Ilustracja Martin Gee
Opinie

Chrońmy prawa wyborcze

One wcale nie ułatwiają oszustw, za to wzmacniają demokrację.

W 2021 roku republikańskie legislatury 19 stanów USA wprowadziły 34 akty prawne ograniczające na wiele różnych sposobów prawo do głosowania. A są to tylko te nieliczne zmiany, które udało się przyjąć – w skali całego kraju zgłoszono setki tego rodzaju propozycji, a nad niektórymi wciąż się debatuje. „Popularność takich inicjatyw jest obecnie duża” – napisali w styczniu aktywiści z Brennan Center for Justice. Doliczyli się oni łącznie 165 propozycji zmian prawnych dotyczących sposobu głosowania. „Te działania, w połączeniu z trwającą mobilizacją społeczną wokół hasła Wielkiego Kłamstwa (fałszywych twierdzeń na temat rzekomych oszustw wyborczych – ta właśnie retoryka stoi za falą inicjatyw zaostrzających prawo wyborcze), sugerują, że będą podejmowane kolejne kroki w celu utrudnienia obywatelom oddania głosu w wyborach.”

Republikanie tłumaczą takie działania tym, że chcą uchronić system wyborczy przed oszustwami, a poza tym twierdzą, że niektóre bezpieczniki chroniące równość praw wyborczych są dziś już zbędne. Dowody wskazują jednak, że w rzeczywistości chodzi o zniechęcenie do uczestnictwa w głosowaniu wyborców z mniejszościowych grup społecznych zwykle popierających demokratów. Oszustwa wyborcze zdarzają się w USA ekstremalnie rzadko i ich liczba nie zwiększyła się od czasu przyjęcia w 1965 roku ustawy Voting Rights Act. Za to znacznie wzrosła w tym czasie liczba mniejszościowych wyborców, czemu sprzyjał wprowadzony wówczas nadzór federalny nad prawidłowością głosowania. W reakcji na ten trend konserwatywni politycy i prawnicy postanowili redukować prawa wyborcze metodą salami, czyli plasterek po plasterku. Zapewne podejmą wiele takich prób podczas tegorocznych wyborów połówkowych, jeśli tylko będą mogli.

Bezczelne kłamstwa o skradzionych wyborach dały początek obecnej fali inicjatyw uderzających w prawo do głosowania, ale ten szlak został otwarty już w 2013 roku. Wówczas to Sąd Najwyższy rozstrzygający w sprawie Hrabstwo Shelby kontra Holder osłabił jeden z głównych filarów ustawy Voting Rights Act zwany „wcześniejszą aprobatą”, który wymagał od władz stanów mających za sobą długą i bogatą historię dyskryminowania mniejszości, aby przed wprowadzeniem jakichkolwiek zmian w stanowym prawie wyborczym uzyskały na to zgodę Departamentu Sprawiedliwości USA. Argumentując, że czasy się zmieniły, prezes Sądu Najwyższego John Roberts napisał w opinii przyjętej przez większość sędziów, że Kongres USA nie powinien „sięgać po formuły sprzed 40 lat, ponieważ nie mają one związku z dzisiejszą sytuacją”.

Desmond Ang, ekspert spraw publicznych i kwestii rasowych z Harvard University, nie zgadza się z tą opinią. Jego zdaniem reguła „wcześniejszej aprobaty” nadal przyczynia się do ochrony praw obywatelskich. W 2019 roku opublikował analizę, w której stwierdzał, że zapisy Voting Rights Act „również teraz, po 40 latach, wzmacniają równość praw wyborczych”, szczególnie w przypadku mniejszości etnicznych i rasowych. Wskazywał na korzyści wynikające z istnienia „silnego prewencyjnego nadzoru federalnego nad potencjalnymi próbami dokonywania dyskryminujących zmian w przepisach wyborczych”.

W podobnym tonie wypowiedzieli się socjologowie Nicholas Pedriana i Robin Stryker, którzy w swojej analizie porównawczej z 2017 roku doszli do wniosku, że spośród trzech głównych aktów prawnych przyjętych w latach 60. i mających gwarantować równość praw to właśnie ustawa Votig Rights Act odniosła największy sukces. Dwie pozostałe to Civil Rights Act i Fair Housing Act. Przyczynę tego sukcesu badacze upatrywali w skoncentrowaniu się raczej na grupowych, systemowych przeszkodach niż na indywidualnych barierach. Wynika z tego jednak, że zrezygnowanie z bezpieczników ustawowych uderzy systemowo w całe grupy społeczne, a nie tylko konkretne osoby.

Dwie próby zatrzymania tej fali restrykcyjnych inicjatyw podjęte w styczniu tego roku przez demokratów, czyli Freedom to Vote Act oraz John Lewis Voting Rights Advancement Act, przepadły w Senacie. Pierwsza propozycja wprowadzała ogólnokrajowe standardy dostępu do głosowania oraz utrudniała takie działania, jak manipulowanie granicami okręgów wyborczych. Druga znosiła skutki postanowienia Sądu Najwyższego z 2013 roku, a także drugiego postanowienia z zeszłego roku utrudniającego zaskarżanie wyniku wyborów pod zarzutem dyskryminacji. Obie ustawy tworzyłyby silny, ogólnokrajowy system prewencyjny.

Ang i Stryker żałują, że obie ustawy przepadły, i zwracają uwagę, że jest to kolejny element narastającej polaryzacji politycznej w USA. Przez wiele dekad Voting Rights Act cieszył się ponadpartyjnym poparciem. Ale to już przeszłość. Mimo wszystko nakazem chwili jest przywrócenie i rozszerzenie federalnego nadzoru nad próbami zmieniania zasad głosowania na poziomie stanowym. Do tego momentu każdy, kto troszczy się o podstawowe prawa demokratyczne, powinien naciskać na polityków. W lutym 2021 roku pisał na naszych łamach socjolog Aldon Morris: „Gdy prezydent Lyndon B. Johnson formalnie zakończył erę dyskryminacji, podpisując w 1964 roku ustawę Civil Rights Act, a rok później ustawę Voting Rights Act, uczynił to, bo zmusiły go do tego masowe protesty uliczne.”

Świat Nauki 5.2022 (300369) z dnia 01.05.2022; Wokół nauki; s. 6