Shutterstock
Opinie

Requiem dla lekcji łaciny

Nie namawiam, żeby wprowadzić w Polsce liceo classico. Rugowanie łaciny z Batorego i z innych renomowanych szkół nie powinno jednak się odbywać bezrefleksyjnie.

Prof. Jerzy Kaczyński, od 1975 r. nauczyciel łaciny w warszawskim liceum Batorego, z końcem tego roku szkolnego kończy pracę zawodową. Wraz z jego odejściem ze szkoły zniknie też sama łacina.

Historia jest typowa. Emerytura nauczycieli coraz częściej – jak słyszę od kolegów działających w Polskim Towarzystwie Filologicznym (organizacji istniejącacej od 1893 r.) – staje się dla dyrektorów polskich szkół pretekstem do pozbycia się tego przedmiotu z siatki zajęć. To zmiana, która w naszej edukacji zachodzi po cichu. Z drugiej strony, Batory to nie taka zwykła szkoła. Kuźnia elit, do której uczęszczali Baczyński i „kamienie rzucone na szaniec” – „Zośka”, „Alek” i „Rudy”. A ostatnio także „patointeligencji” z piosenki niedawnego absolwenta, rapera Maty.

Coś ten koniec łaciny w Batorym znaczy.

Nie było jej tam od początku. Szkoła jest równolatką polskiej niepodległości, ale – jak czytam w wydanej w 1993 r. książkę („Pochodem idziemy...” Dzieje i legenda Szkoły im. St. Batorego w Warszawie) – nauczanie języka łacińskiego wprowadzono w r. 1933 w następstwie reformy jędrzejewiczowskiej. Część uczniów była w rozpaczy. Jest w tym tomie przytoczona anegdota przedwojennego buntownika, który na forum klasowym wyraził opinię o bezsensie uczenia się łaciny w klasie matematyczno-fizycznej. Ówczesny łacinnik, prof. Henryk Popławski, zachował spokój, lecz po lekcji kazał dysydentowi zostać w klasie. Najpierw poprosił go, by obejrzał z bliska dębowe drzwi i powiedział, czy widzi słoje drewna. Następnie poprowadził go pod okno:

„– A teraz co widzisz?

– Widzę całe drzwi – odpowiedziałem nie bardzo wiedząc, do czego zmierza. I wtedy usłyszałem:

– Mój Purzycki. Właśnie łacina w dziedzinie kultury daje to szersze spojrzenie, tę perspektywę, która pozwala ogarnąć całość. Zapamiętaj to sobie.

Zapamiętałem”.

Historii łaciny w Batorym nie przerwała nawet wojna. W jej trakcie prof. Popławski uczył na tajnych kompletach. W okupacyjnej anegdocie łaja ucznia, który spóźnienie tłumaczy łapanką: „Łapanki są ciągle, należy to wziąć pod uwagę, Owidiusz nie może cierpieć przez hitlerowskie barbarzyństwo”. Bezkompromisowy prof. Popławski zginął kilka dni przed końcem powstania warszawskiego.

Po wojnie w pamięci uczniów zapisał się prof. Stefan Dancewicz, zwany – na przekór swoim cechom charakteru – Buldogiem. Był wymagający, ale spokojny i łagodny – we wspomnianej już książce przytoczone jest jego powiedzenie: „uciszcie się, nie dużo, tylko trochę”. Był więźniem Oświęcimia, zmarł w r. 1962.

O klimacie dla łaciny w Batorym w czasach stalinowskich mówi anegdota o barwnym poloniście, prof. Antonim Pawłowskim, którą wynalazłem we wspomnieniach jednego z uczniów w internecie. W ramach niebezpiecznego happeningu kazał zadeklarować, kto woli się uczyć rosyjskiego, a kto języka starożytnych Rzymian, mówiąc przy tym: „nie wyobrażam sobie kulturalnego człowieka, który nie znałby łaciny”. Ręce uniosły się za łaciną.

Prof. Jerzy Kaczyński w klasie.Arch. pryw.Prof. Jerzy Kaczyński w klasie.

Z takim dziedzictwem nauczania łaciny – w szkole imienia króla, który wszak ze swoimi polskimi dworzanami porozumiewał się właśnie w tym języku – musiał się zmierzyć prof. Jerzy Kaczyński. Radził sobie dzielnie przez blisko pół wieku. Także jeśli chodzi o umiejętność generowania anegdot (dziś powiemy – memiczność), choć powiedzonka takie jak „słoneczka moje, zaćmione zresztą” nie zawsze były odbierane jako wyraz czułości. Ale byli tacy, których zaraził łacińskim bakcylem. Dochował się licznej gromadki finalistów i laureatów olimpiady języka łacińskiego, a niektórzy jego wychowankowie podjęli studia na filologii klasycznej i nawet kontynuują tę karierę. Jak ja. Zajmował się popularyzacją antyku na łamach prasy i falach eteru, przekładał książki znanego francuskiego historyka starożytności, Pierre’a Grimala.

Na co dzień uczę studentów w Instytucie Filologii Klasycznej UW. Te słowa piszę jednak w Rzymie, spędzam bowiem urlop naukowy na Università degli Studi di Roma „La Sapienza”. Podczas licznych spokań z włoskimi kolegami komplementuję ich system szkolny, w którym wciąż wielką rolę odgrywa liceo classico, z obowiązkowym programem nauczania nie tylko łaciny, ale i greki – model kontestowany przez jednych, ale namiętnie broniony przez innych. Włosi komplementują naszą filologię klasyczną. Znakomity grecysta z Florencji, Enrico Magnelli, wzruszył mnie podarkiem – świeżo opublikowanym wydaniem pewnego niezwykle ciekawego greckiego dziełka przypisywanego Lukianowi, które zadedykował „przyjaciołom i kolegom w Polsce”. Wymieniwszy uczonych z Poznania, Warszawy, Wrocławia i Katowic, pisze o „una gloriosa tradizione di filologia klasyczna” – świetnej tradycji polskiej filologii, „która potrafiła dać odpór przeciwnościom w przeszłości” i dalej się będzie im opierać.

Nieprzypadkowo i w tej dedykacji, i w przytoczonych wcześniej anegdotach pobrzmiewa wspólny ton: kultura klasyczna jako szaniec, nauka łaciny jako wyraz oporu wobec barbarzyńców. Zachowanie dziedzictwa kultury starożytnej wobec dziejowych procesów entropii jest misją filologii klasycznej, którą ilustruje znój mnichów przepisujących starożytne dzieła za murami średniowiecznych klasztorów. Nieprzypadkowo anegdoty o nauczaniu łaciny w Batorym znajdują analogie w różnych zakątkach naszego kontynentu.

Oswyn Murray, wybitny oksfordzki historyk starożytności, w eseju o kontaktach z uczonymi zza żelaznej kurtyny, którego polski przekład zamieściliśmy w „Meandrze”, wspomina lekcję łaciny w czasie kryzysu kubańskiego 1962 r., do wtóru grzmotu silników amerykańskich bombowców, krążących nad Oksfordem. „Kontynuowałem lekcję w przekonaniu, że jeśli to ma być ostatni dzień zachodniej cywilizacji, nie ma lepszej śmierci »w oczekiwaniu na barbarzyńcę« niż nad lekturą Owidiusza” – pisze. W Wielkiej Brytanii łacina pozostaje ważnym składnikiem kształcenia elit.

Pisząc dziś o wojennych lekcjach łaciny, nie sposób nie wspomnieć filologów klasycznych z Ukrainy. Para lwowskich profesorów-łacinników na uchodźstwie w Warszawie zdalnie prowadzi zajęcia dla studentów pozostających we Lwowie. Koleżanka z Kijowa, która na wyjazd nie dała się namówić, organizuje letni kurs łaciny dla uczniów. To coś więcej niż heroiczne próby zachowania normalności na przekór rosyjskiej agresji. Nauczanie łaciny w Ukrainie ma od XVII w. – gdy utworzono w stolicy Akademię Mohylańską, uczącą wedle programu wspólnego z kolegiami jezuickimi w całej Europie – rangę wyboru cywilizacyjnego. Opowiedzenie się za tradycjami języka łacińskiego jest świadomym gestem tamtejszych edukatorów na rzecz europejskiej tożsamości Ukraińców.

Nie namawiam, żeby wprowadzić w Polsce liceo classico – obowiązkową grekę i łacinę w klasach humanistycznych. Rugowanie łaciny z Batorego i z innych renomowanych szkół nie powinno jednak się odbywać bezrefleksyjnie. Mówiąc nieco górnolotnie (w stylu Greków i Rzymian): by Polska zachowywała swoje miejsce w kręgu cywilizacji europejskiej zbudowanej na fundamencie grecko-łacińskim, potrzebujemy pewnej liczby osób, dla których kultura antyku i jego łacińskojęzycznych spadkobierców (do których należą pisarze naszego renesansu i baroku) jest przynajmniej czymś swojskim. By ująć rzecz obrazowo, nie będzie filologa Kwapisza, badającego poezję grecką z kolegami z Włoch i reszty świata oraz uczącego jej warszawskich studentów, jeśli nie będzie prof. Kaczyńskiego w Batorym. Bo nie przyszłoby mi do głowy, by się zająć filologią klasyczną, gdyby mój łacinnik nie czytał ze mną Cycerona, pism niejakiego Frontyna o rzymskich akweduktach, horacjańskiej Ody do dzbana Kochanowskiego. Gdyby nie puszczał nam na lekcjach łaciny i Satyriconu Felliniego, i Mozarta, bo i tekst średniowiecznej mszy żałobnej czytaliśmy na tych lekcjach: Requiem aeternam dona eis, Domine...

To jest to szersze spojrzenie na dzieje kultury, które daje łacina.

Postscriptum: Artykuł, który miał być requiem dla nauczania łaciny w mojej szkole, okazuje się elegią dla mojego nauczyciela. Jerzy Kaczyński zmarł 8 lipca 2022 r. Wymieniliśmy wiadomości o tym artykule, kiedy go pisałem, ale kiedy się ukazał, stan zdrowia głównego bohatera uniemożliwił mu przeczytanie go.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną