszany z mlekiem i solą tłuszcz zwierzęcy, oziębiony, ugnieciony i zapakowany. Ale biedny stary Hyppolyte nigdy nie po-wąchał ani centyma nagrody. Jakby nie dość było tej niesprawiedliwości, znaleźli się inni, którzy wiedzieli, jak na tym zarobić. Natychmiast wykorzystali luki w prawie patentowym, by rozwinąć masową produkcję własnej wersji owego surogatu żywnościowego (zwanego margaryną), stając się nowoczesną potęgą przemysłową (w późniejszych latach zastąpili w znacznej mierze tłuszcz zwierzęcy olejem palmowym).

Wszystko, co wiedział Mège-Mouriès o tłuszczach zwierzęcych, łącznie z nazwą, jaką dał swemu wynalazkowi, zawdzięczał czcigodnemu uczonemu o nazwisku Michel-Eugène Chevreul. W dniu śmierci Chevreula – a zmarł on w 1889 roku jako 103-letni starzec – we Francji ogłoszono żałobę narodową, gdyż dzięki badaniom nad tłuszczami na świecie zrobiło się jaśniej i schludniej. On to bowiem uczynił z fabrykacji mydła prawdziwą wiedzę i wynalazł udoskonaloną świecę. Chevreul ulepszył również produkcję francuskich tkanin dekoracyjnych. W 1824 roku był kierownikiem farbiarni w wielkiej wytwórni gobelinów (a żeby poznać sposób, w jaki barwniki organiczne działają na tkaninę, dobrze jest dużo wiedzieć o tłuszczach roślinnych). Pracując nad barwieniem tkanin (to on utworzył termin: „margaryna”, od greckiego: „o barwie perłowej”), Chevreul sformułował tzw. prawo wzajemnego kontrastu; zgodnie z nim postrzeganie koloru zależy od kolorów z nim sąsiadujących. Być może gobeliniarze dostrzegali to od momentu, kiedy zaczynali operować czółenkiem, ale – o ile mi wiadomo – nikt wcześniej nie zajął się tą sprawą naukowo.

Jeśli pamiętacie, od czego zacząłem ten odcinek, już wiecie, o co mi chodzi. Była przecież tylko jedna ferajna (poza tkaczami) głęboko przejęta ową kwestią zestawiania barw: Georges Seurat i jego przyjaciele malarze zachwyceni tym, co można uzyskać, kładąc blisko siebie mnóstwo małych punktów farby w różnych kolorach. Ta definicja jest, jak sądzę, najbardziej śmiałym uproszczeniem opisu kierunku, który świat sztuki określa jako pointylizm. Zaprezentował go wspaniale Seurat w 1886 roku na płótnie Un Dimanche a la Grande Jatte, jednym z bardziej frapujących obrazów tzw. szkoły neoimpresjonizmu, której był twórcą.

Inną pracę owej szkoły oglądała wspomniana przeze mnie kobieta, popijająca szampana na otwarciu wystawy.

I ostatnia uwaga. Zgadnijcie, skąd pochodziła rodzina Seurata? Z Szampanii.

Tłumaczył
Bolesław Orłowski